poniedziałek, 14 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ PIĄTY.

(wybaczcie jednak rozdział nie jest sprawdzony ponieważ jest późno a nie chciałam żebyście dłużej czekali na rozdział)
Lucy:
To co się wydarzyło sie w sali od zajęć ze śpiewu było nieprawdopodobne.  Jakby ktoś mi wczoraj powiedział,że Justin może mieć tą dobrą stronę siebie wybuchłabym śmiechem i kazała uderzyć się w czoło. Jednak on ja na prawde ma. Justin potrafi być nawet w porządku i przez te kilkanaście minut ani razu mnie nie denerwował. Chociaż to nieprawdopodobne muszę powiedzieć,że udało mu się mnie rozśmieszyć i czułam się dobrze jak do mnie mówił.
Zgodziłam się na spotkanie z nim ,ponieważ nie chciałam żeby był na mnie obrażony. To niewinny spacer na kilka minut i wrócę do mieszkania.
Umówiliśmy się w holu o 18. Odprowadził mnie do windy i się pożegnaliśmy. Nie próbował niczego,może w końcu zrozumiał ,że się nie dam? Mam taką nadzieję.
Jadąc w windzie miałam już lepszy humor z czego na prawdę się cieszyłam i musiałam wieczorem podziękować Justinowi. Jestem osobą ,która próbuje doceniać wszystko co ma dlatego najmniejszy gest skierowany w moja stronę sprawia ,że czuję się lepiej. O wiele lepiej.
Dzisiaj dam sobie wolne od myślenia, postawię na dobrą zabawę.
-Connie?- zawołałam od razu gdy weszłam do naszego apartamentu i rzuciłam na komodę moją torbę. Przyjaciółka siedziała na kanapie z Erickiem i Mattem i oglądali coś w telewizji. Podeszłam do nich i rzuciłam się na kanapę miażdząc ich i zasmiałam się.
-Nie jesteś lekka Lu-zasmiał się Eric i próbował mnie zrzucić.
-Ah tak?- uniosłam brwi do góry i zaczęłam specjalnie po nim skakać
-Dobra,Lu! Przestań! Jesteś lekka tak,oczywiście ale twoje kości wbijają mi się tam gdzie nie trzeba!-powiedział przez zaciśnięte zęby a ja zeszłam z niego i usiadłam na oparciu.
-Więc. Co dzisiaj mamy zaraz robić? Ładna pogoda dzisiaj.- powiedziałam zerkając w stronę okna. Znajomi zgodzili się z moja uwagą i zaproponowali plażę. Wszyscy się zgodziliśmy i umówiliśmy ,że za 15 minut spotkamy się przy recepcji.
Z Connie miałymy przygotowane idealne bikini ,które zakupiłyśmy kilka dni przed wyjazdem.  Pierwsza poszła przyjaciółka przebrać się a ja zaczęłam pakować wszystkie potrzebne rzeczy do torby. Zabrałam ze soba krem do opalania, okulary, ręcznik, portfel, telefon i zdjęłam wszystkie bransoletki z siebie żeby przypadkiem nie zgubić. Gdy wyszła Connie z łazienki wzięłam czarne opinające się na moim tyłku spodenki i zwykłą białą koszulkę.
W toalecie zdjęłam wszystkie części garderoby i bielizne zmieniłam na bikini , nałożyłam na to naszykowane przez siebie ubrania , spięłam włosy w luźny lucyk i byłam gotowa.
Gdy wyszłam z toalety przyjaciółka niecierpliwie już na mnie czekała więc od razu wyszłyśmy z naszego apartamentu. Gdy upewniłam się,że zamknęłam drzwi odeszłyśmy.
W windzie rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, o zajęciach, o reklamówce i o tym,że musimy się opalić będąc tutaj. Zgodziłam się z nią bo wyglądałam na prawdę blado porównując inne dziewczyny  do siebie. Wciąż rozmawiałyśmy ,a gdy podchodziłyśmy już do chłopaków Connie przypomniała sobie o moim wyzwaniu.
-Wgl Lucy! Ty pamiętasz,że masz wyzwanie?- zapytała przyjaciółka na co ja skarciłam ją wzrokiem i dopiero później zauważyła,że chłopcy już wszystko słyszą.
-Właśnie! Prawie zapomniałem! Kiedy masz zamiar wziąć się na zadanie?- z cwaniackim uśmiechem zapytał się mnie Eric.
-Wcale. Będę spała w windzie.- Popatrzyłam groźnie na niego na co on się uśmiechnął.
-Masz jeszcze pięć dni więc do dzieła- wywróciłam oczami i poszłam w stronę plaży a znajomi mnie dogonili.
Już nie zaczepiali tego tematu. Reszta drogi przebiegła luźniej i mniej mnie irytowała.  Znaleźliśmy idealne miejsce dla siebie niedaleko wody i rozłożyliśmy się.
Chłopcy zaproponowali ,że pójdą po cos do picia a ja z Connie usiadłyśmy na kocyku ,który przynieśli chłopcy.
Connie nie prużnowała i od razu ściągnęła swoje ubrania i pokazała idealne ciało. Spojrzala na mnie dziwnie i od razu zapytała.
-A Ty co? Nie rozbierasz się?- wciąż dziwnie na mnie patrzyła
-Em.. nie. nie jestem pewna- odwróciłam wzrok i szukałam czegoś co mnie uratuje.
-Nie wmawiaj mi ,że czujesz się grubo- powiedziała już poważnie
-Troszeczkę- Pokazałam na palcach miarkę i  zmrużyłam oczy.
-Lucy.. oszalałaś wiesz?- podeszła do mnie i złapała mnie za łokcie.
-Ściągnij tą bluzkę i jeśli ktoś dzisiaj Ci dokuczy ,że jesteś gruba nigdy więcej się do mnie nie odezwiesz. Zaufaj mi.- popatrzyła na mnie wyczekując.
-Ale..- zaczęłam ale mi przerwała.
-Zaufaj-patrzyła na mnie i widziałam w jej oczach ,że jest pewna tego co mówi.
-Yh.. nienawidzę Cię- zrobiłam krok do tyłu i zdjęłam swoje ubrania pokazując swoje skromne  bikini.
Connie uśmiechnęła się i położyła na koc a ja poprawiłam sobie włosy, Kiedy miałam już się kłaść poczułam gorące dłonie na swoich biodrach.

Justin:
Nie miałem co robić z Troyem więc wybraliśmy się na plażę wiedząc ,że będzie tam wiele dziewczyn praktycznie nagich i można zabawić się troszeczkę.
Rozłożyliśmy się w idealnym miejscu niedaleko wody i poszliśmy do baru po jakąś wodę bo było okropnie gorąco.
Kiedy wracaliśmy na swoje miejsce zauważyliśmy ,że mamy nowych sąsiadów.
Poznałem kim byli. Była to Lucy z jej przyjaciółką.
Cholerna goraca Lucy.
Nie mogę uwierzyć,że ona tego ciała się wstydzi.
-O kurwa ale nam się poszczęściło. Gorące są co?- powiedział do mnie Troy a ja nie zwróciłem uwagi,że coś do mnie powiedział.
-Halo, Bieber- dopiero kiedy powiedział moje nazwisko ogarnąłem się,że  on tu wgl jeszcze jest.
-Co jest- ocknąłem się i popatrzyłem na przyjaciela.
-Mówiłem ,że są gorące, a zwłaszcza ta w ciemnych włosach- rozmażony pokazał na Lucy
-To jest Lucy ,Troy.-powiedziałem bardziej przez zęby bo nie spodobało mi się,że mój przyjaciel miał takie same zdanie na temat drobnej brunetki.
-Ta Lucy?! Ta co tak biegasz za nia?!- wystrzerzył oczy i prawie krzyknął
-Morda, bo nas usłyszy geniuszu.
-O cholera, teraz wiem czemu tak ganiasz za nią- powiedział wciąż zaczarowany jej widokiem
-Nie ganiam. Po prostu obiecałem jej ,że jej udowodnie,że jest tak samo podatna na mój urok jak inne- powiedziałem tak jakbym siebie przekonywał nie jego.
-Ta, tylko ,ze ty nie widzisz jak ślinisz sie na jej widok i jak opowiadasz o niej, coś w rodzaju jakbyś się zakochiwał w niej- wzruszył ramionami a do mnie dotarły jego słowa.
-Nie,patrz ,że trakuje ją jak inne- przyśpieszyłem krok i podszedłem do Lucy od tyłu. Położyłem dłonie na jej idealnych biodrach i pochyliłem do jej ucha.
-Może posmarować Ci plecki co?- powiedziałem ochrypłym głosem i poczułem jak dziewczyna spina się. Punkt dla mnie.
Dziewczyna odwróciła się i milimetry dzieliły nasze usta od siebie. Miałem taką cholerną ochotę ją pocałować i nie potrafiłem panować nad sobą, jednak znalazłem ostatnią siłe i jeszcze tego nie zrobiłem. Bieber ogarnij się. To ona ma się zakochać nie ty.
-Justin?- popatrzyła na moje usta a później w moje oczy. Przcisnąłem ją do siebie i wtedy jej gorące ciało dotykało mnie a moje ręce obejmowało wciąż jej biodra.
-We własnej osobie-powiedziałem cicho prosto w jej usta a ona się uśmiechnęła.
-Nie prużnujesz co?- przysunęła swoją twarz bliżej mojej i wciąż patrzyła na moje usta. Palcami zataczała kułka na moim ramieniu a ja tylko bardziej się rozpalałem.
-Jakbym mógł przepuścić taką piękną i gorącą dziewczynę jak Ty- wyszeptałem i widziałem jak dziewczyna się rumieni.
-Ohh i zarozumiały pewny siebie Bieber duper wrócił- uśmiechnęła się i odepchnęła mnie. Ja zrobiłem urażoną minę a ta się zasmiała. Stała z rękoma na latce piersiowej i patrzyła na mnie z uśmiechem.
-Oh nie mów ,że nie lubisz tego Justina- powiedziałem teraz ja śmiejąc się.
-Zdecydowanie on mnie denerwuje- zasmiała się i spojrzała na mojego przyjaciela Troya.
-Oh, w końcu zauważyłaś,że Justin nie jest sam- zaśmiał się i podszedł bliżej Lucy.
-Przepraszam, ale on-pokazała na mnie- zasłonił mi sobą wszystkich ludzi- posłała mi uśmiech i znowu skierowała wzrok na Troya.
-Jestem Lucy, miło poznać- uniosła dłoń na co mój przyjaciel od razu ją uścisnął
-A ja jestem przyjacielem Justina, Troy ale jestem pewien ,że nigdy o mnie nie słyszałeś- zaśmiał się Troy z Lucy spoglądając na mnie.
Uśmiechnąłem się blado i zastanawiałem się dlaczego Lucy jest dla niego taka miła. Ohh on nie mógł jej się spodobać prawda?
-Niedługo przyjdą tutaj nasi znajomi może się przyłączycie?-usłyszeliśmy zachrypnięty głos jej przyjaciółki
-A tak przy okazji jestem Connie-dziewczyna wstała i przywitala się najpierw ze mną,a później z Troyem. My się uśmiechęliśmy i także przywitaliśmy.
-Tak, tak widziałam Cię już, podrywałeś moją przyjaciółkę w niedziele- popatrzyła na Lucy a ona się zarumieniła. Oh .
- My jedynie tańczyliśmy-puściłem oczko Lucy i wtedy schowała twarz w swoich włosach. Zaśmiałem się i przemówił wtedy Troy
-Pewnie moglibyśmy się przysiąść ale czy wasi znajomi nie będą mieli nic przeciwko?- -rozejrzał się aby ujrzeć czy ktoś idzie w naszą stronę
-Co Ty, Casandra to pewnie was oczami..no. ehm nic nic- popatrzyla w inna strone i zasmiala sie do siebie na co my tez sie zasmialismy z jej zdania
-W porzadku,to idziemy tylko po swoje rzeczy- uśmiechnąłem się i poszliśmy po swój koc.
Lucy:
Do tej pory ciężko mi się oddychało po dotyku Justina. Nie wiem czy to z szoku czy tak na mnie działa ten idiota. Wiem jedno będzie ciekawie ,bo przecież Connie musiała zaprosić ich do nas.
-Connie..- powiedziałam przez zęby a ona już wiedziała o co chodzi dlatego wstała i odeszła trochę.
-ja Cię zabiję kurwa- podeszłam do niej i popatrzyłam groźnie
-Tak,tak ale mnie wciąż kochasz prawda? Jejku Lucy to dla Ciebie, dla ułatwienia Twojego wyzwania plus widzę jak on na Ciebie działa, nie hamuj tego- popatrzyła na mnie i wciąż odchodziła do tyłu żebym jej nie przywaliła przypadkiem.
-czemu ona chce Cię zabić?- zjawili się chłopaki na co ja podskoczyłam bo akurat za mna stali.
-bo zaprosiłam tutaj syna dyrektora i widocznie Lucy on się podoba-wzruszyła ramionami i cmoknęła powietrze w moją stronę
-nie prawda!nie podoba! po prostu on sobie za dużo myśli!- krzyknęłam zdesperowana i zwróciłam innych uwagę. Super.
-Ahh,wyzwanie skarbie-podszedł do mnie Eric i klepnął mnie po tyłku.
-A nie możesz mi pomóc? Tak jak zawsze sobie pomagamy? Będziemy udawać,że napaleni na siebie jesteśmy, no proszęę- popatrzyłam w górę na Erica bo był ode mnie wyższy i zrobiłam mine szczeniaka. Przyjaciel podszedł do mnie, objął mnie tak ,że dłonie miał na mim prawie gołym tyłku i ścisnął
-bardzo bym chciał ale jednak chciałbym zobaczyć jak wykonujesz zadanie-uśmiechnął się i odszedł bo zauważył ,że idą chłopcy.
-o jesteście już- uśmiechnęła się Connie i przedstawiła chłopakom ich , zaraz doszła Casandra i już widziałam jak ślini się na widok Justina i Troya. Zaśmiałam sie do siebie i wszyscy popatrzyli na mnie jak na idiotkę , zarumieniłam sie i postanowiłam położyć się  i poopalać .
Casandra z Connie zrobiły to co ja i zaczęłyśmy plotkować kiedy chłopcy zajęli sie sobą.
-ejj, a ten Justin.. ale on ma na Ciebie ochotę- szepnęła do mnie Cas a ja się zaksztusiłam własną śliną i wtedy znowu na mnie wszyscy dziwnie popatrzyli. Ygh dlaczego przy Justinie jestem jak kłębek nerwów? Lucy wyluzuj, to tylko jeden z wielu dupków na świecie.
-może i tak, ale jak widać mnie on nie obchodzi-powiedziałam bez żadnej mimiki twarzy i doceniałam słońce.
Kiedy prawie zasypiałam poczułam ciężar na swoim ciele więc od razu się ocknęłam i chciałam sprawdzić kto to jednak ten ktoś mi nie dał.
Poczułam jak dotyka moje plecy palcami i wzdłuż sylwetki. Poczułam przyjemne dreszcze i wtedy usłyszałam ten ochrypły głos koło ucha.
-Więc jak będzie z tym olejkiem?- powiedział bardzo ale to bardzo seksownym głosem a ja zaczęłam się rozpływać. Jego głos plus jego dotyk-za dużo. o wiele za dużo.
Nabrałam w sobie siły i zrzuciłam Justina z siebie na co on jęknął niezadowolony.
-Po pierwsze zasłaniasz mi słońce, po drugie przeszkadzasz mi w opalaniu a po trzecie nie dotykaj moich pleców-uśmiechnęłam się cwaniacko i położyłam znowu.
Jednak nie dane było mi długo poleżeć bo poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce. Oczywiście to był Justin.
Otworzyłam oczy i zauważyłam ,że oddalamy się od znajomych.
-Pamiętaj o wyzwaniu!-usłyszałam jeszcze od Erica i napięłam się.
Tak kurwa , niech on jeszcze powie Justinowi o tym wyzwaniu, oczywiście.
Kiedy przypomniałam sobie ,że jestem na ramieniu Justina i on gdzieś idzie wiedziałam ,że musiałam od razu zapytać.
-Justin?! Gdzie Ty idziesz?! Zostaw mnie! Jestem ciężka!- krzyczałam jednak on tylko zachichotał. Poczułam lekkie pieczenie na tyłku i domyśliłam się ,że dostałam klapsa od Justina.
-A to za co?!- wykrzyczałam najgłosniej jak potrafiłam a Justin w końcu stanął
-Za to,że powiedziałaś,że jesteś ciężka. Jesteś lekka i piękna i zapamiętaj to sobie w końcu inaczej będziesz dawała mi przyjemność dawania Ci klapsa. A no i za kare ,że nie pozwalasz dotykać mi Twoich pleców muszę dać ci zimną kąpiel.
Co? zimną kąpiel?!
-Justin?! Nie! Błagam! NIe! Justin! Przepraszam! Dotykaj mnie gdzie chcesz i ile chcesz! Błagam!- krzyczałam wszystko co przychodziło mi na język. Dopiero po tym jak wypowiedziałam co wypowiedziałam uderzyłam się w głowe.
-więc mogę dotykać Cię? tutaj?- dotknął mojej łydki a ja poczułam znowu te głupie dreszcze
-i tutaj?- dłoń kierował w góre mojej nogi i zatrzymal się na udzie
-a tutaj?- na wewnętrzej stronie uda położył swoją dłoń a mi się zrobiło bardzo ciepło.
-nnn ie-próbowałam powiedzieć normalnie jednak wyszedł z tego jakiś jęk
-ah czyli chcesz zimną kąpiel? - nie zdążyłam odpowiedzieć ponieważ Justin zanużył nas pod wodą a ja w ostatnim momencie złapałam się go i nie chciałam puścić. Kiedy się wynurzyliśmy zaczęłam kopać go, bić moją malutką piąstką i wtulać się w niego żeby mnie nie puścił.
To dziwne ale czułam się na prawdę bezpiecznie w jego ramionach...
-Jesteś nienormalny! Mogłam się utopić!- Justin na mnie spojrzał i za chwile się zaśmiał. Pokazał na wodę i okazało się ,że woda sięgała mi ledwo do biustu.
Ale to nie zmienia faktu,że mogłam się zachłysnąć wodą i utopić.
-Nie śmiej sie ze mnie- zrobiłam smutną minę  i za chwile śmiałam się już razem z Justinem.
-Jesteś okropny- wciąż się śmiałam z Justinem
-Jaki?- zrobił poważną minę a ja myslałam ,że znowu żartuje więc znowu się zaśmiałam i pochlapałam go wodą.
-okropny-uśmiechnęłam się.
-tak?- powiedział przybliżając się do mnie  a ja potaknęłam i się usmiechnęłam.
Zaraz po tym poczułam ,że się zanużam wraz z Justinem i musiałam koniecznie się jakoś ratować dlatego raptownie  przysunęłam się do Justina i mocno się przytuliłam mając nadzieję,że nie zabraknie mi tlenu i się nie utopię. Podczas mojego wewnętrzego panikowania usłyszałam śmiech Justina i dopiero wtedy poczułam,że nie jesteśmy pod wodą i wypuściłam powietrze od razu łapiąc nowe.
-Lucy-Justin próbował powstrzymać śmiech ale czułam jak jego ciało nie potrafii się opanować i zorientowałam się,że wciąż go przytulam.
-Przepraszam,ale Twoja mina..ty na serio się boisz wody- próbował pokazać jak jest wyrozumiały jednak zagryzanie wargi świadczyło tylko i wyłącznie o tym,że chce sie zaśmiać.
-Skończ-powiedziałam poważnie i kierowałam się w stronę plaży oburzona.
-Lucy no!-usłyszałam jeszcze głos Justina ale go olałam.
Chciałam jak najszybciej położyć się bezpiecznie na moim kocu i być zdala od tego chłopaka ,który widzi we mnie tylko obiekt śmiechu.
-Lucy poczekaj! Jezu musisz tak się obrażać?! Nie masz dystansu do siebie!- wciąż krzyczał do mnie Justin a ja na te słowa odwróciłam się i miałam plan podpłynięcia do niego i mu nawrzucać ale Justin zjawił się przy mnie szybciej niż mogłam pomyśleć i wpadłam w jego ramiona.
Stałam i patrzyłam na niego jak idiotka i nie potrafiłam powiedzieć ani jednego słowa. Jego ramiona działały na mnie kojąco.
NIe wiem co się z nami działo ale czułam,że nasze twarze z chwili na chwile są bliżej siebie a ja zamiast odejść stałam zaczarowana.
Poczułam dłoń Justina na swoim policzku i czekałam tylko ,aż nasze usta idealnie do siebie podpasują.
Brakowało bardzo mało a pocałowalibyśmy się jednak uratowali nas znajomi krzykiem. Odsunęliśmy od siebie raptownie i skierowaliśmy w stronę plaży. Serce biło mi jak szalone i nie mogłam ogarnąć oddechu.
Lucy blagam Cię nie możesz się w nim zakochać.
Nie możesz.
Oddychaj.
Próbowałam przyprowadzić się w myślach do rozsądku i dobrze mi szło.
Podpłynęli do nas znajomi i zaczęli nas chlapać.  Po pewnej chwili zaśmiałam się i rzuciłam na nich uważając żeby się nie zanurzyć.
Wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Wszyscy z koca weszli do wody i bawiliśmy się na prawdę dobrze. Casandra była zajęta Troyem , Connie Mattem a Eric właśnie popłynął do mnie łapiąc mnie za uda i podnosząc tak,że siedziałam na jego ramionach śmiejąc się.  Z niewiadomych przyczyn rozejrzałam się i brakowało mi Justina. Gdzie on się podział? Nie powiem, poczułam słabe ukucie w sercu i rozczarowanie. Chyba chciałam żeby tu był i zdecydowanie przerażał mnie fakt,że chciałam go pocałować.
Później zapytam go czemu sobie poszedł, a teraz się powygłupiam z przyjaciółmi.
Śmiałam się, skakałam w wodzie, na chłopaków i nawet na Troya, był w porządku chłopakiem.
-Ej,ej nie zapomnij ,że to o Biebera chodzi w wyzwaniu a nie o Troya- powiedział w naszą stronę Eric a ja skarciłam go wzrokiem wiedząc ,że Troy to usłyszał.
-Jakie wyzwanie?- zdecydowanie zainteresował się tą częścią rozmowy.
Jednak ja się nic nie odzywałam, miałam nadzieje,że  da sobie spokój ale mój cudowny przyjaciel zaczął mu tłumaczyć.
-Kiedyś,kiedy nie wiedzieliśmy,że Justin jest synem dyrektora graliśmy w butelke i Lucy wybrała wyzwanie więc dalem jej tydzień aby pocałowała syna dyrektora bo inaczej śpi w windzie- wzruszył ramionami Eric i uśmiechnął się
-Oho,to widzę,że Bieberowi się poszczęściło- poruszył brwiami i mnie ochlapał
-Ej! Wcale nie! Nie zamierzam go całować! Mogę spać nawet do końca obozu w windzie ale nie pocałuje go.- Zrobiłam minę dziecka ,które jest obrażone na cały świat a chłopcy się zaśmiali.
-Skarbie chcesz czy nie, wyzwanie jest więc masz 5 dni,zrobisz co zechcesz-cmoknął powietrze i udał się w stronę brzegu na co wszyscy skierowaliśmy się w jego stronę.
Kiedy wyszłam poczułam wiaterek na moich ramionach i raptownie robiło mi się zimno.
-Chodz Cię ogrzeję mała- uśmiechnął się Eric a ja popatrzyłam na niego złowrogo
-No nie bądz taka, to tylko wyzwanie, zachowujesz się jakbyś się nigdy nie całowała a dobrze wiemy,że jest inaczej.
-Yh Eric!- podeszłam do niego i uderzyłam go w głowe po czym od razu się przytuliłam.
-Kochanie źle dla Ciebie nie chcemy. Po prostu się rozluźnij i zabaw. Kto wie może Bieber to będzie Twoja największa miłość życia i będziecie żyli długo i wiecznie jak w tych bajkach?- zaśmiał się lekko zaraźliwie
-Jesteś nienormalny- zaśmiałam się i znowu lekko go uderzyłam w głowę.
Chcąc czy nie chcąc kusiło mnie ,żeby wykorzystać wyzwanie i poczuć idealne wargi szatyna. Ale nie chciałam mu dać to czego chciał. Czyli mnie. Jednak po dzisiejszej sytuacji w wodzie pragnęłam jego ust i nic z tym nie mogłam zrobić.
___________
OD AUTORKI:
JAK WIDAĆ NASZA CUDOWNA LUCY ZACZYNA PRZEKONYWAĆ SIĘ DO JUSTINA A JUSTIN WCIĄŻ UKRYWA PRZED SOBĄ ,ŻE JĄ LUBI :)

WSZELKIE PYTANIA CO DO ROZDZIAŁU ZAPRASZAM NA MOJEGO ASKA:
http://ask.fm/baansujdziwko3

PAMIĘTAJCIE!
CZYTASZ-KOMENTUJESZ

TO NA PRAWDĘ MOTYWUJĘ BARDZO.

DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ:)
DO NASTĘPNEGO :)

środa, 9 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ CZWARTY.

Ogh on jest okropny. Wspominałam jak bardzo działa mi chłopak na nerwy? Uważa,że może swoim wzrokiem, uśmiechem zdziałać wszystko. Ja nie rozumiem tego, ma z tego jakąś satysfakcje? Oczywiście,to miłe jak ktoś jest Tobą zainteresowany,pochlebia mocno ale nie można stać się dupkiem tak jak on jest. Okej ,okej-jest przystojny i czasami wydaje się sympatyczny jednak jego pewność siebie zabija wszelkie pozytywne opinie na jego temat.
Mam nadzieję,że ta Savanna jakoś go przy sobie utrzyma do końca obozu. Nie chciałabym zepsuć sobie atrakcji.
Leżałam na łóżku od 10 już a jest 11. Nie poszłam na śniadanie. Nie lubię jeść rano. Ogólnie ja nie lubię jeść. Wydaje mi się,że po każdym posiłku staję się grubsza i wmawiam sobie,że nie dam rady tańczyć. Wstałam z łóżka zmęczona chociaż nie wiem czemu ,bo spałam dość długo jak na siebie. Naszła mnie wielka fala kompleksów. Brzuch, uda. WSZYSTKO. Miałam ochotę zostać w pokoju i nikomu na oczy się nie pokazywać jednak wiedziałam,że muszę wyjść. Muszę bo specjalnie tutaj przyjechałam aby czerpać korzyści a nie opieprzać się.
Poszłam wziąć szybki prysznic, nałożyłam żel pod prysznic na swoje ciało, umyłam szamponem truskawkowym włosy, opukałam się i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem i spojrzałam na siebie w lusterku. Dziś był jednen z tych dni gdzie ja jestem najgorsza i nikt tego nie zmieni. Dziś był ten dzień ,w którym nienawidziłam swojego imienia, swojego głosu, swojego wyglądu i charakteru. Dziś był dzień w którym mam ochotę płakać bez powodu i narzekać na wszystko chociaż masz to co powinnam mieć. Mam rodzine, przyjaciół. Mam gdzie mieszkać, mam największy skarb. Wciąż użalając się wysuszyłam włosy i pozwoliłam opaść im na moje ramiona, próbowałam zakryć swoje niedoskonałości fluidem, pudrem itd a później podkreśliłam usta i rzęsy. Nie chce mi się udawać pięknej i zadowolonej z siebie.
Zrzuciłam z siebie ręcznik i nałożyłam czarną ,koronkową bieliznę. Obcisłe czarne spodenki i luźną krótką koszulkę która odkrywała mój pępek. Tak, nienawidziłam swojej figury a kochałam się tak swobodnie ubierać,no ale halo nie oceniajcie mnie ,sama się nie rozumiem.
Nałożyłam moje ulubione trampki i przeglądając się w lusterku dopiero zauważyłam,że jestem cała na czarno, nawet bielizne mam czarną. Okej?
Ubrałam się odpowiednio do nastroju. Wzięłam swoją torbę wrzuciłam wodę mineralną, telefon, portfel na wszelki wypadek, kosmetyki i perfumy . Założyłam słuchawki chciałam wyciszyć się ewentualnie poprawić humor. Jak będzie to zobaczymy.
Wyjątkowo długo dzisiaj jechałam w windzie jakby wszystko było przeciwko mnie. Jedynie mój iphone mnie nie zawodził i piosenki które miałam. Opierając się o ściany windy , zamknęłam oczy i usłyszałam pierwsze dzwięki mojej ulubionej piosenki,a raczej coveru.https://www.youtube.com/watch?v=Eqbojbu5Z-w&list=UU96VxBGUWaq-VzRQ6kPGn4Q. Zaciągnęłam się głęboko powietrzem i cieszyłam się tą cudowną chwilą. Jednak nie na długo bo za jakieś kilka sekund drzwi windy się otworzyły a ja musiałam wyjść. Szłam z wzorkiem na podłogę nie oglądając się,nie patrząc na nikogo. Kierowałam się w strone przyjaciół ,którzy  byli na stołówce już dość długo. Nigdy jeszcze nie szłam tak powoli. Gdy nadchodziły ostatnie dzwięki tej pięknej piosenki wpadłam na kogoś i dopiero wtedy podniosłam ciężki i głęboki wzrok na tą postać.
-Przepraszam-popatrzyłam prosto w oczy chłopaka i zauważyłam ,że na samym początku trochę się iskrzyły ,a po jakimś czasie pozytywne emocje uciekły. Przeszywał mnie ,próbował odczytać o co chodzi,ale ja nie chciałam mu pokazać. Niech wie,że jestem sobie silną dziewczynką i nigdy nie mam gorszych dni.

Justin:
Musiałem,albo nie. Z przyjemnością pojawiłem się rano w hotelu obozu. Musiałem podwieść siostrę ponieważ ona musiała załatwić kilka spraw w tamtym miejscu i mówiąc szczerze nawet nie musiała mnie błagać żebym się zgodził. Jedynym powodem była Lucy. Tłumaczyłem sobie i wmawiałem ,że po prostu chce jej coś udowodnić i często kłóciłem się z moją podświadomością ,bo ta krzyczała na mnie,że okłamuje się i ją lubię. Pff lubię? Zadziera nosa i myśli,że nikt jej nie może mieć. Ta  z nią nie wytrzymałbym nawet kilka minut. Lubi stawiać na swoim i nigdy nie daje komuś satysfakcji. Zazwyczaj jest uśmiechnięta co daje dziwny efekt u mnie ponieważ ja też się uśmiecham i to jest wciąż irytujące. Angażuje sie w swoje zadanie i bardzo kocha swoich przyjaciół. Yyy zaraz, zaraz. Czy ja przypadkiem nie miałem mówić  jaka ona jest zła i irytująca? Powiedzmy,że przypadek. Tak,zdecydowanie przypadek.
Rozglądalem się ciągle po stołówce, salach, korytarzach a jej nie było. Poczułem zajebiste rozczarowanie ale jak zawsze olałem sobie to i gdy już miałem kierować się do wyjścia uderzyłem w jakąś drobną dziewczynę. Oczywiście gdybym nie pisał pieprzonego sms do Troya nic by się nie zdarzyło ale przecież.
Podniosłem głowę i od razu moje nastawienie się zmieniło. Zabłysło mi w oku gdy ujrzałem drobną Lucy. Ona także była zajęta swoim telefonem i tak jakby była tylko tutaj ciałem a duszą gdzieś w innym miejscu. Podniosła wzrok i popatrzyła od razu w moje oczy. Poczułem ucisk w sercu. Nie był to jej wzrok. Ten co zawsze widziałem. Nie było tam nic dobrego. Mój od razu się zmienił i zniknęły wszystkie iskierki radości. Poczułem wielkie współczucie chociaż nie wiem czemu.
-Przepraszam- powiedziała cicho tak żebym tylko ja mógł usłyszeć. Wciąż patrzyła na mnie a ja próbowałem zobaczyć w jej oczach coś co powiedziałoby mi dlaczego taka cicha jest dzisiaj. I te jej ,,przepraszam'' ani pyskowania, ani irytacji, ani pewności siebie. Nic. Jakby zrobiła to z kulury i nawet nie wiedziała ,że na kogoś wpadła. Dziwne co?
Chciała odejść ale złapałem ją za rękę i dopiero później strzeliłem sobie w morde w mojej głowie. Po chuja ja ją dotknąłem? Nawet nie myślałem o tym żeby to zrobić. Moje ciało nie zapytało nawet o zgodę. Okej?
Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem i wciąż patrzyła tylko w moje oczy.
-Sss stało się coś?- musiałem szybko sie ogarnąć bo z niewiedzy zaschło mi z gardle i od myślenia.
Lucy pokręciła głową na nie i wciąż się nie odzywała. Tak, coś się musiało stać. Musiałem dokładnie sprawdzić.
-Więc może wybierzesz się dzisiaj ze mną na spacer? Porozmawiamy albo coś?- Myślałem,że powiem to dla sprawdzenia moich podejrzeń jednak później uświadomiłem sobie ,że powiedziałem to z nadzieją i zupełnie szczerze .
-Przepraszam Justin, dzisiaj nie mam ochoty, później mam zajęcia. Przepraszam- Popatrzyła jeszcze na mnie i odeszła. Czy ona mnie przeprosiła bo nie może iść ze mną? P r z e p r o s i ł a? Okej? Tak, zdecydowanie ktoś porwał pyskatą i wredną Lucy i smutny kosmita w niej siedzi.
Wtedy ukuło mnie znowu coś w serce.
Ona jest smutna?
Ale czemu?
Coś się stało?
Wgl po chuj ja się zastanawiam? Nie obchodzi mnie ona tak? tak. Mam jedynie udowodnić jej,że  jest taka sama jak te inne puste laski .
Ugh ostatnio za dużo myśle i nie podoba mi się. Ta dziewczyna ma jakieś jebane moce czy coś?

Lucy:
Odeszłam od Justina i w sumie skarciłam się w mojej wyobraźni.
Mogłaś z nim iść idiotko.
Po co?
On by Ci poprawił ten humor.
On? śmieszne
O kurwa. Właśnie gadam w myślach sama ze sobą. Lucy jak natychmiast nie przestaniesz dostaniesz w morde.
I znowu.. Jestem chora.
-Hej- blado się uśmiechnęłam do wszystkich i z nikim nawet się nie przywitałam. NIe chciało mi się i nie miałam tej jebanej ochoty.
Opowiedzieli mi i wszyscy zmierzyli mnie pytająco wzrokiem, ja jedynie wzruszyłam ramionami i usiadłam obok znajomych.
-Długo się zbierałaś do nas- powiedziała podejrzliwie Connie do mnie a ja wywróciłam oczami.
-Zaspałam,po prostu. Em idziemy? Zaraz 12.- Wstałam jak najszybciej aby nie zadawali mi  idiotycznych pytań. Kiwnęli głowami i poszli za mną.  Gdy doszliśmy grupą na zajęcia właśnie się zaczynały więc natychmiast weszliśmy i zajęliśmy miejsca.
Na samym początku instruktorka śpiewu przedstawiła się i kazała nam się po kolei poprzedstawiać, możecie się domyśleć jak bardzo mi to nie odpowiadało. Jednak jak trzeba to trzeba. Od pierwszego rzędu do ostatniego w którym siedziałam ja ze znajomymi wszyscy się przedstawiali. W końcu przyszła kolej na mnie.
Wzięłam głęboki oddech i wstałam.
-Dzień dobry, mówiąc szczerze nie lubię o sobie mówić także za wiele nie powiem-próbowałam się uśmiechnąć.
-Mam siedemnaście lat, mam na imię Lucy, często sobie podśpiewuje w domu i pod prysznicem- próbowałam się zaśmiać
-Jednak ze znajomymi-wskazałam na nich
-w garażu ćwiczymy i ja zajmuje się wokalem-skończyłam a pani..? właśnie jak ona miała na imię? nie wiem. nie pamiętam uśmiechnęła się i pozwoliła mi usiąść więc z wielką ochotą to zrobiłam.
Zajęcia były luźne, na samym początku rozśpiewała nas i kazała podzielić się na grupy ponieważ ma dla nas zadanie. Zadaniem było przygotować zdecydować się na jakąś piosenkę i za chwilę ją zaproponować aby ona wiedziała na co nas stać.
Było sześć rzędów po 5 osób. Ogólnie w grupie zaawansowanej było o wiele wiele osób ale podzielili nas znowu na kilka sal bo byśmy się nie pomieścili i instruktorka nie przekrzyczałaby nas. Pani Heen bo tak miała na nazwisko zaproponowała abyśmy rzędami się zorganizowali i mi to odpowiadało. W rzędzie siedziałam z Connie, Ericiem, Mattem i Casandrą. Jedynie Casandra nie była wtajemniczona w nasze piosenki. Ona zaproponowała że zajmie się drugą gitarą a my naszczęście mieliśmy akordy więc okej. Miałam ochotę na coś smutnego więc zaproponowałam (https://www.youtube.com/watch?v=I7OOEdMyuv0&hd=1) Love You Like A Love Song -kolejna z moich osobistych piosenek.  Wszyscy tak jak ostatnio zajęli instrumenty tylko Casandra wzięła drugą gitarę i ogarniała akordy.
Po kilkunastu minutach była nasza kolej więc wstaliśmy i udaliśmy się na małą scanę w sali. Popatrzyłam na grupkę osób i uśmiechali się do mnie. Odwzajemniłam blado uśmiech i bałam się kompromitacji. Akurat dzisiaj musiałam mieć tą fale dąsania? Uhh.
Kiwnęłam głową ,że mogą zaczynać.
Jak cholera się denerwowałam ale wyobraziłam sobie ,że nikogo tutaj nie ma ,że jestem sama i śpiewam dla siebie. Pomogło.
Usłyszałam pierwsze dzwięki i za chwile weszłam swoim głosem. Zaczęłam delikatnie śpiewać i zamknęłam dla skupienia oczy. Stałam i trzymałam mikrofon w ręku. Dopiero na refrenie otworzyłam oczy i stres zniknął. Wczułam się bardziej i zaczęłam powoli się ruszać do rytmu. Później zdjęłam mikrofon ze statywu i cały zły humor zniknął tak jak i stres. Odwróciłam się do moich przyjaciół i zaczęłam tańczyć i widziałam jak oni podrygują. Odwróciłam się do publiczności i łaziłam po scenie. Widziałam uśmiech i jak podrygują inni. Uśmiechnęłam się i wciąż śpiewałam. Gdy zbliżał się znowu refren zeszłam ze sceny i podeszłam do innych ludzi.  Byłam w innym świecie , moim świecie. Weszłam znowu na scene ,założyłam mikrofon i znowu zamknęłam oczy śpiewając delikatnie. Na koniec otworzyłam oczy i patrzyłam na publiczność kończąc utwór. Na koniec ukłonęliśmy się i zeszliśmy ze sceny słysząc brawa specjalnie dla nas. Wróciliśmy na swoje miejsca i przyjmowaliśmy gratulacje i różne komplementy. Pani Heen także nas pochwaliła i powiedziała,że z nami będzie mało pracy.  Nie powiem, podniosło mnie to na duchu.
Reszta zajęć zleciała dobrze. Humor delikatnie mi się poprawił ale jednak zostało trochę we mnie tych negatywnych emocji. Gdy pożegnała się z nami pani Heen wpadłam na super pomysł ,który na pewno mi pomoże wrócić do siebie.
Pobiegłam do instruktorki i zapytałam ją czy byłaby możliwość abym została tutaj sama i pośpiewała dla siebie. Bez żadnego ale zgodziła się i poprosiła abym później zamknęła sale i zaniosła klucz do specjalnego pokoju instruktorów ,który znajdował się niedaleko restauracji.
Poniformowałam znajomych o moich zamiarach i od razu poszli.
Podeszłam do klawiszy i zdecydowałam się na idealnie pasującą do mnie piosenkę.
Znałam na pamięć każdy akord, nutę-wszystko.
Christina Perri - Human- zdecydowałam się dokładnie na tę piosenkę.
Zaczęłam grać i idealnie dopasowałam swój głos. (https://www.youtube.com/watch?v=r5yaoMjaAmE&hd=1)

I can hold my breath-Potrafię wstrzymywać oddech.
I can bite my tongue-Potrafię ugryźć się w język.
I can stay awake for days-Mogę czuwać całe dnie
If that’s what you want-jeśli jest tego chcesz.
Be your number one-Być twoim numerem jeden.
I can fake a smile-Potrafię udawać, że się uśmiecham.
I can force a laugh-Potrafię śmiać się na zawołanie.
I can dance and play the part-Potrafię tańczyć i grać rolę,
If that’s what you ask-jeśli mnie o to poprosisz.
Give you all I am-Dać Ci całą mnie.

But I’m only human-Ponieważ jestem tylko człowiekiem.
And I bleed when I fall down-I krwawię, gdy się przewrócę.
I’m only human-Jestem tylko człowiekiem.
And I crash and I break down-Upadam i płaczę.
Your words in my head, knives in my heart-Twoje słowa w mej głowie, noże wbite w me serce.
You build me up and then I fall apart-Podnosisz mnie na duchu, a ja się rozklejam.
'Cause I’m only human...-Bo jestem tylko człowiekiem...

I can turn it on-Potrafię to włączyć.
Be a good machine-Być dobrą maszyną.
I can hold the weight of worlds-Potrafię utrzymać cały ciężar świata na sobie,
If that’s what you need-jeśli jest tego chcesz
Be your everything-Być dla ciebie wszystkim.

I can do it -Mogę to zrobić
I’ll get through it-Dam sobie z tym radę!

But I’m only human-Ponieważ jestem tylko człowiekiem.
And I bleed when I fall down-I krwawię, gdy się przewrócę.
I’m only human-Jestem tylko człowiekiem.
And I crash and I break down-Upadam i płaczę.
Your words in my head, knives in my heart-Twoje słowa w mej głowie, noże wbite w me serce.

You build me up and then I fall apart-Podnosisz mnie na duchu, a ja się rozklejam.
'Cause I’m only human...-Bo jestem tylko człowiekiem...

I’m only human -Jestem tylko człowiekiem
Just a little human-Tylko małym człowiekiem

I can take so much- Potrafię wytrzymać naprawdę dużo..

Until I’ve had enough-Dopóki nie będę miała dość...

But I’m only human-Ponieważ jestem tylko człowiekiem.
And I bleed when I fall down-I krwawię, gdy się przewrócę.
I’m only human-Jestem tylko człowiekiem.
And I crash and I break down-Upadam i płaczę.
Your words in my head, knives in my heart-Twoje słowa w mej głowie, noże wbite w me serce.
You build me up and then I fall apart-Podnosisz mnie na duchu, a ja się rozklejam.
'Cause I’m only human...-Bo jestem tylko człowiekiem...

Justin:
Zostałem z wieloma myślami kiedy ona odeszła ode mnie i nie mogłem tego tak zostawić, zaintrygowała mnie więc musiałem zmusić ją żeby mi powiedziała co się stało. Wiedziałem,że ma teraz zajęcia więc poczekam ,aż się skończą i zaciągnę ją siłą i mi wszystko opowie. Nie ma innej opcji. Gdy po dwóch godzinach zajęć wszyscy zaczęli wychodzić z sali nie zauważyłem Lucy. Nie poszła na zajęcia?
Miałem już zamiar zaczepić jej przyjaciół kiedy wyszła Heen i się ze mną przywitała.
-Hej Justin- posłała mi życzliwy uśmiech
-Cześć, cześć. Jest jeszcze ktoś w sali?- zapytałem z uśmiechem
-Tak, jest tam pewna dziewczyna, chciała pośpiewać sobie. Jejku żebyś Ty słyszał jak śpiewa! Jest cudowna! Coś czuję,że to z nią będziesz w reklamówce- uśmiechnęła się a ja już wiedziałem,że mówi o Lucy.
Rozmawiałem z nią jeszcze chwile o dziewczynie i jak usłyszałem ,że zaczyna śpiewać przeprosiłem ją i wszedłem do sali prawie niezauważalnie.
Siedziała przy klawiszach i koncertowała się na piosence ,którą śpiewała idealnie.
Stalem oparty o futrynę i wsłuchiwałem się w jej głos. To jak śpiewało doprowadziło mnie do dreszczy ,a powiem szczerze,że jeszcze nikt nie potrafił . Zapomniałem w jednej chwili o całym tym udowodnieniu jej ,że mogę jej się spodobać. Zapomniałem ,że lubię bawić się dziewczynami i jestem  synusiem samego Biebera-dyrektora popularnego obozu.
Stałem przez cały utwór zaczarowany jej głosem i nie chciałem żeby kończyła.
Śpiewała tak jakby zdradzała komuś swoją tajemnice i prosiła aby nikomu ludzie nie mówili. Śpiewała tak delikatnie. Boże gadam jak dziewczyna..
Ale muzyka jest moją słabością.
Kiedy skończyła otarła łzę ,która spływała spokojnie po jej policzku i dopiero podniosła wzrok na mnie.
Wystraszyła się a ja delikatnie uśmiechnąłem się. To był inny uśmiech. Taki ,którym chciałem podnieść ją na duchu.
-Pr..przepraszam,nie zauważyłam Cię, już sobie idę- Otarła jeszcze jedną łze, wzięła swoje rzeczy i kierowała się do wyjścia.
-Nie. Proszę nie wychódz- popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem i chciała żebym kontynuował
-Chcę chwilę porozmawiać. Chwila. Proszę- popatrzyłem w jej oczy i czekałem na odpowiedz.
Jezu co się dzieje. Zamieniła mnie swoim wokalem w wrażliwą i delikatną paniusie...
Co najgorsze.. nie wiem jak się ogarnąć.
-W porządku- powiedziała niepewnie i podeszła na schody prowadzące na scene w tej sali. Ja poszedłem za nią i zrobiłem tak jak ona.
-Więc o czym chciałbyś porozmawiać?- Powiedziała nie patrząc na mnie.
-O tym czemu jesteś taka smutna dzisiaj- oparłem łokcie o kolana i patrzyłem na nią. Ona po moim zdaniu podniosła głowę i spojrzała na mnie.
-Niiie,nie jestem smutna-powiedziała i znowu ukryła swoje oczy.
-Ślepy to ja nie jestem, głupi i za pewny siebie tak ale nie ślepy,nie ślepy- uśmiechnąłem się kiedy ona także się uśmiechnęła. Ohh uśmiechnęła się przeze mnie.
-Tak, jesteś głupi i zbyt pewny siebie, cieszę się,że rozumiesz- zachichotała a ja poczułem się... poczułem się dobrze.
-Ja to wiem i Ty to wiesz a teraz młoda damo powiedz mi co Cię gryzie- zaśmiała się cicho na ,,młoda damo'' i popatrzyła na mnie
-To nic takiego, zły dzień. Po prostu..No nie ważne. A dlaczego?- zmarszczyła czoło i wciąż patrzyła na mnie
-Nie lubię gdy kobieta jest smutna. Np gdy widze moją mamę smutną serce mi się rozkleja i musze natychmiast coś zrobić. Ale jak komuś powiesz ,że jestem takim wrażliwem zrobię Ci krzywdę- powiedziałem dośc poważnie a ona zaśmiała się , szczerze się zaśmiała
-Oh czyżby pan pewny siebie, wyrywający każda dziewczyne Bieber ma coś tutaj?- dotknęła palcem miejsce gdzie znajduje się serce i znowu się zaśmiała.
-Tak, ale cii to będzie nasza tajemnica-uśmiechnąłem się
-Ohh obiecuję, nikomu nie powiem- dotknęła swojej klatki piersiowej pokazując jak bardzo mówi serio i się znowu uśmiechnęła.
-Tajemnica naszą może być także to dlaczego jesteś dzisiaj smutna i dlaczego mi nie dogryzasz, nie złościsz się,że tu jestem i nie pioronujesz mnie wzrokiem- zasmiałem się i wciąż patrzyłem na nią.
-Mówiłam, nic takiego- uśmiechnęła się już mniej szczerze.
-No mów, nie wstydz się- złapałem ją za kolano w celu dodania jej otuchy
-Jak obiecasz ,że nigdy więcej o tym nie wspomnisz, nikomu nie powiesz i nie będziesz sie śmiał- powiedziała  poważnie
-Obiecuję- uśmiechnąłem się.
-Więc.. często wstaje rano i zalewa mnie fala kompleksów, nicości i zera- patrzyła się teraz w podłogę zawstydzona tym,że mi o tym powiedziała.
- oszalałaś? masz kompleksy?- powiedziałem zdziwiony
-no przecież  to właśnie powiedziałam- popatrzyła na mnie wzrokiem,,zaraz go uderze''
-wstań- rozkazałem jej i sam wstałem
- Po c..- nie dokończyła bo jej przerwałem
-po prostu wstań- powiedziałem stanowczo, Lucy wzięła głęboki oddech i wstała
-I co teraz? będziemy stać?- założyła dłonie na biodra i wysunęła stopę do przodu.
-Nie, podaj mi dłoń- wyciągnąłem w jej stronę rękę, a kiedy ona chciała zapytać po co tym razem ja popatrzyłem na nią tym wzrokiem. Wywróciła oczami i podała dłoń.
Złapałem ją delikatnie za dłoń i skierowałem nas do lustra w sali.
Gdy staliśmy już przed lustrem ,ona stała przede mną.
-Widzisz swoje oczy?  Oczy które są stworzone do piorunowania i ukryta jest w nich tajemnica ,którą każdy chciałby poznać- Lucy uśmiechnęła się
-A ten uśmiech sprawia ,że każdy się uśmiecha i w oczach pojawiają się pewne iskierki ,które zachęcają ludzi do Ciebie- zarumnieniła się lekko i wciąż uśmiechała.
-To ciało- wskazałem dłonią na jej ciało-jest stworzone do tańczenia. Uwierz mi, tańczyłem z wieloma dziewczynami ale nikt. uwierz mi nikt ale to nikt mnie tak nie zaintrygował jak Ty.  -złapałem ją za dłoń i obkręciłem ją wokół jej osi.
-Gdy śpiewasz czarujesz. Nie wiem, masz może jakieś moce ale gdy dzisiaj śpiewałeś miałem ciarki i zaczarowałaś mnie i mój super seksowny pewny siebie Justin zniknął a został ten wrażliwy i symaptyczny za co powinnaś dostać kare, mojego super seksowanego Justina sie nie wygania- uśmiechnąłem sie i ona się zaśmiała uderzając mnie lekko w klatke piersiową.
-No co? Prawde mówię. Jesteś utalentowana i ładna. Z tego co zdążyłem poznać charakter też masz super. Chociaż do końca nie wiem bo oczywiście nie dasz mi Cie poznać- pokręciłem niezadowolony głową ,cmokając przez zęby.
-Więc błagam Cie nie wmawiaj sobie ,że masz jakieś kompleksy bo jesteś idealną dziewczyną,która warta jest wszystkiego dobrego i nie niszcz tego. Zaakceptuj to jaka jesteś i żyj pełną piersią- uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie.
-Dziękuję- podeszła do mnie i się przytuliła. Zdziwiła mnie tym ale po chwili odwzajemniłem uścisk. Poczułem coś przyjemnego,coś co nigdy nie czułem. Poczułem się doceniony.
-Cała przyjemność po mojej stronie ale jak komuś o tym powiesz , znajdę Cię i wyziozę z kraju, obiecuje- zasmiałem się i powiedziałem prosto do jej ucha.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie i zaczęła się śmiać.
-Wolę Cię takiego niz pana super pewny siebie dupek-zaczęła mnie przedżeźniać a ja się zaśmiałem.
-ej! nie mówię tak i nie robię tak!- śmiałem się jeszcze głośniej.
-robisz, właśnie w tym momencie- zaśmiała się znowu a ja udałem obrażonego
-Oh no weź, Justin. Nie obrażaj się na mnie co?- podeszła do mnie bliżej i wyszeptała do ucha na co ja poczułem dreszcze.
-coś za coś- poczułem nad sobą taką żarówkę ,która się zapala i się zaśmiałem
-jeśli pójdziesz wieczorem dzisiaj ze mną na spacer przestanę się obrażać- powiedziałem to i znowu udałem ,że jestem obrażony, Lucy się zaśmiała
-Historia lubi się powtarzać- uśmiechnęła się
-W porządku, wtedy może dasz mi spokój- dziubnęła mnie palcem w pierś i zachichotała słodko.
Słodko? serio?
kurwa słodko?
ale ze mnie mięczak...
Jednak uśmiechnąłem się ze swojej wygranej i obserwowałem ruchy dziewczyny. Lucy podeszła do klawiszy, wzięła swoje rzeczy i zapytała czy idę. Bez zastanowienia cały w skowronkach poszedłem za nią.