sobota, 31 maja 2014

ROZDZIAŁ ÓSMY.

Lucy:
Siedziałam już w sali śpiewu razem z grupą która uczęszcza na nie. Aktualnie dostaliśmy kolejne zadanie do zaliczenia za tydzień. Każda grupa ma napisać jakąś piosenkę i ją zaprezentować. Tym razem nie my wybieraliśmy grupy ale siostra Justina , czyli nasza nauczycielka śpiewu. Chcę nas nauczyć zorganizowania . 
Ogólnie zajęcia minęły szybko i zabawnie. Jestem w grupie z samymi chłopakami. Nawet nie pamiętam ich imion. Wiem tyle,ze zachowywali się jakby chcieli mnie zjeść, a to mi już lekko przeszkadzało. Jednak nie mogłam  nic z tym zrobić. Kto nie zaliczy zadania wraca do domu, a ja nie chcę wracać do domu.  Dzisiaj zajęcia mieliśmy na późniejszą godzinę. Skończyliśmy o 17, godzina wolnego i mamy ognisko całym obozem na plaży.  Mamy poznać większość osób i lepiej poczuć atmosferę obozu. Słyszałam także ,że ktoś ma zaśpiewać na początek, kilka słów od dyrektora  i możemy robić co chcemy aby na plaży. Może być na prawdę fajnie. 
Przez cały dzien unikałam przyjaciół, to nie tak,że jestem obrażona i nie chcę z nimi mieć czegokolwiek wspólnego. Po prostu jestem zła i musi mi przejść. Kiedy chcieli ze mną porozmawiać mówiłam ,że nie teraz jednak nie dawali mi spokoju. Kiedy weszłam do pokoju mojego i Connie Troy, Connie,Eric, Matt i Casandra siedzieli na kanapach i kogoś bardzo oczekiwali ponieważ gdy weszłam wszyscy popatrzyli na drzwi. Wyszło na to ,że na mnie czekali i gdy się zorientowałam chciałam wyjść ale Eric podbiegł do mnie zatrzasnął drzwi i wziął mnie za rękę. Zaprowadził na kanapy i kazał usiąść. Postanowiłam ,że posłucham czego chcą ode mnie i szybciej pójdę na ognisko.
-No? No jestem i co?- potarłam dłońmi moje uda i czekałam aż któreś z nich się w końcu odezwie.
-Ja Cię chciałam przeprosić, za bardzo naskoczyłam na Ciebie ale nie masz także pojęcia jak się wszyscy martwiliśmy o Ciebie. Dobrą godzinę szukaliśmy Cię, dzwoniliśmy po znajomych a później 2 godziny czekaliśmy w hotelu. Już nawet na policję chcieliśmy zgłosić zaginięcie. Zdenerwowałam się,że nawet nie pomyślałaś,że się interesujemy Tobą tylko przyszłaś z jakimś chłopakiem zadowolona jak nigdy.- westchnęła Connie i popatrzyła błagalnym wzrokiem na przyjaciółkę.
-Dzwoniliśmy nawet do Justina czy nie jesteś z nim- wtrącił się Troy a ja automatycznie spojrzałam na niego.
-Przepraszam, musiałam  sobie wszystko przemyśleć, a Andre to chłopak którego poznałam w parku. Przyszedł w tym samym celu tam co ja. Zgadaliśmy się i wyszło ,że dużo nas łączy. Nie zabawiałam się z nikim. No i miałam bardzo dużo do przemyślenia więc wyleciało mi to z głowy. Przepraszam- popatrzyłam na każdego z nich i próbowałam wywniosować z ich wyrazu twarzy czy dalej się gniewają. Ale na wszystkich twarzach zagościł uśmiech więc oznaczało to jedno. Wszystko wróciło do normy.
-Ale tak na marginesie, przystojny ten twój Andre- zaśmiała się Casandra a ja zagryzłam wargę.
-Taaak i uroczy- uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki się ogarniać.

Justin:
Ojciec poprosił mnie żebym zagrał coś na gitarze na jakmiś ognisku.  Miałem mieszane uczucia co do tego. Z jednej strony TAK IDĘ POGRAM SOBIE, TYLE LASEK , a z drugiej BOZE LUCY.
Byłem wciąż zdenerwowany na nią jak mnie potraktowała i dalej nie mogłem zapomnieć o niej chociaż bardzo się starałem. Ostatecznie zgodziłem się. Co będzie to będzie. Postanowiłem spotkać się na chwilę jeszcze z chłopakami z hotelu i Troyem więc zadzwoniłem do Matta.
-siema stary, idziesz na to ognisko?- zacząłem rozmowe.
-no siema. obowiązkowo to obowiązkowo a Ty?- usłyszałem z drugiej strony.
-ojciec poprosił mnie żebym coś tam zagrał i zaśpiewał więc idę. może byśmy się spotkali tak z 20 minut przed?- zapytałem z nadzieją
-jasne. zbieraj dupe masz 10 minut bo chlopcy są już w hotelu- zaśmiał się cicho Matt i rozłączył.
Ja za to poprawiłem włosy , wziołem gitarę z pokrowcem , potrzebne rzeczy i poszedłem do hotelu.

Lucy:
Cieszę się,że się wszystko wyjasniło. Z pewnej strony głupio mi ,że nie poinformowałam ich gdzie jestem więc to ja zachowałam się źle. Ale dobrze,że już po wszystkim. 
Bylam gotowa na ognisko. Zbytnio nic nie robiłam ze sobą. Poprawiłam makijaż, założyłam spodenki obcisłe , szeroką czarną koszulkę ,którą włożyłam w spodenki i wygodne tampki. Wydawało się ciepło dzisiaj więc nie brałam nic na ramiona. Zabrałam torebkę i wyszłam z Connie. Umówiliśmy się wszyscy przy scenie na plazy więc tam udałyśmy . Byłyśmy jak zawsze spóźnione więc jak szłyśmy usłyszłam unoszący się w powietrzu znajomy głos. Poczułam jak serce szybciej mi bije a nogi automatycznie zamieniły się w watę. Ten głos dotarł do mojego serca i musiałam natychmiast zobaczyć kto to śpiewa. 
Pośpieszyłam dziewczyny i kiedy  dotarłyśmy do sceny zobaczyłam Justina śpiewającego najpiękniejszą piosenkę na świecie. (https://www.youtube.com/watch?v=UONDdy_oqbE&hd=1) jak zauroczona szłam przed siebie i patrzyłam na Justina słuchając jego i tylko jego.  Nie patrzyłam na znajomych i czy głupio wyglądam. Justin zauważył mnie i przez reszte piosenki patrzył na mnie . Śpiewał to z takimi uczuciami,emocjami i fakt,że patrzył na mnie sprawiał ,że nie chciałam aby kończył ani żeby spuścił wzrok. Był to dla mnie wyjątkowy moment. Ocknęłam się z moich myśli dopiero wtedy gdy zabrzmiały ostatnie dzwięki jego głosu. Ja dalej patrzyłam na niego i nie wyrażałam żadnych uczuć. Ukrywałam je w sobie tak jak on. Patrzył głęboko w moje oczy przez co kręciło mi się bardzo w głowie. Nasz kontakt wzrokowy przerwał Eric który podszedł do mnie i mną potrząsnął .
-C c co?-zająknęłam się 
-zakochałaś się - te slowa podziałały na mnie jak woda rano w łóżku
-oszalałeś?!- wydarłam się na niego i rozejrzałam się po terenie. wszyscy bili brawo ale najbardziej przekuła moją uwagę Savanna. Stała i patrzyła na mnie ze złością. Gdyby wzrok mógłby zabić, ona by mnie zabiła.
-Chodz do pozostałych- powiedział Eric a ja spojrzałam w tamtą stronę zauważając Justina. Nie chciałam tam być. Nie chcę poczuć do niego czegokolwiek. Nie chcę cierpieć.  Na moje szczęście uratował mnie telefon.
-Zaraz dojdę tylko odbiorę- powiedziałam do Erica i odeszłam w dość cichsze miejsce.
-Słucham?-odebrałam od razu gdy głosy ucichły
-Witaj piękna nieznajoma. Co robisz?- usłyszałam głos Andre i dziękowałam mu w myślach ,że uratował mnie.
-Jestem na ognisku z obozu a o co chodzi?- uśmiechnęłam się do telefonu słysząc jego głos
-Myślałam,że poopowiadasz mi o swoim strasznym życiu- zaśmiał się a ja mu zawtórowalam.
-Oh , dzisiaj nie, ale może jutro? mam Ci dużo do opowiedzenia- znowu się uśmiechnęłam i czekałam na odpowiedz
-Nie ma sprawy, to do jutra młoda- zaśmiał się i rozłączył.
Idiota, kochany idiota.
Uśmiechnęłam się i wróciłam do znajomych. Przypomniałam sobie moja i Andre umowę i byłam zdecydownie teraz gotowa przebywać w Justina towarzystwie.
-z kim gadałaś?- zapytala mnie ciekawa Casandra.
-Z Andre , chciał się spotkać ale jestem tutaj uwięziona- zrobiłam smutną minę a Casandra zaśmiała się

Justin:
Wszystko było okej do czasu kiedy nie pojawiła się Lucy. W trakcie kiedy śpiewałem swój kawałek , zwróciła sobą moją uwagę i nie potrafiłem  śpiewać dla widowni tylko dla niej i tylko dla niej. Śpiewało mi się o wiele lepiej, jakby mój śpiew miał coś znaczyć i zmienić. Jednak szybko to nie trwało. Skończyłem śpiewać i wszystko jak na pstrykniecie palca rozwaliło się.  Podszedł do Lucy Eric a ja miałem ochotę mu urwać jaja. Widziałem jak Savanna zabija wzrokiem Lucy i muszę pogadać z Sav żeby dala sobie spokój bo to nudne. 
Zszedłem ze sceny i podszedłem od razu do znajomych , miałem nadzieje,że zaraz przyjdzie tutaj z Ericiem i będę mógł na nią popatrzeć, a nawet przyszło mi do głowy aby wyjaśnić kilka spraw. Tylko,że tak się nie stało. Eric  przyszedl sam.
Zauważyłem jak Lucy oddala się od grupy i odbiera telefon. Zastanawiał mnie fakt do kogo się tak uśmiecha i kto co od niej chce. Nie musialem pytać o to Lucy sam, wyręczyła mnie Casandra. Jej ciekawość stała się w jakimś stopniu pożyteczna. Ale gdy usłyszałem z kim rozmawiala moja piękna Lucy i po co myślałem ,że jebnę. To ona się z kims spotyka? Od kiedy?
-Troy, chodz na bok. Musimy pogadać- szepnąłem do przyjaciela i odszedłem trochę .
-Co jest ?- oparł się o barierkę chłopak i czekał aż mu wszystko wyjaśnię
-Kim jest  ten cały Andre?- lekko speszony zapytałem
-Wczoraj po waszej kłótni poznała go , odprowadził ją do domu, dał buziaka, podobno dobrze im się ze sobą gada. a co sie stalo?-  spojrzał na mnie jak na ufo
-nic, tak tylko pytam- próbowałem ukrywać swoje zawiedzenie dlatego nie mogłem zbytnio się rozgadać
-jesteś zazdrosny o Lucy?- zapytał prosto z mostu a ja głośno westchnąłem
-nie wiem stary, ja nie wiem co się dzieje. ale coś zlego sie dzieje. tutaj- pokazałem dłonią na miejsce gdzie jest serce i odszedłem w stronę Lucy.
Zdenerwowany, zły, smutny i zdruzgotany podszedłem do dziewczyny wziołem ją za rękę i pociągnąłem tam gdzie nikt nas nie będzie mógł zobaczyć ani przeszkodzić.
Dziewczyna wyrywała mi się i pytała ciągle o co chodzi jednak ja ją zlałem i dalej kierowałem się do cichego miejsca.
Gdy doszliśmy do celu oparłem Lucy o ścianę i mocno dysząc skierowałem się do niej
-Nie mogę pozwolić aby mi Cie on zabrał. Nie mogę pozwolić ,że ktoś inny będzie Cię kochał- popatrzyłem na zdezorientowaną minę ukochanej i wpiłem się w jej usta. 
Jedno jest pewne jeśli odwzajemni czuje to samo co ja. Jeśli nie będę musiał dać sobie spokój.
Bałem się bo na początku nie zareagowała. Ale nie minęła chwila a oddała z taką samą siłą i uczuciem pocałunek co ja wkładając wszystkie emocje.

__________________________

Rozkręca się troszeczkę, Justin nie wytrzymał :D
Dobrze byłoby jakbyście powiedzieli mi co wam się podoba a co mam zmienić w opowiadaniu.
pamiętajcie- czytasz komentujesz.
pytania? ask.fm/baansujdziwko3

niedziela, 18 maja 2014

ROZDZIAŁ SIÓDMY.

Justin:
Ale mnie zdenerwowała. Uważa mnie za chuja tak? Spoko jeśli chce to mogę być takim za jakiego mnie uważa.  Jestem głupi bo powiedziałem w nerwach to co chciałem zatrzymać dla siebie. Brawo dla mnie.  Specjalnie nie odzywałem się do niej bo zaczynałem czuć do niej więcej i więcej. Może i zachowałem się jak dupek z dnia na dzień po prostu zacząłem ją unikać ale no co miałem zrobić? Zakochać się po uszy i być mięczakiem? Nie mogę sobie na jakąś miłość pozwolić. To nie w moim stylu. Wystarczyła jedna noc żebym poczuł się jeszcze gorzej niż wtedy kiedy chciałem pocałować ją w wodzie. Pomimo tego,że ona była kompletnie zalana nie powtrzymało mnie to żeby całować ją i całować. Tu już nie chodzi o pragnienia i to,że jest śliczna i seksowna. Tu wchodzi w grę jej delikatność i walkę. Głupieje ja głupieje przez dziewczynę.
-i? czemu poszła?- zapytał mnie jeden z jej znajomych. Strasznie się o nią martwił chociaż miał dziewczyne.Czy to nie dziwne?
-Zdenerwowała się, zresztą sami się jej zapytajcie, ja nie mam do niej siły- wzruszyłem ramionami i poszedłem w stronę klubu. Muszę się wyluzować. Jedna panienka, jedno łóżko i jeden raz. Idealnie. Czas wyleczyć się z Lucy.

Lucy:
Buzowały we mnie wszystkie emocje. Złość, bezsilność, radość,upokorzenie a to wszystko przez idiotę zwanym Bieber. Zresztą sama zrobiłam z siebie idiotkę. Przecież to ja go pocałowałam. Ja zaczęłam tą pierdoloną szopkę. Dałam mu to czego chciał i co dostaję od każdej dziewczyny.
Szłam przed siebie, nie poszłam do hotelu. Nie miałam ochoty. Wszystko mnie denerwuje aktualnie i mam dość wszystkiego. Usiadłam na ławkę w jakimś parku i rozpłakałam się z tych emocji wszystkich. Potrzebowałam moich słonych łez. To jest tak samo jak z prysznicem. Kiedy się kąpie wszystko ze mnie spływa, a kiedy płaczę ulatnia wszystko.
Nie wiem ile tam siedziałam. Miałam tyle myśli do ogarnięcia ,że chyba przesiedzę tutaj całą noc. Dobrze mi się tutaj myśli. Wszystkie łzy uciekły a mi się zrobiło lżej od razu. Jakbym była jakąś maszyną. Teraz zacznę na spokojnie podumowywać.
1. wciąż żyje przeszłością i tym jak potraktował mnie mój super były chłopak i przyjaciółka.
Co za ironia. Niby moja najlepsza przyjaciółka a potraktowała mnie jak wroga i osobę do walki. A ten mój super idealny chłopak? Hah też dobre ziółko. NIby tak mnie kochał, wierzył i ufał a co się okazało? Miał romas z Gee, tak miała na imię moja przyjaciółka. A sory była przyjaciółka. Opowiadała mu różne bzdury,że podrywam innych chłopaków, że jest mi tylko potrzebny Marco do nudy. Bez sensu. Spędzałam z nim dzień w dzień no chyba, że miałam trening albo ćwiczyliśmy w garażu. Ale zazwyczaj on chodził ze mną wszędzie a ja nim. Idiota uwierzył idiotce. Skoro uwierzył jej ,że byłam w stanie go zdradzać a z nią szlajał się po nocach i jebał to nie moja wina. Muszę w końcu pójść na przód. To powinno mnie pouczyć a nie chamować. Nie mogę wszystkich ludzi wrzucać do jednego worka. Wystarczy popatrzeć na moich obecnych przyjaciół. Są ze mną wszędzie i o każdej porze. Ufam im i nigdy mnie nie zawiedli. Dlatego muszę pójśc na przód i zostawić przeszłość. To chyba moja najlepsza decyzja w życiu. Jeśli chodzi o Justina to mam zamiar  zapomnieć o jego osobie. Nigdy go nie widziałam, nigdy go nie pocałowałam, nigdy z nim nie rozmawiałam. Nie znam go. Trzeba zapomnieć o ludziach ,którzy nie są mnie warci ewentualnie ja ich. Cokolwiek. Muszę przyznać,że usta miał idealnie dopasowane do moich i zawsze ładnie pachnie. Tak, uzależniłam się od jego perfum. Ale to tylko tyle. Jak już mówiłam trzeba pójść na przód.
Po moim podsumowaniu poczułam się jeszcze lepiej niż jak płakałam. Powinnam więcej mysleć realistycznie. Mam mnóstwo siły i wiary w siebie. Wiem,że jeśli będę chciała to uda mi się zrealizować mój plan.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i poczułam jak ktoś siada koło mnie. Zainteresowana spojrzałam w prawo i spostrzegłam przystojnego chłopaka o głebokim wspomnieniu i chyba to nie jest jego dobry dzień tak jak mój wieczór.
-przepraszam,że tak dosiadłem się bez pytania ale wszystkie inne ławki są albo popsute albo oblane trunkami. a ja nie mam zamiaru na nich siedzieć. No chyba,że mnie wygonisz to będę musiał spadać- uśmiechnął się blado  a ja mu zwturowałam.
-Oczywiście,że mozesz tutaj siąść, zły dzień?- uśmiechnęłam się i zwróciłam ciałem do nieznajomego.
-taaa, żebyś wiedziała. Ale zapowiada się noc lepiej- zaśmiał się lekko i ja także się zaśmiałam. Pomimo ,że miał zły dzień śmiał się i próbował się ogarnąć. Takich ludzi cenię.
-Tak wogólę to jestem Andre- uśmiechnął się i wystawił dłoń do uściśnięcia.
-Jestem Lucy mi również- zaśmiałam się i uścisnęłam jego dłoń. Silną i delikatną dłoń.
Siedzieliśmy tak do 7 rano. O jezu to sie zasiedzieliśmy. Rozmawialiśmy jak starzy znajomi i to mi się podobało.  Wyjaśniliśmy sobie i opowiadaliśmy dlaczego się tutaj znaleźliśmy.  Okazało się,że jego dziewczyna a raczej była dziewczyna zrobiła to samo co mi zrobił Marco. Przypadek? Nie wiem. Powiedziałam mu  co postanowiłam i zgodził się ze mną. Zawarliśmy układ. Ja pomagam mu zapomnieć o tamtej dziewczynie a on mi pomaga zapomnieć o sytuacji która mnie spotkała z Marco. Opowiedziałam mu też o Justinie. Stwierdził,że rozumie go. Że sam był taki kiedyś. I miał podobną sytuację. Traktował dziewczyny jak przedmiot i poznał swoją dziewczynę,która zrobiła mu takie świństwo. Bał się zakochać bo wiedział co go czeka i nie potrafił się przyzwyczaić. Nie wiem dlaczego go usprawiedliwia. Być może mój stosunek do Justina troszeczkę zmienił się, nie jestem taka na ,,nie''. Postanowiłam,że będę udawała ,że nigdy nie poznałam Justina Biebera. Tak, to najlepsze wyjscie.

Normal:
Znajomi Lucy byli już w hotelu, nawet Troy przyszedł z nimi. Siedzieli i czekali martwiąc się. Nie spali całą noc, dzwonili do Justina ,który okazał się zalany prawie w trupa i jedynie co powiedział to ,że jest w pokoju z jakąś dziewczyną. To było jednoznaczne , wiadomo co robili i po co byli w pokoju.  Conie  była całkowicie załamana jak i Matt i Eric, byli tak samo załamani. Dochodziła 7;20 a znajomi postanowili ,że jeśli ich przyjaciółka nie pojawi się do godziny 8 zadzwonią po policję. Podczas ich dialogu otworzyły się drzwi i zniecierpliwieni znajomi zwróciły wzrok na drzwi. To co zobaczyli zszokowało ich. W drzwiach stała uśmiechnięta Lucy z nowo poznanym chłopakiem. Podawali sobie numer a na koniec Lucy dostała buziaka od Andre. Uśmiechnięta weszła do pokoju i rzuciła szpilki na podłogę. Telefon i torebkę położyła na komodę po czym  rzuciła się na łóżko.
-Ohh ale jestem zmęczona, nie mam siły nawet się wykąpać- zaśmiała się i rozejrzała się po pokoju.
-O nie widziałam was tu wszystkich, coś się stało?- podniosła się i popatrzyła na nich z poważną miną.
-Czy coś się stało? Czy coś się kurwa stalo?! Znikasz z Justinem ,znajdujemy was na plaży kiedy się całujecie, Ty wybiegasz , on biegnie za Tobą , wraca wkurwiony idzie sobie w pizdu a Ty znikasz na kilka jebanych godzin. Wiesz co my tutaj przeżywaliśmy?! Gówno kurwa wiesz, zabawiałaś się z jakimś kolesiem- długo Connie nie potrzebowała żeby wszelkie emocje uwolniły się z niej.  Podczas krzyczenia na przyjaciółkę rzuciła telefonem o ścianę.
-To nie tak! On mi pomógł!-Lucy wstała i popatrzyła na wszystkich z wyrzutem.
-Rozbawił mnie i pomógł zmienić nastawienie na niektóre sprawy, ty może tego nie rozumiesz ale on mnie rozumie bo przeżył to samo co ja , no i żebyś wiedziała. Bawiłam się zajebiście. -zdenerwowana na swoją przyjaciółkę Lucy poprawia sukienkę wzięła piżamę i ruszyła w stronę drzwi do toalety .
Znajomi popatrzyli na siebie zdziwieni nagłą zmianą humoru swojej znajomej i wymienili spojrzeniami.
-Nie mam pojęcia co się właśnie stało- wypowiedział się jako pierwszy Eric
-Ja też nie. Dajmy jej odpocząć, jutro pogadamy na spokojnie-Troy zaproponował a reszta grupy zgodziła się razem z nim.

___________________
Spokojnie, to nie koniec znajomości Lucy z Justinem. Może i będzie chciała to zakończyć ale uczucia będą silniejsze:)))

byłabym wdzięczna o udostępnianie znajomym to opowiadanie :)
CZYTASZ-KOMENTUJ

do następnego<3

czwartek, 1 maja 2014

ROZDZIAŁ SZÓSTY.

Minęło kilka dni od sytuacji w wodzie. Miałam później się spotkać z Justinem ale wypadło mu coś podobno. Nie wiem zdecydowanie o co chodzi ale czuję dziwną atmosferę między nami. Niechętnie muszę przyznać ,że rozczarowałam się,że się z nim wieczorem nie spotkałam. Mogłabym zapierać się rękoma i nogami ale gdy nie udaje najlepszego i zarozumiałego na prawdę go lubię i dobrze mi się z nim rozmawia. Co jakiś czas Eric przypomina mi o wyzwaniu a ja tylko bardziej się denerwuję. Trudno będę spać w windzie. Jutro mija tydzień więc mój czas się kończy. 
Jest piątek,wróciliśmy z zajęć bardzo późno i mamy mało czasu na ogarnięcie się,ponieważ idziemy do klubu gdzie zobaczyłam Justina pierwszy raz.Tym razem nie idziemy we czwórkę. Idzie mnóstwo osób. W ciągu pięciu dni złapaliśmy kontakt z Casandrą, chłopakami z obozu, Troyem i chłopcy oczywiście z Justinem. Mam wrażenie ,że Justin unika mnie i nie potrafię go zrozumieć. Zresztą, jebie mnie on. Idę na imprezę i mam zamiar się najebać. 
Po ponad godzinnym ogarnianiu się wyszliśmy wszyscy z hotelu i w mgnieniu oka staliśmy w kolejce aby kupić bilety. Co chwilę słyszałam szepty chłopaków co powodowało ,że uśmiechałam się i czułam pewniej. Czułam także,że dzisiaj będzie cudownie.Po kupieniu biletów ochroniarze przybili nam pieczątki i po pierwszym kroku poczułam klimat najlepszej imprezy. Światła oświetlały tańczących ludzi. Jednych jeszcze trzeżwych a drugich najebanych w trzy dupy którzy ocierali się o siebie nie wiedząc pewnie co sie dzieje. Staliśmy dość dużą grupą koło kanap i sączyliśmy drinki postawione przez chłopaków. Humor dopisywał mi co szło mi na ręke a nogi rwały się do tańczenia. Eric wyczaił od razu jakieś laski i nie minęła chwila a już zatopił się w podryw. Matt i Conie poszli we dwoje potanczyć a ja zostałam sama z Troyem, Casandrą i Justinem. Super co?  Troy i Cas nie kryli ,że mają się ku sobie i po wypiciu drinka stawali się bardziej odważni. Ja z Justinem nawet się nie przywitałam. Nie wiem co jest nie tak z tym chłopakiem. Jak na ten moment nie obchodził mnie on. Jestem sobie w klubie pełnym chłopaków i w takiej kiecce (http://polki.pl/we-dwoje/p/a_i/18/18/2/25298/m/m_6_25298.jpgjak) jakiej jestem dzisiaj muszę kogoś wyrwać. Nie czekałam długo, podszedł do mnie przystojny szatyn z seksowną brodą.  Na samym początku zaproponował mi drinka a ja bez żadnego ale zgodziłam się. Z jednego drinka zrobiło się 3 i musiałabym skłamać żeby powiedzieć ,że jestem trzeźwa. Chłopak zaproponował mi pójście potanczyć a skoro ja jestem wstawiona i kocham tańczenie poszłam. Było mnóstwo ludzi ale nam to nie przeszkadzało, widzieliśmy tylko siebie i słyszeliśmy perfekcyjną muzykę. Szatyn złapał mnie za rękę i seksownie do siebie docisnął. Jęknęłam z zachwytu a Douglas ,bo tak na imię miał przystojniak uśmiechnął się czarująco. Może gdybym nie była wstawiona nie reagowałabym tak ale aktualnie czułam się lekko podniecona. Podobało mi się w jaki sposób partnerował mi Douglas i zdecydowanie jemu także się podobało moje ocieranie tyłkiem o jego ciało. Jednak długo to nie potrwało ponieważ podeszła do nas Cas i poprosiła mnie żebym poszła z nią na chwilę na zewnątrz porozmawiać. Okej? Jest środek imprezy, ja tańczę sobie z cudownym i seksownym chłopakiem a ona chce rozmawiać? Oszalała. Kiedy odmówiłam jej i poprosiłam aby wzięła kogoś innego nie dawała za wygraną dlatego przeprosiłam szatyna i poszłam za koleżanką.
-co jest? widziałas z jakim ciachem tańczyłam?- mówiąc do koleżanki przegryzłam wargę i zaczęłam się wachlować dłońmi poniewać dopiero poczułam jak mi było gorąco w środku.
-wiem,ale jestem pewna, że nie minęłaby minuta a Ty siedziałabys na nim i żałowała tego jutro. Dlatego wykorzystałam sytuacje żebyś posiedziała ze mną tutaj chwilę i pomogła mi ochłonąć- popatrzyła na mnie koleżanka proszącym wzrokiem a ja po przeanalizowaniu tego co powiedziała stwierdziłam,że miała racje. No ale halo. Taki seksowny chłopak a ja mam nie reagować? Stałyśmy i obgadywałyśmy tutejszych chłopaków. W tej kwestii zgadzałyśmy się , tutaj chłopcy są seksowni i przystojni.
-A co z tym wyzwaniem? Masz serio zamiar spać w windzie?- roześmiana Cas popatrzyła na mnie
-No a mam inne wyjście? Nie zamierzam całować Biebera. Sama wiesz jak się zachowuje. Tu taki cudowny a za chwile unika mnie. Wyjebane mam. Nie dam mu tego czego chciał na początku- obojętnie wzruszyłam ramionami i popatrzyłam na chłopaków którzy szli w naszą stronę.
-Hej dziewczyny- przerwał nam trochę starszy chłopak
-Cześć, cześć- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam zalotnie.
-Chcecie może piwa?-zaproponował nam chłopak a ja wzięłam je z dwóch powodów. Pierwszy to taki,że chciało mi się pić a drugi taki ,że trzeźwiałam.
Poznawałyśmy się z chłopakami i śmiałyśmy. Zauważyłam ,że Casandra prawie co nie zwraca uwagi na tych chłopaków. Czyżby tak zaangażowała się w Troya? Nie ważne.
Nie wiem ile tam stalśmy ale Cas co chwile pytała czy idziemy. Ja ani razu nie zastanawiałam się nad odpowiedzią. Dobrze czułam się w towarzystwie i dobrze mi się piło na zewnatrz. 
Casandra zdecydowała że pójdzie sama do klubu i mnie zostawiła samą z chłopakami. Nie powiem, było fajnie.
Wypiłam jeszcze kolejne piwa i poczułam się mocno najebana. Śmiałam się jak idiotka bez powodu i próbowałam przywrócić swoją umiejętność mówienia. Trochę mi to nie wychodziło.
Podczas rozmowy  z chłopakami zauważyłam Justina wychodzącego z klubu . Natychmiast poczułam zdenerwowanie i żal przez jego zachowanie. Ale tylko chwile mi zajęło aby pozbyć się tych emocji. Widocznie Justina ktoś wysłał, a ten ktoś to Casandra bo podszedł do nas i stanął koło mnie.
-Lucy możemy pogadać?- popatrzył na mnie a ja udałam ,że nie słyszę.
Próbował jeszcze kilka razy ale bez zmian dlatego pociągnął mnie za rękę a ja zareagowałam momentalnie.
-Czy pan ,,dzisiaj chce Cie pocalowac a jutro będę olewać" może mnie puścić? Tak się składa,że byłam w towarzystwie chłopaków i mi to odpowiadało ,więc po prostu mnie puśc i wiecej nie dotykaj- ciagle sie zapierałam i nie słyszałam odpowiedzi Justina ale to mnie nie zatrzymało. Ciągle mówiłam i chyba go to zdenerwowało bo wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku plaży. Zrezygnowała nic nie mówiłam i próbowałam wytrzeźwieć . Ale jak można się domyśleć dopiero co mnie brało więc zaczęłam się śmiać do siebie.
Kiedy doszliśmy do celu Justin postawił mnie a ja upadłam wciąż śmiejąc się. Położyłam się na piasek i zatopiłam się w niebie. Patrzyłam w jeden punkt i coraz bardziej kręciło mi się w głowie. To,że jestem sama z Justinem i jestem zdrowo najebana nic dobrego nie wróży. Zresztą Justin też pił.
-Podobało Ci się jak wszyscy chłopcy rozbierali Cię wzrokiem?- zapytał mnie Justin z wielkim wyrzutem.
-Nie powinno Cię to obchodzić- zachichotalam i wciąż patrzyłam w niebo
-Z Toba nie da się rozmawiać, jesteś najebana- stwierdził chlopaka i przejechał dłonią po swoich włosach.
- I chuj , dobrze mi jest. A teraz wybacz ale idę do moich kolegów-próbowałam wstać ale upadłam na Justina i znowu zaśmiałam się
-Przepraszam, chwila nie uwagi- poprawiłam swoje włosy i popatrzyłam na Justina który skupił się na moich ustach.  Mało co mówił, patrzył się jedynie raz na moje nogi, usta a raz oczy. Strasznie mnie rozpraszał. Miałam zajebistą ochotę teraz go pocałować i robić niestworzone rzeczy.
-Justiiin-powiedziałam ciszej w jego usta które co chwile były blisko moich. Próbowałam odpowiednio zareagować jednak pokusa była silniejsza i po prostu pocałowałam go. Chłopak widocznie czekał na to bo od razu wpił się w moje usta i przewrócił nas tak,że leżał nade mną. Bardzo mi się podobało co robił wtedy ze mną. To w jaki sposób mnie całował i bawił się moimi włosami. Ogarnęło mnie całkowite podniecenie, chciałam więcej i więcej więc przyśpieszyłam tępo naszych języków i zaczęłam bawić się jego włosami. Chłopakowi widocznie podobało się jak bawię się jego końcówkami ponieważ jeknął mi do ust a ja poczułam ,że moja podświatomość dopisuje sobie kolejny punkt. Chłopak smyrał mnie dłonią po udzie i nie przeszkadzało mi to ani troche. Czułam się spełniona i coraz bardziej podniecona. Justin poczuł ,że się nie spinam dlatego wlożył pod sukienke swoją dlon i gładził nią mój brzuch. Był to bardzo namiętny pocałunek ale czułam jak moje serce bardzo szybko bije i to nie dlatego ,że jakoś specjalnie się zmęczyłam. Ten chłopak robił cuda z moją osobą. Nawet jak byłam pod wpływem czułam do niego coś czego nie chciałam.
Nasz nieco erotyczny pocałunek przerwała grupa naszych przyjaciół stojących niedaleko nas. Justin oderwał się ode mnie i spojrzał na nich dumny. W końcu dostał to czego chciał a ja poczułam ukucie w sercu. Okazałam się taka jak inne dziewczyny. Brawo Lucy dostajesz nagrodę za największą idiotkę świata.
Odepchnęłam Justina i poprawiłam swoją sukienkę. Momentalnie wytrzeźwiałam i poczułam rozczarowanie i gniew. Gniew na siebie i rozczarowana byłam sobą. Wstałam z piasku i nic nie mówiąc szłam w stronę hotelu. Słyszałam jak wołają moje imie ale nie miałam zamiaru słuchać ich docinek. Jednak Justin nie pozwolił mi odejść samej i pobiegł za mną.
-Lucy czemu odeszłaś?-stał na przeciwko mnie i podniósł jedną brew.
-Dostałeś to co chciałesz, pomacałeś, przelizałeś,oni widzieli i koniec szopki. Teraz możesz zostawić mnie i dopisać moje imie na swoją liste przelizanych-ominęłam chłopaka i znowu kierowałam się do hotelu.
Poczułam dłoń na moim biodrze.
-Myślisz,że wykorzystałem moment w którym byłaś pijana?- powiedział oburzony 
-A co nie? Zreszta, daruj sobie - wytrąciłam swoje ciało z jego uścisku i chciałam znowu odejść. Chłopak po raz trzeci nie pozwolił mi.
-Pocałowałem Cię bo pragnąłem tego, pocałowałem Cię bo Twoje usta mnie kuszą, pocałowałem Cię bo Ciebie pragnę, pocałowałem Cię bo chciałem poczuć,że jesteś moja. Ale myśl co chcesz. Tylko ,że nie jestem dupkiem bez uczuć. I uwierz mi, wolałbym nie czuć niż czuć to co czuję do Ciebie -popatrzył na mnie z wyrzutem i odszedł do grupy,a do mnie dopiero docierały jego słowa. 
Czy on mi właśnie powiedział,że coś do mnie czuje?

Chyba zemdleje.

OD AUTORKI:
ROZDZIAŁ JEST BARDZO KRÓTKI ALE ZA TO JEST BARDZO CIEKAWA AKCJA.
JESTEŚCIE CIEKAWI JAK POTOCZĄ SIĘ RELACJE POMIĘDZY JUSTINEM A LUCY?
W TAKIM RAZIE ZOSTAŃCIE RAZEM Z NIMI NA TYM BLOGU.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ.