środa, 6 maja 2015

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY.

Tym razem już ubrana i ogarnięta schodziłam z Justinem na dół hotelu. Ja umówiłam się z  Casandrą w kawiarni na małe pogaduchy a Justin ma spotkanie z ojcem.
-To co? Pa? To Pa- uśmiechnęłam się i chciałam ruszyć w stronę umówionego miejsca jednak Justin mnie zatrzymał
-Jakie pa? Musisz się ze mną NORMALNIE pożegnać- założył rękę na rękę i zrobił pewną siebie mine
-Przecież powiedziałam pa!- powiedziałam głośniej żeby zrozumiał,że jednak się pożegnałam.
-Gówno mnie obchodzi to pa, masz mi dać buziaka na pożegnanie- stał oparty o ściane a ja rozejrzałam się po holu kto się w nim znajduje. Znajdywały się Savanny koleżanki.
-Justin zoba..- Justin mi przerwał.
-Nie,nie obchodzą mnie ludzie, stoją, patrzą? Okej nic im nie zrobię przecież ale skoro stoją i nas obserwują nie zmusza nas to do ukrywania się . Mamy pełne prawo do okazywania uczuć Lucy- popatrzył na mnie poważnie.
-Ale ja się wstydzę- powiedziałam cicho
-Mnie?!- powiedział głośniej na co teraz wszyscy popatrzyli na nas.
-Oczywiście,że nie. Nie chcę żeby wyglądało to tak,że specjalnie się na ciebie rzucam i próbuje cię naznaczyć..- powiedziałam tłumacząc się.
-Oh Lucy- chłopak wzdychnął ale podszedł do mnie i dał mi cudownego ale krótkiego buziaka w usta a ja się zawstydziłam.
-Tak było ciężko?- chłopak uśmiechnął się i dotknął dłonią mojego policzka patrząc mi w oczy
-Niee..- patrzyłam w jego oczy jak zaczarowana
-Więc teraz będziemy się tak witać i żegnać dobrze? - powiedział do mnie jak do dziecka na co się zaśmiałam
-No co?- zapytał Justin uśmiechając się
-Mówisz do mnie jak do dziecka-zaśmiałam się
-Dlatego,że zachowujesz się czasami jak dziecko,a jesteśmy dorosłymi ludzmi,prawda?- uśmiechnął się do mnie a ja się zawstydziłam, nie wiem co ma w sobie ten człowiek,że głupie jedno spojrzenie w moją stronę ja czuję jak palą mnie policzki.
-oj Lucy,Lucy moja mała Lu- zaśmiał się i przytulił mnie do siebie,a ja tym razem wtuliłam się w niego i pocałowałam w policzek
-Do później Justin- szepnęłam mu do ucha i odeszłam uśmiechając się od ucha do ucha.

-przepraszam za spóźnienie,ktoś mnie zatrzymał- uśmiechnęłam się blado i uśiadłam do stolika.
-nie ma sprawy,też niedawno przyszłam- uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek na przywitanie
-więc? o czym chciałaś porozmawiać?
-ogólnie to sprawa dotyczy występu na konkursie, chciałabym omówić conieco i pogadaj jak koleżanka z koleżanką-uśmiechnęła się i wzięła łyka kawy,także się uśmiechnęłam i zawołałam kelnera aby złożyć zamówienie
-co podać?- kelner podeszedł do nas i z profesjonalizem przyjął zamówienie
-okej, kawa będzie za 5 minut- poinformował mnie i odszedł
-hmm jeśli chodzi o konkurs to kroki są w miare łatwe,dzisiaj mamy próbe po zajęciach więc wszystkiego się dowiesz na miejscu, ale możesz być pewna,że nie narzucimy wam czegoś niemożliwego,do tego jest mało czasu na kombinowanie.
-obyy,bo strasznie się stresuję a ty nie? w końcu to ty jesteś tam gwiazdą- Casandra zaśmiała się przyjaźnie a do mnie doszłą informacja i aż się wzdrygłam
-boję! oczywiście ,że boję, nie lubię pokazywać się publicznie, śpiewam dla siebie ale przecież nie dali mi żyć tylko ciągle weź w tym udział, musisz wziąć, inaczej skopie ci tyłek blabla- udawałam głosy przyjaciół i się zaśmiałam.
-bardzo ładnie śpiewasz,serio nigdy nie chciałaś pójść w tym kierunku?- zapytała mnie z powagą
-nie myślałam o tym poważnie, służy mi to do odstresowania się a nie powód do stresowania- uśmiechnęłam się lekko i zerknęłam na kelnera ,który przyniósł mi kawe. Kiwnęłam głową i zabrałam się do spożycia.
-jestem pewna,że po tym obozie twoje podejście zmieni się,jestem pewna Lucy-  obie wzięłyśmy łyka kawy
-a co tam u ciebie ogólnie? ostatnio byłaś jakaś smutna- popatrzyłam na nią i zmarszczyłam brew przypominając sobie o co może jej chodzić
-ahhh, małe załamanie nerwowe, nic wielkiego- uśmiechnęłam się przekonująco
-nie wydaje mi się,chodziło o Justina prawda? Jasne,że prawda widać,że coś między wami iskrzy.
-Cas...nie wiem. Czasami jest dobrze,czasami źle. Justina znam bardzo krótko, jasne jest bardzo przystojny,ale sama na pewno wiesz,że dla niego obcy jest związek a ja nie chciałabym angażować się w coś na chwile- spuściłam wzrok na kawe i czekałam co powie
-Lucy! No i co z tego? Też się możesz zabawić, a podczas tej zabawy możesz zauwazyć czy coś czuje do ciebie,jasne,że to jest za krótko na miłość ale na romans nigdy nie jest za szybko. To są twoje wakacje i możesz je wykorzystać jak tylko chcesz,nie musisz być ciągle odpowiedzialna,możesz się zabawić żeby mieć co wspominać- uśmiechnęła się
Temat Justina w tym momencie się skończył, śmiałyśmy się, wspominałyśmy co się działo na niektórych imprezach, obgadywałyśmy niektóre laski ale i o chłopakach rozmawiałyśmy, było bardzo wesoło i swobodnie.
-Dobra Cass,ja lecę się spakuje na zajęcia, widzimy się za 20 minut w sali hm?- odstawiłam kubek z kawą i wstałam z krzesła
-pewnie Lu, do zobaczenia później-uśmiechnęła się a ja ruszyłam do apartamentu przebrać się w leginsy i szersza koszulkę żeby było mi wygodnie.
Jak zawsze w windzie analizowałam sobie jakąkolwiek rozmowę i nie mam pojęcia dlaczego boję się zabawić w romas. Być może dlatego,że boję się ,że się zakocham i będę musiała wyjechać i cierpieć osobno? Nie wiem, ja zawsze mam dużo pytań a mało odpowiedzi. Jednak jeśli nie spróbuję zbliżyć się do Justina będę żałowała, a ja nienawidze żałować czegoś czego nie zrobiłam.
Weszłam do apartamentu gdzie siedziała Conie,przywitałam się i wzięłam się za przebranie.
-Jak tam Lu?- zaczęła rozmowę moją przyjaciółka
-bez zmian, nic szczególnego a u ciebie? Jak się bawisz na obozie?- przelotnie na nią zerknęłam
-Zajebiście,wiesz przeciez,że uwielbiam rozrywki- zaśmiała się a ja jej zawtórowałam.
-Rzeczywiście, nienawidzisz nudy.
-No coż, takie geny, a z Justinem jak tam? Ruszyło coś?
-Kurwa nie wiem Conie, wszyscy mówią mi ,że mam spróbować się zabawić,że to są wakacje blabla a co jeśli się w nim zakocham ,a jak wyjdę zapomni o mnie na zawsze i będę płakać?
-Kochanie..- przyjaciółka wstała i siadła koło mnie
-Jeśli nie spóbujesz nie dowiesz się,a przeciez tego byś nie chciała. Wyjechać i gdybać prawda? Daj się mu omotać, każdy romans to ani jeden grzech - uśmiechnęła się i przytuliła do mnie.
-Zobaczymy Conie, zobaczymy czy on chce się zabawić, dam mu pole do popisu- uśmiechnęłam się przyjaźnie i złapałam dziewczynę za rękę
-i o to chodzi!  Niech facet się stara!- zaśmiałyśmy się i zebrałyśmy na zajęcia.
Tak samo jak i wczoraj czy kilka dni temu zebraliśmy się wszyscy w windzie i razem grupą szliśmy na zajęcia śmiejąc się i wygłupiając. Steel z Mattem wpychali sobie język do gardeł a ja z Ericem drażliśmy się.
-Jak tam noc? Dałaś komuś przyjaciółeczko?- szturchnął mnie Eric
-Ryj szczylu, boli cię ,że tobą nie jestem zainteresowa?- oddałam mu szturchnięcie
-Z tobą to tylko z workiem na mordzie coś by wyszło- ponownie mnie popchnął
-Natomiast ty nie potrafisz zadowolić żadnej kobiety swoim przyjacielem- zaśmiałam się i wyszłam z windy
-O nie! Przegięłaś! Masz natychmiast mnie przeprosić inaczej coś ci zrobię!- Eric zaczął się drzeć a ja pod nosem jedynie się zasmiałam i poszłam dalej. Natomiast Eric nie mógł zmieść igonorowania więc dobiegł do mnie i przerzucił mnie przez ramię przez co wydostał się z mojego gardła pisk.
-Idioto puść mnie! Nie jesteśmy w pokoju!- upomniałam przyjaciela jednak gówno to dało, rozśmieszyłam go tylko
-przeeeeproś mnie-  powiedział śpiewająco i zatrzymał się na korytarzu
-nie ma mowy, puść mnie bo spóźnimy się na zajęcia!- znowu krzyknęłam co zwróciło uwagę wszystkich ludzi na korytarzu, a ja zmierzyłam ich wzrokiem
-przeproś a będzie po problemie- klepnął mnie w tyłek a ja znowu pisnęłam
-kurwa dobra, przepraszam a teraz mnie póść proszę- powiedziałam już ciszej
-przeproś mnie głośniej.
-ja pierdole... dobra. PRZEEEEEEEEEEEEEPRASZAM !- krzyknęłam i zakryłam twarz włosami.Było mi już bardzo niewygodnie.
Eric postawił mnie na nogi i zaczął się śmiać.
-idiota - mruknęłam pod nosem i poszłam na zajęcia.
Było już większość osób , podeszłam do swoich znajomych i zajęłam miejsce. Nie minęła chwila a wszedł nauczyciel śpiewu i przywitał się z nami.
-Dzień dobry, jak mija kolejny dzień obozu?
Chwile porozmawialiśmy  i zajęliśmy się już sprawami śpiewania.
Rozpiewanie głosu, zaśpiewaliśmy coś na rozgrzewkę i zaczął się wykład.
-Jeśli chodzi o konkurs,nie możecie skupiać się na tym ,że to jest konkurs tylko na tym aby przesłanie piosenki przekazać jak najlepiej i tak ,żeby ludzie poczuli to co wy gdy ją śpiewacie. Musicie sprawić aby każdy ją pokochał, wtedy wygracie. Natomiast wygrana to tylko wisienka na torcie i wyróźnienie,dla mnie w tej sali każdy z was ma talent i każdy z was kocha śpiewać,nie mam swojego numeru jeden ,dla mnie każdy jest równy i musicie wiedzieć,że nie ważne czy ktoś wygra czy przegra. Ważna jest zabawa i wspomnienia. A teraz zaczynamy od poczatku listy kawałek piosenki zaśpiewacie, ja powiem swoją uwagę i przechodzimy dalej. - przejrzał nas wzrokiem i wziął do ręki dziennik z naszymi nazwiskami.
-Podnieście rękę kto będzie śpiewał , ja sobie zaznaczę i tak będą wyglądały nasze próby, będziecie udoskonalać występ. Noo, podnosimy już- skkierował wzrok na nas wszystkich i po kolei zapisywał nazwiska osób ,które będą śpiewały na głównym mikrofonie, a które będą uzupełniały występ.
-dobra mam już wszystkich zapisanych, idziemy od poczatku. Zapraszam Alice ze swoją grupą na środek, a reszta niech posłucha i weźmie do siebie niektóre uwagi. Zaczynajcie- skierował się do Alice i do reszty osób a my zamilkliśmy.
Każda grupa miała jakiś swój sposób na wygraną i każdy z nich miał w sobie coś wyjątkowego. Następną grupą w kolejce była nasza paczka. Stojąc przed znajomymi nie czułam stresu jednak wiem,że gdy stanę na scenie będę miała problem z uspokojeniem się.
-Przedstawcie swój kawałek i kto co robi.
-Lucy opowiadaj- zachęcił mnie Matt
-Em... no więc. Eric będzie grał na perkusji, Matt na gitarze, Conie, Casandra i Casie będą tańczyły, każdy z nich będzie miał mikrofon aby w refrenie pomóc mi, no a ja.... ja będę miała główny mikrofon i będę mniej wiecej razem z nimi tańczyć ,ale najbardziej mam się skupić na śpiewaniu. Kawałek jest mojego autorstwa.
-Okej, w takim razie zaczynajcie pierwszą zwrotke i refren.
Zajęcia minęły szybko i sprawnie. Nauczyciel był zachwycony naszym wykonem i kazał tylko ćwiczyć aby nie wyjść z prawy.
Byłam zadowolona i dowartościowana słowami nauczyciela śpiewu co sprawiło,że mój humor był na prawdę w porządku.
-To co? Teraz idziemy do sali poćwiczyć układ?- przypomniała nam wszystkim Casandra
-Na to wygląda, idę po kawę i zaraz będę, ktoś też chce ?- zapytałam naszą ekipę i zebrałam zamówienie.
Uwinęłam się szybko w kawiarni i biegiem leciałam na próbę aby mieć to już za sobą.
Rozdałam kawę wszystkim zainteresowanym, zdjęłam koszulkę zostając w staniku sportowym i zaczęłam tłumaczyć mój pomysł.
-Więc! Mój pomysł jest mało skomplikowany, pomyślałam,że Casandra, Conie i Cassie będą tańczyły za mną, ja będę tańczyła z nimi jednocześnie śpiewając kawałek, a chłopcy będą w tle na intrumentach grać. Jakieś skargi?- zapytałam wszystkich ,a oni zaprzeczyli
-Okej..- stanęłam przed lusterkiem z pilotem w ręku aby włączać muzykę.
-Pokażę układ ,który siedzi mi w głowie i zaczniemy się od razu uczyć co dziewczyny? Chłopcy na początek macie chwile wolnego, wypijcie kawę- uśmiechnęłam się do nich i spojrzałam w lusterko.
Okej, mam wszystko poukładane w głowie ,nie może być tak trudno jak mi się wydaje.
Puściłam pilotem muzykę i zaczęłam układ od siedzenia na podłodzę i do rytmu zaczęłam się poruszać. Jak już mówiłam, układ nie jest skomplikowany, wystarczy jedynie się skupić,nic wielkiego. Kiedy skończyłam pokazywać układ zwróciłam się do dziewczyn.
-I jak?- zapytałam ciekawa
-Hmm, wydaje się spoko, dodałabym tam kilka nowych kroków ale ogólnie jest spoko moim zdaniem- odezwała się Connie i przytaknęłam głową. Cieszę się,że nie muszę sama zapieprzać z tym wszystkim ,cieszę się,że pomagają mi przygotować nas na ten konkurs.
-Dziewczyny? Zgadzacie się?- zwróciłam się do Casandry i Cassie
-Jasne, dla mnie bomba- uśmiechnęla się Cassie
-Okej, to zaczynamy uczyć się układu,  na sam poczatek kroki na 6,liczymy głośno- krzyknęłam do dziewczyn i patrzyłam jak ustawiają się za mną.
Próbę czas zacząć.

Po 2 godzinach uczenia się układu, większość dziewczyny już ogarnęły, teraz zaczynaliśmy próbę śpiewania,tańczenia i grania jednoczeście. Myślę,że wyjdzie to na prawdę dobrze.

Po 3 godzinach tańczenia jestem na prawdę wykończona, marzyłam o intensywnym prysznicu i jakimś drinku.
-Dobra ja spieprzam do aparatamentu się wykąpać, padam na ryj- skierowałam się do znajomych i napiłam się wody
-Taa, ja też padam na ryj,narazie- pomachała nam Casandra i zrobiliśmy to co ona, rozeszliśmy się do apartamentów
Kiedy szłam z Ericem, Mattem i Connie do swoich apartamentów zbytnio się nie udzielałam, byłam za bardzo zmęczona , siedziałam w telefonie i sprawdzałam przypadkiem czy Justin napisał coś do mnie, niestety na moim telefonie nie było żadnych wiadomości od niego.
Zawiedziona schowałam telefon do kieszeni i czekałam aż winda zatrzyma się na naszym piętrze. Wychodząc zauwazyliśmy ogłoszenie wiszące na ścianie, wszyscy podeszliśmy i zaciekawieni czytaliśmy.

,,Drodzy obozowicze! Cały nasz team pragnie ogłosić ,że dzisiaj-17.07.2014 odbędzie się na dużej hali występ kogoś kogo wszyscy sobie cenimy, o tożsamości osoby dowiecie się na hali o godzinie 18.  Po występie naszej niespodzianki każdy z was będzie mógł zaprezentować coś od siebie. Serdecznie zachęcamy i zapraszamy ''

Czytając ogłoszenie zmarszyłam brwi. Kim jest ta niespodzianka?
-Ej,wiecie o kogo może chodzić?- skierowałam pytanie do moich znajomych
-Nie mam pojęcia, ale mam nadzieje,że to jakaś młoda panienka ,która jak każde inne poleci na mnie- Eric poruszył jednoznacznie brawiami a ja go uderzyłam piąstką w bark
-Dupek z ciebie Eric- powiedziałam do niego
-Oj kochanie, przeciez wiesz,że kocham cię- zaśmiał się i próbował mnie przytulić, ja także się zaśmiałam.
-Jesteś kochanym dupkiem- wtuliłam się w przyjaciela

Sprawdzając godzine utwierdziłam się w przekonaniu ,że mam tylko półtorej godziny czasu na ogarnięcie się. Kilkakrotnie sprawdzałam telefon czy nie mam żadnego sms od Justina jednak dalej cisza. Ponownie zawiedziona szłam do łazienki z ręcznikiem i bielizną na ramieniu. Kiedy miałam sie już zamykać usłyszałam dzwięk mojego telefonu i z nadzieją,że to Justin pobiegłam szybko do telefonu o mały włos nie zabijając się. Connie popatrzyła na mnie w szoku i zmrużyła oczy.
Popatrzyłam na ekran i mój optymizm troszeczkę się zmniejszył. Dzwonił Andree.
-Tak?- powiedziałam grzecznie
-Hej Lucy, jak tam?- usłyszałam uradowany głos przyjaciela i skierowałam się do toalety.
-Wróciłam niedawno z próby i padam na ryj właśnie miałam brać prysznic, a ty jak tam?-zapytałam grzeczne
-Emm, tak się zastanawiam czy nie masz wolnego czasu aby się spotkać i pogadać - zaśmiał się przyjaciel a ja chwile się zastanawiałam. Skoro Justin ma mnie w dupie dlaczego mam siedzieć sama i łudzić się ,że napisze? Zaproszę Andree na występ naszej dzisiejszej niespodzianki.
-Hm, w sumie to może wpadniesz do hotelu ,mamy jakiś występ ,masz ochotę?- zapytałam
-Pewnie, o której mam być?- spojrzałam na zegarek i szybko odpowiedziałam
-O 16;45 bedzie idealnie, do zobaczenia Andree- cmoknęłam telefon i rozłączyłam się.
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma prawda?

Wykąpana, nawilżona i zdecydowanie odprężona usiadłam w ręczniku na łóżko i jeszcze raz ale i ostatni postanawiam sprawdzić telefon. Cholera znowu nic...
-Lucy czekasz na ważny telefon?- zapytała mnie Connie a mi było wstyd ,że nawet jej nie zauważyłam.
-Em, nie a czemu pytasz?- zakryłam twarz włosami i udawałam,że wcieram sobie krem w nogi
-No bo zachowujesz się jak jakaś psychiczna, dzwoni telefon biegniesz jak szalona, co chwile sprawdzasz czy nie masz powiadomień, no sory nie jestem ślepa ani głupia- wzruszyła ramionami i patrzyła na mnie
-No... kurwa to takie szalone,ale Justin się do mnie nie odzywa i mam nadzieję,że nie widziałam sms,czy nieodebranego połączenia,ale dupa. Ma mnie w dupie - uśmiechnęłam się fałszywie
-Może coś mu wypadło? Albo jest zajęty? Lucy nie twórz negatywnych i mało pradopodobnych scenariuszy..- pouczyła mnie przyjaciółka.
-Tak tak wiem, ale po prostu tęsknie za nim..- zawstydzona popatrzyłam na swoje stopy
-Ojej kochanie..- przysiadła się do mnie Connie
-No cóż.. wiedziałam,że to się kiedyś stanie ale nie wiedziałam,ze tak szybko. Zależy ci na nim prawda?- przytuliła mnie a ja zastanawiałam się nad odpowiedzią
-Tak.. chyba już zaczęło mi zależeć.. Nie moja wina,że chłopak 3 razy się do mnie uśmiechnie a ja już planuje z nim ślub...- uśmiechnęlam się smutno i usłyszałam jak Connie się śmieje głośno.
-No ej! Nie śmiej się!- uderzyłam żartobliwie ją w ramie
-Po prostu czasami jesteś taka zabawnie słodka- uśmiechnęła się i dała mi buziaka w policzek. Zawsze jest taka opiekuńcza wobec mnie... Taka kochana.
-Dziękuję Connie- uśmiechnęłam się
-Za co?- zapytała zdziwiona
-Za to ,że zawsze przy mnie jesteś  i za to,że cię mam- uśmiechnęłam się ponownie
-Ojej, bo zaraz się popłaczę kochanie!- powiedziała głośniej przyjaciółka i wtuliła się we mnie
-Ale wiedz,że ja też ci dziękuję. Za wszystko- powiedziała już ciszej.

Odpicowane, zadowolone i otoczone towarzystwem ja i Connie rusyzłyśmy na ten cały występ, każdy poruszał temat ,,niespodzianki'' a jesli mam byc szczera także jestem ciekawa,no bo kto to mógłby być? Niestety w mojej głowie co chwile pojawia się myśl,że Justin ma na mnie wyjebane i jest mi na prawdę bardzo przykro. Czuję się zawiedziona...
Kiedy nasza ekipa zaszła na hale, 3/4 osób było już gotowe zobaczyć niespodziankę,chociaż do koncertu zostało ponad 15 minut. Ja natomiast non stop rozglądałam się czy przypadkiem gdzieś Justina nie zobaczę,to zaczyna się być obsesją..

Na scene wszedł ojciec Justina czyli dyrektor obozu,muzyka zaczęła grać i wszyscy zmarszczyli brwi. Po pierwsze do koncertu zostało pięć minut  a po drugie to on miał być tą niespodzianką?
Muzyka ucichła.
-Moi drodzy obozowicze! Jak się bawicie?- wykrzyknął nasz dyrektor a cała hala zaczęła klaskać i piszczeć.
Dyrektor się zaśmiał.
-Cieszę się,że wam się podoba! Jestem tutaj na tej wielkiej scenie aby zapowiedzieć naszą dzisiaj dość wyjątkową niespodzianke! Kto nie może się doczekać?!- znowu krzyknął a tłum ponownie zaczął szaleć. Stałam i uśmiechałam się.
-Ta niespodzianka jest osobiście wyjątkowa dla mnie ponieważ jest to osoba bardzo mi bliska,z którą żyję bardzo długo,szanujemy się nawzajem ,wychowujemy ale też pomagamy. Ta osoba miała duży wkład w ten oboz, jak i zeszłe obozy. Dzięki niemu mogę kierować się rozumowaniem takich młodych ludzi jak wy. Powitajcie mojego syna! Przed wami Justin Bieber!!- dyrektor ukłonił się a mnie wbiło w podłogę. Justin Bieber? Justin ten mój Justin? On będzie tą niespodzianką? No toż kurwa właśnie tak powiedział- odezwała się moje podświadomość.  Wszyscy zaczęli bić jeszcze bardziej brawa, laski zaczęły bardziej piszczeć, ludzie wokół mnie ciągle mnie szturchali czemu nic nie powiedziałam ale jak ja miałam powiedzieć skoro kurwa sama nie wiedziałam?
Podczas wielkiego hałasu szczęścia i podziwu dla Justina ,wyszedł on sam na scenę ubrany na luzie i nie było widać po nim odrobinę stresu, podchodził do mikrofonu uśmiechnięty i zazdrościłam mu,że nie pokazuje po sobie stresu albo ,że go wgl nie ma?
-Witajcie drodzy obozowicze !- głos Justina wyrwał mnie z myślenia
-Dzisiaj cały dzień latałem w lewo w prawo potem znowu wracałem się na lewo a później znowu na prawo, jakkolwiek to brzmi tak było. - Justin się zaśmiał
-Dziękuję mojemu ojcu za zaproszenie i przepraszam was za moje błędy bo przecież to nie ja jestem na obozie i nie udoskonalam swojego głosu jak wy,więc brawa dla was!- zawołał,a  wszyscy od razu zaczęli bić brawo
-Nie będę za bardzo przynudzał, powiem tylko,że kawałek napisałem sam ale żeby go wykonać zapraszam moich przyjaciół! Troy? Sam? Zapraszam!- odwrócił się w stronę kulisów i sam zacząl bić brawo, oczywiście wszyscy zrobili to samo.
Stałam w takim miejscu,że nie musiałam się wysilać aby cokolwiek zobaczyć, widok miałam bardzo dobry.
Na scenę wszedł Troy i Sam. Pomachali do nas i ukłonili się ,wszyscy się zaśmiali z tego jak się wygłupiali.
-Okej! To co ? Zaczynamy?!- wykrzyczał Justin  a tłum znowu zaczął szaleć
-Zróbmy to! Rozwalmy ten obóz!- zaśmiał się Justin i skierował się na środek sceny ze swoimi kumplami.
Kiedy muzyka zaczęła grać, Justin zaczął wygłupiać się tańcząc ale za chwle każdy z nas usłyszał jego cudowny głos. Moje serce zaczęło szybko bić. Nigdy nie słyszałam tej piosenki, nie wiedziałam nawet ,że Justin komponuje. Przed refrenem Justin położył mikrofon na scenie, jego kumple dołączyli do niego i zaczęli tańczyć swój ukłsd do refrenu. Wszystkich muzyka poniosła, każdy tańczył i podłapywał słowa. Ja natomiast stałam uśmiechnięta i zadowolona, ale także i zszokowana,że tak bardzo utalentowany człowiek jak Justin zwrócił na mnie uwagę. Na scenie wydawał się być wrażliwym i przykładnym mężczyzną. Mężczyzną moich marzeń , człowiekiem na którego spojrzałabym mimo wszystko i wiedziałam,że od teraz Justin jest moim marzeniem, nie wiem czy osiągalnym.
Czułam ogromne motyle i lekkie podniecenie, Justin na prawdę bardzo kurwa tańczył i śpiewał.
Kiedy refren się skończył Justin podniósł mikrofon i zaczął znowu śpiewać delikatnie. Widziałam jak się wczuł w to wykonanie, latał po całej scenie, klękał, skakał i tańczył. Miał cały czas dobry kontakt z tłumem.
-Jak tam?! Potańczycie troche ze mną?!- wszyscy znowu zaczęli znowu piszczeć i drzeć się
Chłopak podszedł bliżej sceny a chłopcy znowu podeszli do Justina i zaczęli z nim powtarzać układ z refrenu.
Sama poczułam ten klimat, zaczęłam śmiać się i razem z Connie, Casandrą i Cassie tańczyć. Światła oddawały idealną atmosferę jaka działa się na hali i nie było ani jednej osoby ,której wykon Justina się nie spodobał.
A tutaj nagranie Justina podczas występu: https://www.youtube.com/watch?v=3Y0fahFglR0
- I jak ? Mocno nawaliłem?- zapytał zdyszany Justin a tłum zaczął znowu szaleć
-Chyba wam się trochę podobało- chłopak się zaśmiał
-Dobra, a teraz dajcie mi chwile, nasz dj puści wam kilka zajebistych piosenek a ja lecę się przebrać,nie uciekajcie mi tylko!- tłum się zaśmiał i znowu zaczął klaskać.
-Ja pierdole, tak bym go zruchała po tym koncercie!- krzyknęła Connie do mojego ucha a ja ją zmroziłam wzrokiem
-Kurwa przeciez wiem,że lecicie na siebie a ja mam chłopaka ,ale kurwa jak ona się rusza! Jak on śpiewa! Laska prosze cię ,jeśli wam się nie uda pobajerować to chociaż wyruchaj! - powiedziała podniecona Connie a ja się zaśmiałam
-Nie masz kurwa pojęcia ile razy miałam już ochotę to zrobić- powiedziałam dość ciszej żeby nikt nie usłyszał , a nie usłyszał bo Justin wyszedł na scene przebrany bardziej elegancko ,bez czapki w ułożonych włosach. Kurwa i zajęło mu to tak krótko?!
Na scenę z Justinem wszedł gitarzysta.
Justin usiadł na krzesło
-Teraz trochę zmienimy klimat, wersja akustyczna i jeśli macie do kogo przytulcie się podczas piosenki, powiedzcie sobie coś miego czy pocałujcie. Śpiewając tą piosenkę będę ją kierował do osoby ,która się tutaj wśród nas znajduje. Jest to osoba,którą bardzo sobie cenię i jest dla mnie bardzo ważna. - słyszałam jak wszystkie dziewczyny zrobiły po cichu ,,ooo'' Justin natomiast rozglądał się po scenie i kiedy zobaczył mnie powiedział szeptem nie do mikrofonu a nawet nic nie powiedział tylko chciał żebym wyczytała mu z ust
-dla Ciebie Lu- i uśmiechnął się. A ja? Całkowicie zszokowana jego krokiem stałam i patrzyłam na niego lekko się uśmiechając.Bieber siedząc na krześle kiedy usłyszał dzwięk swojego podkładu zaczął śpiewać piosenkę zatytułowaną jako ,,As long as love me"

As long as you love me
We're under pressure
Seven billion people in the world trying to fit in
Keep it together
Smile on your face even though your heart is frowning
But, hey now, you know girl
We both know it's a cruel world
But, I will take my chances
As long as you love me
We could be starving, we could be homeless, we could be broke
As long as you love me
I'll be your platinum, I'll be your silver, I'll be your gold
As long as you love me
I'll be your solider
Fighting every second of the day for your dreams, girl
I'll be your Hova
You can be my Destiny's Child on a scene, girl
So don't stress, and don't cry
We don't need no wings to fly
Just take, my hand
As long as you love me
We could be starving, we could be homeless, we could be broke
As long as you love me
I'll be your platinum, I'll be your silver, I'll be your gold
As long as you love me
I don't know if this makes sense but, you're my hallelujah
Give me a time and place, I'll rendezvous it
I'll fly you to it, I'll beat you there
Girl, you know I got you
Us, trust, a couple things I can't spell without U
Now we on top of the world, cause that's just how we do
Use to tell me sky's the limit, now the sky's our point of view
Man, we stepping out like woa,cameras point and shoot
Ask me 'what's my best side?', I stand back and point at you
You the one that I argue with, feel like I need a new girl to be bothered with
But, the grass ain't always greener on the other side, it's green where you water it
So I know, we got issues baby, true, true, true
But I'd rather work on this you than to go ahead and start with someone new
As long as you love me
As long as you love me
We could be starving, we could be homeless, we could be broke
As long as you love me
I'll be your platinum, I'll be your silver, I'll be your gold
As long as you love me

Justin śpiewając praktycznie cały czas patrzył na mnie, a jeśli nie patrzył to dlatego ,że zamykał oczy i wczuwał się w treść piosenki.
Kiedy ja słuchałam tekstu bardzo się wzruszyłam, jeszcze nikt nigdy nie zaśpiewał dla mnie publicznie do tego tak ślicznie i z takim uczuciem. Z tego szczęścia poczułam jak pojedyncze łzy próbują wydostać się spod powiek. A mianowicie panie i panowie ja , Lucy Grey po raz pierwszy wzruszyłam się przez tego cudownego faceta na scenie i mam wrażenie ,że nie ostatni.
Rozejrzałam się po hali i praktycznie każdy stał z kimś przytulony, czy z przyjacielem, czy z chłopakiem czy z przyjaciółką. Każdego wykon Justina bardzo rozczulił. Miałam ochotę wbiec na scenę i przytulić go najbardziej jak potrafię.   A jeśli mowa o przyjacielach i znajomych. Gdzie jest Andree? Zerknęłam na telefon i odczytałam wiadomość.

,,Przepraszam Cię najmocjniej, mama kazała mi siedzieć z bratem bo ma pilną sprawę do załatwienia, dzisiaj nie wypali, może jutro? Xo"

No cóż... Przecież nie będę się złościć o coś na co nie ma wpływu...
-Dziękuję wszystkim za ten mini koncert,cieszę się,że zdobyłem waszą uwagę, mam nadzieję,że do zobaczenia!- Justin wstał z krzesła i ukłonił się. A tłum? Tłum oszalał, pisk,krzyk, brawa to jedyne co można było usłyszeć.
Kiedy Justin zszedł już ze sceny pojawił się jego ojciec, ale to już mnie mało interesowało , moim celem było pójść do Justina i podziękować mu.
-Gdzie idziesz?- zapytała Connie
-Do Justina, zaraz przyjdę- uśmiechnęłam się delikatnie a Connie pokazała mi ,że trzyma za nas kciuki, roześmiałam się.
Przedostać się przez tłum ludzi było wielkim wyczynem ale gdyby nie moja motywacja mogłabym zrezygnować, jednak wtedy bardzo chciałam znaleźć Justina. Miałam nadzieję,że mi się uda.
Przedostanie się na kulisy kosztowało mnie 10 minut czasu. Później już nie przepraszałam, przepychałam się ,a jeśli ktoś nie chciał mnie przepuścić zaczęłam wyzywać. Nie oceniajcie mnie, śpieszyło mi się.
-Justin?- krzyknęłam wchodząc za kulisy, chłopaka tam nie było ,spotkałam jakąś dziewczynę
-Kogo szukasz?- zapytała miło
-Umm,, Justina wiesz gdzie jest?- zapytałam nieśmiało
-Fanka? - zapytała ostrożnie a ja zmarszczyłam brwi
-Umm,coś w rodzaju- odkszalnęłam
-O nie, ty jesteś tą laską dla ,której śpiewał as long as you love me?- a no spoko szybko i wprost, przeciez nie odpowiem jej co ją to obchodzi?
-To wiesz gdzie jest czy sama mam go znaleźć?- zniecierpliwiłam się
-Poszedł wziąć prysznic, toaleta w tamta stronę-  pokazała palcem , ja podziękowałam od niechcenia i poszłam w stronę Justina.
-Justin? Jesteś?- zawołałam wchodząc do toalety ,nikt mi nie odpowiedział słyszałam tylko odgłos wody więc musi ktoś tu być, rozejrzałam się i spostrzegłam rzeczy Justina, to musi być on. Postanowiłam usiąść na parapecie i na niego poczekać.
Długo nie czekałam, Justin zaraz po moim przyjściu wyłączył prysznic w zasłoniętej kabinie i byłam pewna ,że już się ubrał bo długo nie wychodził. Jednak kiedy wyszedłl zobaczyłam go całkiem nagiego.
-Justin! - pisnęłam i odwróciłam się natychmiast w stronę ściany
-Lucy? - powiedział troche zszokowany ale i rozbawiony
-Możesz się ubrać?- powiedziałam zawstydzona i usłyszałam śmiech Justina
-No już możesz popatrzeć podglądaczu- Justin się zaśmiał a ja odwróciłam. Miał się ubrać a założył na biodra tylko ręcznik. Boże czy ja kiedykolwiek wspominałam jaką mam na niego ochotę?
-Miałeś się ubrać debilu- powiedziałam dalej zawstydzona. Justin podszedł do mnie.
-Przecież nie jestem nagi- poruszył zabawnie brwiami i poprawił ręcznik
-Po prostu się ubierz Justin- zaśmiałam się i usłyszeliśmy pukanie do drzwi
-Justin?- odezwał się męski głos
-Tato?- zdziwił się Justin
-Słuchaj my właśnie jedziemy do znajomych na grila, klucze masz swoje,wrócimy jutro. Nie rozwal domu!- powiedział przez drzwi ojciec Justina a mój dyrektor obozu. Justin zaczął się ubierać.
-Dzięki za informacje, to do jutra!- krzyknął Justin i uśmiechnął się do mnie
-Chodz do mnie na noc- zaproponował podchodząc do mnie
-A co nie wystarczam ci w dzień?- zażartowałam sobie
-Gdybym mógł spędzałbym z tobą czas 24 godziny na dobe kochanie- uśmiechnął się a mnie to bardzo rozczuliło
-Nie daj się prosić, prooooszę!- zrobił smutną minę
-Masz pięć minut na zebranie rzeczy, inaczej nie jadę , za 5 minut pod głownym wejściem- westchnęłam i zaśmiałam się
-Się robi! - zawtórował mi i wyszłam. Czułam lekki dreszczyk emocji wiedząc ,że noc spędzę u Justina.

-Gotowa?- zapytał chłopak pod wejściem. NIe spóźnił się, tylko ja
-Jak zawsze- poruszyłam zabawnie brwiami
-Dobrze wiedzieć- otworzył mi drzwi i wyszliśmy do jego samochodu.
Droga do niego do domu jak zawsze trwała zbyt krótko, słuchaliśmy muzyki i jechaliśmy w ciszy często na siebie zerkając i uśmiechając się do siebie.
Kiedy zaparkowaliśmy pod domem, Justin wyszedł z samochodu ,a ja za nim. Poczekałam ,aż otworzy drzwi i weszłam pierwsza do jego a raczej jego rodziców domu.
-Chcesz coś do picia?- zaproponował,a ja odmówiłam
-Jakieś dobre kino u mnie w pokoju?- taaaak, ta propozycja bardzo mi się podoba.
Połaziliśmy trochę na dole, powygłupialiśmy się, pooglądałam jego zdjęcia z rodziną na ścianie i ruszyliśmy do pokoju.
Ułożyliśmy poduszki na podłodze, koc, jakieś napoje i zaczęliśmy oglądać film. Ogólnie nie potrafiłam się skupić na filmie,ponieważ moje skupienie było na Justinie,który trzymał rękę na moim udzie i delikatnie pocierał ogladając film.
-Juustin- przerwałam mu oglądanie
-Chciałam ci podziękować za dedykację- powiedziałam zciszonym głosem
-Podobało ci się? zapytał z nadzieją.
-Bardzo,jesteś cudowny,dziękuję- pocałowałam go w policzek
-Na prawdę myślałeś o mnie jak to śpiewałeś?- popatrzyłam na niego
-Ja nie kłamię Lucy,jeśłi tak powiedziałem to tak było a było,ciągle myśle o tobie- uśmiechnął się delikatnie do mnie i złapał mnie za rękę.
-Juustin...- powiedziałam ale urwałam to udając ,że nic nie chciałam powiedzieć, popatrzyłam się na telewizor.
-Lucy, dlaczego się mnie wstydzisz?- palcami dotknął mojego podbrudka i skierował mój wzrok na swoją twarz
-Nic takiego nie powiedziałam- zagryzłam wargę
-Nie jestem głupi i nie gryź jej- palcem dotknął moich warg
-No bo ja nie wiem nic, nie wiem co mam myśleć  i czy wgl powinnam cokolwiek myśleć. Jesteś bardzo przystojny,masz wiele wielbicielek, a ja niedługo wyjeżdzam, poznaliśmy się tutaj na obozie i pewnie tutaj to wszystko zostanie,a ja nie chcę cierpieć- popatrzyłam mu w oczy
-Dlaczego zakładasz,że będziesz cierpiała? Myślisz,że jestem skurwielem i bawię się dziewczynami?- zrobiło mi się głupio po tym pytaniu
-Oczywiście,że nie. Wiem,że w sercu masz dużo ciepła i jesteś wrażliwy, wiem to i nie uważam,że się bawisz po prostu ja nie wiem... Justin czy ty traktujesz mnie jako laske na wakacje?- zapytałam wprost
-Nie. A ty mnie?- miał bardzo poważną minę.
-Problem w tym,że nie i tego się boję. A co jeśli się zakocham?- posmutniałam
-A co jeśli ja już coś czuję do ciebie?- o kurwa!
-A czujesz?
-Czuję! Na boga! Myślę o tobie ciągle, piszę o tobie piosenki, opowiadam kumplom jaka jesteś cudowna, mam chęć spędzać z tobą cały czas czas,a jeśli ciebie obok nie ma wariuję wiesz? Myślisz,że gdybym nie czuł to bym walczył o twoje wybaczenie? Dawno dałbym sobie spokój z tym...- potarł dłonią swoją twarz
Natomiast ja wstałam i usiadłam mu na kolana wtulając się w niego.
Odwzajemnił uścisk.
-Obiecujesz,że mnie nie zranisz?- zapytałam smutno bawiąc się jego dłonią
-Obięcuję, nie potrafiłbym,może i jestem skurwielem ale też mam serce. Ja też czuję,pamiętaj o tym i rozmawiaj ze mną- popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie
-Od razu mi lżej na sercu - zaśmiałam się i wtuliłam się w niego
-Oh moja perełka- zaśmiał się a ja się uśmiechnęłam na dobór jego słów
-Lucy bo my o najważniejszym nie rozmawialiiśmy.
-O czym?- popatrzyłam zaciekawiona
-Bardzo chciałbym miec ciebie dla siebie i wiem,że jest mało romantycznie i od razu mówię,że nie musisz odpowiadać teraz i,że nie musi to się skończyć na zakończeniu obozu ale.... Zostałabyś oficjalnie moją dziewczyną? Z czystym kontem, zapomnijmy o wszystkim, nigdy nie byliśmy razem, liczy się teraz. Bez ukrywania,kombinowania- popatrzył mi w oczy a ja zastanawiałam się nad tym co powiedział
-Bardzo chciałabym mieć ciebie dla siebie i być twoją na wyłączność Justin- powiedziałam z uśmiechem i położyłam dłoń na jego policzku.
-Na prawdę? Nie zerwiesz zaraz ze mną? Chciałbym żeby to trwało długo a nie jakiś szczeniacki związek...- zaskoczył mnie
-Ja też mam dość tych szczeniackich związków. Związek na poważnie- uśmiechnęłam się
Justin także się uśmiechnął i patrzył na mnie
-Bardzo się cieszę,że moją prawdziwą i dojrzałą dziewczyną jesteś ty. Piękna,inteligentna  i utalentowana dziewczyna- uśmiechnął się ponownie,a raczej ciągle się uśmiechał
-Zawstydzasz mnie Justin! -zaśmiałam sięi wtuliłam w niego
-Moja dziewczynka się wstydziii- zaśpiewał a ja się zaśmiałam
-Justin?- zapytałam
-Tak?
-Pocałujesz mnie?- zapytałam cicho
-Tylko tego pragnę- uśmiechnął się i dotknął wargami moje wargi a ja nie chciałam żeby chwila się skończyła.
Justin delikatnie dotknął swoimi wargami moje wargi a moja podświadomość jęknęła z przyjemności. Justin delikatnie otworzył usta aby nasz pocałunek pogłębić, bez sprzeciwu dałam mu dostęp i nasze języki spotkały się. Zaczęliśmy walkę swoimi językami. Pocałunek był delikatny i emocnojalny.
Kiedy zabrakło nam powietrza odewraliśmy się od siebie.
Oparłam swoje czoło o czoło Justina i wciąż miałam zamknięte oczy.
Czułam jak Justin się uśmiecha.
-Czemu się uśmiechasz?- zapytałam wciąz siedząc na jego kolanach
-A mam powód do płaczu?- uśmiechnął się
-Ty mi powiedz- położyłam dłoń na jego policzku
-Czuję się szczęśliwy- powiedział cicho Justin a ja się zarumieniłam.
Justin pocałował mnie w czoło
-Idę się wykąpać, chcesz iść pierwsza?- zapytał uspokojonym głosem
-Tak, pójdę pierwsza, tylko... ehm.. nie mam koszulki do spania,dasz mi jakąś swoją?-zapytałam skrępowana, Justin się uśmiechnął
-Pewnie kochanie-cmoknął mnie w policzek a ja wstałam z jego kolan
Justin wstał i podszedł do swojej garderoby, wyjął swoją  czarną koszulkę  i podał mi. Uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami do łazienki.
Rozejrzałam się i skupiłam uwagę na jego balsamach,szaponach i odżywkach.
Ja pierdole, dba bardziej o siebie niż nie jedna dziewczyna z mojego miasta. Jestem w szoku,ale pozytywnym szoku. Spodobało mi się ,że Justin o siebie tak dba.
Rozebrałam się do naga i weszłam do prysznica. Popatrzyłam na swoją skórę i zobaczyłam ciarki na skórze. Odkręciłam wodę i po sekundzie byłam cała mokra a woda cudownie mnie ogrzewała.
Kiedy byłam cała zmoczona i ogrzana wzięłam do ręki szapon Justina ,nalałam go sobie na dłoń i zaczynałam wcierać go w swoje włosy. Następnie sięgnęłam dłonią po żel ,który tak cudownie pachniał Justinem.. Wcierałam go w siebie i wcierałam, zamknęłam oczy i wyobrazałam sobie ,że Justin stoi koło mnie i wdycham jego zapach skóry.
Po namydleniu się, ponownie odkręciłam wodę i zaczynałam się cała spłukiwać.
Wyszłam z prysznica i zrobiło mi się bardzo zimno,nienawidzę tych momentów w swoim życiu. W prysznicu cudownie goraco- za prysznicem kurewsko zimno.
Szybko się wytarłam i zakryłam ciało ręcznikiem,który także pachniał Justinem. Kurwa tu wszystko pachnie Justinem
Sherlloku to jego rzeczy i jego łazienka...
Oh zamknij się
Zaśmiałam się.
Jestem szalona,rozmawiam w myślach ze swoją podświadomością. Czułam się szalona więc pewnie już jestem szlona, cokolwiek.
Wzięłam z torby swoją szczoteczkę do zębów i zaczynałam czynić powinność
-Lucy długo jeszcze?- usłyszałam Justina głos zza drzwi
-Niee, myję już zęby- odkrzyknęłam
-Mogę wejść?
Może czy nie może? Myję tylko zęby,ale jednak mam na sobie tylko ręcznik. Okej za dużo myślę.
-Chwila! Ubiorę się!-krzyknęłam i ze szczoteczką w buzi podbiegłam do miejsca gdzie leżała koszulka ,zrzuciłam szybko z siebie ręcznik ,zawiązałam na głowie i włożyłam jego koszulkę,która także cudownie pachniała Justinem.
Ja oszaleję.
Ostatni raz się zaciągnęłam i wzięłam się za ubieranie dołu bielizny.
Podeszłam do drzwi i odkulyczam je, otworzyłam i wpuściłam Justina do łazienki.
Kiedy wszedł wzięłam się dalej za mycie zębów. Justin się uśmiechnął
-Czemu znowu się uśmiechasz?- zapytałam lekko seplejąc przez szczoteczkę i pastę ,którą wciąż miałam w buzi.
-Spodobał mi się po prostu widok,nie czepiaj się- mrugnął do mnie i podszedł do lustra gdzie stałam ja i wyjął swoją szczoteczkę.
Dopiero zauważyłam,że był już wykąpany i był w samych dresach,bez koszulki.
Patrzyłam na Justina z podziwem,praktycznie prawie jak zawsze.
-Bo się zawstydzę- zaśmiał się Justin,ocknęłam się i popatrzyłam na niego pytająco
-Tak mnie obczajasz,że się zaraz zawstydzę- wzruszył ramionami i się uśmiechnął przy okazji mocząc szczoteczkę wodą i pokrywając ją pastą do zębów.
-Zamknij się- szturchnęłam Justina łokciem w ramię bo przez to,że zauważył ,że go obczajam ja się zarumieniłam.
Zaśmiał się cudownie.
-Nie bij mnie- zrobił smutną minę i zaczął myć zęby, ja wyplułam pastę do zlewu myjąc dalej
Uśmiechnęłam się i stuknęłam go biodrem mrugając niewinnie
Justin wypluł paste.
-Grabisz sobie - ostrzegł mnie a ja zlekceważyłam to i zrobiłam to ponownie dumna z siebie. Wyplułam paste i zaczęłam pukać usta.
-No cóż, ostrzegałem- wzruszył ramionami a ja zmarszczyłam brwi nie wiedząc co ma zamiar zrobić. Popatrzyłam na niego i widziałam tylko jego uśmiech, zlekceważyłam to i dalej pukałam.
Justin natomiast wpadł na swój cudowny pomysł na zemstę wziął pastę,nałożył substancję na palec i wytarł go o mój policzek.
Byłam lekko zszokowana.
Oparłam się o zlew i zmrużyłam na Justina oczy, on uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
Teraz moja kolej na zemstę za pastę.
Uśmiechnęłam się ,sięgnęłam dłonią do kranu z którego leciała woda i ochlapałam Justina, także był w szoku, punkt dla mnie!
-Ups?- powiedziałam cicho i mrugnęłam okiem do niego
Justin się zaśmiał i zrobił to samo z woda co ja chwile temu.
Pisnęłam.
-Justin!
-Ups?- powtórzył po mnie.
A to dupek.
W tym momencie zaczęła się wojna.
-Lepiej spieprzaj stąd jesli nie chcesz żebym zrobiła ci krzywdę dziecko- warknęłam
-Uhuhu chyba się boję ale nie wiem jeszcze- Justin się zaśmiał i nachylił aby przepłukać woda usta.
Tym sposobem wpadłam na cudowny pomysł.
Sięgnęłam szybko dłonią do kranu i zakryłam go dłonią przez co woda zaczęła szaleć i ochlapała twarz Justina i tors.
-Ostrzegałam cwaniaku- zaśmiałam się i wyszłam z łazienki, połozyłam się na łóżko, czekając na Justina kiedy się wytrze sprawdziłam swój telefon. Odpisałam na sms od Connie.
Justin własnie wyszedł z toalety z zadowoloną miną, zaśmiałam się.
-Jak dziecko-  wyszeptałam.
-Chciałaś wojny? Okej- powiedział zadowolony Justin i zbliżył się do mnie siadając na mnie.
-Justin przestań i złaź ze mnie- lekko się przeraziłam, nie wiem co ten człowiek ma w głowie.
Justin się zaśmiał i zza pleców wyjął piankę do golenia, moje oczy się momentalnie otworzyły.
-Nie waż się nawet na mn..- nie dokończyłam ,ponieważ Justin nacisnął na przycisk i pianka do golenia zaczęła bryzgać na wszelkie strony a tym bardziej na mnie i na koszulkę Justina ,w której aktualnie ja byłam.
Zaczęłam piszczeć.
-Ty idioto!- zakrywałam twarz
Justin się zaśmiał i piankę nałożył na swoją dłoń
-O nie nie nie! Proszę cię! Justin!- krzyczałam na niego i śmiałam się jednocześnie
Jednak Justin na to nie zareagował i to co miał na dłoni zaczął wcierać w moje uda,podniósł moją koszulke i to samo co z udami zrobił w brzuchem.
-Dość!- krzyknęłam
-Sądzę,że zemsta jest słodka- zaśmiał się i wstał ze mnie
-Sądzę,że cię nienawidzę- burknęłam i wstałam z łóżka kierując się do łazienki jednak nim się wykąpie ponownie musiałam zrobić jedną rzecz.
-Justin? powiedziałam szybko jakbym sobie coś przypomniała
-Hm?-powiedział stojąc przy łóżku i wciąż się uśmiechając.
Ja ci zaraz ten uśmiech zmyję z twarzy dupku!
Podbiegłam szybko do niego i przytuliłam się,przez co wywróciłam nas na łóżko.
Zaczęłam wycierać całą piankę w ciało Justina śmiejąc się
Justin zaczął się śmiać a ja razem z nim.
Kiedy wtarłam piankę i byłam zadowolona z efektu położyłam się na Justina i uspokajałam oddech przez śmianie się.
Wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
-Jesteś wredna wiesz?- zaśmiał się a ja uśmiechnęłam
-Aż taka zła jestem?- zaśmiałam się i popatrzyłam na Justina
-Jesteś cudowna- Justin uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło, ponownie się zarumieniłam i zakryłam twarz włosami
-Lubię jak się rumienisz- zaśmiał się a ja zamknęłam oczy, melodia dla uszu.
-Cokolwiek- podniosłam głowę i znowu się uśmiechnęłam a Justin to odwzajemnił.
Przerzucił nas tak,że ja leżałam teraz pod nim.
Zachichotałam.
- Jesteś uwięziona!- powiedział niskim głosem udając bandytę, rozśmieszyło mnie to
-Łaaaa, chyba się trzęsę!- zaśmiałam się.
Patrzyliśmy sobie w oczy.
Justin się uśmiechnął i zbliżył usta do moich ust. Powoli przybliżał się uśmiechając się,ja też się uśmiechałam.
Dotknęłam dłonią jego policzek i pierwsza dotknęłam jego ust swoimi. Smakował cudownie.
Zagryzłam delikatnie jego wargę i uśmiechnęłam się.
Justin się odsunął i pokręcił głową śmiejąc się, wzruszyłam ramionami i dalej się uśmiechałam.
Szatyn pocałował mnie.
Z pewnościa oddałam pocałunek.
Dałam mu dostęp.
Całowaliśmy się namiętnie z zamkniętymi oczami skupiając uwagę tylko i wyłacznie na połączenie naszych ust i na czerpaniu z tego przyjemności.
Odsunęliśmy się od siebie uśmiechając się jak idioci.
-Muszę się wykąpać- zaśmiałam się,leżąc pod nim.
-Mogę ci pomóc- poruszył zabawnie brwiami ,uderzyłam go żartobliwie i zrzuciłam go z siebie.
-Zły ruch Bieber- pogroziłam mu palcem ale zaraz po tym uśmiechnęłam się
-Lepiej zmień pościel ,cała się lepi- dałam mu radę
-To nie ja!- udał ,że się broni a ja złapałam przypadkową rzecz ,która okazała się być poduszką i rzuciłam w niego
-Dupek-rzuciłam żartobliwie i weszłam do toalety wziąć prysznic.

Kiedy wyszłam już spostrzegłam ,że łóżko było ładnie zaścielone a pościel zmieniona, good my  boy.
Rozejrzałam się i nie widziałam nigdzie Justina, punkt dla mnie, nie wzięłam koszulki i nie chciałabym świecić przed Justinem w krótkim ręczniku.
Podeszłam do szafy i rozejrzałam się za koszulkami ,ktore odpowiadałby mi do spania.
Znalazłam i ruszyłam do toalety przebrać się.
Ubrana i czysta wróciłam do pokoju a Justina dalej nie było, musiał pójść się wykąpać.
Wpadłam na pomysł poszukania go.
Wyszłam z sypialni Justina i zaczęłam szukać.
Było ciemno w korytarzu jednak zaczepiło mnie światło wpadające drobną szczeliną spod drzwi.
Podeszłam i zapukałam.
-Justin?
-Yeah,co tam?-usłyszałam stłumiony głos mojego chłopaka.

mojego chłopaka

mojego
chłopaka

MOJEGO CHŁOPAKA

tak cudownie brzmi.

Justin moim chłopakiem.

No dobra już się ogarniam.

-Długo jeszcze? Nudzi mi się- jęknęłam
-Zawsze możesz do mnie wejść.
-A jestem ubrany?- upewniłam się
-Nie- usłyszałam jego chichot
Wzdychnęłam i ruszyłam do jego sypialni kładąc się na wygodne i wielkie łóżko położone niedaleko okna.
Położyłam się na bok i wpatrywałam się w okno.
Cudownie latarnie oświetlały drogę.

Leżąc tak powoli zasypiałam, było mi trochę zimno ale byłam tak bardzo leniwa,że nie chciało mi się wejść pod kołdrę.
Czekam na Justina.

Usłyszałam otwieranie drzwi. Odwróciłam się i zauważyłam Justina,który miał na spodnie tym razem tylko bokserki a na jego torsie były jeszcze krople po prysznicu.
Wyglądał bardzo gorąco.
Yh...
Jebane hormony.
No cóż nie moja wina,że mam takiego gorącego chłopaka.

-Czekałam na ciebie- powiedziałam ochrypniętym głosem
Justin uśmiechnął się i podszedł do łóżka.
Podniosłam sie i położyłam pod kołdrę, Justin natomiast podszedł do okna i zasłonił rolety, uwinął się szybko i przyszedł do łóżka. Okrył się kołdrą ,przytulił mnie i pocałował w czoło.
-O której jutro masz zajęcia?-zapytał szeptem
-O 12- westchnęłam
-Odwiozę cię.
-A kiedy twoi rodzice przyjeżdżają?
-Nie mam pojęcia, nie raz wracają rano, raz po południu a czemu pytasz?
-Wstydzę się ich.
-Nie są źli przecież- Justin palcem zaczął uspokajająco smyrać mnie po ramieniu, przymknęłam oczy
-Wiem,tzn tak myślę,ale wstydzę się.
-Czemu?
-Bo nie wiem czy mnie polubią- westchnęłam
-Jeśli ja cię polubiłem to oni nie mają wyjścia, jeśli ja jestem szczęśliwi oni także- powiedział blisko mojego ucha szeptem
-A jesteś szczęśliwy?- popatrzyłam na niego
-Jestem szczęśliwy- popatrzył w moje oczy.
-Dlaczego?- zapytałam
-Ponieważ leży koło mnie moja dziewczyna,która sprawia,że ciągle chce mi się uśmiechać kochanie- zarumieniłam się,na szczęście było ciemno i nie było widać
-Cieszę się Justin.
-Dobranoc Lucy- Justin cmoknął mnie w czoło a ja się delikatnie uśmiechnęłam
-Dobranoc Justin- odpowiedziałam

W pokoju było bardzo cicho ,słyszałam oddech szatyna,który działał na mnie uspokajająco. Westchnęłam cicho, podniosłam się i pocałowałam Justina w usta.
-Śnij o mnie- powiedziałam cicho i zamknęłam oczy próbując zasnąć w objęciach mojego chłopaka.

____________________________________
Witaam!
Rozdział pisałam długo, każdego dnia po kawałku dlatego wyszedł bardzo dłuuugi.
Tak jak obiecałam historia bohaterów dalej się toczy i jak mówiłam na pewno skończy.
Nie sprawdzałam błędów i literówek dlatego przepraszam.
Piszcie jak podobał wam się rozdział!
Do zoba przy następnym!
Pina.

piątek, 13 lutego 2015

ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY.

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM

Po tej cudownej imprezie na której porządnie się wybawiłam obudziłam się cała w skowronkach i co dziwne bez kaca, na taką ilość alkoholu we krwi dziwię się,że nie leżę i nie zdycham jęcząc.
Kiedy Justin odprowadził mnie do domu,bo już na prawdę nie dałam rady łazić,ponieważ wykończył mnie ten pełen wrażeń wieczór nie chciałam mu dać odejść, chciałam żeby został ze mną i więcej mnie nie zostawiał. Te kilka dni bez niego było dla mnie udręką, a gdy zaraz po pocałowaniu mnie w czoło odszedł poczułam to samo. Miałam wrażenie ,że oszalałam na punkcie chłopaka ,którego tak krótko znałam ale co mnie to obchodzi? Wiem co czuję do tego chłopaka i jakby mu nie zależało na mnie to nie rozmawiałby ze mną i się mną wczoraj nie zaopiekował. To jest coś innego niż moje wczesniejsze zauroczenia. NIgdy nie czułam się tak przy chłopaku jak przy Justinie. Nie potrafię dopuścić sobie myśli,że Justinowi może na mnie nie zależeć bądz co gorsze chodzi mu o zabawę ponieważ szatyn wiele razy udowodnił mi,że nie jestem dla niego zwykłą koleżanką z którą może się polizać i zabić czas.Kiedy Justin pojawia się w pobliżu ja czuję go, mój organizm zaczyna na niego bardziej reagować, nie potrafię przejść koło niego obojętnie, nie potrafię się nie uśmiechnąć do niego jak on się uśmiecha,nie potrafię spojrzeć w oczy i nie poczuć tego pierdolonego uczucia w środku.  Nie chcę w tym momencie stwierdzać czy to miłośc czy szczeniackie igraszki.Ja nawet nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie sobie, potrzebuję czasu żeby utwierdzić się w tym uczuciu. Ale gdyby Justin mnie teraz zostawił i definitywnie zakończył ze mną kontakt albo zobaczyłabym go z inną dziewczyną ,nie wazne czy to jego koleżanka ze szkoły, kuzynka czy laska, nie moge sama siebie rozgryść więc nie oczekuję tego od nikogo.
Wybiła godzina 10 przed południem, leżałam swobodnie na łózku i szczerze mówiąc nie mam ochoty na wstawanie ale nie przyjechałam tutaj na leżenie,bo to nie byłoby sensu, leżeć to ja mogę sobie w domu z nogami na  stole w salonie. Musze wstać ogarnąć się,zjeść śniadanie i zacząć ćwiczyć z grupą nasz pomysł na przedstawienie. Nie moge się doczekać tego stresu i klimatu na tego typu imprezach. Dla mnie to jest prawdziwe wyróżnienie ,że mogę z bliska to zobaczyć ,nie mówię już ,że ja mam stanąć na scenie popatrzeć na tych wszystkich ludzi,nie tylko znajomych i nieznajomych z obozu,każda impreza poświęcona konkursom i innym tego typu rzeczy dla obcych czyli ludzi ,którzy nic nie mają wspólnego z obozem ani muzyką moga wygrać wejściówki na spędzenie wieczoru w miłej atmosferze bądz chcą wyjść z domu w miejsce pełnym cudownej atmosfery i kultury a wtedy kierują się do ludzi zajmującym się tym, zamawiają wejściówki a przy wejściu płacą i bawią się zdecydowanie dobrze jak my. Na każdych naszych większych spotkaniach pojawia się mała grupa osób bądz jedna konkretna plus dj pomagając nam wczuć się w ten klimat. Muzyka, dj i mnóstwo ludzi to moje miejsce, w takim momencie czuję się na prawdę w porządku i na swoim miejscu, mogę robić co zechcę i ile chcę. Mogę wyszaleć się ze swoimi przyjaciółmi bądz po prostu rozluźnić się. Dlatego ,gdy mam wolny wieczór w  Phoenix udaję się w grupię do jakiegoś niezbyt kiczowatego klubu i próbuję nie przekroczyć umiaru. Jestem jak zawsze rozkojarzona, mam pełno myśli i zero chęci do ruszenia dupska pomimo,że czuję się sero brudna i śmierdzę alkoholem, fuj.Słucham muzyki,która leci z radia w apartamencie i zrozumiałam,że mam ogromny problem. Za dużo analizuje i mam za głęboką wyobraźnię.
Ale taka już jestem i wątpię,że cokolwiek można z tym zrobić. Ja pierdole i znowu analizuje.. Podczas mojego nudnego rozmyślania w radio usłyszałam piosenkę ,która przypominała mi wieczór w którym pierwszy raz widziałam Justina. Zamknęłam oczy i pozwoliłam wspomnieniom wejść na głowę. Arogancki,pewny siebie dupek. Myślał,że każda laska na niego poleci i się pobawi,chociaż gdy go zobaczyłam osłupiałam,bo cholera jasna jest cholernie przystojny i zadziwiający. Gdyby moja duma i honor kobiety dał sobie upaść wątpię żeby mnie i Justina tyle łączyło. Seksowny dupek.Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwięk sms.
Zmrużyłam oczy zaciekawiona i wzięłam telefon do ręki.
Oh,to nie był jeden sms a przypomnienie ,że mam ich aż 5.
Odblokowałam kodem telefon czyli datą,która jest dla mnie bardzo ważna,bo to dzień w ,którym poznałam się z moją najlepszą przyjaciółką Connie i zaczęłam sprawdzać wiadomości.
Jedna od rodziców co u mnie sie dzieje,jak się bawię ,że słyszeli zapowiedz końcowego konkursu i mają nadzieję,że pojawię się tam i będą mogli mnie zobaczyć.
Urocze, tak bardzo we mnie wierzą.
Uśmiechnęłam się i odpisałam szybko ,że czuję sie na prawdę dobrze i zrobię co w mojej mocy aby się tam pojawić chociażby dla nich ,bo mi wygrana i ten konkurs nie jest potrzebny. Jak już mówiłam jestem tutaj bo zaciągneli mnie siłą przyjaciele żebym się wyluzowała i zabawiła.
Co swoją drogą było moją najlepszą decyzją do tej pory. Nie chodzi tylko o Justina choć przyznam się ,że większość mojego zadowolenia dotyczy Justina ale chodzi też o to,że mogę pozbyć się swoich watpliwości, błędów wokalnych i z profesjonalnymi ludzmi poćwiczyć.
Przeciez trening czyni mistrzem.
Kolejny sms był od Andre, to miłe ,że znam chłopaka bardzo krótko a jednak w sam raz o nim wiem i widze po nim żeby być z nim szczera i wyluzowana. Najpiękniejsze w tym jest to,że nie oczekujemy od siebie pieprzonej miłości tylko łączy nas mogę powiedzieć przyjaźń, ufam mu i gdy wyjadę jestem pewna,że zrobię wszystko żeby nie stracić z nim kontaktu i będziemy się odwiedzać.
Odpisałam równie pozytywnie na jego sms i patrzyłam dalej.
Następna wiadomość była od dziewczyny z obozu ,że musimy pogadać przed zajęciami więc lekko się przejęłam. Musiało się coś stać? NIekoniecznie.. Tak myślę. Może po prostu chce sie rozluźnić przed zajęciami.
Zapytałam w sms do niej o której i gdzie,zgodziłam się i wysłałam odpowiedz.
Ostatnie 2 sms były od Justina i gdy przeczytałam jego imię zrobiło mi się bardzo ciepło na sercu.
,,Cześć buntowniczko,wstałaś już? Żałuję ,że nie zostałem na noc, cudownie mnie prosiłaś o to ale jak wiesz musiałem z rana jechać z ojcem załatwić kilka spraw. Są plusy i minusy bycia synem najsłyniejszego dyrektora obozu w Seattle. Jak wstaniesz odezwij sie "
Poczułam przyjemne ukucie w brzuchu po przeczytaniu tego sms,uśmiechnęłam się od razu kiedy przeczytałam buntowniczko,ponieważ wczoraj w nocy strasznie buntowałam się żeby nie wracał do domu,doszedł do tego alkohol więc było na prawdę zabawnie.
wspomnienie:
-Lucy nie mogę zostać,bardzo bym chciał ale mam sprawy do załatwienia z ojcem bardzo wcześnie rano i musiałbym cię budzić a tego nie chcę,musisz odpocząć ,bo później masz zajęcia.
-No ale no.. ja tak bardzo tęskniłam za tobą a ty mi uciekasz- Lucy siadła na łóżko całkowicie obrażona faktem,że szatyn nie może zostać na noc
-Kochanie,nie bądz taka bo dobrze wiesz,że z ogromną chęcią wszedłbym z tobą do tego łóżka i nie wychodził- Justin podszedł bliżej Lucy i złapał ją za dłoń
-No dobrze.. chociaż daj mi buziaka.
Justin uśmiechnął się ze względu na prośbę swojej dziewczyny,nachylił się i pocałował delikatnie w jej usta.
Dziewczyna bardzo pragnęła jego dotyku i tęskniła za okazywaniem sobie uczuć dlatego pogłębiła pocałunek.
Justin poleciał na Lucy i zaśmiał się razem z nią. Opierał się łokciami koło jej ramion aby jej nie przydusić,jednak dziewczyne nie obchodziło nic więcej niż całowanie  chłopaka.
-Kochaanie- chłopak wymruczał Lucy do ust ale dziewczyna nawet nie zareagowała tylko zaczęła podwijać Justinowi koszulkę.
-Nie mogę Lucy,muszę iść,przepraszam- oderwał się od jej ust i uśmiechnął
-Nie podobam ci się w ten sposób?-Lucy zrobiła urażoną minę.
-Oh cholera,no oczywiście ,że mi się podobasz i o niczym bardziej nie marzę jak tylko rozebrać cię do naga i podziwiać jak piękna jesteś bez tych ciuszków ale po pierwsze jesteś pijana a po drugie muszę spadać na chatę,proszę nie obrażaj się- chłopak dotknął dłonią policzka swojej dziewczyny i patrzył w oczy aby ją tym przekonać
-Nie jestem wcale pijana,potrzebuje cię mocno i to nie jest coś dziwnego,a jeśli chcesz to zadzwonię do twojego ojca i obiecam ,że jak nie pozwoli ci zostać skopie mu tyłek- Lucy założyła rękę na rękę z bojową miną co chłopaka bardzo rozśmieszyło.
-Lucy błagam,będziesz żałowała tego jutro co mówisz dlatego im szybciej się zmyję tym lepiej-wstał powoli kierując się do wyjścia co oczywiście Lucy mu utrudniła stając w drzwiach
-Nie wypuszczę cię,idziesz spać ze mną czy chcesz czy nie- podeszła do swojego chłopaka i pchała delikatnie w stronę łóżka
-Na prawdę nie mogę,a po drugie jesteś pijana- zatrzymał swoją dziewczynę i dotknął dłonią jej policzka
-Obiecuję,że jutro spędzimy razem noc dobrze? A teraz daj buzi i kładz się spać bo będę zły jak będziesz gdzieś sama łazić- pogroził żartobliwie jej palcem na co dziewczyna się zaśmiała
-Dasz mi klapsa?- zagryzła swoją wargę a dłonią błądziła po jego torsie
-Widzę,że to ani troche cię nie wystraszyło- Justin cicho się zaśmiał
-Raczej zachęciło- szepnęła mu na ucho i powiesiła swoje ramiona na jego szyi
-Jeśli się z tobą położę i poczekam aż zaśniesz i dopiero wyjdę będzie lepiej?
-O wiele- dziewczyna zadowolona z rozwoju ich rozmowy uśmiechnęła się i ściągnęła swoją koszulkę.
-Lucy co ty robisz?- dotknął dłonią swojego czoła w celu wyluzowania bo tracił cierpliwość do dziewczyny.
-Jussstin, przecież nie będę spała w ubraniu głupolu- zaśmiała się i lekko uderzyła go piąstką w jego pierś. Justin jedynie się zaśmiał delikatnie i obserwował ją opierając się o ściane. Próbował ukryć chęć pocałowania jej w ten brutalny i bardziej namiętny sposób niż zawsze całował, powstrzymywał się od rzucenia na nią choć ochota pieszczenia jej ciała i słuchania jej jęków była bardzo kusząca chociaż bardzo dobrze wiedział,że nic nie stoi na przeszkodzie bo oboje tego chcą wie ,że to nie w porządku robić to w takim stanie jakim jest Lucy,wolał nie ryzykować,że jutro będzie tego żałowała. Pomógł dziewczynie się przebrać i spokojnie wtuleni w siebie oczekiwali na upragniony sen Lucy.
KONIEC WSPOMNIENIA

Przypominając sobie całą sytuacją miałam ochotę jebnąć się w łeb, ale ja byłam nachalna.. co on sobie o mnie pomyślał? Głupia jestem..
Jednak cieszę się,że nie zgodził się ponieważ to utwierdziło mnie w przekonaniu ,że nie zalezy mu na przeleceniu mnie a na spędzeniu ze mną czasu. Z uśmiechem o wiele większym niż chwile temu odpisałam Justinowi.
,,Właśnie wstałam o dziwo bez bólu głowy i z dobrym humorem. Przepraszam za siebie troche się upokorzyłam:)  A teraz zbieram dupę i lecę na zajęcia :*"
Wysłałam i poszłam z tego czegoś czym jestem teraz zrobić coć co może się pokazać na oczy wszystkim obozowiczom i ludziom.
Przelotnie podgłośniłam muzykę,która miała towarzyszyć mi podczas kąpieli.
Stanęłam w mojej ekskluzywnej toalecie,zdjęłam z siebie reszte ubrań  i weszłam do kabiny prysznicowej ponieważ dzisiaj nie miałam ochoty na pluskanie się w wannie i odkręciłam zawór z wodą,która lada moment zmoczyła moje ciało.
Namydłiłam się cała i wcierałam płyny ponieważ wtedy na prawdę czułam się czysta i odświeżona.
Po skończonej czynności mojej monotonności bo codziennie biorę rano prysznic podeszłam do lusterka i obwinęłam się ręcznikiem. Wzięłam moje wszelkie balsamy i kremy zaczynając od twarzy a kończąc na balsamie do całego ciała o zapachu kokosowym. Zrzuciłam ręcznik z głowy i schyliłam się tak aby moje włosy całkowicie  opadły na moją twarz i ramiona. Nałożylam na włosy różnorodne odżywki  i piankę do włosów. Zadowolona zarzuciłam je sobie na plecy i poprawiłam ręcznik ,który miałam na swoim ciele i wyszłam z toalety w celu wzięcia swojej bielizny. Rytmicznym krokiem podśpiewając sobie dość głośno znalazłam się przy mojej szufladzie i zastanawiałam się co mam ochotę założyć na siebie  tak aby bielizna idealnie pasowała do mojego ubrania.
-To staje się monotonią że budze się codziennie sama w apartamencie, wiesz coś o tym?- powiedziałam do szuflady przyglądając się mojej bieliźnie ponieważ wiedziałam,że akurat weszła do apartamentu moja przyjaciółka Connie ,która rzeczywiście mało spędza czasu w naszym miejscu.
-Przepraszam Cię Lucy, jakoś tak wychodzi ,że...- rzuciła klucze z kartą na komodę i siadła na kanapie patrząc na mnie.
-Że?- dopytałam się odwracając się do Connie i patrząc na nią.
-No bo yh, dobrze wiesz,że jak jesteśmy u nas w mieście to albo  ja nie mogę iść spać do Matta bo moja mama boi się,że zajdę w ciąże co jest bzdurą,bo przecież się zabezpieczamy i nie pozwoliłabym mu nic ze mną robić gdybym nie miała pewności ,że jest wszystko zapięte na ostatni guzik albo on dorabia w tej fabryce żeby mieć na swoje wydatki i nie prosić rodziców o hajs. Przepraszam Cię,ale... jezu no uwielbiam zasypiać przy nim, uwielbiam gdy leży na mnie a później ja na nim, później całujemy się jakbyśmy nigdy tego nie robili a później on mnie..- rozpędziła się Connie a ja zaczęłam się śmiać z tego jak bardzo jest zdenerwowana.
-Ej ej ej ej Connie, w porządku, rozumiem ,że potrzebujesz jak najwięcej TEGO uczucia i bliskości i nie mam do ciebie żalu,bo jakby nie było rozumiem cię mocno- przerwałam jej i usiadłam koło niej łapiąc ją za dłoń. Natomiast Connie uśmiechnęła się do mnie i przytuliła.
-Ej, próbujesz mi powiedzieć,że pieprzyłaś się z Bieberem?!- pisnęła dziewczyna a ja wywróciłam oczami.
-No jasne, codziennie ,po kilka razy a zwłaszcza kiedy się do siebie wcale nie odzywaliśmy i nie spotykaliśmy, wiesz tak na odległość- przewróciłam oczami i poprawiłam się na łóżku kładąc koło siebie bieliznę
-Ah,czyli jednak nie- posmutniała- ale chciałabyś? pociąga cię?- dopytała moja przyjaciółka a ja nabrałam powietrza w płuca i ze zrezygnowaniem wypuściłam
-No oczywiście,że cholernie mnie podnieca i mam ochote pieprzyć się z nim nawet w kiblu gdzie nigdzie tak nie miałam ale boję się trochę ,że pomyśli,że jestem łatwa,no wiesz..- wzruszyłam ramionami
-no co ty, oszalałaś. Jesteś w takim wieku jakim jesteś i dorastasz więc nic dziwnego ,że masz chcice, tym bardziej,że nie jesteś dziewicą i poznałaś sposób,który daje ci 100% pewność czucia się kochaną  i docenioną- zaczęła mnie pocieszać a ja się uśmiechnęłam
-nie przypominaj mi moich relacji z tamtym moim bo czuje się źle ,że to akurat on odebrał mi cnote- zaśmiałam się i wstałam
- o której mamy zajęcia?- zapytałam ją
-dzisiaj o 13 a jest 11:30 więc masz jeszcze troche czasu- zaśmiała się i w tym samym momencie usłyszałyśmy pukanie do drzwi
Popatrzyłam na Connie i wzruszyłam ramionami.
-Idz otwórz ja idę wysuszę włosy - powiedziałam i od razu ruszyłam do łazienki wysuszyć i mniej więcej ogarnąć włosy. Włączyłam suszarkę i tak samo jak przy nakładaniu odżywek  schyliłam się i zaczęłam suszyć znowu śpiewając.
Kiedy skończyłam suszyć włosy  i wyprostowałam się w lusterku zobaczyłam stojącego i opartego o futrynę Justina więc lekko się wystraszyłam.
-Co ty tu robisz zboczeńcu?- lekko się zarumieniłam i poprawiłam włosy
-Connie była u ciebie w łazience, wołała cię ale nie słyszałaś więc poszła po mnie mówiac ,że suszysz włosy i mogę wejść więc wszedłem a tu taka niespodzianka- zaśmiał się i zwrócił uwagę na moją bieliznę leżącą na blacie.
-Twoja? - poruszył  brwiami i wziął w swoje nieczyste ręce
-Justin!- pisnęłam  i podbiegłam do niego próbując odebrac mu swoją bieliznę ponieważ było to upokarzające i wstydliwe dla mnie.
-Oddaj mi te gacie ze stanikiem bo będzie z tobą na prawde źle- chłopak zaśmiał się i podniósł bielizne w góre a ponieważ był wyższy ode mnie nie mogłam ich zdobyć. Więc zaczęłam skakać i poprawiać przy okazji ręcznik bo dalej w nim byłam,ale nie wiem dlaczego nie kazałam wyjść Justinowi z toalety.
-Oddam ci jak mnie pocałujesz na dzień dobry- uśmiechnął się i zerknął na mój ręcznik który ledwo się trzymał i poruszył brwiami.
-Dupek! oddaj mi to!- pisnęłam głośniej a Justin tylko zaśmiał sie głośniej i pokazał palcem na usta. Przewróciłam ustami i zbliżyłam się do niego najbardziej jak potrafiłam aby pocałować najcudowniejsze usta na ziemi.
Pocałunek nie był delikatny już od samego początku. Był czuły i namiętny.
Pocałunek całkowicie mną zawładną i zapomniałam,że trzymam jakiś ręcznik,który jedynie osłaniał moje nagie ciało i zarzuciłam ręce na Justina szyje, pogłębiliśmy pocałunek i kiedy przekręciliśmy się tak,że Justin dociskał mnie do ściany łazienki ręcznik opadł w dół a ja się tym nawet nie przejmowałam. Całowałam go z całym swoim uczuciem ,które do niego czuję i nie obchodziło mnie nic co było totalnym głupstem.  Kiedy zabrakło nam powietrza Justin uśmiechnął się do mnie i ciągle patrzył w moje oczy.
-Coś ci spadło mała- zaśmiał się cicho a ja wtedy poczułam dopiero ogromny wstyd więc nachyliłam się i próbowałam się nim zasłonić.
-Nie wstydz się mnie,proszę- popatrzył w moje oczy i próbował odczytać z nich moje najskrytsze emocje. Próbowałam ukryć to pieprzone pragnienie.
-Mogę coś sprawdzić?- zapytał cicho
-hm?- powiedziałam jeszcze ciszej
-zaufaj mi. Popatrz mi w oczy- rozkazał łagodnie a ja to od razu zrobiłam
-I nie uciekaj wzrokiem dobrze?- przytaknęłam ledwie widzialnie głową i czekałam na to co będzie robił.
Chłopak dotknął ddelikatnie palcami mojego nagiego ramienia a ja poczułam wszelkie rodzaje ciarek na ciele. Sunął palcem wzdłuż dekoltu ,   czułam jak moje nogi całkowicie tracą kontrolę ale obiecałam Justinowi ,że nie zamknę oczu
Zdjął ze mnie ręcznik a ja ani na chwile nie stracilam z nim kontaktu wzrokowego. Swoimi palcami gładził mnie po nagiej skórze  a mi było cholernie przyjemnie. Justin opuszkami palców przelotnie dotknął mojego nabrzmiałego sutka i uśmiechnął się delikatnie wiedząc ,że podoba mi się to. Robił wszystko delikatnie i powoli co na prawdę sprawiało mi cudowną rozkosz i bardziej mnie podniecało. Wciąż patrzyłam w jego piękne brązowe i tajemnicze oczy, w tej chwili nie potrafiłam nic ukryć w swoich oczach,  była naga i nie chodzi mi o moje ubranie tylko o emocje i uczucia. On chciał odgadnąć co czuje i udaje mu się to.
Szatyn dłonią smyrał mnie po biodrze  a ja odruchowo spojrzałam w dół żeby zobaczyć co ma zamiar robić, chłopak pokręcił głową i widziałam w jego wzroku lekkie rozczarowanie. Oh przecież miałam ciągle patrzeć w jego oczy. Zamknęłam na chwile oczy i jego dotyk był jeszze bardziej odczuwalny bo skupiałam się tylko na tym.
-Otwórz oczy śliczna,patrz w moje oczy-usłyszałam cichy ,namietny i ochrypły głos Justina co podziałało na mnie o wiele szybciej. Moja klatka piersiowa zaczęła szybciej się poruszać i kiedy  dotknął delikatnie palcem po moim wzgórku łonowym nogi całkowicie mi zmilkły i zachwiałam się. Gdyby nie Justin poleciałabym do tyłu ale mój bohater złapał mnie i trzymał w objęciach. Otworzyłam oczy i poczułam nienasycenie i coś w rodzaju kaca. Tak jakbym chciała pić ,pić i pić.  Patrzyłam w jego oczy  i zarumieniłam się.
-Ufasz mi Lucy,mocno mi ufasz- powiedział cicho i po mnie znowu przeszły dreszcze co chłopak od razu poczuł i się uśmiechnął.
-I także nie wiedziałem,że tak emocjalnie na ciebie wpływam-chłopak pogładził mnie dłonią po policzku i się uśmiechnął.
-Dobrze ,że wtedy w klubie wpadłaś na mnie i tutaj przyjechałaś, bardzo cieszę się,że cię poznałem Lucy-uśmiechnął się i ja po tych słowach  także się uśmiechnęłam. A następnie złączyliśmy swoje usta w pocałunku pełnym delikatności i zauroczenia.
___________

Przepraszam kochani za tyle dni,tygodni,miesięcy nieobecności. Była taka chwila,że od przerwy świątecznej aż do dzisiaj miałam a raczej nie miałam weny. To było strasznie uczucie, bo siadałam przy laptopie,otwierałam worda i wiedziałam co mam pisać bo przecież historię Lucy ,Justina i ich przyjaciół mam spokojnie poukładaną w głowie, wiem jak się rozwinie,jak się skończy bądz nieskończony. Ale siadałam pisałam i takie... kurde pustka. Wszystko co pisałam było dla mnie bez sensu, nudne i monotonne. Ale zabrałam się za to opowiadanie, i prosze prosze. Skończyłam właśnie rozdział pomimo,że mam ferie jestem niewyspana i zmęczona a jest 23;53. Proszę was nie bądzcie na mnie złe. Nie ode mnie zależy czy będę miała akurat dzisiaj weny czy takie wielkie stop. NIe opuszczę tego opowiadania i bądzcie pewne ,że zawsze pojawią się posty. Czy za tydzien , miesiąc czy pół roku.  Historia naszych bohaterów będzie zakończona . Dziękuję,że nadal tutaj wchodzicie i jeśli chcecie mogę was powiadamiać na tt bądz na asku o nowych rozdziałach. Wystarczy napisać w komentarzu.
Bardzo dziękuję i dobranoc :)

PS; PRZEPRASZAM ZA LITERÓWKI BĄDŹ BŁĘDY, JESTEM ZA BARDZO ZMĘCZONA ABY SZUKAĆ TEGO WSZYSTKIEGO A CHCIAŁABYM JAK NAJSZYBCIEJ DODAĆ:)
PS2. ZNA SIĘ KTOŚ NA TYCH WSZYSTKICH BAJERACH STRONY? MUSZĘ SIĘ NIĄ ZAJĄĆ ALE NIE MAM TAKICH ZDOLNOŚCI..

Pina:)

niedziela, 14 grudnia 2014

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY.

Po odejściu Justina czułam się jak kupa gówna. Podszedł do mnie Andre i od razu się do niego przytuliłam. Nie wiedziałam co mam zrobić czy powiedzieć,dlaczego zawsze jestem w tej kropce? Chciałabym zeby wszystko było łatwe ale nigdy nie będzie bo ja nie jestem łatwa,zawsze wszystko utrudniam.
-No już Lu,nie płacz,dlaczego płaczesz?- siedziałam na jego kolanach i ciągle sie przytulałam szlochając z bezradności
-Lu,błagam cię,uspokój się,musisz ze mną porozmawiać żebym mógł ci pomóc- głaskał dłonią moje plecy w celu uspokojenia mnie i udało mu się, z chwili na chwili byłam bardziej spokojniejsza. Przyjaciel odsunął mnie od siebie i otarł delikatnie palcami moje łzy.
-Już dobrze,teraz powiedz mi co takiego ci powiedział że płaczesz- spojrzałam w jego oczy i widziałam jak się martwi o mnie, widziałam jak stara się abym nie zostawała z niczym sama. Cieszę się,że poznałam go w tym miejscu.
Wzięłam głeboki oddech i przymknęłam oczy żeby zebrać myśli.
Podniosłam wzrok i zaczęłam wszystko opowiadać co mi powiedział. Zaczynając od sytuacji z Savanną  a kończąc na tym,że mam się zastanowić co z nami dalej będzie.
-Wiesz.. Lu ja was obserwowałem ciągle.. jemu zależy na tobie,widziałem to w jego zachowaniu i to jak pragnął cię przytulić do siebie. Nie wiem czy ta Savanna rzeczywiście go wychujała i wykorzystała nie mam pojęcia nie znam jej ale Justin ma racje, chciała was rozdzielić i być może już to zrobiła- wstchnął i złapał mnie za dłoń. Nie wiem co mam myśleć na ten temat.
-Lucy zależy ci na nim?- powiedział cicho a ja podniosłam od razu wzrok.
-Oczywiście,że tak Andre.. i w tym problem- zachciało mi się znowu płakać. Dociera do mnie,że zależy mi mocno na tym człowieku i jest za późno aby o nim zapomnieć. Minęło bardzo mało czasu ale jednak wystarczająco żebym oszalała na jego punkcie
-Halo Lucy mówię do ciebie- pomachał mi dłonią przed oczami a ja się ocknęłam
-Przepraszam,zamyśliłam się,możesz powtórzyć?-zrobiłam przepraszający wzrok i delikatnie się uśmiechnęłam
-Mówię,że widzę jak się oboje męczycie bez siebie,widzę jak ty na niego patrzysz i jak męczysz się w tej kłótni,widzę także jak on szaleje za tobą i nie ważne ,że minęlo bardzo mało czasu odkąd się poznaliście,to jest miłość i ona przychodzi w najmniej odpowiednim momencie Mała. A ty za dużo myślisz o zaletach i wadach i to cie gubi. Przestań w końcu,kieruj się sercem i zapomnij o Savannie czy o innych dziewczynach. Gdyby jemu zależało na innej dziewczynie nie rozmawiałby dzisiaj z tobą i nie mówił takich rzeczy- uśmiechnął się do mnie delikatnie a ja się do niego przytuliłam.
Miał racje za dużo analizuje i to jest mój problem.
-Dziękuję Andre- uśmiechnęłam się delikatnie a szczerze i pocałowałam go w policzek
-Za co?- udał zaskoczonego i zaśmiał się
-Nie dziękuj mi Mała,tak robią przyjaciele a teraz zwijaj dupe bo musimy iść poćwiczyć piosenkę do castingu- zrobił groźną minę a ja się zasmiałam
-Mówiłam ci już ,że nie biorę udziału w castingu,nie po to tu jestem- wzruszyłam ramionami
-Nie dyskutuj ze mną,masz iść na ten casting żeby się świetnie bawić i udowodnić Savannie ,że nie zniszczy ciebie. Miałaś przyjechać tutaj i się świetnie bawić a tymczasem siedzisz zapłakana i życie sobie komplikujesz. Nie pozwolę ci zniszczyć tej szansy- wstał razem ze mną,klepnął mnie w tyłek i pokazał palcem ,że idziemy ćwiczyć. Oh co za człowiek.
W rozmowie z Andre chodziło o casting do tej reklamy końcowej obozu. Za 4 dni odbędzie się wybór najlepszych aby łatwiej było wybrać zwycięzce. Zastanawiałam się co mogę zaśpiewać i zatańczyć i chyba już wiem. Nie ma czasu na udoskonalenie innych moich piosenek więc poćwiczę come and gei it. Musze tylko porozmawiać z Connie i resztą. Dziewczyna może wygrać tylko ten konkurs. Mamy stworzyć własny klimat, zaśpiewać piosenkę, zatanczyć i sami ją zagrać. Mam nadzieję,że zgodzą się na moją propozycję. Wszystko mam dopięte na ostatni guzik w głowie wystarczy tylko to zrealizować.
Idę na salę poćwiczyć utwór z Andre i kiedy kończymy mam mnóstwo pozytywnej energii w sobie.
-No Lu, miazga ci powiem!- Andre zaczyna bić brawo a ja śmiać się
-Przestań bo popadnę w samozachwyt- zaczynam się śmiac i sprzątać po sobie sprzęt
-Mówię serio, jesli nie przejdziesz to w jury jacyś idioci zasiądą.
Śmieję się i idę odprowadzić Andre do drzwi hotelu.
Przez całą drogę śmieję się i wyłupiam z Andre, nie myślę zbytnio o Justinie ani o tej sytuacji co bardzo pomaga mi przetrwać.
-Dobra mięczaku,musisz już iść- śmieje się i zakładam rękę na rękę
-Mięczaku?! Mięczaku?!- udaje urażonego i dotyka dłonią miejsce gdzie znajduje się serce.
-A co może nie?- robię poważną i zwycięską minę
-Wiesz co? Nie mam siły się z toba sprzeczać ale miej świadomość ,że się odegram- potargał dłonią moje włosy a ja zrobiłam naburmuszoną minę
-O nie! Tylko nie moje włosy Andre!- zaczynam się denerwować a Andre śmiać się
-Dobra głuptasie lecę bo już późno- całuje mnie w policzek a ja się szczerze uśmiecham
-Pa mięczaku!- krzycze za nim a on mi pokazuje grośbę palcem.
Patrzę jak zanika za zakrętem i wracam zadowolona do mojego i Connie apartamentu. Idąc do apartamentu piszę szybkiego sms do Connie gdzie jest i zaraz dostaję odpowiedz że siedzi u chłopaków w apartamencie i żebym wpadała. Uśmiecham się i nim chowam telefon zerkam na moja tapetę gdzie widnieje moje i Justina zdjęcie. Uśmiecham się lekko i przypominam sytuacje kiedy to zdjęcie zostało zrobione. Czuję nadchodzące łzy ale powstrzymuje je, telefon chowam szybko do kieszeni i próbuję zapomnieć na chwile o tym wszystkim, Jutro sie tym zajmę.
W mniej niż 5 minut docieram do moich przyjaciół apartamentu i widzę jak siedzą i się śmieją ze wszystkiego. Oglądają jakieś bzdury i zajadają się słodkościami.
-Siema wszystkim-podchodze do nich i siadam na oparcie jednej z kanapy.
-Cześć Lu, wszystko okej?- uśmiecha się lekko Eric a ja przytakuję lekko głową
-A z Justinem?- cicho zadaje to pytanie Connie a ja wymuszam uśmiech
-Rozmawiałam z nim,nie wiem co mam o tym mysleć, twierdzi,że Savanna go podeszła i nie pamięta nic z tej nocy, a z tego co wiem Savanna zawsze gra nie czysto,muszę na spokojnie sobie to przemyśleć, ale teraz chce o czymś innym pogadać- pocieram dlonią o swoje ramie ze stresu i czuję wzrok na sobie swoich przyjaciół.
-Na pewno słyszeliście o tym castingu za 4 dni i chciałam zapytać czy macie jakies plany?- pytam niesmiało i delikatnie zerkam na nich.
-Mieliśmy nadzieje,że weźmiesz udział w konkursie a my pomożemy ci wygrać, Lu przeciez po to tutaj jesteśmy,żeby być razem i nawzajem sobie pomagać-wzruszył ramionami Matt jakby to było oczywiste
-Bo ja pomyślałam,że chłopcy będą grac na instrumentach, Connie zatańczy dobierzemy jeszcze jakies 2 dziewczyny i zrobimy show, ja mam wszystko zaplanowane w glowie,nie chce kombinować nic, zaśpiewałabym come& get it układ byłby taki jaki wymyślaliśmy w domu i byśmy się super bawili, co wy na to?- spojrzałam na nich niepewnie
-To świetny pomysl! Mamy wszystko załatwione tylko poćwiczyć trzeba,żadnego problemu, ja jestem na tak a wy?!- zadowolony Eric zapytał Connie i Matta.
-Ja najbardziej za jestem, zasugujesz na to żeby wygrać a my żeby tobie w tym pomóc- uśmiechnął się do mnie Matt a Connie przytaknęła.
-Więc, w mojej głowie już powstał pewien scenariusz,chcecie posłuchać?- uśmiechnęłam się a oni znowu przytaknęli. Tym sposobem zaczęłam opowiadać im o swoim pomyśle a oni dopowiadali swoje. Czuję ,że będzie rewelacyjnie
-Jeszcze zostało nam dobrać jakąś dwójkę do tańczenia,znacie kogoś kto nie startuje do konkursu a chciałby potańczyć?- popatrzyłam na moich znajomych którzy rozmyślali nad moim pytaniem
-Wiem!- Connie krzyknęła więc wszyscy zwróciliśmy na nią uwagę
-Casandra przeciez wspominała o tym konkursie,że z wielką checią dołączy do naszego zespołu i jej koleżanka- zadowolona ze swojego pomysłu klasnęła w dłonie
-wystarczy z nimi tylko pogadać i załatwione, szybko się uczą a układ nie jest trudny, wygramy to!- zaśmieliśmy się z przemowy Matta
-Dobra a teraz zbierajcie dupy idziemy na plażę, jakaś impreza ma być,wypijemy coś i potańczymy,od jutra trzeba ostro ćwiczyć i nie będzie miejsca na imprezy- powiedziała Connie i wszyscy zgodzili się z nią.
Nie minęło 20 minut a cała nasza czwórka kierowała się w stronę plaży na imprezę zabierając przy tym innych znajomych.
Dzisiaj chcę się wyluzować, niech dzieje się co chce.

Śpiewamy,tańczymy i popijamy drinki. Wszystko idzie dobrze z planem, bawimy się i odprężamy. Jestem zadowolona z pomysłu Connie i dzięki nim nie przejmuje się już niczym.
Przyszedł do nas Troy i gdzieś głęboko miałam nadzieję,że razem z nim przyjdzie Justin jednak przeliczyłam się.
-A Justin gdzie? Opuścił imprezę?- zapytał Eric a ja się przyszłuchałam ich rozmowie.
-Nie chciał przyjść, nie wiem co się z nim dzieje ale siedział w swoim pokoju i coś grał na gitarze,namawiałem go,że będą jakieś dziewczyny ,alkohol i się odpręży jednak on tylko wysyczał ,że nie chce żadnych dziewczyn i ma ochote posiedzieć w domu,  nie mam pojęcia co dzieje się z tym człowiekiem- kiedy skończył odpowiadac na pytanie Erica ukradkiem spojrzał na mnie informując mnie,że tylko ja jestem w stanie go wyciągnąć. Zrobiło mi się przykro,że Justin cierpi i samotnie siedzi w pokoju. To do niego niepodobne.
-Musze się napić, idziesz ze mną?- zapytałam swoją przyjaciółkę i bez żadnego sprzeciwu poszłyśmy do baru po kolejnego drinka.
-Witam panie, co podać?- uśmiechnął się młody barman do mnie a mnie jego gest zawstydził.
-Dwa mocne i dobre drinki proszę pana- zaśmiała się Connie z mojego zachowania i postanowiła przejąć inicjatywę.
-Nie ma sprawy, dwa dobre drinki dla dwóch ślicznych dziewczyn- uśmiechnął się i zobaczyłam jego piękne białe zęby. Obserwowałam jak robi nam drinki i doszłam do wniosku,że chłopak był bardzo przystojny. Miał idealnie ułożone włosy ,był wyższy i dobrze ubrany.
-Proszę,na mój koszt -chłopak znowu się do mnie uśmiechnął a ja zawstydzona podziękowalam mu.
-Wpadłaś mu w oko Lucy- Connie poruszała śmiesznie brwiami a ja zaśmiałam się.
-Ale podrywać za chuja nie potrafił,tani chwyt z drinkami i uśmiechem- zaśmiałam się i upiłam łyk swojego pysznego drinka.
-Mmm,ale drinki dobre robi przyznaj- zaśmiała się a ja jej zawtórowałam. Zdecydowanie drinki robi zajebiste.
Wróciłyśmy do chłopaków i dalej się bawiliśmy, kilka razy tańczyłam z Troyem i okazał się być w porządku kolegą i bardzo zabawny.
Co jakiś czas chodziłam po drinki i kiedy byłam nieco wstawiona zaczęłam flirtować z barmanem.
-To co zawsze piękna?- odezwał się barman a ja przytaknęłam zadowolona
-Jeszcze kilka i rozgadasz mi się w końcu- zasmiał się chłopak a ja się jedynie uśmiechnęłam
-Twierdzisz,że jestem nieśmiała?- uniosłam jedną brew i patrzyłam na chłopaka
-Tak,sądzę ,ze tak- poruszył brwiami a ja się głośno zaśmiałam.
-Oj, ty nie wiesz co ja potrafię- zagryzłam wargę i nie wiem skąd we mnie tyle śmiałości, może przez alkohol?
-Żałuję,że nie mam chwile wolnego abyś mi udowodniła- puścił mi oczko i podał drinka
-Jeśli będziesz mi zawsze robił takie drinki jak te to będę częściej przychodziła- zasmiałam się i odeszłam.
Upiłam kolejnego łyka drinka i wciąż był przepyszny. Nie czuć było alkoholu tylko sam energetyk. Kocham energetyki, mmm.
Nie miałam pojęcia ile wypiłam tych drinków ale wiem,że co chwile chodziłam do mojego ulubionego barmana i załawiałam to samo.
Kiedy wypiłam kolejny raz do dna rozejrzałam się po plaży i uśmiechnęłam się,
Ludzi było mnóstwo,muzyka tworzyła idealny klimat a światła dodawały tylko lepszej atmosfery. Tak, było świetnie.
Kiedy przecisnęłam się wreszcie do swoich znajomych i spojrzałam na nich przypomniałam sobie o Justinie i jak bardzo tęsknie za nim. Mam nadzieję,że się nie rozżalę do końca imprezy. Popatrzyłam na Troya i widziałam jak intensywnie z kimś pisze. Serio? Jest taka świetna impreza a on pisze sms? Dziwny człowiek.
Stałam oparta o ścianę i piłam kolejnego drinka,którego przyniół mi Troy z innego baru, był również smaczny jednak drinki od przystojnego pana były o niebo lepsze.
Zaczęło mi się ostro kręcić w głowie a humor stawał się jeszcze lepszy. Patrzyłam na swoich znajomych,którzy ciągle rozmawiali i się uśmiechali. Na obczajaniu ich przyłapał mnie Eric.
-Oj chyba nasza mała Lucy się upiiiła- zaśpiewał mi do ucha a się się tylko zaśmiałam.
-Powiem ci sekret- zachichotałam jak idiotka i nachyliłam się do jego ucha
-Najebałam się- ugryzłam go delikatnie w ucho i się zaśmiałam.
-Widze Mała,chcesz iść do domu?- przytulił mnie do siebie a ja od razu pokręciłam głową.
-Świetnie się bawię i przyszłam tu aby się najebać,jest cudownie tylko jednej osoby mi tu brakuje wiesz?-powiedziałam do niego smutno a on zapytał mnie spojrzeniem.
-Tęsknie za Justinem i bardzo chciałabym żeby mnie pocałował,ale on ma mnie w dupie- zagryzłam wargę żeby się nie rozpłakać
-Kochanie jakie ty bzdury opowiadasz, przeciez jemu zależy na tobie-pocałował mnie w czoło i pocieszająco zaczął mnie przytulać
-Chyba go kocham wiesz? Ale nie mów mu tego,bo wyjdę na idiotkę. - popatrzyłam na niego smutno i zauwazyłam ,że bardzo się rozgląda i zerka na Troya.
-Szukasz kogoś Eric?- zrobiłam krok do tyłu i lekko się zachwiałam,patrzyłam na tłum i szukałam... sama nie wiem kogo.
-Nie misiu,chcesz zatańczyć?- przytaknęłam od razu i chwyciłam go za rękę.
Tańczyliśmy chyba ze dwie piosenki, Eric ciągle mnie podnosił i obkręcał. Oh jak ten człowiek świetnie tańczy. Popatrzyłam na naszą grupę i zauważyłam w nich kogoś kogo bardzo potrzebuje dzisiaj.
-Wiesz, chyba jestem aż tak bardzo najebana ,że widzę Justina koło Troya ale to niemożliwe- wzruszyłam ramionami i dalej tańczyłam. Eric popatrzył w tą samą stronę co ja przed chwilą  i się uśmiechnął.
-Zmęczyłem się chodz do naszych czegoś się napijemy co ty na to?- Eric założył mi kosmyk włosów za ucho i pocałował w czoło. To takie rozczulające. Oh.
Usmiechnęłam się  i zgodziłam. Miałam ochote na tego pysznego drinka od przystojnego pana. Oj dzisiaj nie mam umiaru z piciem.
Podeszliśmy do naszej grupy i zauważyłam jak Troy szturcha ramieniem nowego chłopaka w naszym gronie i zmarszczyłam brwi. Był bardzo podobny do Justina, skupiłam się na jego oczach i ustach i były tak idealne jak mojego byłego chłopaka. Gdy pomyślałam,że jest to mój były chłopak na mojej  twarzy pojawił się grymas i poczułam żal do siebie. Tak bardzo tęsknie za Justinem,że zaraz się popłaczę. Chłopak patrzył na mnie i widziałam na jego twarzy smutek. Dlaczego on się smuci skoro jest na takiej super imprezie? Moje rozmyślenia przerwał Eric,
-Oh zamyśliłam się, jaki ten chłopak jest podobny do mojego Justina wiesz? Nawet tak samo idealne usta mają, to możliwe Eric?- zapytałam zszokowana mojego przyjaciela a on zaśmiał do z mojej wypowiedzi. Co go śmieszy? Ja? Dobre mi sobie...
-Chcesz wody?- zapytał mnie Eric
-Nie, chce drinka- założyłam ręce na ręce i czekałam aż pójdzie.
-Nie dostaniesz Lucy już alkoholu,woda może być?- zdenerwowałam się i tupnęłam nogą
-Lucy nie zachowuj sie jak dziecko,woda i koniec, zaraz wrócę- powiedział mój przyjaciel a ja stałam rozczarowana, chce alkoholu to tak trudno zrozumieć? Kiedy stałam zdenerwowana i rozglądałam się po plaży poczułam dłonie na moich biodrach więc odwróciłam się.
-Zatańczymy?- stałam oczarowana głosem chłopaka podobnego do mojego Justina i lekko skinęłam głową. Chłopak wyciągnął dłoń do mnie a ja delikatnie ją złapałam. Serce zaczęło mi mocniej bić.
Chłopak uśmiechnął sie do mnie i obkręcił, zaśmiałam się i zaczęłam z nim tańczyć.
Bardzo dobrze mi się z nim tańczyło,czułam się z nim jednością jednak jak na wypicie tyle alkoholu na dziś to za dużo się ruszam.
-Przejdziemy się?- zaproponował chłopak a ja zgodziłam się. Bardzo jestem oczarowana tym chłopakiem i,że jest tak bardzo podobny do Justina.
Kiedy muzyka ucichła siedliśmy na piasek a ja się zaśmiałam
-Co cię tak śmieszy? - zapytał cicho chłopak
-Bo jestem taka najebana... mam zwidy wiesz?- podniosłam się i usiadłam na kolanach chłopaka. Mój towarzysz zdziwił się moim zachowaniem ale nie prostestował.
-Bardzo tęsknie za pewnym chłopakiem, tak bardzo ,że uroiło mi się,że jesteś do niego podobny wiesz? Macie takie same oczy- patrzyłam głęboko w jego tęczówki a on w moje.
-Takie same usta,które bardzo kocham w Justinie-mówiłam wciąż ciszej i dotknęłam palcem jego wargę i zauwazyłam ,że chłopak zamknął oczy.
-Macie bardzo podobny głos i tak samo idealne włosy. Ja zwariowałam?- zapytałam cicho a chłopak otworzył delikatnie oczy i spojrzał na mnie. Widziałam w nich mnóstwo uczuć. Darzył kogoś miłością ale widziałam też tęsknotę.
-Kochanie,nie zwariowałaś, przyszedłem specjalnie dla ciebie na imprezę. Jestem tu nie uroiłaś sobie tego wiesz?- dotknął delikatnie dłonią mojego policzka a ja poczułam mnóstwo motylek w brzuchu.
-Więc ja rozmawiam z moim Justinem?- powiedziałam jeszcze ciszej zaskoczona tym faktem.
-Tak Malutka- uśmiechnął się do mnie delikatnie a ja poczułam łzy na policzku, gdy dotarła do mnie ta wiadomość przytuliłam się mocno co Justina i zaczęłam szlochać.
Chłopak pocalował  mnie w szyje i także się przytulił.
Kiedy pozbierałam myśli odsunęłam się od niego i popatrzyłam w jego cudowne oczy.
-Bardzo za tobą tęsknie wiesz? Żaluję,że tak wszystko skomplikowałam i chciałabym żebyś do mnie wrócił, najmocniej na świecie. Chciałabym budzić się przy tobie, chciałabym być całowana przez ciebie i przytulana. Uwielbiam gdy trzymasz mnie za rękę bo czuję się wtedy twoja i doceniona. Czuję się bezpiecznie wiesz?- dotknęłam ostrożnie dłonią policzka Justina jakby miał się zaraz rozpłynąć i patrzyłam w jego oczy.
-Justin?- powiedziałam bardzo cicho zeby tylko on mnie mógł usłyszeć.
-Słucham cię kochanie- ohh ale mnie on rozczula gdy mówi do mnie kochanie.
-Pocałujesz mnie?- powiedziałam to wstydliwie i wciąż patrzylam w jego oczy.
Chłopak uśmiechnął sie do mnie lekko,dotknął dłonią mojego karku i się przybliżył.
-O niczym bardziej nie marzę- szepnął mi do ust i dotknął swoimi wargami moje. Poczułam się na swoim miejscu i całkowicie szczęśliwa.
Justin delikatnie pocałował moje wargi a ja przymknęłam oczy. Tak bardzo tęskniłam za jego ustami... tęskniłam za nim.

____________________
Uhuhuh trochę sielanki na koniec.
Jestem zadowolona z tego rozdziału, a wy?
Co myślicie?
Czekam na komentarze.
Miłej nocy.
Pina:)

środa, 10 grudnia 2014

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY.

Justin:
Nie wiem skąd mi się wzięło to uczucie do Lucy,nie mogę go pojąć. Czym wyróżnia się od innych dziewczyn? Tak, jest na prawdę bardzo ładna ale i..zadziorna. Uśmiecha się często i nie próbuje brnąć w kłamstwa. Może to mnie do niej przyciąga? Jestem pewien,że to charakter i tego się boję,ja się zakochałem w niej po 2 tygodniach znajomości. Gdy ktoś wspominał mi o miłości od pierwszego wejrzenia to śmiałem się jak dziecko. Nie wierzyłem w nic podobnego,bo tak tylko przedstawiają miłość w filmach a ja jestem realistą. Mąci mi Lu w głowie..widzę w jej oczach uczucie do mnie ale dlaczego je odrzuca? Dlaczego nie może skupić się na naszym związku tylko na jakimś głupim ,,ale''. Ona mnie nawet wysłuchać nie chciała, nie chciała poznać mojej wersji ani usprawiedliwień. Opowiadała mi o jej przeszłym związku,chciała zacząć od nowa i zera bez strachu,a ja swoją naiwnością i lekceważeniem Savanny wszystko zepsułem. Co mam zrobić? Lecieć za nią i błagać? To nie w moim stylu. Nie potrafię pokonać mojej dumy. Odkąd pamiętam dziewczyny robiły ze mnie jakieś pieprzone bóstwo i traktowały jak ideała. Po tym jak Evelina wyjechała zostałem zraniony jak dziecko. Rodzice od zawsze uczyli mnie kultury i miłości. Wyobrażałem sobie mnie i Evelinę bawiących się na zawsze i kochających,byłem taki młody i głupi.. Głupi buziak w policzek od niej sprawiał,że wracałem do domu zadowolony i miałem na wszystko ochotę więc moje oceny w szkole były naprawdę dobre. Gdy wyjechała czułem się skończony. Moje marzenia pragnienia i plany wyjechały z nią. Moją alternatywą na dobre samopoczucie były inne dziewczyn. To jak szedłem przez korytarz a one się uśmiechały,zacząłem dorastać rozumieć wszystko i w inny sposób postrzegać róźne sprawy. Nie chodzi tutaj o wykorzystywanie ich wszystkich. Mam szacunek do kobiety bo cudowna kobieta mnie urodziła tylko zacząłem dorastać,moje hormony szaleć,nie powstrzymywałem tego,działo się co chciało. Z zewnątrz wygląda to tak,że jestem rozpuszczonym dzieciakiem jednak ja umiem szanowac i doceniać. To po prostu moje przyzwyczajenie,mój tryb życia stał się czymś normalnym. Laski,sex,imprezy to normalne było dla mnie przed kolejnym obozem. Zobaczyłem w Lucy Grey coś wyjątkowego i innego,coś czego nie widziałem w oczach innych dziewczyn. Nie latała za mną,nie pchała się mi do łóżka tylko ignorowała mnie. To mnie przyciągnęło do niej. Zawziętość i duma. Poczułem ,że mamy coś wspólnego.
Moim problemem jest obecna sytuacja,co mogę zrobić? Mam stać jak debil i narzucać się jej? Opieprzyć Savannę? Co to da? Ah tak, satysfakcję jej  ,że dopięła swego i zepsuła wszystko. Jestem bezbronny,mam siłe walczyć ale nie wiem jak.
Szedłem przez korytarz i umyślnie szukałem wzrokiem Lucy,nie wiem co jej powiem i jak ją zmuszę  żeby mi uwierzyła,robię wszystko pod wpływem emocji.
Szukałem wszędzie,pytałem ludzi nikt jej nie widział. Chciałem do niej zadzwonić ale miałem przeczucie,że jak dowie się,że jej szukam schowa się.
Zrezygnowany kierowałem się w stronę wyjścia. Wciąż rozglądałem się i ją zobaczyłem. Nie była sama,była z tym pieprzonym Andre.
Nagle olśniło mnie,co jeśli się w nim zakochała i to są jej wymówki bo mnie nie chce i mnie nie kocha?
Mam ochotę go zabić,zabrał mi dziewczynę.
Moje emocje podwoiły się i automatycznie moje nogi zaprowadziły mnie do ich kanapy.
Odkaszlnąłem.
-Pomóc w czymś?- odezwał się jej towarzysz, przeskanowałem ich pozycję. Siedzieli blisko siebie,Lu trzymała jego rękę i gdy jeszcze nie podszedłem uśmiechała się do niego, lecz gdy pojawiłem się jej twarz wyrażała obojętność i bardziej ścisnęła jego dłoń. Zakuło mnie serce.
-Chciałbym sam na sam porozmawiać z Lucy- patrzyłem na jej cudowną twarz i bolał mnie ten widok,chcę aby się do mnie uśmiechnęła ona jedynie patrzy na mnie ze złością.
- A ty to...?- skierowałem swój wzrok na jej kolegę i czułem się naprawdę źle.
-Justin, Justin Bieber- przedstawiłem się i widziałem od razu zmianę jego mimiki twarzy,zaostrzyła się.
- O czym chcesz z nią rozmawiać?- tym razem wysyczał do mnie
-Z nią więc to ona dowie się o czym,ty nie musisz- ja także syknąłem przez zęby do niego
-Nie masz szans Bieber,spadaj stąd- zmierzył mnie wzrokiem,oh to widzę,że mała Lucy mu wszystko opowiedziała. Nie wiedziałem,że są tak blisko.
Olałem to co do mnie powiedział i spojrzałem na Lucy,widziałem,że się denerwowała i zabrała dłonie od niego, Oh co za ulga.
-Błagam cię Lu, pięć minut,powiem co chce powiedzieć i wrócisz, błagam cię,co mam zrobić żebyś ze mną porozmawiała?- byłam tak zdesperowany,że mówiłem bez oddechu.
-Justin.. Andre ma racje,to bez sensu,nie róbmy utrudnienia- powiedziała cicho a mnie znowu zakuło serce...jest po jego stronie..
- Blagam cię, zgódz się- wpadłem na pomysł ,że poproszę ją na kolanach,więc i tak zrobiłem.
-Justin co ty robisz...ludzie patrzą- zaczęła się rozglądać i lekko panikować
-Nie obchodzą mnie ludzie,liczysz się tylko ty,chcę z tobą porozmawiać,zrobię wszystko. Pięć minut i się zmywam- wyciągnąłem do niej rękę niepewnie,tak bardzo chce żeby poszła..
Dziewczyna popatrzyła na Andre a on jedynie wzruszył ramionami. Rozejrzała się i wstała z kanapy.
-Pięć minut Bieber- wyprostowała dłonią swoje ubranie i ruszyła na drugą stronę holu. Wstałem szybko za nią i podszedłem od razu mówiąc.
-Wiem,że zachowałem się jak dupek i mnie teraz nienawidzisz,ja to wszystko wiem ale to było wszystko inaczej. Przyjechałem do ciebie od razu gdy wybiegłaś ode mnie i ciebie nie było, byłaś u tego Andre,ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Poczułem się zazdrosny i zrezygnowany. Wyszedłem zawiedziony i miotały mną emocje, chciałem spokojnie pójść do baru i się napić,wiesz żeby zapić swoje smutki i pójść spać. Zaczepiła mnie Savanna, niby jechała do tego samego baru,odmówiłem jej ale nalegała,wymęczony jej towarzystwem zgodziłem się,bo nie chciała mi dać spokoju. Miała przyjechać ze mną ale wejść osobno. Ciągle siedziała przy mnie przy barze i namawiała żebym pił,nie podejrzewałem,że chce mnie upić do nieprzytomności żeby mnie wykorzystać. Piłem niby równo z nią ale podejrzewam,że umówiła się z barmanem ,że to będzie woda. Nie zaglądałem do jej szklanki, użalałem się nad sobą ,a ona wydawała się mnie rozumieć. Alkohol zaszumiał mi w głowie,rozluźniłem się i gdy byłem już mocno pijany ona zaproponowała ,że mnie odwiezie. Był to po mojej myśli dobry pomysł, ja bym się od razu zabił ,a chciałem do ciebie rano przyjechać i wyjaśnić wszystko. Dalej nie pamiętam,przesadziłem kompletnie z alkoholem wiem,przepraszam moja wina ale nie miałem wpływu na to co ona zrobi, sama mówiłaś ,że ona będzie nas chciała zniszczyć,cały wieczór myślałem o tobie, nie obchodzą mnie inne dziewczyny. Zależy mi na tobie. Nie mogłem jej wyznać miłości bo jej nie kocham i nigdy nie kochałem. Widziałaś jak ją unikałem popołudniu, nie chcę jej widzieć na oczy ani z nią więcej rozmawiać.- złapałem powietrze i mówiłem dalej tym razem dotknąłem jej policzka dłonią.
-Gdy decydowałem się na związek z tobą zrobiłem to bo..- chwile się zawiesiłem,nie jestem przyzwyczajony do mówienia o uczuciach ale walczyłem o nas.
-zależy mi na tobie i bardzo cię lubię,nie jak koleżankę czy jak przyjaciółkę, moje uczucia rosną,dobrze wiesz do czego to prowadzi,ja szaleje na twoim punkcie,będę walczył o nas zapamiętaj, zrobię wszystko i oddam wszystko za ciebie,wiem,że jestes tego warta. Bardzo cię przepraszam za sytuację z Savanną, ona mną zmanipulowała,znała mój umiar w piciu alkoholu a ja? Ja zachowałem się jak totalny dzieciak,chciałem się najebać żeby się rozluźnić nie ważne ile ważny był efekt, byłem zraniony. Lu,kochanie- znowu zrobiłem przerwe i wziąłem oddech. Popatrzyłem na nią i widziałem ,że walczy z siłą rozpłakania się. Przybliżyłem się do niej i oparłem swoje czoło  o jej szepcąc do jej ust
-Przemyśl to wszystko,nie zaprzepaszczaj naszej szansy skąd wiesz czy to nie będzie tą prawdziwą miłością? Skąd wiesz czy za kilka lat nie będziemy szli razem przez park śmiejąc się z naszych czynów? Ja będę walczył skarbie o nas i o twoje wybaczenie ale przemyśl to wszystko,nie jestem taki zły jakim mnie widzisz. Ja... ja się gubię w tym wszystkim,nigdy tak silnego uczucia nie czułem. Daj mi się odnaleźć i nie każ mi cierpieć. Żałuję wszystkiego co zrobiłem bądz powiedziałam i ciebie to zasmuciło bądz zraniło. Lu błagam,przemyśl i zaryzykuj. To wszystko zależy od ciebie,nasze szczęście i nasz los.-przymknąłem na chwile oczy i zachciało mi się pierwszy raz płakać.. jest źle ze mną naprawdę źle skoro czuję łzy.
Otworzyłem oczy i widziałem ,że moja malutka ma je zamknięte a policzki mokre. Otarłem delikatnie palcem jej łzy i pocałowałem w czoło.
-Dziękuję za te pięć minut,jesteś wyjątkowa i pamiętaj będę walczył moja Lu.
Zrobiłem delikatnie krok w tył i wiedziałem,że muszę spadać, jeszcze chwila a się rozbeczę. Popatrzyłem w stronę jej przyjaciela i dostałem większego kopa na walczenie o Lu. Ja będę jej dawał bezpieczeństwo, ja będę ją rozpieszczał i to ja będę do niej mówił na ucho i trzymał na rękę. Żaden Andre tylko Bieber. Dam z siebie wszystko aby tylko ją uszczęśliwić.
Skinąłem głowa do niego na znak,że skończyliśmy i odszedłem w swoją stronę.
Gdy wsiadłem do samochodu,oparłem głowę o kierownicę i pozwoliłem moim łzom zlecieć po policzku.
Czuję się strasznie źle, źle emocjonalnie. Źle bo bez Lucy.

_______________
Oh jak uroczo ze strony Justina. A wy co byście zrobiły na miejscu Lucy? Wybaczyły i pozwoliły na dalszy rozwój czy kierowały się rozumem? Piszcie swoje odpowiedzi w komentarzach. To mnie bardzo motywuje, każdy komentarz sprawia,że mam większą ochotę usiąść przy laptopie i pomęczyć sie przy kolejnym rozdziale. Nic nie tracicie a zyskacie szybciej rozdział. To tyle z mojej strony,dziękuję za kolejne wyświetlenia i komentarze.
Do usłyszenia.
Pina :)