wtorek, 11 marca 2014

ROZDZIAŁ PIERWSZY.

Tydzień później.

-Nie wierzę ,że to już dzisiaj. Tyle czasu czekałam na ten moment!- Connie piszczała w samolocie kiedy szykowaliśmy się do lądowania. Nie powiem,że nie, także byłam podekscytowana. W końcu to obóz muzyczny. Można poznać wiele ciekawych osobowości i świetnie się bawić. Jeśli chodzi o mnie taniec i śpiew to mój sposób na odreagowywanie , ewentualnie z otwartej od Connie ale to inna sprawa. Zdecydowałam się na ten wyjazd tylko ze względu na Connie, truła mi życie przez miesiąc ,aż w końcu zgodziłam się i ,gdy myślałam,że będę miała spokój ona gadała jak to fajnie będzie. Później przez pewien okres przekonywałam sie sama,że może jednak być fajnie i jak napisałam wyżej może być zabawnie. Ale obiecałam sobie jedno! Żadnych miłości na 2 miesiące. Oczywiście jeśli pójdziemy do jakiegoś klubu to mogę poflirtować ale to tylko tyle. Z nikim nie chcę się zbliżyć z obozu. To byłby mój największy błąd w życiu. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie znowu Connie, oh czy ona nie umie powstrzymać tego entuzjazmu?
-Zbierać się! Zaczynamy zabawę! Oh no weźcie nie czujecie tego?!- zdesperowana Connie popatrzyła na mnie, na Matta swojego dwuletniego chłopaka i wspólnego przyjaciela Erica. Roześmialiśmy się i ruszyliśmy za podnieconą przyjaciółką.
-Oh nawet lotniska mają tutaj cudowne!- zahipnotyzowana klimatem Seatle Connie wciąż męczyła nas swoimi przeżyciami. Miejmy nadzieje,że kiedyś zamknie się chociaż na trochę.
-Tak Con cudowne lotnisko a może tak sprawdzimy czy toalety też maja cudowne?!- powiedziałam z sarkazmem do Con i się wszyscy roześmialiśmy. Connie zrozumiała o co mi chodzi i zwróciła się do chłopaków:
- Zostańcie tu, popilnujcie bagaży a my skoczymy szybko ogarnąć się, bo w końcu trzeba podbić to miejsce!- energiczna Connie spojrzała na Matta,który rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie a ta cmoknęła powietrze.
-Oh skarbie wiesz,że Ciebie kocham najmocniej na świecie prawda?- uśmiechnęła się dziewczyna i gdy zobaczyła błysk w oku chłopaka wzięła mnie za rękę i poszłyśmy w stronę toalet. Związek Connie i Matta można powiedzieć ,że był idealny ,owszem były kłótnie ale było im razem dobrze i wzajemnie się kochali.
Zagadane i zadowolone weszłyśmy do toalety i zabrałyśmy się za poprawę naszego wyglądu. Zadowolone z efektu umyłyśmy ręce i jak już miałyśmy wychodzić z toalety dostałam drzwiami od jakieś ,,sto procent tapeta i tipsy''
-Oh jak łazisz pokrako- ozięble i z wielkim ego zdanie.
-Słucham?- powiedziałam z szokiem do blond laski która miała na sobie jakąś spódniczkę i top obcisły. Można powiedzieć ,że odkryła za dużo ale każdy ma inny gust.
-To co słyszałaś, patrz jak łazisz pokrako bo mogłam pognieść sobie ciuchy albo paznokcia złamać- lekceważący głos ten idiotki mnie zdenerwował.
-W dupie mam te Twoje super zajebiste skąpe szmaty czy sztuczne paznokcie, w dupie mam także Ciebie i radzę Ci abyś uważała jak otwierasz te pieprzone drzwi bo zamiast mnie mogłoby być to niewinne , małe dziecko które mogłaś skrzywdzić. Najlepiej jak Ty i Twoje super wielkie ego nauczy się żyć z NORMALNYMI ludźmi a nie sztuczną blachą. Ja już skończyłam , jeśli Ty nie to wiedz ,że zostałabym jeszcze i posłuchała Twojego jęczenia ale czekają mnie ciekawsze rzeczy do zrobienia. Żegnam.- Wyminęłam Pannę cudownie ubraną i zaklęłam pod nosem z nerów.
-Gdzie kurwa takie gówno wychowuje sie?! Yh CoNnie trzymaj mnie bo zejdę na miejscu- powiedziałam wyrzucając przed siebie ręce i próbując złapać spokojny oddech.
- spokojnie Lucy nie pierwszy i ostatni raz spotkałaś się z takim gównem ale powinnaś dowartościować się takimi dziewczynami. Ty masz szacunek od innych takie dziewczyny jak ta laska nie mają, dobrze o tym wiesz.- próbowała uspokoić mnie Con
-przyjechałaś tu bawić się a nie denerwować, nie psuj tego zdzirami- uśmiechnęła się do mnie a ja doszłam do wniosku,że ma racje. znowu. Głupim zdaniem potrafiła mnie uspokoić. Za to poniekąd ją kochałam.

Jechaliśmy w czwórkę do hotelu ,który został zarezerwowany dla wszystkich uczestników. Jadąc rozglądałam się i podziwiałam widoki. Nie lubiłam nigdy lasów a patrząc na te tutaj mogę stwierdzić,że z przyjemnością je polubię. Dopiero gdy zauważyłam nasz hotel zaczęłam dostrzegać podniecenie w sobie i to jak bardzo cieszę się,że mnie namówili znajomi. Kolejnym plusem jest nowe doświadczenie. Ja i moja grupa znajomych dla rozrywki pogrywaliśmy w garażu i powiem szczerze,że kiedyś chciałabym mieć zespół i dzielić się tym co potrafię z grupą z innymi. Żeby poczuli co czujemy podczas grania. Jak na razie to tylko pragnienia zobaczymy co będzie dalej.
-jesteśmy- zwrócił się do nas taksówkarz z pogodnym uśmiechem na twarzy-oh nawet taksówkarzy mają optymistycznych. Kocham to miejsce.
Wyszliśmy z taksówki z bagażami i z wielkim uśmiechem na twarzy weszliśmy do hotelu. Otoczeni zostaliśmy idealnym widokiem z klimatem i sympatyczną usługą. Connie podeszła do rejestracji i przedstawiła nas. Blond recepcjonistka w czarnej koszulce z dekoltem podała nam dwa zestawy kluczy i życzyła nam udanego obozu. Dwa zestawy kluczy ponieważ w jednym z pokoi będę mieszkała z Connie a w drugim pokoju Matt i Eric. NIe chcieliśmy przytłaczać się swoim towarzystwem za bardzo więc wybraliśmy jak wybraliśmy. Windą udaliśmy się na piętro ostatnie czyli 25 i udaliśmy się w poszukiwaniu  naszych pokoi. Okazało się,że chłopcy mają pokój na drugim końcu piętra więc szybciej niż myśleliśmy rozdzieliliśmy się. Ja z Connie miałam numer pokoju 257. Zniecierpliwione weszłyśmy do pokoju i sparaliżowało nas. T E N pokój był idealny.  Po lewej stronie znajdowały się dwa duże łóżka z pościelą z satyny. Koło łóżek szafki nocne a na nich lampki. Na ścianie znajdował się obraz z widokiem na Seatle , po drugiej stronie wielka komoda na ubrania a na niej czarna  wieża stereo. na kolejnej ścianie były białe drzwi ,które prowadziły do łazienki, na przeciwległej stronie ściany było wejście do kolejnego pomieszczenia ozdobione beżowym baldachimem  pasujący do piaskowych ścian pokoju. Schody były pokryte ciemnymi pastelowymi panelami a po bokach zamieszczone były halogeny z przyciemnionym światłem . W dalszej części naszego pokoju była na środku wielka biała kanapa a na przeciwko wielki plazmowy telewizor. Po środku tych rzeczy stał niewielki przezroczysty stolik . Po lewej stronie był balkon z widokiem na piękną plaże. Pokój ozdabiały drogie obrazy i lampiony do nastroju.
-Czy. Ty. to.widzisz- zapytała retorycznie Connie.
-Uszczypnij mnie bo nie mogę uwierzyć w to cudo!- wykrzyczałam na cały pokój z zaczarowanym wzrokiem na ten cudowny apartament.
-Nie dam rady, sparaliżowało mnie- na jednym tchu powiedziała Connie. Popatrzyłam na nią i uśmiechnęłam się.
-Dziękuję ,że mnie namówiłaś!- ocknięta podbiegłam do przyjaciółki i wtuliłam się w nią.
-Jezu, Lucy to będą najlepsze wakacje w życiu, gwarantuje Ci. Z takim cudownym pokojem na takim cudownym obozie będziesz jedną z najszczęśliwszych dziewczyn na świecie!- powiedziała dość poważnie Connie a ja jedynie się zaśmiałam z jej dobranych słów.
-Chodź rozpakujemy się trochę i lecimy do chłopaków a z nimi do holu po harmonogram- odchodząc do bagaży powiedziałam do Connie która wciąż stała zaczarowana widokiem naszego tymczasowego pokoju.
-Zajmuje pierwszą i drugą szufladę , Ty dwie pozostałe- oznajmiłam zahipnotyzowanej Connie i nie czekałam na protest czy zgodę tylko zaczęłam opróżniać swoje ubrania. Po skończonej pracy udałam się do toalety aby rozpakować swoją toaletę i zamiast zrobić to co zaplanowałam podziwiałam widok naszej toalety. Wielka wanna a na niej mnóstwo kosmetyków do ciała , szampony i myjki w różnych kolorach. Na przeciwko cudownej wanny było wielkie lustro i duży blat z dwiema umywalkami. Oh kocham to miejsce już. Rozpakowałam swoją torbę z kosmetykami i poszłam sprawdzić co robi dalej zahipnotyzowana Connie.
-Connie Ty dalej..- nie dane było mi skończyć bo przyjaciółka mi przerwała.
-Boże kocham to wszystko, kocham te łóżko, kocham ten balkon i pewnie pokocham też toaletę! Nie chce wyjeżdżać już stąd, chce tu mieszkać!- zadowolona Connie popatrzyła na mnie i wybuchła śmiechem.
-Oh zwariuje tu- dopowiedziała jeszcze i wzięła swoją torbę do rozpakowania wszystkiego.

NIe chce stąd wychodzić, może po prostu będziemy tutaj mieszkać a inni niech uczestniczą w tym obozie. Tu jest tak pięknie!- wciąż zadowolona Connie leżała na swoim łóżku i rozpromieniała się bardziej.
-Wiem,że Ci się podoba ale pamiętaj ,że to początek, w całym hotelu jest tak dużo ludzi,że nie masz pojęcia i wiesz,że będzie jeszcze lepiej jak wyjdziesz- uśmiechnęłam się robiąc ostatnie poprawki swojego wyglądu ponieważ szykowałyśmy się do wyjścia na dół po ten harmonogram.
-Tak wiem Lucy, tak się cieszę,że tu jesteś!- wstała z łóżka i przytuliła mnie tak mocno ,że musiałam poluźnić jej uścisk. Zaśmiałam się i kazałam jej się pośpieszyć bo chłopcy na nas już czekają.

Wszystko jest zapięte na ostatni guzik, rozpakowane, wykąpane, uczesane, pomalowane i wygodnie ubrane. Ja dostałam kluczyk bo Connie ma zdolność do gubienia wszystkiego więc ja zawsze pilnuje jej telefonu i innych potrzebnych jak i ważnych rzeczy.
-Cześć dziewczyny-przywitali się z nami chłopcy i udaliśmy się do recepcjonistki.
-Mam nadzieje,że dadzą nam czas na zabawę- powiedział Eric ,który był królem klubów jak i królem flirtu z nieznanymi dziewczynami.
-Oh nie narzekaj, będzie cudownie,zobaczysz!- szturchnęła w ramię Connie Erica i wszyscy się zaśmialiśmy. Znajomi zostali na kanapach w holu a ja poszłam po tą kartkę która decydowała co i o której.
Mogę stwierdzić bez żadnego ale ,że lubię tę blondynkę w czarnej koszulce i,że lubię nasz plan obozu.
-Więc!- zwróciłam uwagę na siebie u swoich przyjaciół
-Dzisiaj....- zaczęłam.
-Oh no mów bo trzymasz na napięciu - zdesperowana Connie zabrała głos a ja się uśmiechnęłam.
-Dzisiaj mamy czas dla siebie, możemy robić co chcemy i ile chcemy, a jutro o godzinie 13 mamy zebranie na hali- powiedziałam uśmiechnięta ,zadowolona i podniecona,że dzisiaj możemy gdzieś wyjść.
-Więc dzisiaj wychodzimy do klubu?- zwrócił się do wszystkich Eric na co wszyscy skinęliśmy głowami.
-Dobra, jest 17 więc o 18;30 zbieramy się w tym miejscu i lecimy na podbój!- uśmiechnięty Eric wstał i czekał na naszą zgodę,którą otrzymał. Connie i Matt chwile się poprzytulali jeszcze i poszliśmy do swoich pokoi.
Po drodze spotkaliśmy parę osób z którymi nawiązaliśmy kontakt i umówiliśmy się w klubie który znajdował się niedaleko naszego hotelu. Pożegnaliśmy się i weszłyśmy na swoje piętro.

GODZINA 18;10.
-Pomóż mi wybrać Connie no!- wykrzyczałam do przyjaciółki z desperacją.
-Czarna czy czerwona sukienka? Czarne czy beżowe szpilki? A może obcisłe spodenki i do tego top z dekoltem? No pomóż mi Connie!- Siedziałam przed komodą i przerzucałam swoje ubrania. Byłam prawie gotowa, zdecydowałam się na lekkie loczki, trochę mocniejszy makijaż i jeszcze nie ustaliłam w czym pójdę. Zawsze miałam z tym problem.
-Ubierz swoją czarną spódniczkę i ten w kwiaty gorset będzie seksownie ale i uroczo, do tego czarne szpilki,nie ma za co - posłała mi buziaka i wiedziała ,że uderzyła w mój gust. Tak jak mi poradziła ubrałam się i byłam już gotowa. Jeszcze usta i wychodzimy.
Connie ubrała czarne rajstopy, obcisłe spodenki ,które ledwo zakrywały jej tyłek i beżową koszulkę,którą wsadziła w spodenki, do tego trampki ,rozpuszczone proste włosy ,lekki makijaż i wyglądała cudownie. Nic dziwnego, była ładna z idealną figurą dziewczyny.
Zeszłyśmy przed czasem więc poszłyśmy jeszcze do restauracji w hotelu po kawę. Znalazłyśmy stolik ,zamówiłyśmy kawy i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Fajnie tu co?- rozmarzona powiedziałam do Connie.
-Wymarzone miejsce dla Ciebie,lubisz czuć się swobodnie a tutaj to główny punkt obozu- posłała mi lekki uśmiech i kontynuowała.
- plus słyszałam,że syn prowadzącego będzie tutaj jak co roku i jest mega ciachem!- krzyknęła cicho do mnie.
- a Ty nie masz chłopaka więc możesz się brać- poruszyła zabawnie brwiami na co ja się zaśmiałam.
- nie przyjechałam tu szukać chłopaka tylko się bawić tym bardziej syn prowadzącego nigdy nie spojrzy na takie coś- pokazałam dłonią na siebie
-Ty chyba głupia jesteś, nie widzisz tego jak wszyscy ślinią się na Twój widok? Nie zaprzeczaj- spiorunowała mnie wzrokiem i to był sygnał ,że mam się nie odzywać tylko przytakiwać.
-Oczywiście ,że nie zauważyłaś,bo nie rozglądasz się, po ostatnim Twoim związku z Florianem trzymasz się z dala od chłopaków i nie dopuszczasz do siebie myśli,że możesz się zakochać-zamknęła się ,bo wiedziała,że nie lubię na ten temat rozmawiać. Jestem upartą dziewczyną i jak coś sobie ubzduram nie ma zmiłuj. Związki nie są dla mnie. Każdy chłopak jest taki sam, każdy. Nigdy nie spojrzą na dziewczynę inaczej niż na przedmiot rozkoszy. To mnie najbardziej denerwowało. Florian o którym wspomniała moja przyjaciółka to mój były chłopak, związałam się z nim okołu roku temu. Mam uraz po nim do każdego chłopaka ,udowodnił mi jedynie ,że chłopak to zero i dam sobie radę  sama. Oczywiście mam swoje pragnienia i nie jeden raz wieczorem rozmyślałam,że może jednak urwę swoją urazę i spojrzę na chłopaków w inny sposób niż z obrzydzeniem. Jednak to co we mnie jest ,jest silniejsze i wciąż pozostaje przy swoim.
-halo Lucy jesteś?- zniecierpliwiona Connie potrząsała mnie i wtedy zorientowałam się,że zanurzyłam się w swoich myślach.
-tttak zamyśliłam się, o co chodzi?- spojrzałam na przyjaciółkę i zauważyłam,że wypiła już swoją kawę.
-Pij szybciej bo będziemy spóźnione, w sumie to już powinniśmy iść ale wypij to i dopiero pójdziemy.
-okej, już sie robi!- zasalutowałam i zaśmiałam się.
-tak w ogóle o czym myślałaś?
-O mnie, o mojej sytuacji z chłopakami i dlaczego nie chcę z żadnym się wiązać- posłałam jej blady uśmiech.
-ahh, to. Kochanie dobrze wiesz,że potrzebujesz takiej bliskości i ją sama zatrzymujesz, w końcu wybuchniesz i popadniesz w nerwice ,bo nie będziesz mogła sobie poradzić z tłokiem myśli.- ohh ona znowu ma racje.
-tak wiem, ale koniec o tym- uśmiechnęłam się i wypiłam resztki kawy.
-gotowa-zostawiłam pieniądze na stoliku i wstałam.

-Myśleliśmy,że nigdy nie wyjdziecie do nas- oburzeni i zniecierpliwieni chłopcy stali już w holu.
-poszłyśmy na kawę, co w tym złego?- Connie podeszła do Matta i go przytuliła.
-skarbie ale zły nie jesteś na swoja dziewczynę co?- zatrzepotała rzęsami i już wiedziałam,że jest caly jej.
- zabijesz mnie kiedyś- zaśmiał się Matt i ją pocałował w czoło.
Ohh oni we dwoje są tacy cudowni, dopasowani. Jestem szczęśliwa razem z nimi.

-To tutaj?- powiedziałam pokazując dłonią na wielki ,oświetlony budynek
-tak, chyba tak. tak pokazuje na tej stronie- pokazał wszystkim Eric swój telefon gdzie była otwarta strona klubu.
-No to idziemy!- krzyknęłam zadowolona do wszystkich i poszłam przodem.
Kupiliśmy bilety i zostawiliśmy nasze zbędne rzeczy w szatni.
-to co robimy? może jakiś drink?- uśmiechnęłam się do Matta bo właśnie czytał mi w myślach.
-ja jestem za! i ja! no i ja!- powiedzieliśmy po kolei i się zaśmialiśmy.
Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy co potrzebowaliśmy. Zapłaciliśmy i skierowaliśmy się na kanapy umieszczone niedaleko baru i sceny.
Bawiliśmy się dobrze nawet bardzo dobrze. Drinki były pyszne i jak wypiliśmy przynajmniej po trzy zdecydowaliśmy się potańczyć. Lekko zawróciło mi się w głowie i zaśmiałam się. Czułam ,że ta impreza będzie czymś pozytywnym.
Tańczyliśmy już ponad godzinę ,a my wciąż nie byliśmy zmęczeni, co chwile podchodzili jacyś chłopcy i ich spławiałam, jak już mówiłam nie chciałam męczyć się z nimi i dawać im jakąkolwiek nadzieje. Oczywiście tak całkowicie na nie nie jestem na chłopaków, z chęcią z którymś potańczę ,który nie będzie sobie nic obiecywał. Żeby być szczera lubię ich kokietować.
-chodź ze mną do toalety Connie!- próbowałam przekrzyczeć muzykę. Connie przytaknęła ,powiedziała chłopakom gdzie idziemy i ruszyłyśmy w stronę toalet. Zadowolone i lekko pijane załatwiłyśmy co miałyśmy załatwić i zatrzymałyśmy się przy lusterku żeby poprawić swój wygląd.
-jak się bawisz?- skierowała się do mnie Connie
-cuuudownie!- zaśmiałam się i poprawiałam usta.
-Nie spodobał Ci się żaden ?- ohh więc do tego dąży.
-Może jeden, albo dwóch ale nie chce narobić im nadziei. Może troszeczkę później-zaśmiałam się z mojego słownictwa i poszłyśmy w stronę chłopaków. Popatrzyłam na swoją spódniczkę i chciałam ją poprawić ale nie było mi to dane bo na kogoś wpadłam.
-Oh przepraszam, nie chciałam- Popatrzyłam na chłopaka,na którego wpadłam i się zaczerwieniłam. Był wyższy ode mnie, na głowie miał artystyczny nieład i hipnotyzujące oczy.
-No nie jestem pewien czy wybaczę- uśmiechnął się pewny siebie. Yy o co mu chodzi? Przecież tylko na niego wpadłam. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem a on kontynuował.
-Wybaczę jak podarujesz mi chociaż jeden taniec , tutaj, teraz- pokazał na sale
-A co jeśli się nie zgodzę?-  przyjęłam podobną pozę do niego. Był cwaniaczkiem i zawsze dostawał to czego chce. Ohh przed takim mogę kokietować. Pokażę mu ,że mnie nie uwiedzie.
-Wtedy Ci nie wybaczę-powiedział uśmiechając się bardziej.
-Ohh tego byśmy we dwoje nie przeżyli- zaśmiałam się i chciałam go wyminąć ale mnie zatrzymał
-Boisz się,że Cię oczaruje?- ohh znowu ten pewny siebie glos.
-Oszalałeś?- powiedziałam rozbawiona.
-Nie, stwierdzam fakty.- Wzruszył ramionami i wciąż się uśmiechnął.
-Wiesz, dwie pieczenie na jednym ogniu, zatańczysz ze mną a wtedy ja Ci wybaczę i udowodnisz mi ,że nie boisz się mojego uroku- poruszył brwiami.Ohh zarozumialec.
-Dobra! ale to tylko i wyłącznie dlatego ,żeby Ci udowodnić,że Twój urok na mnie nie działa- wzięłam go za rękę i pociągnęłam na parkiet. Ja mu pokażę z kim zadarł. To ja mu pokażę ,że go oczaruje. Dam z siebie wszystko żeby tylko udowodnić mu,że nie jest on najlepszy. Leciała akurat moja ulubiona piosenka, szybka i energiczna, mmm. Kiedy uznałam ,że to jest najlepsze miejsce dla nas do tańczenia przystałam . On się uśmiechnął i zaskoczył mnie bo przyciągnął do siebie szybko i popatrzył w oczy. W co on gra?
-zatańczymy po mojemu, zobaczymy co potrafisz - uśmiechnął się znowu a ja wiedziałam,że to jest wyzwanie, bez oporu przyjęłam wyzwanie ,odsunęłam się od niego i okręciłam. On zrozumiał o co chodzi ,złapał mnie i zaczęliśmy na swój sposób tańczyć. Dużo obrotów i taniec w rytm. Co jak co ale on tańczyć to potrafi.
Słyszałam ,że kończy się muzyka więc uznałam ,że to moje pięć minut. Złapałam go mocno za ramiona i podniosłam najwyżej jak potrafię nogę ,która zrównała się z jego twarzą. Byłam wygimnastykowana, kochałam tańczyć i dużo ćwiczyłam. On się uśmiechnął i  złapał mnie za biodra , podniósł mnie i posadził na swoje biodra okręcając nas, ja wyprostowałam nogi i wyszła z tego niezła figura. Zaczęłam się śmiać i odrzuciłam głowę do tyłu. Postawił mnie i znowu zaczęliśmy tańczyć jak wcześniej. Gdy skończyła się piosenka znowu mnie obrócił i wygiął w taki sposób ,że leżałam na jego kolanie i milimetry dzieliły nasze twarze.
-Mmm, cóż za gracja- uśmiechnął się
-Dziękuje za taniec panno..
-Lucy, mam na imię Lucy- zaśmiałam się
-Oh dziękuje za taniec panno Lucy- znowu poruszył tymi brwiami a ja wciąż się śmiałam.
-Możesz mówić do mnie Justin- postawił mnie na ziemie i  się ukłonił, ja zaczęłam się znowu śmiać
-Cała przyjemność po mojej stronie Justin- powiedziałam jak najbardziej uroczo potrafiłam i zachichotałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz