środa, 9 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ CZWARTY.

Ogh on jest okropny. Wspominałam jak bardzo działa mi chłopak na nerwy? Uważa,że może swoim wzrokiem, uśmiechem zdziałać wszystko. Ja nie rozumiem tego, ma z tego jakąś satysfakcje? Oczywiście,to miłe jak ktoś jest Tobą zainteresowany,pochlebia mocno ale nie można stać się dupkiem tak jak on jest. Okej ,okej-jest przystojny i czasami wydaje się sympatyczny jednak jego pewność siebie zabija wszelkie pozytywne opinie na jego temat.
Mam nadzieję,że ta Savanna jakoś go przy sobie utrzyma do końca obozu. Nie chciałabym zepsuć sobie atrakcji.
Leżałam na łóżku od 10 już a jest 11. Nie poszłam na śniadanie. Nie lubię jeść rano. Ogólnie ja nie lubię jeść. Wydaje mi się,że po każdym posiłku staję się grubsza i wmawiam sobie,że nie dam rady tańczyć. Wstałam z łóżka zmęczona chociaż nie wiem czemu ,bo spałam dość długo jak na siebie. Naszła mnie wielka fala kompleksów. Brzuch, uda. WSZYSTKO. Miałam ochotę zostać w pokoju i nikomu na oczy się nie pokazywać jednak wiedziałam,że muszę wyjść. Muszę bo specjalnie tutaj przyjechałam aby czerpać korzyści a nie opieprzać się.
Poszłam wziąć szybki prysznic, nałożyłam żel pod prysznic na swoje ciało, umyłam szamponem truskawkowym włosy, opukałam się i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem i spojrzałam na siebie w lusterku. Dziś był jednen z tych dni gdzie ja jestem najgorsza i nikt tego nie zmieni. Dziś był ten dzień ,w którym nienawidziłam swojego imienia, swojego głosu, swojego wyglądu i charakteru. Dziś był dzień w którym mam ochotę płakać bez powodu i narzekać na wszystko chociaż masz to co powinnam mieć. Mam rodzine, przyjaciół. Mam gdzie mieszkać, mam największy skarb. Wciąż użalając się wysuszyłam włosy i pozwoliłam opaść im na moje ramiona, próbowałam zakryć swoje niedoskonałości fluidem, pudrem itd a później podkreśliłam usta i rzęsy. Nie chce mi się udawać pięknej i zadowolonej z siebie.
Zrzuciłam z siebie ręcznik i nałożyłam czarną ,koronkową bieliznę. Obcisłe czarne spodenki i luźną krótką koszulkę która odkrywała mój pępek. Tak, nienawidziłam swojej figury a kochałam się tak swobodnie ubierać,no ale halo nie oceniajcie mnie ,sama się nie rozumiem.
Nałożyłam moje ulubione trampki i przeglądając się w lusterku dopiero zauważyłam,że jestem cała na czarno, nawet bielizne mam czarną. Okej?
Ubrałam się odpowiednio do nastroju. Wzięłam swoją torbę wrzuciłam wodę mineralną, telefon, portfel na wszelki wypadek, kosmetyki i perfumy . Założyłam słuchawki chciałam wyciszyć się ewentualnie poprawić humor. Jak będzie to zobaczymy.
Wyjątkowo długo dzisiaj jechałam w windzie jakby wszystko było przeciwko mnie. Jedynie mój iphone mnie nie zawodził i piosenki które miałam. Opierając się o ściany windy , zamknęłam oczy i usłyszałam pierwsze dzwięki mojej ulubionej piosenki,a raczej coveru.https://www.youtube.com/watch?v=Eqbojbu5Z-w&list=UU96VxBGUWaq-VzRQ6kPGn4Q. Zaciągnęłam się głęboko powietrzem i cieszyłam się tą cudowną chwilą. Jednak nie na długo bo za jakieś kilka sekund drzwi windy się otworzyły a ja musiałam wyjść. Szłam z wzorkiem na podłogę nie oglądając się,nie patrząc na nikogo. Kierowałam się w strone przyjaciół ,którzy  byli na stołówce już dość długo. Nigdy jeszcze nie szłam tak powoli. Gdy nadchodziły ostatnie dzwięki tej pięknej piosenki wpadłam na kogoś i dopiero wtedy podniosłam ciężki i głęboki wzrok na tą postać.
-Przepraszam-popatrzyłam prosto w oczy chłopaka i zauważyłam ,że na samym początku trochę się iskrzyły ,a po jakimś czasie pozytywne emocje uciekły. Przeszywał mnie ,próbował odczytać o co chodzi,ale ja nie chciałam mu pokazać. Niech wie,że jestem sobie silną dziewczynką i nigdy nie mam gorszych dni.

Justin:
Musiałem,albo nie. Z przyjemnością pojawiłem się rano w hotelu obozu. Musiałem podwieść siostrę ponieważ ona musiała załatwić kilka spraw w tamtym miejscu i mówiąc szczerze nawet nie musiała mnie błagać żebym się zgodził. Jedynym powodem była Lucy. Tłumaczyłem sobie i wmawiałem ,że po prostu chce jej coś udowodnić i często kłóciłem się z moją podświadomością ,bo ta krzyczała na mnie,że okłamuje się i ją lubię. Pff lubię? Zadziera nosa i myśli,że nikt jej nie może mieć. Ta  z nią nie wytrzymałbym nawet kilka minut. Lubi stawiać na swoim i nigdy nie daje komuś satysfakcji. Zazwyczaj jest uśmiechnięta co daje dziwny efekt u mnie ponieważ ja też się uśmiecham i to jest wciąż irytujące. Angażuje sie w swoje zadanie i bardzo kocha swoich przyjaciół. Yyy zaraz, zaraz. Czy ja przypadkiem nie miałem mówić  jaka ona jest zła i irytująca? Powiedzmy,że przypadek. Tak,zdecydowanie przypadek.
Rozglądalem się ciągle po stołówce, salach, korytarzach a jej nie było. Poczułem zajebiste rozczarowanie ale jak zawsze olałem sobie to i gdy już miałem kierować się do wyjścia uderzyłem w jakąś drobną dziewczynę. Oczywiście gdybym nie pisał pieprzonego sms do Troya nic by się nie zdarzyło ale przecież.
Podniosłem głowę i od razu moje nastawienie się zmieniło. Zabłysło mi w oku gdy ujrzałem drobną Lucy. Ona także była zajęta swoim telefonem i tak jakby była tylko tutaj ciałem a duszą gdzieś w innym miejscu. Podniosła wzrok i popatrzyła od razu w moje oczy. Poczułem ucisk w sercu. Nie był to jej wzrok. Ten co zawsze widziałem. Nie było tam nic dobrego. Mój od razu się zmienił i zniknęły wszystkie iskierki radości. Poczułem wielkie współczucie chociaż nie wiem czemu.
-Przepraszam- powiedziała cicho tak żebym tylko ja mógł usłyszeć. Wciąż patrzyła na mnie a ja próbowałem zobaczyć w jej oczach coś co powiedziałoby mi dlaczego taka cicha jest dzisiaj. I te jej ,,przepraszam'' ani pyskowania, ani irytacji, ani pewności siebie. Nic. Jakby zrobiła to z kulury i nawet nie wiedziała ,że na kogoś wpadła. Dziwne co?
Chciała odejść ale złapałem ją za rękę i dopiero później strzeliłem sobie w morde w mojej głowie. Po chuja ja ją dotknąłem? Nawet nie myślałem o tym żeby to zrobić. Moje ciało nie zapytało nawet o zgodę. Okej?
Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem i wciąż patrzyła tylko w moje oczy.
-Sss stało się coś?- musiałem szybko sie ogarnąć bo z niewiedzy zaschło mi z gardle i od myślenia.
Lucy pokręciła głową na nie i wciąż się nie odzywała. Tak, coś się musiało stać. Musiałem dokładnie sprawdzić.
-Więc może wybierzesz się dzisiaj ze mną na spacer? Porozmawiamy albo coś?- Myślałem,że powiem to dla sprawdzenia moich podejrzeń jednak później uświadomiłem sobie ,że powiedziałem to z nadzieją i zupełnie szczerze .
-Przepraszam Justin, dzisiaj nie mam ochoty, później mam zajęcia. Przepraszam- Popatrzyła jeszcze na mnie i odeszła. Czy ona mnie przeprosiła bo nie może iść ze mną? P r z e p r o s i ł a? Okej? Tak, zdecydowanie ktoś porwał pyskatą i wredną Lucy i smutny kosmita w niej siedzi.
Wtedy ukuło mnie znowu coś w serce.
Ona jest smutna?
Ale czemu?
Coś się stało?
Wgl po chuj ja się zastanawiam? Nie obchodzi mnie ona tak? tak. Mam jedynie udowodnić jej,że  jest taka sama jak te inne puste laski .
Ugh ostatnio za dużo myśle i nie podoba mi się. Ta dziewczyna ma jakieś jebane moce czy coś?

Lucy:
Odeszłam od Justina i w sumie skarciłam się w mojej wyobraźni.
Mogłaś z nim iść idiotko.
Po co?
On by Ci poprawił ten humor.
On? śmieszne
O kurwa. Właśnie gadam w myślach sama ze sobą. Lucy jak natychmiast nie przestaniesz dostaniesz w morde.
I znowu.. Jestem chora.
-Hej- blado się uśmiechnęłam do wszystkich i z nikim nawet się nie przywitałam. NIe chciało mi się i nie miałam tej jebanej ochoty.
Opowiedzieli mi i wszyscy zmierzyli mnie pytająco wzrokiem, ja jedynie wzruszyłam ramionami i usiadłam obok znajomych.
-Długo się zbierałaś do nas- powiedziała podejrzliwie Connie do mnie a ja wywróciłam oczami.
-Zaspałam,po prostu. Em idziemy? Zaraz 12.- Wstałam jak najszybciej aby nie zadawali mi  idiotycznych pytań. Kiwnęli głowami i poszli za mną.  Gdy doszliśmy grupą na zajęcia właśnie się zaczynały więc natychmiast weszliśmy i zajęliśmy miejsca.
Na samym początku instruktorka śpiewu przedstawiła się i kazała nam się po kolei poprzedstawiać, możecie się domyśleć jak bardzo mi to nie odpowiadało. Jednak jak trzeba to trzeba. Od pierwszego rzędu do ostatniego w którym siedziałam ja ze znajomymi wszyscy się przedstawiali. W końcu przyszła kolej na mnie.
Wzięłam głęboki oddech i wstałam.
-Dzień dobry, mówiąc szczerze nie lubię o sobie mówić także za wiele nie powiem-próbowałam się uśmiechnąć.
-Mam siedemnaście lat, mam na imię Lucy, często sobie podśpiewuje w domu i pod prysznicem- próbowałam się zaśmiać
-Jednak ze znajomymi-wskazałam na nich
-w garażu ćwiczymy i ja zajmuje się wokalem-skończyłam a pani..? właśnie jak ona miała na imię? nie wiem. nie pamiętam uśmiechnęła się i pozwoliła mi usiąść więc z wielką ochotą to zrobiłam.
Zajęcia były luźne, na samym początku rozśpiewała nas i kazała podzielić się na grupy ponieważ ma dla nas zadanie. Zadaniem było przygotować zdecydować się na jakąś piosenkę i za chwilę ją zaproponować aby ona wiedziała na co nas stać.
Było sześć rzędów po 5 osób. Ogólnie w grupie zaawansowanej było o wiele wiele osób ale podzielili nas znowu na kilka sal bo byśmy się nie pomieścili i instruktorka nie przekrzyczałaby nas. Pani Heen bo tak miała na nazwisko zaproponowała abyśmy rzędami się zorganizowali i mi to odpowiadało. W rzędzie siedziałam z Connie, Ericiem, Mattem i Casandrą. Jedynie Casandra nie była wtajemniczona w nasze piosenki. Ona zaproponowała że zajmie się drugą gitarą a my naszczęście mieliśmy akordy więc okej. Miałam ochotę na coś smutnego więc zaproponowałam (https://www.youtube.com/watch?v=I7OOEdMyuv0&hd=1) Love You Like A Love Song -kolejna z moich osobistych piosenek.  Wszyscy tak jak ostatnio zajęli instrumenty tylko Casandra wzięła drugą gitarę i ogarniała akordy.
Po kilkunastu minutach była nasza kolej więc wstaliśmy i udaliśmy się na małą scanę w sali. Popatrzyłam na grupkę osób i uśmiechali się do mnie. Odwzajemniłam blado uśmiech i bałam się kompromitacji. Akurat dzisiaj musiałam mieć tą fale dąsania? Uhh.
Kiwnęłam głową ,że mogą zaczynać.
Jak cholera się denerwowałam ale wyobraziłam sobie ,że nikogo tutaj nie ma ,że jestem sama i śpiewam dla siebie. Pomogło.
Usłyszałam pierwsze dzwięki i za chwile weszłam swoim głosem. Zaczęłam delikatnie śpiewać i zamknęłam dla skupienia oczy. Stałam i trzymałam mikrofon w ręku. Dopiero na refrenie otworzyłam oczy i stres zniknął. Wczułam się bardziej i zaczęłam powoli się ruszać do rytmu. Później zdjęłam mikrofon ze statywu i cały zły humor zniknął tak jak i stres. Odwróciłam się do moich przyjaciół i zaczęłam tańczyć i widziałam jak oni podrygują. Odwróciłam się do publiczności i łaziłam po scenie. Widziałam uśmiech i jak podrygują inni. Uśmiechnęłam się i wciąż śpiewałam. Gdy zbliżał się znowu refren zeszłam ze sceny i podeszłam do innych ludzi.  Byłam w innym świecie , moim świecie. Weszłam znowu na scene ,założyłam mikrofon i znowu zamknęłam oczy śpiewając delikatnie. Na koniec otworzyłam oczy i patrzyłam na publiczność kończąc utwór. Na koniec ukłonęliśmy się i zeszliśmy ze sceny słysząc brawa specjalnie dla nas. Wróciliśmy na swoje miejsca i przyjmowaliśmy gratulacje i różne komplementy. Pani Heen także nas pochwaliła i powiedziała,że z nami będzie mało pracy.  Nie powiem, podniosło mnie to na duchu.
Reszta zajęć zleciała dobrze. Humor delikatnie mi się poprawił ale jednak zostało trochę we mnie tych negatywnych emocji. Gdy pożegnała się z nami pani Heen wpadłam na super pomysł ,który na pewno mi pomoże wrócić do siebie.
Pobiegłam do instruktorki i zapytałam ją czy byłaby możliwość abym została tutaj sama i pośpiewała dla siebie. Bez żadnego ale zgodziła się i poprosiła abym później zamknęła sale i zaniosła klucz do specjalnego pokoju instruktorów ,który znajdował się niedaleko restauracji.
Poniformowałam znajomych o moich zamiarach i od razu poszli.
Podeszłam do klawiszy i zdecydowałam się na idealnie pasującą do mnie piosenkę.
Znałam na pamięć każdy akord, nutę-wszystko.
Christina Perri - Human- zdecydowałam się dokładnie na tę piosenkę.
Zaczęłam grać i idealnie dopasowałam swój głos. (https://www.youtube.com/watch?v=r5yaoMjaAmE&hd=1)

I can hold my breath-Potrafię wstrzymywać oddech.
I can bite my tongue-Potrafię ugryźć się w język.
I can stay awake for days-Mogę czuwać całe dnie
If that’s what you want-jeśli jest tego chcesz.
Be your number one-Być twoim numerem jeden.
I can fake a smile-Potrafię udawać, że się uśmiecham.
I can force a laugh-Potrafię śmiać się na zawołanie.
I can dance and play the part-Potrafię tańczyć i grać rolę,
If that’s what you ask-jeśli mnie o to poprosisz.
Give you all I am-Dać Ci całą mnie.

But I’m only human-Ponieważ jestem tylko człowiekiem.
And I bleed when I fall down-I krwawię, gdy się przewrócę.
I’m only human-Jestem tylko człowiekiem.
And I crash and I break down-Upadam i płaczę.
Your words in my head, knives in my heart-Twoje słowa w mej głowie, noże wbite w me serce.
You build me up and then I fall apart-Podnosisz mnie na duchu, a ja się rozklejam.
'Cause I’m only human...-Bo jestem tylko człowiekiem...

I can turn it on-Potrafię to włączyć.
Be a good machine-Być dobrą maszyną.
I can hold the weight of worlds-Potrafię utrzymać cały ciężar świata na sobie,
If that’s what you need-jeśli jest tego chcesz
Be your everything-Być dla ciebie wszystkim.

I can do it -Mogę to zrobić
I’ll get through it-Dam sobie z tym radę!

But I’m only human-Ponieważ jestem tylko człowiekiem.
And I bleed when I fall down-I krwawię, gdy się przewrócę.
I’m only human-Jestem tylko człowiekiem.
And I crash and I break down-Upadam i płaczę.
Your words in my head, knives in my heart-Twoje słowa w mej głowie, noże wbite w me serce.

You build me up and then I fall apart-Podnosisz mnie na duchu, a ja się rozklejam.
'Cause I’m only human...-Bo jestem tylko człowiekiem...

I’m only human -Jestem tylko człowiekiem
Just a little human-Tylko małym człowiekiem

I can take so much- Potrafię wytrzymać naprawdę dużo..

Until I’ve had enough-Dopóki nie będę miała dość...

But I’m only human-Ponieważ jestem tylko człowiekiem.
And I bleed when I fall down-I krwawię, gdy się przewrócę.
I’m only human-Jestem tylko człowiekiem.
And I crash and I break down-Upadam i płaczę.
Your words in my head, knives in my heart-Twoje słowa w mej głowie, noże wbite w me serce.
You build me up and then I fall apart-Podnosisz mnie na duchu, a ja się rozklejam.
'Cause I’m only human...-Bo jestem tylko człowiekiem...

Justin:
Zostałem z wieloma myślami kiedy ona odeszła ode mnie i nie mogłem tego tak zostawić, zaintrygowała mnie więc musiałem zmusić ją żeby mi powiedziała co się stało. Wiedziałem,że ma teraz zajęcia więc poczekam ,aż się skończą i zaciągnę ją siłą i mi wszystko opowie. Nie ma innej opcji. Gdy po dwóch godzinach zajęć wszyscy zaczęli wychodzić z sali nie zauważyłem Lucy. Nie poszła na zajęcia?
Miałem już zamiar zaczepić jej przyjaciół kiedy wyszła Heen i się ze mną przywitała.
-Hej Justin- posłała mi życzliwy uśmiech
-Cześć, cześć. Jest jeszcze ktoś w sali?- zapytałem z uśmiechem
-Tak, jest tam pewna dziewczyna, chciała pośpiewać sobie. Jejku żebyś Ty słyszał jak śpiewa! Jest cudowna! Coś czuję,że to z nią będziesz w reklamówce- uśmiechnęła się a ja już wiedziałem,że mówi o Lucy.
Rozmawiałem z nią jeszcze chwile o dziewczynie i jak usłyszałem ,że zaczyna śpiewać przeprosiłem ją i wszedłem do sali prawie niezauważalnie.
Siedziała przy klawiszach i koncertowała się na piosence ,którą śpiewała idealnie.
Stalem oparty o futrynę i wsłuchiwałem się w jej głos. To jak śpiewało doprowadziło mnie do dreszczy ,a powiem szczerze,że jeszcze nikt nie potrafił . Zapomniałem w jednej chwili o całym tym udowodnieniu jej ,że mogę jej się spodobać. Zapomniałem ,że lubię bawić się dziewczynami i jestem  synusiem samego Biebera-dyrektora popularnego obozu.
Stałem przez cały utwór zaczarowany jej głosem i nie chciałem żeby kończyła.
Śpiewała tak jakby zdradzała komuś swoją tajemnice i prosiła aby nikomu ludzie nie mówili. Śpiewała tak delikatnie. Boże gadam jak dziewczyna..
Ale muzyka jest moją słabością.
Kiedy skończyła otarła łzę ,która spływała spokojnie po jej policzku i dopiero podniosła wzrok na mnie.
Wystraszyła się a ja delikatnie uśmiechnąłem się. To był inny uśmiech. Taki ,którym chciałem podnieść ją na duchu.
-Pr..przepraszam,nie zauważyłam Cię, już sobie idę- Otarła jeszcze jedną łze, wzięła swoje rzeczy i kierowała się do wyjścia.
-Nie. Proszę nie wychódz- popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem i chciała żebym kontynuował
-Chcę chwilę porozmawiać. Chwila. Proszę- popatrzyłem w jej oczy i czekałem na odpowiedz.
Jezu co się dzieje. Zamieniła mnie swoim wokalem w wrażliwą i delikatną paniusie...
Co najgorsze.. nie wiem jak się ogarnąć.
-W porządku- powiedziała niepewnie i podeszła na schody prowadzące na scene w tej sali. Ja poszedłem za nią i zrobiłem tak jak ona.
-Więc o czym chciałbyś porozmawiać?- Powiedziała nie patrząc na mnie.
-O tym czemu jesteś taka smutna dzisiaj- oparłem łokcie o kolana i patrzyłem na nią. Ona po moim zdaniu podniosła głowę i spojrzała na mnie.
-Niiie,nie jestem smutna-powiedziała i znowu ukryła swoje oczy.
-Ślepy to ja nie jestem, głupi i za pewny siebie tak ale nie ślepy,nie ślepy- uśmiechnąłem się kiedy ona także się uśmiechnęła. Ohh uśmiechnęła się przeze mnie.
-Tak, jesteś głupi i zbyt pewny siebie, cieszę się,że rozumiesz- zachichotała a ja poczułem się... poczułem się dobrze.
-Ja to wiem i Ty to wiesz a teraz młoda damo powiedz mi co Cię gryzie- zaśmiała się cicho na ,,młoda damo'' i popatrzyła na mnie
-To nic takiego, zły dzień. Po prostu..No nie ważne. A dlaczego?- zmarszczyła czoło i wciąż patrzyła na mnie
-Nie lubię gdy kobieta jest smutna. Np gdy widze moją mamę smutną serce mi się rozkleja i musze natychmiast coś zrobić. Ale jak komuś powiesz ,że jestem takim wrażliwem zrobię Ci krzywdę- powiedziałem dośc poważnie a ona zaśmiała się , szczerze się zaśmiała
-Oh czyżby pan pewny siebie, wyrywający każda dziewczyne Bieber ma coś tutaj?- dotknęła palcem miejsce gdzie znajduje się serce i znowu się zaśmiała.
-Tak, ale cii to będzie nasza tajemnica-uśmiechnąłem się
-Ohh obiecuję, nikomu nie powiem- dotknęła swojej klatki piersiowej pokazując jak bardzo mówi serio i się znowu uśmiechnęła.
-Tajemnica naszą może być także to dlaczego jesteś dzisiaj smutna i dlaczego mi nie dogryzasz, nie złościsz się,że tu jestem i nie pioronujesz mnie wzrokiem- zasmiałem się i wciąż patrzyłem na nią.
-Mówiłam, nic takiego- uśmiechnęła się już mniej szczerze.
-No mów, nie wstydz się- złapałem ją za kolano w celu dodania jej otuchy
-Jak obiecasz ,że nigdy więcej o tym nie wspomnisz, nikomu nie powiesz i nie będziesz sie śmiał- powiedziała  poważnie
-Obiecuję- uśmiechnąłem się.
-Więc.. często wstaje rano i zalewa mnie fala kompleksów, nicości i zera- patrzyła się teraz w podłogę zawstydzona tym,że mi o tym powiedziała.
- oszalałaś? masz kompleksy?- powiedziałem zdziwiony
-no przecież  to właśnie powiedziałam- popatrzyła na mnie wzrokiem,,zaraz go uderze''
-wstań- rozkazałem jej i sam wstałem
- Po c..- nie dokończyła bo jej przerwałem
-po prostu wstań- powiedziałem stanowczo, Lucy wzięła głęboki oddech i wstała
-I co teraz? będziemy stać?- założyła dłonie na biodra i wysunęła stopę do przodu.
-Nie, podaj mi dłoń- wyciągnąłem w jej stronę rękę, a kiedy ona chciała zapytać po co tym razem ja popatrzyłem na nią tym wzrokiem. Wywróciła oczami i podała dłoń.
Złapałem ją delikatnie za dłoń i skierowałem nas do lustra w sali.
Gdy staliśmy już przed lustrem ,ona stała przede mną.
-Widzisz swoje oczy?  Oczy które są stworzone do piorunowania i ukryta jest w nich tajemnica ,którą każdy chciałby poznać- Lucy uśmiechnęła się
-A ten uśmiech sprawia ,że każdy się uśmiecha i w oczach pojawiają się pewne iskierki ,które zachęcają ludzi do Ciebie- zarumnieniła się lekko i wciąż uśmiechała.
-To ciało- wskazałem dłonią na jej ciało-jest stworzone do tańczenia. Uwierz mi, tańczyłem z wieloma dziewczynami ale nikt. uwierz mi nikt ale to nikt mnie tak nie zaintrygował jak Ty.  -złapałem ją za dłoń i obkręciłem ją wokół jej osi.
-Gdy śpiewasz czarujesz. Nie wiem, masz może jakieś moce ale gdy dzisiaj śpiewałeś miałem ciarki i zaczarowałaś mnie i mój super seksowny pewny siebie Justin zniknął a został ten wrażliwy i symaptyczny za co powinnaś dostać kare, mojego super seksowanego Justina sie nie wygania- uśmiechnąłem sie i ona się zaśmiała uderzając mnie lekko w klatke piersiową.
-No co? Prawde mówię. Jesteś utalentowana i ładna. Z tego co zdążyłem poznać charakter też masz super. Chociaż do końca nie wiem bo oczywiście nie dasz mi Cie poznać- pokręciłem niezadowolony głową ,cmokając przez zęby.
-Więc błagam Cie nie wmawiaj sobie ,że masz jakieś kompleksy bo jesteś idealną dziewczyną,która warta jest wszystkiego dobrego i nie niszcz tego. Zaakceptuj to jaka jesteś i żyj pełną piersią- uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie.
-Dziękuję- podeszła do mnie i się przytuliła. Zdziwiła mnie tym ale po chwili odwzajemniłem uścisk. Poczułem coś przyjemnego,coś co nigdy nie czułem. Poczułem się doceniony.
-Cała przyjemność po mojej stronie ale jak komuś o tym powiesz , znajdę Cię i wyziozę z kraju, obiecuje- zasmiałem się i powiedziałem prosto do jej ucha.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie i zaczęła się śmiać.
-Wolę Cię takiego niz pana super pewny siebie dupek-zaczęła mnie przedżeźniać a ja się zaśmiałem.
-ej! nie mówię tak i nie robię tak!- śmiałem się jeszcze głośniej.
-robisz, właśnie w tym momencie- zaśmiała się znowu a ja udałem obrażonego
-Oh no weź, Justin. Nie obrażaj się na mnie co?- podeszła do mnie bliżej i wyszeptała do ucha na co ja poczułem dreszcze.
-coś za coś- poczułem nad sobą taką żarówkę ,która się zapala i się zaśmiałem
-jeśli pójdziesz wieczorem dzisiaj ze mną na spacer przestanę się obrażać- powiedziałem to i znowu udałem ,że jestem obrażony, Lucy się zaśmiała
-Historia lubi się powtarzać- uśmiechnęła się
-W porządku, wtedy może dasz mi spokój- dziubnęła mnie palcem w pierś i zachichotała słodko.
Słodko? serio?
kurwa słodko?
ale ze mnie mięczak...
Jednak uśmiechnąłem się ze swojej wygranej i obserwowałem ruchy dziewczyny. Lucy podeszła do klawiszy, wzięła swoje rzeczy i zapytała czy idę. Bez zastanowienia cały w skowronkach poszedłem za nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz