piątek, 17 października 2014

ROZDZIAŁ JEDENASTY.

Szłam ze znajomymi uśmiana jak głupia z imprezy. Wypiliśmy trochę i mogę powiedzieć,że lekko się chwiałam. Było ciemno i jedynie ulicę oświetlały duże latarnie. Śmieliśmy się z siebie i przypominaliśmy sobie po kolei co działo się na imprezie. Usłyszałam dobrze mi znany głos.
-ej słyszeliście?- zwróciłam się do znajomych.
-tam jest chyba Justin- uradowana poszłam w stronę dzwięku  głosu
Kiedy doszłam do tego miejsca zryło mnie z nóg. Justin siedział na murku z Savanna i ją mocno obejmował.
-Justin?- powiedziałam cicho lecz on mnie zignorował
NIe zwracał na mnie uwagi, jakby mnie tak w ogóle nie było. Podeszłam bliżej.
Justin uśmiechał się od ucha do ucha a Savanna całowała go po szyi. Miałam łzy w oczach a widok mnie zmroził.
-Justin co ty robisz?- powiedziałam łamliwym głosem ale wciąz byłam ignorowana
-Kocham Cię Sav, nie mogę bez Ciebie żyć. Chcę żebyś wiedziała,że nie kocham i nie kochałem nigdy Lucy, chciałem jedynie jej udowodnić,że jest taka jak inne i udało mi się- Justin się uśmiechnął i pocałował namiętnie Savanne w usta. Mój świat się wtedy zawalił, znowu zostałam wykorzystana i najgorsze w tym jest to,że dałam mu się. A ja jedynie chciałam być kochana, chciałam kochać i być dla kogoś kimś więcej niż Lucy, chciałam być miłością jego życia.
Obudziłam się z przyśpieszonym oddechem i łzami na policzkach. Rozejrzałam się po pokoju i byłam wciąz w apartamencie z obozu. To był sen? To pierdolony sen?
Zdruzgotana popatrzyłam na miejsce obok w łóżku. Nikogo nie było. Ale przecież to niemożliwe. Dam sobie rękę uciąć,że zasnęłam przy Justinie w nocy. A może jednak to nie sen? Może to przypomnienie co się stało? Ja już sama nie wiem.. ja chyba zgłupiałam.
Wstałam leniwie z łóżka a moją uwagę przekuła mała biała karteczka.
KOCHANIE WYBACZ MI,ŻE OBUDZIŁAŚ SIĘ SAMA JEST MI Z TEGO POWODU PRZYKRO. ZADZWONIŁ DO MNIE RANO OJCIEC ŻEBYM MU POMÓGŁ Z DZISIEJSZYM APELEM, SZYKUJE DLA WAS JAKĄŚ NIESPODZIANKĘ. SMUTNO MI,ŻE NIE ZOBACZYŁEM TWOICH ROZCZOCHRANYCH WŁOSÓW I NIE DOSTAŁEM BUZIAKA. ALE OBIECUJĘ,ŻE WYNAGRODZĘ CI TO KIEDYŚ I TO NIE JEDEN RAZ.
PS: SŁODKO CHRAPIESZ.
BUZIAK, TWÓJ JUSTIN.
czyli jednak to prawda a Justin i Savanna to głupi sen? O boże ale kamień z serca.. Już myślałam,że dałam sie omotać a to tylko moja wyobraźnia plata mi figle.
Ruszyłam w stronę kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki. Ugasiłam pragnienie i spojrzałam na zegarek. O kurde. Wybiła 13. Przerażona pobiegłam do łózka Connie ale jej tam nie zastałam. Jak się spóźniłam na zajęcia to się powieszę. Serio. Ja się nigdy nie spóźniam , ja nigdy nie opuszczam zajęć. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer kontaktowy do mojej przyjaciółki.
-Mam odebrać skoro już jestem w pokoju?- Zaśmiała się Connie i weszła do apartamentu.
-Boże, tylko powiedz,że się nie opuściłam zajęć.. błagam- podeszłam do niej,wsztrzymałam powietrze i położyłam swoje drobne dłonie na jej ramiona lekko ściskając
-Spokojnie śpiąca księzniczko, dzisiaj zajęcia są o 16 ale tylko dwadzieścia minut, później idziemy na hale bo jakieś zebranie jest z dyrektorem. -uśmiechnęła się do mnie i mnie wyminęła. Odechnęłam z ulgą i poszłam za nią.
-Dzięki bogu, a wiesz czego ma dotyczyć to zebranie? Ciekawa jestem- upiłam łyk soku i popatrzyłam na wspólokatorkę.
-Jakieś organizacyjne, sama nie wiem , zresztą nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać, pójdziemy to się dowiemy- wzruszyła ramionami i zamoczyła usta w szklance wody.
-W sumie racja,no to nic innego mi nie pozostaje jak iść położyć się do łóżka- zaśmiałam się i ruszyłam na moje cudowne łoże
-zaraz, zaraz-popatrzyła na mnie surowo
-możesz mi wyjaśnić dlaczego Bieber spał u Ciebie w łóżku a rano się wymykał? Nie myśł sobie ,ze nie słyszałam albo nie widziałam- wysunęła jedną nogę a rękę położyła na biodro
Poczułam się jakbym była przyłapana na czymś nieodpowiednim i dotarły do mnie wyrzuty sumienia.
-No bo.. em był śpiący a długo gadaliśmy o obozach i o przeprosinach ,że tak najeżdzaliśmy na siebie, nic ciekawego-odwróciłam wzrok od przyjaciółki i położyłam się na miejsce Justina wdychając jego zapach z poduszki
-Jasne, coś mi tu śmierdzi, przyznaj się-usiadła koło mnie na łózku i oczekiwała na odpowiedz. 
-Oj no bo yh!!! no my ten.. jakby to powiedzieć, no całowaliśmy się, on wyznał mi,że coś do mnie czuje, ja do niego też coś czuje no i yhh noo...daliśmy sobie szanse i jesteśmy chyba razem- powiedziałam końcówkę bardzo cicho jak się da
-CO?!!?!- wykrzyczała Connie i podniosła się
-to co słyszałaś-burknęłam pod nosem
-O kurwa nie wierzę nie, Lucy ta która tak go nie tolerowała na początku jest z synem właściciela obozu- otworzyła szeroko oczy i gestykulowała rękoma
-Przestań, nie o to chodzi... ja go lubię no- zawstydzona zakryłam się kołdra aby wspólokatorka na mnie nie patrzyła.
Poczułam ciężar jej ciała na sobie
-Cieszę się Twoim szczęściem tylko dlaczego tak się ukrywacie? Było wczoraj powiedzieć,że chcesz chate dla siebie i Justina i bym poszła spać do Matta misiu- pogłaskała mnie po ramieniu
-No bo to ja zaproponowałam, nie chcę aby każdy o nas wiedział, mam uraz przecież wiesz, nim byśmy zaczęli być razem to idioci by się wtrącili. Dlatego wiesz jak narazie tylko o tym ty i nikt inny nie może, zrozumiano?- odkryłam się i popatrzyłam na nią
-W porządku , to twój związek,ale jak dla mnie to głupota, teraz każda laska myśli ,że może go mieć i będą zarywać a ty będziesz stać obok i się patrzeć jak się do niego miziają-uśmiechnęła się blado i zeszła
-Oh nienawidzę cię!-powiedziałam żartem i przykryłam twarz poduszką. Usłyszałam cmoknięcie i smiech Connie. Ona miała racje. NIkt nie wie ,że Justin ma dziewczyne, nie wie,że to nie w porządku.

Staliśmy już wszyscy na hali i rozmawialiśmy oczekiwając dyrektora obozu. Trochę się spóźniał. Przypomniałam sobie co Justin napisał mi dzisiaj w karteczce automatycznie uśmiechnęłam się i wiedziałam,że musi gdzieś tu być. Szukałam mojego chłopaka o którym nikt nie wiedział,ze nim jest. Cóż.
-szukasz kogoś?- usłyszałam ten piskliwy i fałszywy głos. serio? ona może ma jakiś czujnik kiedy szukam Justina czy jaki chuj
-na pewno nie Ciebie złotko- uśmiechnęłam się ironicznie do niej i szukałam dalej
-jeśli szukasz Justina to jego tutaj nie ma  i nie będzie dla Ciebie- zasmiała się
-ja pierdole, co ty jakiegos problemu szukasz? zawsze sie mnie czepiasz, nie mozesz sobie innego celu znaleźć? co ja ci zrobilam? jesli sie kurwa boisz o tego jebanego Justina to go kurwa pilnuj, a jesli boisz sie o pozycje z spiewaniu to moze zacznij sie starac bo jedynie gwiazdorzysz i wiesz co? nie wkurwiaj mnie wiecej bo w koncu pójda mi nerwy i będziesz żałować,ze mnie znasz. a teraz wypierdalaj mi stąd - splunęłam i podeszłam bliżej sceny. Akurat wtedy pojawił się Justina ojciec. Czyli jak jest jego ojciec on tez powinien być. Zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam uśmiechniętego Justina z Rayanem , automatycznie ja się uśmiechnęłam ale zaraz uśmiech mi zbladł jak zobaczyłam te blond kłaki przytulające się do mojego chłopaka. Jebana suka. Justin popatrzył na mnie i blado się usmiechnął pokazując mi,że stara się ale ona nie daje za wygraną, machnęłam ręką i udałam ,że mnie to nie interesuje chociaż w środku miałam ochote ją zajebać.
Stałam i patrzyłam się na scene chociaż nikogo nie słuchalam. W dupie miałam te całe informacje, moje myśli krążyły tylko i wyłącznie przy tym jak zajebać Savanne. Ocknęłam się na zdaniu które informowało o niespodziance i o tym,że szykuje się dzisiaj o 20 impreza z gwiazdą, pocieszyło mnie to i odwróciłam się w stronę przyjaciół
-to sie dzisiaj najebię nie- zasmiałam się pozytywnie i patrzyłam na scene.
Nic ważnego już nie przekazywał nam dyrektor więc postanowiłam wyjść z hali i zaczerpnąć świeżego powietrza. Ale oczywiście ja nigdy na nic ani na nikogo nie uważam i wpadłam na większą sylwetkę ale i mocno umięśnioną. Popatrzyłam w górę w jego oczy i uśmiechnęłam się blado. To mój problem ja się zawsze usmiecham chociaż nawet jak nie mam ochoty. Tak mnie nauczono w domu.
-Przepraszam ale to mój wrodzony talent, idę i wpadam na przypadkowych ludzi-patrzyłam lekceważąco na niego i oczekiwałam na jakąkolwiek odpowiedz,która chyba mi się należała. Zauważyłam,że chłopak miał kaptur na sobie. Czyżby się ukrywał?
-Nie ma sprawy, za tą twoją niewinność wybaczam- usmiechnął się pokazując  idealnie białe zęby
Poczułam kogoś wzrok na sobie więc odwróciłam się w tamta stronę a tą osobą był Justin. Stał z Rayanem i wciąz tą szmatą ,która się do niego wtulała i mnie obserwował.
Zignorowałam jego zachowanie i wróciłam do rozmowy z nieznajomym
-Tak w ogóle to Lucy jestem, miło było na ciebie wpaść- uśmiechnęlam się 
-Austin i zobaczysz,że jeszcze się dzisiaj spotkamy- okej? jak jakiś prześladowca. ominęłam chłopaka i wyszłam na zewnątrz się przewietrzyć. Usiadłam na ławce i wyjęłam telefon. Dawno nie słyszałam głosu swoich rodziców więc wybrałam numer i usłyszałam pierwsze sygnały. Rozmawialiśmy jakbysmy nie widzieli się lata a nie dwa tygodnie.  Zrobiło mi się troszeczkę przykro, nigdy nie odczuwałam takiej rozłąki między mną a rodzicami. Zawsze siedziałam w domu albo musiałam z nimi gdziekolwiek wyjeżdzać. Kiedyś to siedziałam pierwsza w samochodzie aby pojechać na zakupy, nawet spożywcze. Później zaczęłam dorastać, szukać ambicji i znajomych.  Oddaliliśmy się od siebie ale wiedziałam także,że mam najlepszych rodziców na świecie. Próbuje ich nie okłamywać. No bo po co? Stosuje zasadę,że zawsze ale to zawsze stawiam się w sytuacji tej osoby i myślę jakbym ja chciała być potraktowana i do tego dążę. Dla mnie zawsze liczyło się dobro innego człowieka niż moje i będę się tego trzymać.
Rodzice poprawili mi humor, no bo komu by nie poprawiły historie z życia mojej rodziny? Albo mój brat dostaje hajs za chodzenie do kościoła, albo historia kuchni mojej mamy. Polecam. Spojrzałam na zegarek i siedziałam już w ten sposób koło 30 minut. Wypadałoby tam wrócić. Pożegnałam się grzecznie i z bólem z rodziną, poprawiłam ciuchy i ruszyłam w stronę moich znajomych.
Podeszłam do znajomych z którymi rzadko rozmawiam aby zapytać gdzie Connie i reszta. Jednak ponownie się zagadałam.
-Ej ale słuchaj, podobno ciacho z tej gwiazdy hehe- Chris bo tak miał na imię jeden chłopak z grupy przedrzeźniał niektóre laski,które stały obok i obgadywały nasza gwiazdę wieczoru. Ja płakałam ze śmiechu.
-Ej zamknij się, to niegrzeczne- śmiejąc się, chociaż serio, próbowałam się ogarnąć ale on tak to super pokazywał,że nie potrafiłam,uderzyłam go żartobliwie w ramie aby go w jakiś sposób upomnieć.
-No sory, ale one by dla niego majtki zdjęły i pytały,która lepsza..- przyłożył dłoń do twarzy próbując pokazać jego zażanewanie.
-Boże,brzuch mnie boli, zamknij się w końcu- otwarłam łzę z kącika oka i spostrzegłam moich przyjaciół. Ucałowałam wszystkich i obiecałam ,że spotkamy się jeszcze na imprezie.
Z lepszym a nawet o wiele lepszym humorem podeszłam do grupy osób.
Oczywiście Connie, Matt, Eric i reszta dobrze mi juz znanych ludzi
-Dzisiaj imprezaaaa-przeciągnęłam śpiewając
-Musimy coś pokombinować,chociaż jedno piwo bo na sucho tak dziwnie, co wy na to?- zaproponował Matt a mi się w sumie spodobała propozycja.
-Jest 17 a impreza o 19 więc idziemy ogarnąć dupy i po jakimś piwie w barze obok hotelu co?- wszyscy się zgodzili i poszli w swoją stronę.

Czułam wewnetrzną potrzebę odpieprzenia się jak nigdy dotąd. Chciałam mieć pozytywne wspomnienia z dzisiaj i wszystkie swoje zmartwienia schowałam do szafy.
Postawiłam dzisiaj na śliczną czarną spódniczkę, do tego krótki rop w panterkę, sliczne buty w panterkę i pasującą katane. Na głowie zostawiłam moje naturalne fale a oczy podkreśliłam maskarą i eyelinerem.  Wyrobiłam się w czasie z czego byłam bardzo zadowolona i z wielką nadzieją na zajebistą impreze polecielismy na cudowne zimne piwo. 
Trochę smiechu, pogaduszek, cudowne piwo ale musieliśmy zbierać się na impreze,bo oczywiście każdy był ciekawy tej całej gwiazdy wieczoru.  Bar znajdował się blisko naszego celu więc dziesięc minut przed rozpoczęciem zapłaciliśmy za piwo i ruszyliśmy się pobawić.
Kiedy weszliśmy było o wiele więcej ludzi niż na obozie, doszły nas słuchy ,że ze wględu tej gwiazdy zrobili biletowane wejście na hale. Oczywiście mieliśmy przy sobie legitymacje, a nasze nazwiska widniały na liście więc bez problemu dostalismy się na miejsce wydarzenia. DJ ogłosil,że gwiazda będzie na scenie za godzinę a teraz jest czas na idealną imprezę w rytmie dość szybkim. Ja nie narzekałam, moi znajomi też nie a jak rozejrzałam się po hali nikt nie pokazał swojego niezadowolenia. Lekko wstawieni podążyliśmy od razu chwile potańczyć. Do naszej grupy doszedł Rayan z Justinem. Nie powiem, trochę się spiełam ale przypomniałam sobie ,że zmartwienia zostawiłam w szafie. Próbowałam zaakceptować swoją decyzje z naszym związkiem i po tym piwie doskonale wczułam się w sytuację. Na samym początku tańczyliśmy w grupie, widziałam jak Justin ciągle się gapił a ja ukradkowo wysyłałam mu buziaka. Chyba po to aby go zirytować, nie wiem.  Poczułam delikatne i przyjemne szarpnięcie, odwróciłam się i zupełnie obcy chłopak poprosił mnie o taniec. Bez wachań zgodziłam się,ponieważ lubię tańczyć i nikt tego nie zmieni. Na poczatku było sztywno, później nawiązaliśmy rozmowę do obozu okazało się ,że on tez tańczy , zaczęłam namawiać go aby pokazał mi co potrafii i wyobrażaliśmy sobie jak walczymy w tańcu. Zabawne, komiczne a jakie super! Często chłopak za blisko mnie do siebie przyciagał, wykorzystywał ,że to on prowadzi i może robić co zechce. Trochę czułam się osaczona. Na koniec zupełnie niespodziewanie wygiął mnie w plecach i podniósł moje udo na jego biodro. O boże ale mnie zaskoczył. Zrobiłam przerażoną minę,że nie wiem co się wokół mnie dzieje a później wybuchłam śmiechem. To było zabawne. Podziękował mi mój nowy znajomy za piosenkę i wróciłam do mojej grupy. Justin próbował dojść do mnie albo po prostu zatańczyć ale zawsze ktoś mu przeszkadzał. ZAWSZE. Po monotonnej godzinie zmęczeni ustawiliśmy się w stronę sceny i czekaliśmy na występ.  Efekty specjalne, intro i wiele innych osobiście powaliły mnie. A kiedy wyszedł chłopak okazał się być całością. Energia, moc, siła i talent. Zdawało mi się,że kojarzę go,ale przecież było to dla mnie chore. Dopiero wtedy gdy odnalazł moja osobę wzrokiem uśmiechnął się i puścił oczko zdałam sobie z czegoś sprawę.
O MÓJ BOŻE
TO KOLEŚ OD ,,JESZCZE SIE ZOBACZYMY'' KTÓREGO NAZWAŁAM PRZEŚLADOWCĄ. ROZMAWIAŁAM Z SAMYM AUSTINEM MAHONE. 
3 2 1 zaraz zemdleje
Łokciem szturchnęła mnie jedna ze znajomych posyłając mi pytające spojrzenie. Zapewniłam ją,że jest okej i skupiłam się na moim ,,nowym kolegą prześladowcą"
Ale jednak co zrobił później zaskoczyło mnie na skalę mojej możliwości.
Justin stał koło mnie i poczułam jak ściska mi rękę dając mi do zrozumienia ,że jest wściekły.
Austin stojąc na scenie podziękował dziewczynie za cudowne wpadnięcie na niego i zapewnienie udanego pobytu tutaj. Pozdrowił dziewczynę nazywając ją moim imieniem i przecież dobrze wiedziałam,że chodziło o mnie a Justin widział nas razem. Poczułam się głupio i zaburaczyłam na policzkach.
Uśmiechnięta wróciłam do tańczenia i w końcu miałam okazję zatańczyć z Justinem.
Złapał mnie delikatnie za rękę i energicznie do siebie pociągnął ,że wpadłam centralnie w jego ramiona. NIe uśmiechał się, był zły ale nawet nie wiedziałam na co. 
Próbował udawać,że jest wszystko okej jednak ja wyczuwałam jego emocje.
-Będziemy musieli porozmawiać- powiedział niby miło a jednak... do mojego ucha. Wzdrygłam się, nie negatywnie. Po prostu uwielbiałam jego głos do tego był groźny w obecnej chwili. Wiecie co się ze mną tam działo?
-Alee, ja nic nie zrobiła- zająknęłam się a Justin jakby nigdy nic obkręcił mnie i zrobił podobnie jak chłopak z którym tańczyłam wcześniej. Wygiął mnie i przysunął do siebie jak tylko się da
-Ty? Owszem. Zaproponowałaś ten pierdolony układ przez który szaleje- emocje Justinowi puściły ,wziął mnie agresywnie za dłoń co mi się strasznie spodobało i ruszyliśmy w stronę najmniej zatłoczonego miejsca w budynku.
Śmię stwierdzić,że on nie będzie rozmawiał, on mnie będzie obwiniał za swoją zazdrość nad którą nie potrafi panować.
_________
Dobry wieczór!
Jest 00;59 a ja ledwo żyję. Jednak zobowiązałam się ,że dodam jak najszybciej rozdział i prosze bardzo! Udało się
Halo halo fanfary please.
Muszę przeprosić,że nie dodawałam rozdziału po tym jak pojawiło się 5 komenatrzy ale przyznam się,że ich nie zauważyłam. Ze 3 tygodnie temu weszłam i był jeden.
Siedziałam na niemieckim, weszłam na poczte i patrze patrze a tam ktoś skomentował mój blog. Patrze dalej i znowu i znowu i znowu.
Dostałam porządny opierdol od nauczycielki ale powiem bez bicia lałam na to. Jarałam się,że ktoś czyta moje wypociny.
Przyszłam ze szkoły i od razu wzięłam się za pisanie.
Jednak dzisiaj miałam zawalony dzień.
Same kartkówki i sprawdziany. Musiałam przyjemność odstawić na później bo jak wiecie najpierw praca później przyjemności!
Leżałam na łóżku i zastanawiałam się jak napisać to co chcę umieścić tutaj i was zadowolić. Nie jestem przekonana do rozdziału ale to norma nie
Miałam dodać wcześniej,ale wyszła pewna sytuacje którą musiałam postawić na pierwszym miejscu. Przepraszam was bardzo!
Jeśli chodzi o weekendy. Nie będę dodawała w soboty bądz niedziele tylko piątki.
Pracuję w pizzeri i to cały dzień i nie miałabym nawet kiedy telefonu do ręki wziąć.
Dziękuję wam za tyle wyświetleń i komentarzy.
Jesteście wielcy i musicie wiedzieć,że to doceniam.
Jesli macie jakieś pytania bądz krytykę uzasadnioną chętnie posłucham bo chciałabym udoskonalić ten blog.
Kolejna sprawa czy ktoś wie gdzie jak jakiś szablon?
Tutaj tak pusto a ja się kompletnie nie znam co nie
Rozpisałam się jak głupia i będę dumna jak ktokolwiek to przeczyta haha
Pamiętajcie 5 komentarzy nowy rozdział w piątek.
Życzę miłego czytania i udanego weekendu.
See ya!
Pina.

5 komentarzy:

  1. suupeer !! a dziewczyna niech sie zastanowi co robi...
    czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje ze sie nie pokłócą

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nn no błagam pisz

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejuniu! Przeczytałam dzisiaj cale opowiadanie i jest ekstra :* Dodaje do ulubionych, pisz dalej dziewczyno ����

    OdpowiedzUsuń