UWAGA!
TO CO ZAZNACZAM NA CZERWONO TO SCENA EROTYCZNA WIĘC JEŚLI KTOŚ CHCE OMINĄĆ SPOKOJNIE NIC SIĘ NIE STANIE. NAJWAŻNIEJSZY JEST KONIEC.
ALE JESTEM ZADOWOLONA Z TEGO ROZDZIAŁU!
MIAŁAM TAKĄ WENE ,ŻE HEJ!
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM!
Byłam pierwszy raz w domu Justina.
Czułam lekkie zdenerwowanie i podniecenie.
Szatyn trzymał mnie za rękę i wprowadził nas do domu. Weszłam niepewnie za nim ściągając buty. W domu panował mrok co oznaczało,że nikogo nie ma.
-Rozgość się ja idę zobaczyć gdzie rodzice żeby cię przedstawić- pocałował mnie w czoło a ja poszłam do salonu. Dom w którym mieszka Justin jest na prawdę duży ale jednak skromny. Każdy dywan, meble dopasowane do koloru ściany, włączyłam lampę,która dodała tylko uroku.
Na ścianie były powieszone zdjęcia Justina i jego rodziców, kilka pamiątek i zauważyłam śliczną starszą dziewczynę. Na każdym zdjęciu była uśmiechnięta więc mogłam stwierdzić ,że była bądz jest duszą rodziny.
-Moi rodzice pojechali do znajomych, napisali mi kartkę żebym na nich nie czekał więc mamy dla siebie dom- uśmiechnął się i siadł obok mnie na kanapie.
-Więc opowiadaj- nakazał mi Justin a ja byłam zbita z tropu. O czym mam opowiadac huh?
-No o tym twoim byłym, jestem ciekawy- położył głowę na moje kolana, głowę zadarł do góry i pocieszająco się uśmiechał do mnie smyrając mnie po dłoni a po mnie przechodziły cudowne dreszcze.-W sumie nic ciekawego, nie ma co opowiadać, byłam nim zauroczona on mówił,że też później nakryłam go z moją przyjaciółką w łóżku, wielkie rozczarowanie ale przeszło mi-uśmiechnęłam się lekko. Może i mi przeszło ale szrama na psychice została.
-Ale jak to? Miał romans z twoją przyjaciółką?- Justin zrobił zdziwioną minę i przestał mnie smyrać a ja lekko przytaknęłam.
-Nie rozumiem jak można wybrać przyjaciółkę takiej idealnej dziewczyny- uśmiechnął się i znowu zaczął mnie smyrać.
-Przestań, oboje wiemy,że nie jestem idealna, zwykła dziewczyna z Phoenix i nie waż mi się zaprzeczyć bo cię ugryzę!- pokazałam palcem żeby być chociaż trochę groźna jednak Justin cicho się zaśmiał
-Zdecydownie mnie przestraszyłaś! Uhu!- zaśmiał się i cmoknął mnie w policzek a ja się uśmiechnęłam, uwielbiam tego debila
-Opowiedz mi coś o sobie Lucy- powiedział już poważnie Justin
-Ja nie mam pojęcia co cię interesuje więc może ty zadawaj pytania a ja odpowiem dobrze?- położyłam dłoń na jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. Były przerażająco przyjemne w dotyku i zadbane. To niemożliwe,że 30 % dziewczyn ma gorsze włosy od chłopaków w tym wieku ale co zrobisz..
-To raz ja a raz ty pytasz okej? taka gra co ty na to?- zdałam sobię sprawę z tego,że mam ogromnie dużo pytań do chłopaka więc się oczywiście zgodziłam. Chłopak podniósł się i siadł po turecku naprzeciwko mnie na kanapie.
-Ty pierwszy- uśmiechnęłam się cwanie i czekałam na jego pytanie
-Mocno czułaś się zraniona po tej sytuacji z tym dupkiem?- oh więc nie zakończyliśmy tego tematu jeszcze?
-Oczywiście, to było rok temu Taki mój pierwszy prawdziwy chłopak, wiesz miałam kilku chłopaków a raczej chłoptasi. Jakieś buzi i tym podobne ale jednak Mike był starszy ode mnie o 2 lata, wiedział więcej miał więcej doświadczenia, nie widziałam w nim atrakcyjności tylko namiętnośc i seksowność. Miałam 17 lat więc interesowało mnie więcej niż jakies buzi czy miłe słówka. A Mike zdecydowanie mi to dawał, czułam się jego kobietą nie dziewczyną. Było mi na prawdę dobrze, jednak zawsze jakaś szpara między nami wisiała. Później jak zobaczyłam ich razem poczułam się bardziej upokorzona i naiwna. Dałam się nabrać,że taki seksowny i dorosły chłopak poczułby coś do mnie- skończyłam moją wypowiedz i popatrzyłam na niego, Justin chciał o coś znowu zapytać jednak ja podniosłam palcem i pokręciłam nim na przeczenie
-nie nie mój drogi, teraz ja zadaje pytanie- cmoknęłam powietrze i już wiedziałam o co mam ochotę go zapytać, chłopak siedział wygodnie i czekał na pytanie.
- byłeś kiedyś zakochany Justin?- zapytałam patrząc na niego a on się trochę speszył
-no wiesz.. chyba tak. Tzn to było takie dziecinne zakochanie. Miałem przyjaciółkę w podstawówce, spędzaliśmy dużo czasu razem i zacząłem rozumieć,że podoba mi się i chyba się zakochałem w niej, niestety musiała wyjechać i od tamtej pory jej nie widziałem. To takie głupie wiem, ale poczułem się bardzo zraniony wtedy, byłem dzieckiem. Później szkoła średnia, duuużo dziewczyn ja odnajdywałem się w tym, byłem we wszystkim najlepszy, każdy mnie wyróżniał. Nawet w kosza kiedyś powaznie grałem, NIe bałem się wyzwań ani pójść na scenę i odwalić jakąś szopkę. Dziewczyny interesowały się mną, hormony mi działały i działo się, czułem tą władzę , poczułem pewność siebie, szedłem po chodniku i dziewczyny oglądały się za mną, z łatwością dawały mi numer albo same zdobywały mój. Nie powiem, pochlebiało mi to dlatego działo się co się działo. Jedna , druga trzecia. Nie panowałem nad tym, stałem się kim się stałem. Lubiłem dziewczyny ale nigdy nie byłem zauroczony ani broń boże zakochany. Była to dla mnie strata czasu skoro każda dziewczyna chciała się ze mną pokazać, dotknąć mnie badz porozmawiać. Same mnie takiego stworzyły- wciągnął powietrze do płuc a mnie zszokowała jego odpowiedz. Boże to ile on miał tych dziewczyn w łóżku? Czy ja jestem kolejna? Ja pierdole to chore..
-Dobra, teraz moja kolej - zaklasnął w dłonie aby rozluźnić atmosferę
-Do czego najbardziej posunęłaś się z tym Mikem?- zmarszyl brwi i oczekiwał na moją odpowiedz. O kurwa serio? Mam mu powiedzieć o wszystim? To krępujące...
-Em.. Justin!- zawstydziłam się i próbowałam to ukryć
-Oho chyba będę żałował tej odpowiedzi- próbował pokazać ,że żartuje jednak coś w jego oczach mówiło mu,że się obawia.
-Emm, no to ten oczywiście jakieś buzi , zostawałam u niego na noc, on u mnie , często byliśmy sami w domu i wyszło jak wyszło. Ufałam mu chciałam stracić z tym chłopakiem dziewictwo a później byłam bardziej odważniejsza co do tego tematu. Bardziej kręciły mnie ekstremalne zasady- bawiłam się zażenowana swoimi palcami ale wykorzystałam fakt ,że teraz ja zadaje pytanie i szybko je zadałam.
-kiedy pierwszy raz uprawiałeś sex?- popatrzyłam poważnie na niego i obawiałam się,że mnie zrani tym, w sumie sama nie wiem dlaczego
-Serio chcesz wiedzieć?- podrapał się po głowie i czuł się lekko skrępowany, widziałam to po nim
-Wydawało mi się,że teraz moja kolej na pytanie- powiedziałam lekko zdenerwowana
-Przepraszam.. Miałem 15 lat- powiedział wiek bardzo szybko a ja musiałam chwile odczekać aby do mnie to doszło
-Serio Justin?! - uderzyłam go w noge i udałam zażenowaną
-Ej! Nie moja wina,że mnie prowokowały!- położył dłoń na klatce piersiowej i pokazał,że nie ma wstydu za to.
-Dobra teraz moja kolej-potarł dłoń o swoją dłoń i zastanawiał się o co zapytać jednak ja dobrze wiedziałam,że on ma wszystkie pytania już zaplanowane
- Do jakich ekstremalnych rzeczy w tym temacie się posunęłaś- uśmiechnął się zadziornie a ja się automatycznie zarumieniłam
-Serio? Ja pierdole czy ciebie nie interesuje nic wiecej niż sex?- zdenerwowałam się, może niech zapyta czy mu ssałam, no bo kurwa co za człowiek....
-Ej to normalne pytanie a ty unikasz odpowiedzi wiesz,że nie grasz fair?
-a ty grasz? wykorzystujesz tę grę aby dowiedzieć się tylko kiedy i jak uprawiałam sex , czy to nie poniżające?- wstałam z łóżka i podeszłam do balkonu, Justin wstał za mną.
Czułam jego obecność i atmosfera ,która panowała w domu lekko mnie podekscytowała. Było ciemno ,ponuro , dramatycznie i namiętnie.
-Przepraszam kochanie, poniosło mnie trochę, po prostu no nic nie poradzę,że jestem zboczeńcem i interesuje mnie twoje życie seksualne. Jesteś po prostu taka seksowna ,że ciężko mi się ogarnąć żeby ciebie tutaj w tym miejscu nie wziąć- sapnął zdesperowany a ja widziałam,że buzują w nim emocje. To co powiedział chwile temu zaskoczyło mnie to i dziwnie podnieciło. Oh boże serio? Jestem taka rozproszona przez niego..
-Nie gniewaj się na mnie, jestem tylko facetem proszę Lu...- złapał mnie za biodra a ja odwróciłam się do niego zdenerwował mnie owszem jednak nie potrafię długo się na niego gniewać i to mnie przeraża.
Chłopak złapał mnie za podbrudek i nakierował tak abym patrzyła w jego oczy.
-Wierzysz mi,że nie chciałem cię urazić prawda? Nie traktuję cię jak rzecz kochanie,proszę cię- jejku jak on się zajebiście stara! Patrzyłam na jego idealne rysy twarzy , cudowne kości policzkowe, namietne usta i głębokie oczy. Wpatrywał się we mnie a ja się nie mogłam powstrzymac dlatego zabłądziłam palcami w jego własach i namiętnie go pocałowałam. Czułam jak chłopak uśmiecha się przez pocałunek i wie ,że się już nie gniewam. Złapał mnie za udo a ja automatycznie wiedziałam co mam zrobić. Podniosłam udo i chłopak podniósł mnie tak,że byłam oparta o ścianę, moje nogi były owiniete wokół jego bioder, bawiłam się jego włosami a Justin zaczynał pogłębiać nasz pocałunek. Polizał moją wargę a ja lekko otworzyłam usta aby nasz pocałunek stał się bardziej namietny. Szatyn bawił się moim językiem i masował moje podniebienie, nie powiem było to zajebiście przyjemne a ja jęknęłam lekko w jego usta. Chłopak złapał mnie za pośladki które od razu napięłam i też jeknął w moje usta. Czułam jak wzbiera się we mnie duże podniecenie.
Jednak Justin przerwał nasz pocałunek jakby bał się,że nie chcę aby to zaszło dalej ale nie oszukujmy się! Miałam na niego zajebistą ochotę!
Uśmiechnął się do mnie a ja poczułam się ważna dla niego.
Wciąż trzymał mnie za rękach i zaczął nami obkręcać. Trzymałam się mocno chłopaka i się śmiałam.
-Co ci odbija skarbbie?- trzymałam się go kurczowo za ramiona i śmiałam się z zachowania mojego chłopaka.
-Po prostu jestem tak bardzo szczęśliwy ,że mam ochotę tańczyć!- powiedział to dość głośno a się się w niego wtuliłam.
Chłopak potarł dłonią moje plecy i ciszej już powiedział
-Chodz przygotujemy się do spania- cmoknął mnie w usta i skierował się w stronę schodów co zgaduję idziemy do jego sypialni
-Kochanie ja spokojnie mogę iść o własnych siłach- uśmiechnęłam się ale wciąż go nie puszczałam
-Wiem,ale chce mieć swoje szczęście w ramionach- uśmiechnął się a ja znowu poczułam to miłe uczucie w brzuchu i przepraszam ale musiałam go pocałować, po prostu musiałam.
Leżałam na łóżku wykąpana i przebrana w świerzą koszulkę Justina. Nie miałam swoich ubrań do spania dlatego leżałam w jego bokserkach co mnie mocno podniecało i jego koszulce. Słyszałam jak Justin bierze prysznic i cicho a jednak donośnie podśpiewuje. Leżałam i uśmiechałam się do drzwi. Chyba czas na moje szczęście, chyba los chcę abym była w końcu kochana i bezpieczna.
Odpisałam na sms Connie ,że zostaję u Justina a ta głupia zaczęła pieprzyć mi o gumkach i żebym nie zrobiła czegoś czego będę żałowała. Odezwał się do mnie także Andre, czułam się mile zaskoczone ale i poczułam wyrzuty sumienia, olałam go dla Justina chociaż tak bardzo mi pomógł. Kiedy odpisywałam Andre wyszedł mój chłopak z toalety. Odpisywałam na sms więc nie wróciłam uwagi na niego.
- Z kim tak piszesz kotek?- odezwał się Justin a ja wciąż odpisywałam
-Andre do mnie napisał kiedy się zobaczymy a ja mam wyrzuty sumienia ,że go ostatnio olewałam, odpiszę i skupiam uwagę na tobie dobrze?- na koniec zdania delikatnie zerknęłam w jego stronę i o ja pierdole kurwa mać trzymajcie mnie bo mdleje.
Przede mną stał Bóg wszystkich Bogów sexu. Justin w samych dresach opietych na jego biodrach, Bez koszulki i delikatne krople wody było widać na jego klatce piersiowej, o mój boże taki widok a ja trzymam jakiś jebany telefon w ręku. Zablokowałam szybko telefon i położyłam na szafkę obok. Oparłam się na łokciach i patrzyłam na Justina z wielkim podziwem a on robił podstawowe rzeczy takie jak zostawianie telefonu na komodzie, kluczy i portfela. Zaparło mi dech w piersi i patrzyłam na niego jak na milion dolców.
Odwrócił się do mnie i posłał mi najpiękniejszy uśmiech na świecie. Podszedł do łóżka żeby się koło mnie połozyć ale nie dane mu to było ponieważ znowu zadzwonił jego telefon.
Wywrócił oczami, wrócił się i odebrał
-halo?- skupiony na rozmowie nie zwracał uwagi ,że obczajam go z góry na dół i niecierpliwie się.
-tak mamo, jestem w domu, właśnie wyszedłeś spod prysznica.
-tak, jest w porządku
-nie, jest ze mną Lucy- oh? to on powiedział o mnie swoim rodzicom?
-tata wie jaka Lucy, rozmawiałem z nim- oh razy 2?
Nie mogłam się doczekać aż wróci do mnie więc wstałam z łóżka i ruszyłam do toalety.
Gdy wróciłam Justin plątał się po pokoju a ja znowu poczułam to jebane uczucie podniecenia.
-cześć kochanie- Justin podszedł do mnie i mnie objął w biodrach
-wyglądasz bardzo smacznie wiesz?- uśmiechnął się i położył delikatnie dlonie na moim tyłku a ja pragnęłam więcej.
Kurwa nie pytajcie nie wiem co mi strzela do głowy, może dlatego,że jestem przed okresem, może dlatego,że moje hormony w tym wieku szaleją nie mam pojęcia wiem,że będę żałowała swojej decyzji ale nie myślę na razie o tym. Skupiam się na Justinie.
-Lubię twoją koszulkę na mnie wiesz?- uśmiechnęłam się i przeskanowałam wzrokiem każdy centyment jego twarzy. Dotknęlam jego policzka dłonią i uśmiechałam się delikatnie
-Lubię takę jak stoisz przede mną bez koszulki zaraz po prysznicu- skupiłam się tym razem na jego torsie i dotykałam go delikatnie dłonią
-A wiesz co ja uwielbiam? To kiedy się na mnie denerwujesz a za chwile odpuszczasz,to kiedy się rumienisz, to kiedy mnie całujesz, kiedy śpiewasz, kiedy tańczysz ,kiedy ze mną walczysz a wraz do mnie przychodzisz. Uwielbiam ciebie całą i nic na to nie poradzę- uśmiechałam się przez całą wymowę Justina. Byłam szczęśliwa , na prawdę.
Uśmiechnęlam się jeszcze raz i pocałowałam Justina z najszerszymi uczuciami jakimi go dażę. Chłopak oddał pocałunek od razu go poglębiając. Ponownie podniósł moje udo a ja wskoczyłam na jego biodra. Fakt,że byłam w samych gaciach działał na mnie piorująco. Czułam przyrodzenie chłopaka lepiej niż kiedykolwiek mogłam. Całowaliśmy się w jego sypialni a pomieszczenie oświetlały latarnie z ulicy. Dopiero teraz zwróciłam uwagę ,że Justin włączył cicho spokojną i zmysłową muzykę. To było na prawdę fantastyczne.
Chłopak kierował nas w stronę łóżka a ja nie opierałam się. Bawiłam się jego włosami i z uczuciem całowałam.
Poczułam pod sobą materac ,który mówiąc krótko jest bardzo wygodny ale wciąż trzymałam kurczowo uda na biodrach chłopaka.Umiejscowił się między moje nogi a ja czułam jak idealnie pachnie żelem po kąpieli. Masowałam dłońmi jego plecy i klatkę piersiową.
Przez chwilę nie mieliśmy powietrza dlatego odsunęliśmy się od siebie a ja podziwiałam jego mięśnie i kilka tatułaży. Swoją drogą nie wiedziałam o nich. Nie zwracałam zbytnio uwagi jednak teraz konkretnie je zauważyłam i podziałały na mnie jeszcze bardziej. Dotykałam jego torsu dłonią a chłopak patrzył na mnie z czułością którą brdzo ceniłam w niej , zwłaszcza,że kierował tą czułość do mnie. Czułam się wyjątkowa.
-Boję się Justin..- powiedziałam szeptem nawet nie wiem dlaczego.
-Czemu kochanie? - odezwał się zachrypniętym głosem a ja wciąż go podziwiałam.
-Boję się,że się w Tobie zakochałam- popatrzyłam w końcu na niego a on wyglądał jak w transie.
-Oh Lucy!- powiedział to z taką czułością ,że mój brzuch został oblany każdą jaką można pozytywną energią.
Szatyn położył się na mnie a mi nie przeszkadzał jego ciężar. Był ekscytujący.
Wpił się w moje usta a ja całkowicie się mu oddałam.
Całowaliśmy się jakbysmy robili to pierwszy i ostatni raz, jakby miał nam uciec czas ,który zaraz ma nas rozdzielić.
Chłopak swoje usta umiejscowił na mojej skórze dając mi tym cudowną przyjemność.
Ssał moją skórę i pieścił ustami a ja zatopiłam się w tej całej błogości i jęknęłam prostu do ucha Justina.
Widziałam jak granicami się panuję i ja tez walczyłam sama ze sobą jednak wiem ,że człowiek jest zbyt słaby aby nie ulec takiej przyjemności.
Masowałam dłonią jego plecy a szyje odchyliłam aby chłopak miał większy dostęp do mojej szyi. Kiedy skupiałam się na tak błogim uczuciu dopiero po jakimś czasie zorientowałam się ,że Justin obejmuje dłonia moją pierś i nie jest pewny czy może zaopiekować się nimi.
Ja wiedziałam dobrze,,że może dlatego musiałam mu dać znak
Wypięłam klatkę piersiową w jego stronę aby dać mu do zrozumienia,że pragnę jego dotyku i żeby się nie ociągał.
Kiedy zrozumiał moje pragnienia delikatnie przez stanik dotykał a ja po mału nie wytrzymałam tego napięcia w swoim ciele. Założyłam nogi na jego biodra aby mieć go bliżej siebie i denerwowało mnie to ,że myśli,że jestem taka delikatna i boję się.
Dobrze,że Justin zrozumiał w końcu ,że nie jeste taka grzeczna jest myślał.
Zdjął ze mnie koszulkę i od razu zajął się moimi piersiami. Jedną ręką odpiął mój stanik a mnie zszokowało,że jest taki wprawiony. Wyrzucił na pokój moją część blielizny i zachłannie całował moje piersi. Odchyliłam głowę do góry bo było mi na prawdę przyjenie.
Chłopak cudownie drażnił moje sutki i brodawki. Co jakiś czas pojękiwałam
-Juustin- wymsknęło mi się a on popatrzył na mnie i znowu zaczął mnie całować. Nie wytrzymałam tej presji dlatego teraz ja siedziałam na Justinie bez koszulki i nie mogłam oprzeć się aby nie zakręcił biodrami na jego kroczu. Justin jęknął a ja przybiłam sobie piątkę. Całowałam go z wielką zachłannością i namiętnością. Później tak jak on postanowiłam zaznaczyć po sobie miejsce na szyi. Delikatnie całowałam jego kości policzkowe, szyję i obojczyki. Na obojczyku narazie pozostałam. Drażniłam go językiem i ssałam jego skórę. Chciałam zaznaczyć,że jest mój. Kiedy udało mi się zrobić idealną minetkę uśmiechnęłam się do Justina a on w żartobliwy sposób skarcił mnie, zrobiłam minę niewiniątka i usiadłam na jego kroczu.
-Oh Lu nie drocz się tak ze mna- wyjęczał Justin a ja miałam już co do niego pewne zamiary.
Uśmiechnęłam się , zeszłam z niego jednak nogą wciąż miałam go objętego, pieścił moje piersi a ja pojękiwałam wciąż. Justin dotarł dłonią do mojego pośladka i mocno ścisnął dlatego lekko ugryzłam go w warge. Byliśmy barszo blisko siebie. Ocierałam się o jego klatkę piersiową piersiami a Justin nie czekając długo odchylił lekko materiał majteczek i otarł dłonią moją cipkę,która była bardzo na niego gotowa i spragniona.
-Oh Lu, taka wilgotna! Taka gotowa na mnie i tylko na mnie , całą dłonią pocierał moją cipkę a ja rozchyliłam nogi aby mógł bardziej mnie zadowolić.
Leżałam na boku dociskając bokiem ciało Justina. Chłopak miał idealne dojście do mojej cipki a ja byłam z tego na prawdę zadowolona. Czułam jak jeszcze bardziej robiłam się mokra co jeszcze bardziej mnie podniecało. Tak bardzo go potrzebowałam w tym momencie.
Chłopak przewrócił nas w sposób gdzie ja leżałam na materacu a on idealnie wisiał nade mną i pieścił moją łechtaczkę , próbowałam zatrzymać swoje jęki jednak gdy chłopak gwałtownie wsadził we mnie palca nie potrafiłam nie zajęczeć
-Ohh Justin!- wymsknęło mi się, tak bardzo na niego czekałam, tak bardzo go pragnęłam
-Oh Lucy, jesteś taka wilgotna kurwa, twoja cipka mnie chyba bardzo polubila-wyjęczał to do mojego ucha a ja cała drżałam. kurwa ale się ze mną droczy.
-Juuustiin- zajęczałam głośno, już nie obchodziło mnie to czy będę się głośno zachowywała czy nie, chcę Justina! teraz ! w tym momencie
Chłopak niespodziewanie wsadził drugiego palca i zaczął nimi energicznie poruszać, idealnie mnie rozciągał a ja głośno jęczałam.
Odchylałam głowę do tyłu i krzyczałam jego imię.
-Właśnie tak malutka, już czuję,że zbliżasz się, boże tak zajebiście wyglądasz gdy jęczysz- wysapał i mocniej wbijał swoje palce , czułam,że niecierpliwi się i nie panuje nad swoim podnieceniem. Chłopak zaczął toczyć kułka we mnie palcami a to doprowadziło mnie do samego szczytu. Złapałam się jego ramion i krzyczałam jego imie najgłosniej jak potrafiłam. Chyba nawet go troche podrapałam ale to nie ma znaczenia, jest mi cudownie przyjemnie jednak to jeszcze nie wszystko.
Justin zobaczył,ze na niego patrzę i wsadził sobie te dwa palce w usta i zaczął oblizywać.
O kurwa! Jakie to erotyczne!
Podążałam dłonią do mojego celu i gdy napotkałam się na wielkie wybrzuszenie Justina złapałam energicznie jego penisa w dłoń
-Oh boże, Lu!- widać było jaki jest spięty przed nadmiar podniecenia a ja chciałam mu ulżyć jak on mi.
Wsadziłam dłoń do bokserek chłopaka i wyczułam duże przyrodzenie chłopaka. Zaczęłam pielegnować go swoją dłonią i dopingowaly mnie jęki Justina. Justin położył się na łóżku i teraz ja miałam idealne miejsce na to co zamierzałam zrobić.
Osunęłam dresy wraz z bokserkami chłopaka i na baczność stał jego wielki penis.
O mój boże ale mam na niego ochotę. To takie popieprzone.
Zaczęłam otwartą dłonią pocierać jego przyrodzenia i jak widziałam jego minę i słyszałam jak wołał cicho moje imię podbudowało mnie i zaczęłam z dystansem szybciej ocierać.
Chłopak miał zamknięte oczy a usta lekko otwarte a z nich wychodziły cudowne jęki. Dbałam o jego przyrodzenie jakbardziej jak potrafilam a Justin wykrzykiwał moje imie
-O mój boze Lu! Zaraz dojdę! Ja pierdolę! Ohh!- Czułam się podniecona jego jęczeniem ,że musiałam jak najszybciej doprowadzić go do błogości. Wykonałam jeszcze kilka szybkim ruchów, poczułam jak jego penis sztywnieje i nachyliłam się aby jego smerma oblała mój biust. To takie erotyczne!
Gdy Justin doszedł położyłam się na niego i chciałam więcej , widziałam,że Justin tez chce więcej, zaczął mnie całować i teraz on był znowu na górze. Jego przyrodzenie znowu stało na baczność a moja cipka znowu była gotowa na niego.
Justin dotknął dłonią moją cipkę aby sprawdzić czy jestem gotowa i gdy potarł dłonią moją muszelkę wydał jęk zadowolenia
-Kochanie jesteś tak kurewsko mokra ,że zaraz cię tutaj chyba rozszarpię na miłość boską- wysapał mi do ucha i znowu zaczął całować mnie po szyi. Nasze oddechy były przyśpieszone i Justin chciał zacząć znowu działać. Wziął swojego penisa do ręki i otarł czule moją cipkę na co jęknęłam a Justin się uśmiechnął. Czułam jak powoli wbija się we mnie i nie mogłam się doczekać aż zacznie mnie po prostu dobrze pieprzyć.
Ale to nie nastąpiło.
Jakiś skurwysyn wszedł do domu w takim momencie i wołał imie Justina.
Jęknęłam niezadowolona a Justin warknął wkurwiony,że w takim momencie nam przeszkodzono. To kurwa nie sprawiedliwe!
Głos się zbliżał a ja zaczęłam panikować zrzuciłam z siebie Justina i zaczęłam ubierać swoją bieliznę, Justin krzyknął ,że zaraz zejdzie jednak głos wciąż się zbliżał a ja znałam ten głos.
Kiedy miałam na sobie już bieliznę widziałam jak Justin walczy ze swoim penisem a ja z uśmiechem podeszłam do niego i brutalnie go pocałowałam. Chłopak popchał nas o ścianę a ja jęknęłam. Dotknęłam dłonia Justina penisa i zaczęłam szybko pocierać aby mu ulżyć. Głos ucichł więc musiał zrozumieć,że Justin za chwile zejdzie.
Zajęłam się penisem mojego chłopaka bo rozumiałam jaki ból musi przechodzić. Justin brutalnie mnie całował a kiedy próbował złapac razem ze mną oddech szepnęłam mu do ucha żeby był cicho. Justin stał się jak tylko może ale kilka cichych jęków udało mu się wypuścić. Klął pod nosem z przyjemności a ja starałam się jak najszybciej załatwić sprawę. Czułam jak Justin się zbliża więc postarałam się jeszcze mocniej i dostałam upragniony koniec. Chłopak cudownie spuścił mi sie na brzuch i lepiłam się nasieniem szatyna. Poczułam jak się odpręża i pocałowałam go czule w usta. Justin wyraził swoje podziękowania w tym pocałunku ,który był juz opanowany i czuły. Znowu usłyszeliśmy ten głos z dołu i oderwaliśmy się od siebie.
-Jesteś kurwa najlepsza a tego cwela na dole zabije za to co na zrobił- syknął i wyszedł z pokoju dobrze zdenerwowany.
Odwróciłam się tyłem do drzwi i zagryzłam wargę.
O jezu ale nabroiłam!
Czy mam wyrzuty sumienia?
Nie, nie mam.
Nie czuję się jak dziwka.
Zrobiłam to z uczucia nie dla samej przyjemności.
Zrobiłam to i zrobiłabym o wiele więcej gdyby nie głos.
Nie czuję się z tym źle, czuję się zajebiście zaspokojona i szczęśliwa.
Poczułam lekkie szarpnięcie za ramię i odwróciłam się, nie zdążyłam zareagować ponieważ usta Justina zaatakowały mnie z niesamowitą siłą
Uśmiechnęłam się do niego , oddałam pocałunek i odepchałam.
-Idz już kurwa do tego cwela- zaśmiałam się
-Zejdz do nas- powiedział szybko Justin
-Jak się wykąpie!- krzyknęłam za nim i miałam nadzieję,że Justin mnie usłyszał.
Pobiegłam do łazienki, odkręciłam kurek ,zmoczyłam swoje ciało, nasmarowałam się żelem i szybko się zmyłam. Chciałam zejśc na dół i dowiedzieć się jaki debil nam przeszkodził i dlaczego. Wyszłam szybko spod prysznica , wytarłam się, założyłam bielizne Justina i jego koszulkę. Popatrzyłam na siebie w lustrze i było okej. Moje oczy świeciły niemiłosiernie miłością i szczęściem. Popatrzyłam na koszulkę. Była na tyle długa ,że przypominała dla mnie sukienkę dlatego nie obawiałam się,że będe obnażona przy jakiś obcym chłopaku niż Justin. Cicho zamknęłam na dół i gdy usłyszałam jaką informację dostał Justin mój świat się zatrzymał.
-Justin nie uwierzysz! Evelina wraca!-jakiś głos wykrzyczał to na cały dom
-O kim ty kurwa mówisz człowieku?- słyszałam jak Justin był dobrze wkurwiony ,że nam przeszkodził i się uśmiechnęłam
-No a o kim idioto?! Pamiętasz tą laskę w której tak byłeś zakochany w podstawówce?! Jak jej nosiłeś kwiaty i wtedy chciałeś się z nia już ożeniić?!- wykrzyczał z radością kolega Justina a mnie zamurowało.
Co kurwa?!
Wraca dziewczyna ,która pierwsza i ostatnia zawróciła przez tyle lat w głowie!
To kurwa niemożliwe,że jak się mi zaczęło układać ktoś musiał to zjebać! Nienawidzę kurwa tych jebanych uczuć i losu!
Z racji tej ,że stałam na schodach i podsłuchiwałam zaczęłam biec na góre do sypialni Justina aby się spakować i pójść o siebie. Chciałam to przemyśleć. Ja się po prostu kurwa boję! Boję ,że mnie Justin dla niej zostawi! Że znowu będę zraniona w pizdu!
Gdy biegłam uderzyłam się w stopę i zaklęłam głośno, zapomniałam,że nikt miał mnie tu nie usłyszeć i uderzyłam się w czoło z dłoni. Idiotka ze mnie
-Lu?! Kurwa idioto patrz co zrobiłeś!- warknął do swojego kolegi i usłyszałam jak biegnie po schodach. Szybko pobiegłam po swoje rzeczy, przebrałam się i gdy miałam wychodzić Justin wleciał zdyszany do pokoju.
-Co robisz? Gdzie idziesz? Lu?- zapytał przestraszony
-Twoja prawdziwa miłość wróciła, nie ma tu dla mnie miejsca. Zajmij się nią, to ją kochałeś a ja jestem nikim- popatrzyłam smutno w jego oczy, dałam mu smutnego buziaka w policzek i wyminęłam.
Wiedziałam kurwa,że to nie będzie miało sensu.
Nie zasługuję na szczęście.
Przechodziłam koło salonu i zobaczyłam chłopaka siedzącego na fotelu, kiwnęłam mu głową i poczułam jak spalam się ze wstydu, Wiadomo jak to wyglądało, jakaś dziwka Justina przyszła się z nim zabawić, przyszedł kolega a Justin ją wyjebał. Super.
Wybiegłam na zewnątrz i zaczęłam biec. Było mi zimno i nie wiedziałam nawet jak dojść do apartamentu. Postanowiłam zadzwonić do Andre. On mnie znajdzie, on mnie zrozumie. Zaszlochałam i wystukałam numer do kolegi.
Justin.
To kurwa nie możliwe! Po chuj wraca tu ta cała Evelina?!
Nie kocham jej przecież! Co ta Lu pierdoli!
Ją kurwa kocham!
Tak kurwa dobrze słyszeliście zakochałem się kurwa w Lucy Grey!
Jedno wielkie ja pierdole!
podszedłem do komody i złapałem pierwszą lepszą rzecz na której mogę się wyżyć.
Złapałem lampkę i rzuciłem nią o ziemie.
-Justin?! Stary wszystko w porządku?- przybiegł Brown mój kolega,który dostarczył mi tą informację właśnie w tym momencie.
-Nie kurwa! Straciłem ją przez twoją mordę i pierdolenie!- złapałem się za włosy i ukucnąłem bezradny.
JEDNO WIELKIE JA PIERDOLE!
__________
uhuhuhuh cóż za emocje na końcu!
jak myślicie? co będzie dalej?
jak przewidzicie tę historię?
przepraszam za błędy i literówki,niestety chciałam jak najszybciej napisać ten rozdział a pisałam go cały dzień z przerwami. dziękuję za zrozumiałość.
czytasz? komentuj
PINA
środa, 29 października 2014
środa, 22 października 2014
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Rozejrzałam się po pomieszczaniu do którego Justin nas zabrał. Siadłam na biurko i rozglądałam się bardziej. Próbowałam robić wszystko aby nie patrzeć w oczy Justina. Było mi po prostu głupio nic więcej. W tle słyszeliśmy muzykę a Justin chodził po sali do śpiewu i próbował zebrać myśli. Pociągnął dłonią końcówki włosów i podszedł do mnie.
-Nie masz mi nic do powiedzenia?- W końcu zaczął naszą nietypową rozmowę a ja wciąż zawstydzona patrzyłam na swoje nogi którymi machałam do muzyki. Zamknęłam oczy aby nabrać pewności siebie.
-Nie rozumiem po co się tak rzucasz- pierwszy raz od kilku minut popatrzyłam w jego oczy. Nie było w nich tej miłości co wczoraj,zastąpiło miłość uczucie zazdrości i bólu.
-Tobie to po prostu odpowiada..Możesz sobie swobodnie z kimś potańczyć,pouśmiechać się zalotnie do obcego faceta,bo niby chłopaka nie masz. O to Ci chodzi? Skoro tak to dlaczego zgodziłaś sie być ze mną? Aby mieć komu narobić nadziei?- stał i patrzył na mnie a mi szczęka,aż opadła. On myśli,ze ja się nim bawię?
-To nie prawda! Ja do nich nie podchodzę! Ja się nimi nie interesuje nawet! W dupie ich mam, nie rozumiesz,że czuję do ciebie coś dużego czego nie potrafię zatrzymać?! nie rozumiesz,że mi cholernie na tobie zależy?! Za kogo ty mnie masz?! Widocznie nie znasz mnie na tyle aby być razem- zdenerwowałam się bardzo i zeskoczyłam z blatu, zabolały mnie jego słowa
-Nie mogę cię poznać bo się ciągle przede mną zamykasz! W jaki inny sposób mogę cię poznać? Przez plotki? Wybacz ale nie jestem taki. Chcę pokazać jak bardzo mi zależy na tobie, trzymać cię za rękę i całować kiedy mi się podoba. Ale ty tego nie rozumiesz. Nie czujesz takiej potrzeby jak ja widocznie. Pasuje tobie to ze każdy za tobą się ogląda- sapnął i podszedł do mnie wściekły
-Popierdoliło cię od reszty Justin! Oni mnie nie interesują! A jeśli chcesz żebym ci udowodniła,że mi zależy to proszę bardzo. Koniec udawania ,że nic nas nie łączy ale jeśli ktoś będzie się wtrącał ja tego nie wytrzymam psychicznie! Nie wiesz co przeszłam w domu! Nie wiesz jak bardzo byłam zraniona! I wiesz co jest najgorsze?! Że tamtego nawet nie kochałam! Byłam zauroczona a w tobie sie zakochuje i jest mi ciężko,że każda za tobą lata! Że każda jest zdolna zrobić wszystko aby się z tobą pieprzyć!- otwarłam łzy ,które nieświadomie spływały po moim policzku. Prawda jest taka ,że boję się tego wielkiego uczucia do Justina.
-Wiesz co? NIe ważne. Lepiej będzie jak znajdziesz taką,która się niczego nie będzie bała- pociągnęłam nosem, otworzyłam drzwi i wybiegłam jak tylko się da z sali. Nie chciałam dłużej się kompromitować, co więcej zaczyna mnie boleć sytuacja,że ja się w nim zakochałam. Tak, zakochałam. Nie zakochuje. Zawsze uważałam,że na miłość czeka się lata albo miesiące. Na początku Justin odpychał mnie swoim zachowaniem. Nie akceptowałam jego w żadnym wypadku. Był dupkiem i nic nie szanował. Później poznałam inną stronę Justina i pomimo jego strony dupka zakochałam się w nim i nic nie moge na to poradzić.
Nie wiedziałam gdzie biegnę, chciałam pójść do apartamentu i pobyć sama dlatego pobiegłam w stronę Connie po klucze.
Kiedy już przestałam biec i próbowałam się ogarnąć żeby nie wyglądało to tak,że płakałam. Justin złapał mnie za ramie i odwrócił. Nie miałam czasu się nawet zastanowić ani zaprotestować. On po prostu tak jakbyśmy byli sami dotknął mojego policzka i schylił się aby mnie pocałować. Automatycznie oddałam pocałunek a Justin go pogłębił. Staliśmy na środku sali ,wokół nas mnóstwo ludzi a my się bezwstydnie całowaliśmy. Kiedy zabrakło nam powietrza przerwaliśmy pocałunek i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Kurwa Lu ale ja już nie moge przestać o tobie myśleć,bo ja się już w tobie zakochałem- patrzył na mnie i probował wyczytać wszelkie emocje z moich oczu. A ja po prostu się wzruszyłam.
Przez łzy które mi ciekły usmiechnęlam się i pocałowałam Justina najpiękniej jak potrafię.
Kiedy oddawałam wszelkie emocje Justinowi przez pocałunek tłum zaczął klaskać i skupiać się jedynie na nas.
Zawstydzona oderwałam się od Justina ,rozejrzałam i zawstydziłam jeszcze bardziej dlatego wtuliłam się w niego i nie chciałam na nikogo patrzeć. Justin zaśmiał się lekko i szepnął mi do ucha.
-Jak narazie nikt nie chce mnie zabić,że pocałowałem najpiękniejszą i najlepszą dziewczynę w tej hali- zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramie
-Eeeej!- zaśmiałam się a Justin dołączył do mnie.
-No, to może chwila wyjaśnień dla swoich przyjaciół?- podążyłam słuchem za głosem ludzi i napotkałam się na Matta, Erica, Rayana i reszte.
Justin zaczął się tłumaczyć
-To co widać, uszczęśliwiamy się wzajemnie- uśmiechnął się do mnie i pogładził mnie po plecach ponieważ ja stałam do niego tyłem.
-No widzę właśnie ,że coś się między wami wydarzyło ale to chyba kilka dni temu co?
-Tak serio, to wczoraj, dzisiaj sie pokłóciliśmy i wlasnie sie pogodziliśmy- uśmiechnęłam się zawstydzona i wtuliłam w Justina, wszyscy wydali z siebie dzwięk zachwycanie
-Awww gołąbeczki! A teraz sory ale idziemy się bawić!- zaśmiał się Matt i pokazał nam żebyśmy dołączyli do reszty grupy. Justin wziął mnie za rękę niepewnie a ja się uśmiechnęłam aby dodać mu otuchy.
Stałam oparta o ścianę i popijałam sok,ponieważ po tym piwie strasznie mnie suszyło. Patrzyłam na Justina ,który wygłupiał się z kolegami a mi uśmiech nie schodził z twarzy. Cieszyłam się,że mam kogoś takiego przy sobie i Justin nie udaje kogoś innego przy mnie niż jest. To był prawdziwy argument do mojego szczęścia.
-Co tak stoisz sama?- podeszła do mnie Connie
-Myślę- odpowiedziałam lekko zerkając na nią.
-Twój plan z ukrywaniem nie wypalił,żałujesz?
-Nie, chyba nie. To było bez sensu i moje lęki też są bez sensu. Jeśli to jest prawdziwe uczucie nikt nas nie zniszczy i tym się motywuję- lekko ścisnęłam dłon Connie aby utwierdzić ją w moich przemyśleniach
-Szczerze? To był głupi pomysł i cieszę się,że Justin do ciebie podbiegł i pocałował. Cierpiałabyś bardziej przez ukrywanie się niż cierpiałaś przez tamtego no..- Connie zawiesiła się aby nie zrobić mi przykrości, jednak ja pogodziłam się z tym co było kiedyś i nie obchodziło mnie czy miałam złe zakończenie związku czy dobre. Liczy się dla mnie to co jest tutaj. Czyli świetna zabawa, udoskonalenie swoich możliwości i cudowny chłopak,który ukradkiem spoglądał na mnie i puszczał oczko.
Zaśmiałam się
-Wiesz Connie.. będę walczyć o mój związek z Justinem ponieważ zależy mi na nim i nie pozwolę żadnej suce tego zniszczyć.
-I dobrze! W końcu zmądrzałaś!- zaśmiała się a ja udałam urażoną
-No już, nie fochaj się tylko leć do swojego Romeo, bo widzę jak ślinisz się na jego widok- popchnęła mnie lekko w stronę Justina a ja poczułam ogromną potrzebę przytulenia się do niego. Dlatego długo nie opierałam się, kiwnęłam głową do Connie i tanecznym krokiem podeszłam od tyłu do Justina zakrywając mu dłońmi oczy.
-Zgadnij ktooo- zaśpiewałam mu do ucha
-Nie mam pojęcia, może jakaś super laska? -zaśmiał się Justin a ja mu dotrzymałam kroku.
Justin się odwrócił do mnie
-Oh to moja piękna i utalentowana dziewczyna!- udał zdziwionego i złapał mnie w pasie.
-Oh już się tak nie podlizuj bo na mnie to nie działa- udałam pewniaka
-Tak? A to działa na panią?- przybliżył się do mnie a ja poczułam te cudowne uczucie w brzuchu. Jego zapach połączony z miętową gumą tworzył niepowtarzalną mieszankę,którą zaczynałam kochać. Uśmiechnęłam się do mojego chłopaka i pocałowałam go od razu. Nie potrafiłam się oprzeć a skoro był moim chłopakiem to nie grzech prawda?
Justin cmoknął moje usta swoimi, złapał mnie za dłoń i obkręcił wokół mojej osi.
-Mmm co my tu mamy... ślicznie wyglądasz wiesz? Zjadłbym cię tutaj przy wszystkich- zagryzł usta a ja poczułam te idealne mrówki w podbrzuszu.
Chwile się ze sobą droczyliśmy, śmialiśmy się i tańczyliśmy.
Justin był świetnym tancerzem. Podobało mi się,że przy Justinie nie musiałam nikogo udawać.Mogłam przy nim zachowywać się jak przyjaciółka, koleżanka i dziewczyna jednocześnie , mieliśmy dystans do siebie i to mi się podobało.
Odwróciłam się tyłem do Justina po pierwszych nutach wolnej piosenki. Justin docisnął mnie do siebie i zamruczał gardłowo w moje ucho.
Spodobał mi się efekt więc zaczęłam go pobudzać.
-Lu jesteś niegrzeczna- zagryzł lekko płatek mojego ucha a ja uśmiechnęłam się zwycięsko
-Wcale nie kochanie, wydaje ci się- powiedziałam cicho Justinowi do ucha i powoli
Justin odwrócił mnie do siebie i założył moje dłonie na jego kark. Uśmiechał się do mnie a swoje dłonie położył na moje pośladki.
-Trzeba chyba ukarać moją dziewczynkę- uśmiechnął się w ten swój zadziorny sposób.
-Ja nic nie zrobiłam, co mogę zrobić żeby ci udowodnić moją niewinność?- zamrugałam rzęsami.
-Śpij dzisiaj u mnie
Justin powiedział to tak jakby planował to przez cały dzień a mnie zaskoczył swoją propozycją
-Przecież nie mogę jutro mam zajęcia po południu i co na to twoi rodzice, tak nie wypada- powiedziałam dość poważnie
-Odwiozę Cię na zajęcia, obiecuję a rodzice nie będą mieli nic przeciwko - patrzył głęboko w moje oczy i mnie czarował przez co nie potrafiłam mu odmówić.
-W porządku ale jeśli nie będziesz grzeczny więcej nie będę u ciebie spać- pstryknęłam go lekko w nosek i się zaśmiałam z miny Justina
-Tak pogrywasz?- popatrzył na mnie znowu tym swoim wzrokiem a ja nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Justin złapał mnie w talię i podniósł do góry. Zaczął nami obkrecać w każdą stronę. Ja natomiast ciągle się śmiałam, było dla mnie to zabawne. Odchyliłam głowę do tyłu a ręce rozłożyłam.
Justin zarzucił mnie sobie na biodro i pochylił się mocno mnie trzymając.
-Nie puszczę cię dopóki nie dasz mi buzi- i znowu ten zadziorny uśmiech
-Justin no weź, czuję jak upadam i widać mi gacie!- próbowałam poprawić spódniczkę
-Powiedziałem,że masz mnie pocałować kochanie
-Yhh- udałam oburzenie a za chwilę z pełną namiętnością wpiłam się w jego usta i próbowałam go zadowolić jednym pocałunkiem.
Justin mruknął w moje usta a ja pociągnęłam go za końcówki włosów aby dodać więcej emocji w nasz pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie Justin postawił mnie na ziemię a ja zaproponowałam aby pójść się przewietrzyć.
Chłopak złapał mnie za dłoń z uśmiechem na twarzy i pokierowaliśmy się na zewnątrz aby spocząć na ławce.
Wtuliłam się w szatyna i dałam mu buziaka w policzek.
-A ten buziak to za co?- Justin uśmiechnął się
-Za to,że czuję się przy tobie tak zajebiście- zaśmiałam się i bardziej się w niego wtuliłam.
Po pewnym czasie znaleźliśmy upragnioną przez nas ławkę i usiedliśmy na nią. Tzn Justin usiadł a ja musiałam usiąść na jego kolano. Po pierwsze twierdził,że się przeziębię, po drugie wspomniał coś ,że szkoda mojego ślicznego tyłka nawiasem mówiąc dupek z niego a po trzecie,że chce mnie wciąż trzymać w ramionach- tak to było akurat urocze.
Bez żadnych sporów siadłam mu na kolana i popatrzyłam w jego oczy. Moment był czarujący a mnie bolały policzki od ciągłego uśmiechania się.
-Kochanie pamiętasz tą reklamę w której na końcu obozu mam wystąpić?- Zapytał Justin bawiąc się moimi włosami
-Jasne ,czemu pytasz?
-Ponieważ chcę abyś to ty ze mną tam wystąpiła i będę namawiał ojca aby ciebie obserwował. Nie masz się o co martwić- Justina wypowiedz trochę mnie zaniepokoiła
-Nie, stop Justin. Ja nie chcę wygrać przez oszustwo. Chcę wygrać dlatego,że należy mi się wynagrodzenie i osiągnę to własnymi siłami. Nie chcę abyś nasze relacje wtrącał do obozu. Obóz to jedno my to drugie. Jasne, że chciałabym wygrać bo kto by w tej hali nie chciał ale zrobię to sama, bez twojej pomocy dobrze?- pogłaskałam go po policzku i upewniłam się,że rozumie mnie
-W porządku kochanie , będzie jak zechcesz, po prostu uważam,że zasługujesz na to, kiedy śpiewasz czuję twoje emocje na całym ciele i mógłbym słuchać cię godzinami, a jak ruszasz tym tyłeczkiem-Justin złapał mnie za tyłek- nie marzę o niczym więcej- zaśmiał się a ja uderzyłam go w ramię
-zbooook- przeciągnęłam uśmiechając się
-ale twój zbok skarbie- Justin pocałował mnie a ja oddałam pocałunek.
Niestety byłoby to niemożliwe gdyby wszystko układałoby się po naszej myśli dlatego znikąd pojawiła się koło nas Savanna.
-Justin?! możesz mi to wyjaśnić?! dlaczego całowałeś tą idiotkę na wszystkich oczach i dlaczego ona teraz siedzi na twoich kolanach?!- zezłoszczona Savanna wymachiwała rękoma.
-Być może dlatego,że jesteśmy razem? Hm? Sav tak trudno to zauwazyć?- powiedział olewanym tonem Jus.
-To niemożliwe, jeszcze kilka dni temu ze mną spędzałeś czas i tylko mną się interesowałeś! Jesteś dupkiem!- zaczęła się drzeć Sav.
-Hola hola! Ja ci niczego nie obiecywałem! Na wszystko sama się godziłaś wiedząc ,że ja nic do ciebie nie czuję i liczyłaś się tylko dla mnie w łóżku, to tyle Sav pogódź się z prawdą- wzruszył ramionami Justin a ja próbowałam zejść z jego kolan
-Kochanie? Gdzie idziesz?- zapytał zmartwiony Justin i wstał razem ze mną
-Po prostu porozmawiajcie sobie , ja nie jestem tutaj potrzebna. Widocznie macie jakieś niewyjaśnione sprawy- uśmiechnęłam się blado do szatyna aby wiedział,że nie mam do niego żalu i chciałam odejść
-Lu nie! Idę z tobą! Poczekaj!- zatrzymałam się i poczekałam na Justina. kiedy do mnie dobiegł usłyszeliśmy we dwoje głos Savanny.
-Ty szmato! To wyłącznie twoja wina! Próbujesz mi zniszczyć życie i zabierasz mi wszystko co należy do mnie!- podbiegła do nas Savanna a Justin stanął przede mną.
-Uspokój się kurwa! To nie jest ani szmata ani twoja koleżanką żebyś tak do niej mówiła! Mam tego dość! Musisz zrozumieć,że ja nigdy nie traktowałem cię na poważnie. Tak smutne to jest i przykro mi ale nie mogę zmienić rzeczywistości. Nigdy mnie nic z tobą nie łączyło i nie masz prawa o moje uczucia obwiniać Lu, ona jest niewinna-Justin złapał mnie za rękę i chciał razem ze mną odejść
-Niewinna?! Ochujałeś chyba! Zobaczysz szmato ,że cię zniszczę! Będziesz ryczała dzień w dzień kurwa przeze mnie! Obiecuje ci to ! A ty Justin! Wrócisz do mnie jeszcze! Zobaczymy!- odchodziliśmy od Savanny słuchając jej słów. Tzn ja słuchałam. Było mi jej poniekąd żal. Ja Poniekąd czułam się dość niedawno tak jak ona dlatego zrobiło mi się smutno.
Ścisnęłam dłoń Justina
-Kochanie nie przejmuj się- szatyn się zatrzymał
-Po prostu to przykre jest ,że ona taka załamana jest, wiem co czuje Justin i uwierz mi to nie jest fajne- spojrzałam na swoje stopy unikając wzroku mojego chłopaka
-Wiem,że to jest przykre ale powiedz mi czy ona sama nie pchała się do mnie? Ja jej nigdy nic nie obiecywałem, zawsze mówiłem jasno, chce ją poruchać i tyle. Okrutne to z mojej strony było ale nic nie zrobisz Lucy, taki byłem dla dziewczyn, nigdy nie byłem zakochany dopiero gdy ty się pojawiłaś zaczęłaś zmieniać moje nastawienia do dziewczyn. Pamiętasz sytuację w sali od śpiewu? Tak bardzo pragnąłem żebyś mi powiedziała czemu jesteś smutna bo mnie to interesowało. Ty mnie interesowałaś. Ja nie kieruję swoimi uczuciami. Nie moja wina,że to akurat w tobie się zakochałem a nie w niej i błagam cię nie obwiniaj się bo ja jestem akurat szczęśliwy ,że to w tobie się zakochałem. Proszę cię nie przejmuj się nią.- Justin dotknął mojej brody abym na niego spojrzała a ja miałam mieszane uczucia co do tego
-Rozumiem cię Justin ale musisz mi jedno obiecać- popatrzyłam w jego hipnotyzujące oczy
-Wszystko zrobię abyś się dla mnie uśmiechnęła.
-Chcę abyś jutro wziął ją na plażę i wyjaśnił wszystko, chcę abyś porozmawiał z nią normalnie i wytłumaczył.- popatrzyłam na niego z nadzieją,że się zgodzi i wykona zadanie na szóstkę.
-Nie uważam za ten pomysł na najlepszy ale w porządku, skoro to cię uszczęśliwi to w porządku. Jutro po waszych zajęciach z nią spróbuję porozmawiać, ale nic nie obiecuję, jest za bardzo uparta i zakochana w sobie , a teraz proszę uśmiechnij się- pogłaskał mnie z troską po policzku a ja nie mogłam dłużej powstrzymywać uśmiechu. Justin Bieber największy dupek w Seattle wyznaje mi swoje uczucia, jest uroczy i okazuję sympatię.
Uśmiechnęłam się a Justin od razu przytulił się mocno do mnie.
- Oh Lu, jak ja Cię uwielbiam!- wykrzyczał to a ja się zaczęłam śmiać
-No dobra księżniczko a teraz jedziemy do mnie bo widzę jak mi tu marzniesz. NIe będziemy włazić do twojego apartamentu, dam ci jakieś swoje ubrania do spania a jutro coś się ogarnie- złapał mnie za dłoń a ja pokiwałam głową na znak,że się zgadzam.
-Muszę wynagrodzić ci to,że dzisiaj obudziłaś się sama i już mam pewien plan,a i musisz mi obowiązkowo opowiedzieć co to za dupek cie zranił i dlaczego- uśmiechnął się zadziornie i pocałował mnie ukradkiem w usta a we mnie poruszyły się cudowne ale dziwne emocje w podbrzuszu. Byłam gotowa na wszystko dlatego z uśmiechem jak najszybciej szłam za moim najlepszym pod słońcem chłopakiem.
________
NIESPODZIANKA!
Postanowiłam ,że wynagrodzę wam za tyle wejść i dodam o wiele szybciej.
Muszę przyznać,że podoba mi się rozdział i cieszyłabym się jakby wam też się spodobał dlatego czekam na opinie w komentarzach!
Dziękuję i miłego czytania!
Pamiętajcie
5 komentarzy-nowy rozdział jak najszybciej
Do usłyszenia!
Love!
Pina.
-Nie masz mi nic do powiedzenia?- W końcu zaczął naszą nietypową rozmowę a ja wciąż zawstydzona patrzyłam na swoje nogi którymi machałam do muzyki. Zamknęłam oczy aby nabrać pewności siebie.
-Nie rozumiem po co się tak rzucasz- pierwszy raz od kilku minut popatrzyłam w jego oczy. Nie było w nich tej miłości co wczoraj,zastąpiło miłość uczucie zazdrości i bólu.
-Tobie to po prostu odpowiada..Możesz sobie swobodnie z kimś potańczyć,pouśmiechać się zalotnie do obcego faceta,bo niby chłopaka nie masz. O to Ci chodzi? Skoro tak to dlaczego zgodziłaś sie być ze mną? Aby mieć komu narobić nadziei?- stał i patrzył na mnie a mi szczęka,aż opadła. On myśli,ze ja się nim bawię?
-To nie prawda! Ja do nich nie podchodzę! Ja się nimi nie interesuje nawet! W dupie ich mam, nie rozumiesz,że czuję do ciebie coś dużego czego nie potrafię zatrzymać?! nie rozumiesz,że mi cholernie na tobie zależy?! Za kogo ty mnie masz?! Widocznie nie znasz mnie na tyle aby być razem- zdenerwowałam się bardzo i zeskoczyłam z blatu, zabolały mnie jego słowa
-Nie mogę cię poznać bo się ciągle przede mną zamykasz! W jaki inny sposób mogę cię poznać? Przez plotki? Wybacz ale nie jestem taki. Chcę pokazać jak bardzo mi zależy na tobie, trzymać cię za rękę i całować kiedy mi się podoba. Ale ty tego nie rozumiesz. Nie czujesz takiej potrzeby jak ja widocznie. Pasuje tobie to ze każdy za tobą się ogląda- sapnął i podszedł do mnie wściekły
-Popierdoliło cię od reszty Justin! Oni mnie nie interesują! A jeśli chcesz żebym ci udowodniła,że mi zależy to proszę bardzo. Koniec udawania ,że nic nas nie łączy ale jeśli ktoś będzie się wtrącał ja tego nie wytrzymam psychicznie! Nie wiesz co przeszłam w domu! Nie wiesz jak bardzo byłam zraniona! I wiesz co jest najgorsze?! Że tamtego nawet nie kochałam! Byłam zauroczona a w tobie sie zakochuje i jest mi ciężko,że każda za tobą lata! Że każda jest zdolna zrobić wszystko aby się z tobą pieprzyć!- otwarłam łzy ,które nieświadomie spływały po moim policzku. Prawda jest taka ,że boję się tego wielkiego uczucia do Justina.
-Wiesz co? NIe ważne. Lepiej będzie jak znajdziesz taką,która się niczego nie będzie bała- pociągnęłam nosem, otworzyłam drzwi i wybiegłam jak tylko się da z sali. Nie chciałam dłużej się kompromitować, co więcej zaczyna mnie boleć sytuacja,że ja się w nim zakochałam. Tak, zakochałam. Nie zakochuje. Zawsze uważałam,że na miłość czeka się lata albo miesiące. Na początku Justin odpychał mnie swoim zachowaniem. Nie akceptowałam jego w żadnym wypadku. Był dupkiem i nic nie szanował. Później poznałam inną stronę Justina i pomimo jego strony dupka zakochałam się w nim i nic nie moge na to poradzić.
Nie wiedziałam gdzie biegnę, chciałam pójść do apartamentu i pobyć sama dlatego pobiegłam w stronę Connie po klucze.
Kiedy już przestałam biec i próbowałam się ogarnąć żeby nie wyglądało to tak,że płakałam. Justin złapał mnie za ramie i odwrócił. Nie miałam czasu się nawet zastanowić ani zaprotestować. On po prostu tak jakbyśmy byli sami dotknął mojego policzka i schylił się aby mnie pocałować. Automatycznie oddałam pocałunek a Justin go pogłębił. Staliśmy na środku sali ,wokół nas mnóstwo ludzi a my się bezwstydnie całowaliśmy. Kiedy zabrakło nam powietrza przerwaliśmy pocałunek i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Kurwa Lu ale ja już nie moge przestać o tobie myśleć,bo ja się już w tobie zakochałem- patrzył na mnie i probował wyczytać wszelkie emocje z moich oczu. A ja po prostu się wzruszyłam.
Przez łzy które mi ciekły usmiechnęlam się i pocałowałam Justina najpiękniej jak potrafię.
Kiedy oddawałam wszelkie emocje Justinowi przez pocałunek tłum zaczął klaskać i skupiać się jedynie na nas.
Zawstydzona oderwałam się od Justina ,rozejrzałam i zawstydziłam jeszcze bardziej dlatego wtuliłam się w niego i nie chciałam na nikogo patrzeć. Justin zaśmiał się lekko i szepnął mi do ucha.
-Jak narazie nikt nie chce mnie zabić,że pocałowałem najpiękniejszą i najlepszą dziewczynę w tej hali- zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramie
-Eeeej!- zaśmiałam się a Justin dołączył do mnie.
-No, to może chwila wyjaśnień dla swoich przyjaciół?- podążyłam słuchem za głosem ludzi i napotkałam się na Matta, Erica, Rayana i reszte.
Justin zaczął się tłumaczyć
-To co widać, uszczęśliwiamy się wzajemnie- uśmiechnął się do mnie i pogładził mnie po plecach ponieważ ja stałam do niego tyłem.
-No widzę właśnie ,że coś się między wami wydarzyło ale to chyba kilka dni temu co?
-Tak serio, to wczoraj, dzisiaj sie pokłóciliśmy i wlasnie sie pogodziliśmy- uśmiechnęłam się zawstydzona i wtuliłam w Justina, wszyscy wydali z siebie dzwięk zachwycanie
-Awww gołąbeczki! A teraz sory ale idziemy się bawić!- zaśmiał się Matt i pokazał nam żebyśmy dołączyli do reszty grupy. Justin wziął mnie za rękę niepewnie a ja się uśmiechnęłam aby dodać mu otuchy.
Stałam oparta o ścianę i popijałam sok,ponieważ po tym piwie strasznie mnie suszyło. Patrzyłam na Justina ,który wygłupiał się z kolegami a mi uśmiech nie schodził z twarzy. Cieszyłam się,że mam kogoś takiego przy sobie i Justin nie udaje kogoś innego przy mnie niż jest. To był prawdziwy argument do mojego szczęścia.
-Co tak stoisz sama?- podeszła do mnie Connie
-Myślę- odpowiedziałam lekko zerkając na nią.
-Twój plan z ukrywaniem nie wypalił,żałujesz?
-Nie, chyba nie. To było bez sensu i moje lęki też są bez sensu. Jeśli to jest prawdziwe uczucie nikt nas nie zniszczy i tym się motywuję- lekko ścisnęłam dłon Connie aby utwierdzić ją w moich przemyśleniach
-Szczerze? To był głupi pomysł i cieszę się,że Justin do ciebie podbiegł i pocałował. Cierpiałabyś bardziej przez ukrywanie się niż cierpiałaś przez tamtego no..- Connie zawiesiła się aby nie zrobić mi przykrości, jednak ja pogodziłam się z tym co było kiedyś i nie obchodziło mnie czy miałam złe zakończenie związku czy dobre. Liczy się dla mnie to co jest tutaj. Czyli świetna zabawa, udoskonalenie swoich możliwości i cudowny chłopak,który ukradkiem spoglądał na mnie i puszczał oczko.
Zaśmiałam się
-Wiesz Connie.. będę walczyć o mój związek z Justinem ponieważ zależy mi na nim i nie pozwolę żadnej suce tego zniszczyć.
-I dobrze! W końcu zmądrzałaś!- zaśmiała się a ja udałam urażoną
-No już, nie fochaj się tylko leć do swojego Romeo, bo widzę jak ślinisz się na jego widok- popchnęła mnie lekko w stronę Justina a ja poczułam ogromną potrzebę przytulenia się do niego. Dlatego długo nie opierałam się, kiwnęłam głową do Connie i tanecznym krokiem podeszłam od tyłu do Justina zakrywając mu dłońmi oczy.
-Zgadnij ktooo- zaśpiewałam mu do ucha
-Nie mam pojęcia, może jakaś super laska? -zaśmiał się Justin a ja mu dotrzymałam kroku.
Justin się odwrócił do mnie
-Oh to moja piękna i utalentowana dziewczyna!- udał zdziwionego i złapał mnie w pasie.
-Oh już się tak nie podlizuj bo na mnie to nie działa- udałam pewniaka
-Tak? A to działa na panią?- przybliżył się do mnie a ja poczułam te cudowne uczucie w brzuchu. Jego zapach połączony z miętową gumą tworzył niepowtarzalną mieszankę,którą zaczynałam kochać. Uśmiechnęłam się do mojego chłopaka i pocałowałam go od razu. Nie potrafiłam się oprzeć a skoro był moim chłopakiem to nie grzech prawda?
Justin cmoknął moje usta swoimi, złapał mnie za dłoń i obkręcił wokół mojej osi.
-Mmm co my tu mamy... ślicznie wyglądasz wiesz? Zjadłbym cię tutaj przy wszystkich- zagryzł usta a ja poczułam te idealne mrówki w podbrzuszu.
Chwile się ze sobą droczyliśmy, śmialiśmy się i tańczyliśmy.
Justin był świetnym tancerzem. Podobało mi się,że przy Justinie nie musiałam nikogo udawać.Mogłam przy nim zachowywać się jak przyjaciółka, koleżanka i dziewczyna jednocześnie , mieliśmy dystans do siebie i to mi się podobało.
Odwróciłam się tyłem do Justina po pierwszych nutach wolnej piosenki. Justin docisnął mnie do siebie i zamruczał gardłowo w moje ucho.
Spodobał mi się efekt więc zaczęłam go pobudzać.
-Lu jesteś niegrzeczna- zagryzł lekko płatek mojego ucha a ja uśmiechnęłam się zwycięsko
-Wcale nie kochanie, wydaje ci się- powiedziałam cicho Justinowi do ucha i powoli
Justin odwrócił mnie do siebie i założył moje dłonie na jego kark. Uśmiechał się do mnie a swoje dłonie położył na moje pośladki.
-Trzeba chyba ukarać moją dziewczynkę- uśmiechnął się w ten swój zadziorny sposób.
-Ja nic nie zrobiłam, co mogę zrobić żeby ci udowodnić moją niewinność?- zamrugałam rzęsami.
-Śpij dzisiaj u mnie
Justin powiedział to tak jakby planował to przez cały dzień a mnie zaskoczył swoją propozycją
-Przecież nie mogę jutro mam zajęcia po południu i co na to twoi rodzice, tak nie wypada- powiedziałam dość poważnie
-Odwiozę Cię na zajęcia, obiecuję a rodzice nie będą mieli nic przeciwko - patrzył głęboko w moje oczy i mnie czarował przez co nie potrafiłam mu odmówić.
-W porządku ale jeśli nie będziesz grzeczny więcej nie będę u ciebie spać- pstryknęłam go lekko w nosek i się zaśmiałam z miny Justina
-Tak pogrywasz?- popatrzył na mnie znowu tym swoim wzrokiem a ja nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Justin złapał mnie w talię i podniósł do góry. Zaczął nami obkrecać w każdą stronę. Ja natomiast ciągle się śmiałam, było dla mnie to zabawne. Odchyliłam głowę do tyłu a ręce rozłożyłam.
Justin zarzucił mnie sobie na biodro i pochylił się mocno mnie trzymając.
-Nie puszczę cię dopóki nie dasz mi buzi- i znowu ten zadziorny uśmiech
-Justin no weź, czuję jak upadam i widać mi gacie!- próbowałam poprawić spódniczkę
-Powiedziałem,że masz mnie pocałować kochanie
-Yhh- udałam oburzenie a za chwilę z pełną namiętnością wpiłam się w jego usta i próbowałam go zadowolić jednym pocałunkiem.
Justin mruknął w moje usta a ja pociągnęłam go za końcówki włosów aby dodać więcej emocji w nasz pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie Justin postawił mnie na ziemię a ja zaproponowałam aby pójść się przewietrzyć.
Chłopak złapał mnie za dłoń z uśmiechem na twarzy i pokierowaliśmy się na zewnątrz aby spocząć na ławce.
Wtuliłam się w szatyna i dałam mu buziaka w policzek.
-A ten buziak to za co?- Justin uśmiechnął się
-Za to,że czuję się przy tobie tak zajebiście- zaśmiałam się i bardziej się w niego wtuliłam.
Po pewnym czasie znaleźliśmy upragnioną przez nas ławkę i usiedliśmy na nią. Tzn Justin usiadł a ja musiałam usiąść na jego kolano. Po pierwsze twierdził,że się przeziębię, po drugie wspomniał coś ,że szkoda mojego ślicznego tyłka nawiasem mówiąc dupek z niego a po trzecie,że chce mnie wciąż trzymać w ramionach- tak to było akurat urocze.
Bez żadnych sporów siadłam mu na kolana i popatrzyłam w jego oczy. Moment był czarujący a mnie bolały policzki od ciągłego uśmiechania się.
-Kochanie pamiętasz tą reklamę w której na końcu obozu mam wystąpić?- Zapytał Justin bawiąc się moimi włosami
-Jasne ,czemu pytasz?
-Ponieważ chcę abyś to ty ze mną tam wystąpiła i będę namawiał ojca aby ciebie obserwował. Nie masz się o co martwić- Justina wypowiedz trochę mnie zaniepokoiła
-Nie, stop Justin. Ja nie chcę wygrać przez oszustwo. Chcę wygrać dlatego,że należy mi się wynagrodzenie i osiągnę to własnymi siłami. Nie chcę abyś nasze relacje wtrącał do obozu. Obóz to jedno my to drugie. Jasne, że chciałabym wygrać bo kto by w tej hali nie chciał ale zrobię to sama, bez twojej pomocy dobrze?- pogłaskałam go po policzku i upewniłam się,że rozumie mnie
-W porządku kochanie , będzie jak zechcesz, po prostu uważam,że zasługujesz na to, kiedy śpiewasz czuję twoje emocje na całym ciele i mógłbym słuchać cię godzinami, a jak ruszasz tym tyłeczkiem-Justin złapał mnie za tyłek- nie marzę o niczym więcej- zaśmiał się a ja uderzyłam go w ramię
-zbooook- przeciągnęłam uśmiechając się
-ale twój zbok skarbie- Justin pocałował mnie a ja oddałam pocałunek.
Niestety byłoby to niemożliwe gdyby wszystko układałoby się po naszej myśli dlatego znikąd pojawiła się koło nas Savanna.
-Justin?! możesz mi to wyjaśnić?! dlaczego całowałeś tą idiotkę na wszystkich oczach i dlaczego ona teraz siedzi na twoich kolanach?!- zezłoszczona Savanna wymachiwała rękoma.
-Być może dlatego,że jesteśmy razem? Hm? Sav tak trudno to zauwazyć?- powiedział olewanym tonem Jus.
-To niemożliwe, jeszcze kilka dni temu ze mną spędzałeś czas i tylko mną się interesowałeś! Jesteś dupkiem!- zaczęła się drzeć Sav.
-Hola hola! Ja ci niczego nie obiecywałem! Na wszystko sama się godziłaś wiedząc ,że ja nic do ciebie nie czuję i liczyłaś się tylko dla mnie w łóżku, to tyle Sav pogódź się z prawdą- wzruszył ramionami Justin a ja próbowałam zejść z jego kolan
-Kochanie? Gdzie idziesz?- zapytał zmartwiony Justin i wstał razem ze mną
-Po prostu porozmawiajcie sobie , ja nie jestem tutaj potrzebna. Widocznie macie jakieś niewyjaśnione sprawy- uśmiechnęłam się blado do szatyna aby wiedział,że nie mam do niego żalu i chciałam odejść
-Lu nie! Idę z tobą! Poczekaj!- zatrzymałam się i poczekałam na Justina. kiedy do mnie dobiegł usłyszeliśmy we dwoje głos Savanny.
-Ty szmato! To wyłącznie twoja wina! Próbujesz mi zniszczyć życie i zabierasz mi wszystko co należy do mnie!- podbiegła do nas Savanna a Justin stanął przede mną.
-Uspokój się kurwa! To nie jest ani szmata ani twoja koleżanką żebyś tak do niej mówiła! Mam tego dość! Musisz zrozumieć,że ja nigdy nie traktowałem cię na poważnie. Tak smutne to jest i przykro mi ale nie mogę zmienić rzeczywistości. Nigdy mnie nic z tobą nie łączyło i nie masz prawa o moje uczucia obwiniać Lu, ona jest niewinna-Justin złapał mnie za rękę i chciał razem ze mną odejść
-Niewinna?! Ochujałeś chyba! Zobaczysz szmato ,że cię zniszczę! Będziesz ryczała dzień w dzień kurwa przeze mnie! Obiecuje ci to ! A ty Justin! Wrócisz do mnie jeszcze! Zobaczymy!- odchodziliśmy od Savanny słuchając jej słów. Tzn ja słuchałam. Było mi jej poniekąd żal. Ja Poniekąd czułam się dość niedawno tak jak ona dlatego zrobiło mi się smutno.
Ścisnęłam dłoń Justina
-Kochanie nie przejmuj się- szatyn się zatrzymał
-Po prostu to przykre jest ,że ona taka załamana jest, wiem co czuje Justin i uwierz mi to nie jest fajne- spojrzałam na swoje stopy unikając wzroku mojego chłopaka
-Wiem,że to jest przykre ale powiedz mi czy ona sama nie pchała się do mnie? Ja jej nigdy nic nie obiecywałem, zawsze mówiłem jasno, chce ją poruchać i tyle. Okrutne to z mojej strony było ale nic nie zrobisz Lucy, taki byłem dla dziewczyn, nigdy nie byłem zakochany dopiero gdy ty się pojawiłaś zaczęłaś zmieniać moje nastawienia do dziewczyn. Pamiętasz sytuację w sali od śpiewu? Tak bardzo pragnąłem żebyś mi powiedziała czemu jesteś smutna bo mnie to interesowało. Ty mnie interesowałaś. Ja nie kieruję swoimi uczuciami. Nie moja wina,że to akurat w tobie się zakochałem a nie w niej i błagam cię nie obwiniaj się bo ja jestem akurat szczęśliwy ,że to w tobie się zakochałem. Proszę cię nie przejmuj się nią.- Justin dotknął mojej brody abym na niego spojrzała a ja miałam mieszane uczucia co do tego
-Rozumiem cię Justin ale musisz mi jedno obiecać- popatrzyłam w jego hipnotyzujące oczy
-Wszystko zrobię abyś się dla mnie uśmiechnęła.
-Chcę abyś jutro wziął ją na plażę i wyjaśnił wszystko, chcę abyś porozmawiał z nią normalnie i wytłumaczył.- popatrzyłam na niego z nadzieją,że się zgodzi i wykona zadanie na szóstkę.
-Nie uważam za ten pomysł na najlepszy ale w porządku, skoro to cię uszczęśliwi to w porządku. Jutro po waszych zajęciach z nią spróbuję porozmawiać, ale nic nie obiecuję, jest za bardzo uparta i zakochana w sobie , a teraz proszę uśmiechnij się- pogłaskał mnie z troską po policzku a ja nie mogłam dłużej powstrzymywać uśmiechu. Justin Bieber największy dupek w Seattle wyznaje mi swoje uczucia, jest uroczy i okazuję sympatię.
Uśmiechnęłam się a Justin od razu przytulił się mocno do mnie.
- Oh Lu, jak ja Cię uwielbiam!- wykrzyczał to a ja się zaczęłam śmiać
-No dobra księżniczko a teraz jedziemy do mnie bo widzę jak mi tu marzniesz. NIe będziemy włazić do twojego apartamentu, dam ci jakieś swoje ubrania do spania a jutro coś się ogarnie- złapał mnie za dłoń a ja pokiwałam głową na znak,że się zgadzam.
-Muszę wynagrodzić ci to,że dzisiaj obudziłaś się sama i już mam pewien plan,a i musisz mi obowiązkowo opowiedzieć co to za dupek cie zranił i dlaczego- uśmiechnął się zadziornie i pocałował mnie ukradkiem w usta a we mnie poruszyły się cudowne ale dziwne emocje w podbrzuszu. Byłam gotowa na wszystko dlatego z uśmiechem jak najszybciej szłam za moim najlepszym pod słońcem chłopakiem.
________
NIESPODZIANKA!
Postanowiłam ,że wynagrodzę wam za tyle wejść i dodam o wiele szybciej.
Muszę przyznać,że podoba mi się rozdział i cieszyłabym się jakby wam też się spodobał dlatego czekam na opinie w komentarzach!
Dziękuję i miłego czytania!
Pamiętajcie
5 komentarzy-nowy rozdział jak najszybciej
Do usłyszenia!
Love!
Pina.
piątek, 17 października 2014
ROZDZIAŁ JEDENASTY.
Szłam ze znajomymi uśmiana jak głupia z imprezy. Wypiliśmy trochę i mogę powiedzieć,że lekko się chwiałam. Było ciemno i jedynie ulicę oświetlały duże latarnie. Śmieliśmy się z siebie i przypominaliśmy sobie po kolei co działo się na imprezie. Usłyszałam dobrze mi znany głos.
-ej słyszeliście?- zwróciłam się do znajomych.
-tam jest chyba Justin- uradowana poszłam w stronę dzwięku głosu
Kiedy doszłam do tego miejsca zryło mnie z nóg. Justin siedział na murku z Savanna i ją mocno obejmował.
-Justin?- powiedziałam cicho lecz on mnie zignorował
NIe zwracał na mnie uwagi, jakby mnie tak w ogóle nie było. Podeszłam bliżej.
Justin uśmiechał się od ucha do ucha a Savanna całowała go po szyi. Miałam łzy w oczach a widok mnie zmroził.
-Justin co ty robisz?- powiedziałam łamliwym głosem ale wciąz byłam ignorowana
-Kocham Cię Sav, nie mogę bez Ciebie żyć. Chcę żebyś wiedziała,że nie kocham i nie kochałem nigdy Lucy, chciałem jedynie jej udowodnić,że jest taka jak inne i udało mi się- Justin się uśmiechnął i pocałował namiętnie Savanne w usta. Mój świat się wtedy zawalił, znowu zostałam wykorzystana i najgorsze w tym jest to,że dałam mu się. A ja jedynie chciałam być kochana, chciałam kochać i być dla kogoś kimś więcej niż Lucy, chciałam być miłością jego życia.
Obudziłam się z przyśpieszonym oddechem i łzami na policzkach. Rozejrzałam się po pokoju i byłam wciąz w apartamencie z obozu. To był sen? To pierdolony sen?
Zdruzgotana popatrzyłam na miejsce obok w łóżku. Nikogo nie było. Ale przecież to niemożliwe. Dam sobie rękę uciąć,że zasnęłam przy Justinie w nocy. A może jednak to nie sen? Może to przypomnienie co się stało? Ja już sama nie wiem.. ja chyba zgłupiałam.
Wstałam leniwie z łóżka a moją uwagę przekuła mała biała karteczka.
KOCHANIE WYBACZ MI,ŻE OBUDZIŁAŚ SIĘ SAMA JEST MI Z TEGO POWODU PRZYKRO. ZADZWONIŁ DO MNIE RANO OJCIEC ŻEBYM MU POMÓGŁ Z DZISIEJSZYM APELEM, SZYKUJE DLA WAS JAKĄŚ NIESPODZIANKĘ. SMUTNO MI,ŻE NIE ZOBACZYŁEM TWOICH ROZCZOCHRANYCH WŁOSÓW I NIE DOSTAŁEM BUZIAKA. ALE OBIECUJĘ,ŻE WYNAGRODZĘ CI TO KIEDYŚ I TO NIE JEDEN RAZ.
PS: SŁODKO CHRAPIESZ.
BUZIAK, TWÓJ JUSTIN.
czyli jednak to prawda a Justin i Savanna to głupi sen? O boże ale kamień z serca.. Już myślałam,że dałam sie omotać a to tylko moja wyobraźnia plata mi figle.
Ruszyłam w stronę kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki. Ugasiłam pragnienie i spojrzałam na zegarek. O kurde. Wybiła 13. Przerażona pobiegłam do łózka Connie ale jej tam nie zastałam. Jak się spóźniłam na zajęcia to się powieszę. Serio. Ja się nigdy nie spóźniam , ja nigdy nie opuszczam zajęć. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer kontaktowy do mojej przyjaciółki.
-Mam odebrać skoro już jestem w pokoju?- Zaśmiała się Connie i weszła do apartamentu.
-Boże, tylko powiedz,że się nie opuściłam zajęć.. błagam- podeszłam do niej,wsztrzymałam powietrze i położyłam swoje drobne dłonie na jej ramiona lekko ściskając
-Spokojnie śpiąca księzniczko, dzisiaj zajęcia są o 16 ale tylko dwadzieścia minut, później idziemy na hale bo jakieś zebranie jest z dyrektorem. -uśmiechnęła się do mnie i mnie wyminęła. Odechnęłam z ulgą i poszłam za nią.
-Dzięki bogu, a wiesz czego ma dotyczyć to zebranie? Ciekawa jestem- upiłam łyk soku i popatrzyłam na wspólokatorkę.
-Jakieś organizacyjne, sama nie wiem , zresztą nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać, pójdziemy to się dowiemy- wzruszyła ramionami i zamoczyła usta w szklance wody.
-W sumie racja,no to nic innego mi nie pozostaje jak iść położyć się do łóżka- zaśmiałam się i ruszyłam na moje cudowne łoże
-zaraz, zaraz-popatrzyła na mnie surowo
-możesz mi wyjaśnić dlaczego Bieber spał u Ciebie w łóżku a rano się wymykał? Nie myśł sobie ,ze nie słyszałam albo nie widziałam- wysunęła jedną nogę a rękę położyła na biodro
Poczułam się jakbym była przyłapana na czymś nieodpowiednim i dotarły do mnie wyrzuty sumienia.
-No bo.. em był śpiący a długo gadaliśmy o obozach i o przeprosinach ,że tak najeżdzaliśmy na siebie, nic ciekawego-odwróciłam wzrok od przyjaciółki i położyłam się na miejsce Justina wdychając jego zapach z poduszki
-Jasne, coś mi tu śmierdzi, przyznaj się-usiadła koło mnie na łózku i oczekiwała na odpowiedz.
-Oj no bo yh!!! no my ten.. jakby to powiedzieć, no całowaliśmy się, on wyznał mi,że coś do mnie czuje, ja do niego też coś czuje no i yhh noo...daliśmy sobie szanse i jesteśmy chyba razem- powiedziałam końcówkę bardzo cicho jak się da
-CO?!!?!- wykrzyczała Connie i podniosła się
-to co słyszałaś-burknęłam pod nosem
-O kurwa nie wierzę nie, Lucy ta która tak go nie tolerowała na początku jest z synem właściciela obozu- otworzyła szeroko oczy i gestykulowała rękoma
-Przestań, nie o to chodzi... ja go lubię no- zawstydzona zakryłam się kołdra aby wspólokatorka na mnie nie patrzyła.
Poczułam ciężar jej ciała na sobie
-Cieszę się Twoim szczęściem tylko dlaczego tak się ukrywacie? Było wczoraj powiedzieć,że chcesz chate dla siebie i Justina i bym poszła spać do Matta misiu- pogłaskała mnie po ramieniu
-No bo to ja zaproponowałam, nie chcę aby każdy o nas wiedział, mam uraz przecież wiesz, nim byśmy zaczęli być razem to idioci by się wtrącili. Dlatego wiesz jak narazie tylko o tym ty i nikt inny nie może, zrozumiano?- odkryłam się i popatrzyłam na nią
-W porządku , to twój związek,ale jak dla mnie to głupota, teraz każda laska myśli ,że może go mieć i będą zarywać a ty będziesz stać obok i się patrzeć jak się do niego miziają-uśmiechnęła się blado i zeszła
-Oh nienawidzę cię!-powiedziałam żartem i przykryłam twarz poduszką. Usłyszałam cmoknięcie i smiech Connie. Ona miała racje. NIkt nie wie ,że Justin ma dziewczyne, nie wie,że to nie w porządku.
Staliśmy już wszyscy na hali i rozmawialiśmy oczekiwając dyrektora obozu. Trochę się spóźniał. Przypomniałam sobie co Justin napisał mi dzisiaj w karteczce automatycznie uśmiechnęłam się i wiedziałam,że musi gdzieś tu być. Szukałam mojego chłopaka o którym nikt nie wiedział,ze nim jest. Cóż.
-szukasz kogoś?- usłyszałam ten piskliwy i fałszywy głos. serio? ona może ma jakiś czujnik kiedy szukam Justina czy jaki chuj
-na pewno nie Ciebie złotko- uśmiechnęłam się ironicznie do niej i szukałam dalej
-jeśli szukasz Justina to jego tutaj nie ma i nie będzie dla Ciebie- zasmiała się
-ja pierdole, co ty jakiegos problemu szukasz? zawsze sie mnie czepiasz, nie mozesz sobie innego celu znaleźć? co ja ci zrobilam? jesli sie kurwa boisz o tego jebanego Justina to go kurwa pilnuj, a jesli boisz sie o pozycje z spiewaniu to moze zacznij sie starac bo jedynie gwiazdorzysz i wiesz co? nie wkurwiaj mnie wiecej bo w koncu pójda mi nerwy i będziesz żałować,ze mnie znasz. a teraz wypierdalaj mi stąd - splunęłam i podeszłam bliżej sceny. Akurat wtedy pojawił się Justina ojciec. Czyli jak jest jego ojciec on tez powinien być. Zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam uśmiechniętego Justina z Rayanem , automatycznie ja się uśmiechnęłam ale zaraz uśmiech mi zbladł jak zobaczyłam te blond kłaki przytulające się do mojego chłopaka. Jebana suka. Justin popatrzył na mnie i blado się usmiechnął pokazując mi,że stara się ale ona nie daje za wygraną, machnęłam ręką i udałam ,że mnie to nie interesuje chociaż w środku miałam ochote ją zajebać.
Stałam i patrzyłam się na scene chociaż nikogo nie słuchalam. W dupie miałam te całe informacje, moje myśli krążyły tylko i wyłącznie przy tym jak zajebać Savanne. Ocknęłam się na zdaniu które informowało o niespodziance i o tym,że szykuje się dzisiaj o 20 impreza z gwiazdą, pocieszyło mnie to i odwróciłam się w stronę przyjaciół
-to sie dzisiaj najebię nie- zasmiałam się pozytywnie i patrzyłam na scene.
Nic ważnego już nie przekazywał nam dyrektor więc postanowiłam wyjść z hali i zaczerpnąć świeżego powietrza. Ale oczywiście ja nigdy na nic ani na nikogo nie uważam i wpadłam na większą sylwetkę ale i mocno umięśnioną. Popatrzyłam w górę w jego oczy i uśmiechnęłam się blado. To mój problem ja się zawsze usmiecham chociaż nawet jak nie mam ochoty. Tak mnie nauczono w domu.
-Przepraszam ale to mój wrodzony talent, idę i wpadam na przypadkowych ludzi-patrzyłam lekceważąco na niego i oczekiwałam na jakąkolwiek odpowiedz,która chyba mi się należała. Zauważyłam,że chłopak miał kaptur na sobie. Czyżby się ukrywał?
-Nie ma sprawy, za tą twoją niewinność wybaczam- usmiechnął się pokazując idealnie białe zęby
Poczułam kogoś wzrok na sobie więc odwróciłam się w tamta stronę a tą osobą był Justin. Stał z Rayanem i wciąz tą szmatą ,która się do niego wtulała i mnie obserwował.
Zignorowałam jego zachowanie i wróciłam do rozmowy z nieznajomym
-Tak w ogóle to Lucy jestem, miło było na ciebie wpaść- uśmiechnęlam się
-Austin i zobaczysz,że jeszcze się dzisiaj spotkamy- okej? jak jakiś prześladowca. ominęłam chłopaka i wyszłam na zewnątrz się przewietrzyć. Usiadłam na ławce i wyjęłam telefon. Dawno nie słyszałam głosu swoich rodziców więc wybrałam numer i usłyszałam pierwsze sygnały. Rozmawialiśmy jakbysmy nie widzieli się lata a nie dwa tygodnie. Zrobiło mi się troszeczkę przykro, nigdy nie odczuwałam takiej rozłąki między mną a rodzicami. Zawsze siedziałam w domu albo musiałam z nimi gdziekolwiek wyjeżdzać. Kiedyś to siedziałam pierwsza w samochodzie aby pojechać na zakupy, nawet spożywcze. Później zaczęłam dorastać, szukać ambicji i znajomych. Oddaliliśmy się od siebie ale wiedziałam także,że mam najlepszych rodziców na świecie. Próbuje ich nie okłamywać. No bo po co? Stosuje zasadę,że zawsze ale to zawsze stawiam się w sytuacji tej osoby i myślę jakbym ja chciała być potraktowana i do tego dążę. Dla mnie zawsze liczyło się dobro innego człowieka niż moje i będę się tego trzymać.
Rodzice poprawili mi humor, no bo komu by nie poprawiły historie z życia mojej rodziny? Albo mój brat dostaje hajs za chodzenie do kościoła, albo historia kuchni mojej mamy. Polecam. Spojrzałam na zegarek i siedziałam już w ten sposób koło 30 minut. Wypadałoby tam wrócić. Pożegnałam się grzecznie i z bólem z rodziną, poprawiłam ciuchy i ruszyłam w stronę moich znajomych.
Podeszłam do znajomych z którymi rzadko rozmawiam aby zapytać gdzie Connie i reszta. Jednak ponownie się zagadałam.
-Ej ale słuchaj, podobno ciacho z tej gwiazdy hehe- Chris bo tak miał na imię jeden chłopak z grupy przedrzeźniał niektóre laski,które stały obok i obgadywały nasza gwiazdę wieczoru. Ja płakałam ze śmiechu.
-Ej zamknij się, to niegrzeczne- śmiejąc się, chociaż serio, próbowałam się ogarnąć ale on tak to super pokazywał,że nie potrafiłam,uderzyłam go żartobliwie w ramie aby go w jakiś sposób upomnieć.
-No sory, ale one by dla niego majtki zdjęły i pytały,która lepsza..- przyłożył dłoń do twarzy próbując pokazać jego zażanewanie.
-Boże,brzuch mnie boli, zamknij się w końcu- otwarłam łzę z kącika oka i spostrzegłam moich przyjaciół. Ucałowałam wszystkich i obiecałam ,że spotkamy się jeszcze na imprezie.
Z lepszym a nawet o wiele lepszym humorem podeszłam do grupy osób.
Oczywiście Connie, Matt, Eric i reszta dobrze mi juz znanych ludzi
-Dzisiaj imprezaaaa-przeciągnęłam śpiewając
-Musimy coś pokombinować,chociaż jedno piwo bo na sucho tak dziwnie, co wy na to?- zaproponował Matt a mi się w sumie spodobała propozycja.
-Jest 17 a impreza o 19 więc idziemy ogarnąć dupy i po jakimś piwie w barze obok hotelu co?- wszyscy się zgodzili i poszli w swoją stronę.
Czułam wewnetrzną potrzebę odpieprzenia się jak nigdy dotąd. Chciałam mieć pozytywne wspomnienia z dzisiaj i wszystkie swoje zmartwienia schowałam do szafy.
Postawiłam dzisiaj na śliczną czarną spódniczkę, do tego krótki rop w panterkę, sliczne buty w panterkę i pasującą katane. Na głowie zostawiłam moje naturalne fale a oczy podkreśliłam maskarą i eyelinerem. Wyrobiłam się w czasie z czego byłam bardzo zadowolona i z wielką nadzieją na zajebistą impreze polecielismy na cudowne zimne piwo.
Trochę smiechu, pogaduszek, cudowne piwo ale musieliśmy zbierać się na impreze,bo oczywiście każdy był ciekawy tej całej gwiazdy wieczoru. Bar znajdował się blisko naszego celu więc dziesięc minut przed rozpoczęciem zapłaciliśmy za piwo i ruszyliśmy się pobawić.
Kiedy weszliśmy było o wiele więcej ludzi niż na obozie, doszły nas słuchy ,że ze wględu tej gwiazdy zrobili biletowane wejście na hale. Oczywiście mieliśmy przy sobie legitymacje, a nasze nazwiska widniały na liście więc bez problemu dostalismy się na miejsce wydarzenia. DJ ogłosil,że gwiazda będzie na scenie za godzinę a teraz jest czas na idealną imprezę w rytmie dość szybkim. Ja nie narzekałam, moi znajomi też nie a jak rozejrzałam się po hali nikt nie pokazał swojego niezadowolenia. Lekko wstawieni podążyliśmy od razu chwile potańczyć. Do naszej grupy doszedł Rayan z Justinem. Nie powiem, trochę się spiełam ale przypomniałam sobie ,że zmartwienia zostawiłam w szafie. Próbowałam zaakceptować swoją decyzje z naszym związkiem i po tym piwie doskonale wczułam się w sytuację. Na samym początku tańczyliśmy w grupie, widziałam jak Justin ciągle się gapił a ja ukradkowo wysyłałam mu buziaka. Chyba po to aby go zirytować, nie wiem. Poczułam delikatne i przyjemne szarpnięcie, odwróciłam się i zupełnie obcy chłopak poprosił mnie o taniec. Bez wachań zgodziłam się,ponieważ lubię tańczyć i nikt tego nie zmieni. Na poczatku było sztywno, później nawiązaliśmy rozmowę do obozu okazało się ,że on tez tańczy , zaczęłam namawiać go aby pokazał mi co potrafii i wyobrażaliśmy sobie jak walczymy w tańcu. Zabawne, komiczne a jakie super! Często chłopak za blisko mnie do siebie przyciagał, wykorzystywał ,że to on prowadzi i może robić co zechce. Trochę czułam się osaczona. Na koniec zupełnie niespodziewanie wygiął mnie w plecach i podniósł moje udo na jego biodro. O boże ale mnie zaskoczył. Zrobiłam przerażoną minę,że nie wiem co się wokół mnie dzieje a później wybuchłam śmiechem. To było zabawne. Podziękował mi mój nowy znajomy za piosenkę i wróciłam do mojej grupy. Justin próbował dojść do mnie albo po prostu zatańczyć ale zawsze ktoś mu przeszkadzał. ZAWSZE. Po monotonnej godzinie zmęczeni ustawiliśmy się w stronę sceny i czekaliśmy na występ. Efekty specjalne, intro i wiele innych osobiście powaliły mnie. A kiedy wyszedł chłopak okazał się być całością. Energia, moc, siła i talent. Zdawało mi się,że kojarzę go,ale przecież było to dla mnie chore. Dopiero wtedy gdy odnalazł moja osobę wzrokiem uśmiechnął się i puścił oczko zdałam sobie z czegoś sprawę.
O MÓJ BOŻE
TO KOLEŚ OD ,,JESZCZE SIE ZOBACZYMY'' KTÓREGO NAZWAŁAM PRZEŚLADOWCĄ. ROZMAWIAŁAM Z SAMYM AUSTINEM MAHONE.
3 2 1 zaraz zemdleje
Łokciem szturchnęła mnie jedna ze znajomych posyłając mi pytające spojrzenie. Zapewniłam ją,że jest okej i skupiłam się na moim ,,nowym kolegą prześladowcą"
Ale jednak co zrobił później zaskoczyło mnie na skalę mojej możliwości.
Justin stał koło mnie i poczułam jak ściska mi rękę dając mi do zrozumienia ,że jest wściekły.
Austin stojąc na scenie podziękował dziewczynie za cudowne wpadnięcie na niego i zapewnienie udanego pobytu tutaj. Pozdrowił dziewczynę nazywając ją moim imieniem i przecież dobrze wiedziałam,że chodziło o mnie a Justin widział nas razem. Poczułam się głupio i zaburaczyłam na policzkach.
Uśmiechnięta wróciłam do tańczenia i w końcu miałam okazję zatańczyć z Justinem.
Złapał mnie delikatnie za rękę i energicznie do siebie pociągnął ,że wpadłam centralnie w jego ramiona. NIe uśmiechał się, był zły ale nawet nie wiedziałam na co.
Próbował udawać,że jest wszystko okej jednak ja wyczuwałam jego emocje.
-Będziemy musieli porozmawiać- powiedział niby miło a jednak... do mojego ucha. Wzdrygłam się, nie negatywnie. Po prostu uwielbiałam jego głos do tego był groźny w obecnej chwili. Wiecie co się ze mną tam działo?
-Alee, ja nic nie zrobiła- zająknęłam się a Justin jakby nigdy nic obkręcił mnie i zrobił podobnie jak chłopak z którym tańczyłam wcześniej. Wygiął mnie i przysunął do siebie jak tylko się da
-Ty? Owszem. Zaproponowałaś ten pierdolony układ przez który szaleje- emocje Justinowi puściły ,wziął mnie agresywnie za dłoń co mi się strasznie spodobało i ruszyliśmy w stronę najmniej zatłoczonego miejsca w budynku.
Śmię stwierdzić,że on nie będzie rozmawiał, on mnie będzie obwiniał za swoją zazdrość nad którą nie potrafi panować.
_________
Dobry wieczór!
Jest 00;59 a ja ledwo żyję. Jednak zobowiązałam się ,że dodam jak najszybciej rozdział i prosze bardzo! Udało się
Halo halo fanfary please.
Muszę przeprosić,że nie dodawałam rozdziału po tym jak pojawiło się 5 komenatrzy ale przyznam się,że ich nie zauważyłam. Ze 3 tygodnie temu weszłam i był jeden.
Siedziałam na niemieckim, weszłam na poczte i patrze patrze a tam ktoś skomentował mój blog. Patrze dalej i znowu i znowu i znowu.
Dostałam porządny opierdol od nauczycielki ale powiem bez bicia lałam na to. Jarałam się,że ktoś czyta moje wypociny.
Przyszłam ze szkoły i od razu wzięłam się za pisanie.
Jednak dzisiaj miałam zawalony dzień.
Same kartkówki i sprawdziany. Musiałam przyjemność odstawić na później bo jak wiecie najpierw praca później przyjemności!
Leżałam na łóżku i zastanawiałam się jak napisać to co chcę umieścić tutaj i was zadowolić. Nie jestem przekonana do rozdziału ale to norma nie
Miałam dodać wcześniej,ale wyszła pewna sytuacje którą musiałam postawić na pierwszym miejscu. Przepraszam was bardzo!
Jeśli chodzi o weekendy. Nie będę dodawała w soboty bądz niedziele tylko piątki.
Pracuję w pizzeri i to cały dzień i nie miałabym nawet kiedy telefonu do ręki wziąć.
Dziękuję wam za tyle wyświetleń i komentarzy.
Jesteście wielcy i musicie wiedzieć,że to doceniam.
Jesli macie jakieś pytania bądz krytykę uzasadnioną chętnie posłucham bo chciałabym udoskonalić ten blog.
Kolejna sprawa czy ktoś wie gdzie jak jakiś szablon?
Tutaj tak pusto a ja się kompletnie nie znam co nie
Rozpisałam się jak głupia i będę dumna jak ktokolwiek to przeczyta haha
Pamiętajcie 5 komentarzy nowy rozdział w piątek.
Życzę miłego czytania i udanego weekendu.
See ya!
Pina.
Subskrybuj:
Posty (Atom)