Dowiedzieliśmy się ,że ogłoszenie wyników będą w ten sam dzień co występ o 20. A jest więc 19;30,niedługo zejdziemy wszyscy do hali.
Po zejściu ze sceny wszyscy patrzyli na nas jak na kosmitów,przez pewien czas myślałam,że się skompromitowaliśmy a później zaczęli podchodzić do nas ludzie i gratulować nam,mi talentu. Byli zachwyceni a mnie zdziwiło to. Nigdy nie wierzyłam za bardzo w swoje talenty. Choć na moje oko dałam dzisiaj z siebie wszystko. Pogrążyłam się w tej piosence. NIe wiedziałam,że potrafię tak opowiadać. Byłam z nas zadowolona. Szukałam w tłumie panne pewną siebie która myśli ,że we wszystkim jest najlepsza. Ohh udało mi się, zaszłam jej za skóre i zniszczyłam ten sztuczny uśmiech na jej twarzy. Jednak w tłumie ,który nam gratulował jej nie było. I dobrze. Poznaliśmy kolejną grupkę ludzi tak samo wspaniałą jak wcześniej nowo poznana. Bardzo polubiłam się z Casandrą. Dziewczyna była wysoka,miała ciemne dłuższe włosy,ciemne oczy i zdecydowanie zaliczała się do tych swobodnych i ,,jestem sobą'' dziewczyn. Odsunęłyśmy się trochę od innych i zaczęłyśmy spokojniej i swobodniej rozmawiać.
-Jejku, ale zajebiście śpiewasz- pochwalała mnie koleżanka.
-Bez przesady- wzuruszylam ramionami i posłałam słaby uśmiech.
-Nie lubisz komplementów?- zdzwiona zapytała.
-Czasami lubię no ale zazwyczaj wydaje mi się,że ten ktoś kto mnie komplementuje nie mówi tego szczerze więc..- zaczęłam się bawić zdenerwowana paznokciami
-Rozumiem, krępujący temat. Czemu jesteś tutaj pierwszy raz? Nadajesz się tu -znowu się uśmiechnęła.
- W sumie to nie byłam przekonana do tego obozu, ale Connie dowiedziała się o nim w tym roku i żyć mi nie dała- wskazalam brodą na przyjaciółkę i zaśmiałam się.
-A Ty byłas tu jeszcze kiedyś?- dodałam do wcześniejszego zdania.
-Tak, jestem tu już trzeci rok i nie mam żadnych ale ,idealne miejsce na rozrywkę - uśmiechała się wciąż.
-Opowiedz mi jak tu zazwyczaj jest i kto jest- zachęciłam ją
-No w sumie dużo gadać, nie wiem czy wiesz ale dyrektor ma wspaniałego i gorącego syna Justina!- Justina? co za przypadek tamten koleś z klubu też ma tak na imie.
-No ale zawsze klei się do niego taka szmata Savanna , jak widzi konkurecje od razu zaczyna grać w jakąś wojne. No i widziałam ,że stała pod sceną jak występowaliście i widziałam także jej mine więc uważaj na nią. Jest okropna- Oh żebyś Ty wiedziała jak bardzo się przekonałam o tym
-Chyba łączył ich jakiś związek,tak słyszałam i widziałam. Co jakiś czas są jakieś konkursy i wiem ,że ma być jakaś niespodzianka na koniec w tym roku, plotki chodzą,że będzie jakiś duuży konkurs i najlepsza osoba zaśpiewa, zatańczy piosenkę z Justinem do reklamówki obozu-mówiła zafascynowana.
- Wiem,że w tym roku ma prowadzić zajęcia śpiewu córka pana Biebera i uważaj jest wymagająca
- a podstawową grupe będzie prowadził jakiś nowy nauczyciel-chyba już skończyła.
-W sumie musisz sama sie przekonać, ale mówię Ci będzie fajnie!- wykrzyczała i wszyscy zwrócili na mnie uwagę a ja się zarumieniłam.
Po jakimś czasie rozmowy poszliśmy na swoich pokoi. Umówiliśmy się,że o 21 wszyscy nasi znajomi przyjdą do nas i wspólnie zorganizujemy coś.
-Lucy wyłaź z tej łazienki zaraz się spóźnimy-usłyszałam zagłuszony głos przyjaciółki.
-Tak,tak. idę!- krzyknęłam, ostatnie poprawki i wychodzę.
____________
-Słyszałaś Lucy? Jesteśmy w grupie zaawansowanej! Jezu Lucy! Ale zaszczyt!- krzyczała z zachwytu Connie a ja stałam wryta i nie dochodziło do mnie co powiedział dyrektor.
-On powiedział na poważnie?! My?! W zaawansowanej?!-musiałam się upewnić znajomych
-No właśnie Ci o tym mówię!
-O mój boże! To cudownie!- rzuciłam się na przyjaciół i zaczęłam ich przytulać i śmiać się z swojego zachowania.
-Ale jestem zdziwiona!- dopowiedziałam jeszcze i wszyscy razem ze mną się cieszyli.
Justin:
Chciałem zobaczyć minę Lucy i zostałem na spotkanie ale nie chciałem żeby dowiedziała się dzisiaj ,że jestem synem dyrektora. Chcę ją jutro zaskoczyć rano. Będzie zabawnie.
Stałem za parawanem i się ukrywałem jakby nie pozwalano mi tutaj przebywać a przecież każdy wie ,że mogę. Mój ojciec już ogłosił wyniki i miałem dobry widok na Lucy i jej przyjaciół. W sumie to nie mam pojęcia czemu mnie interesuje jej reakcja. Chcę ją uwieść nic więcej, udowodnić ,że na nią też tak działam jak na inne i mógłbym powiedzieć od razu że jestem synem dyrektora i jak będzie chciała wygrać konkurs z tą reklamówką ze mną sama się przylepi ale coś podpowiada mi że nie tędy droga. Gdy stałem i obserwowałem jej reakcje uśmiechałem się do siebie jak jakaś dziewczynka co zauważyłem dopiero później i sam się w myślach opieprzyłem. Ale w sumie zabawne to było jak dostała szoku i później zaczęła skakać , piszczeć i przytulać przyjaciół. Myślałem,że wie o swoim talencie i jest pewna ,że potrafi bo w klubie pokazała mi ,że jest pewna siebie i dobrze wie ,że swoim tańczeniem mnie oczaruje. Nie no w tych klubie była gorąca,ma cudowne nogi i jest urocza kiedy sie śmieje- y zaraz.... urocza? chciałem powiedzieć seksowna. Coś mi sie jebie ostatnio.
Bo Ci sie spodobała.
Zamknij sie
Spodobała Ci sie dlatego tu stoisz idioto
Oh morda.
Kłóciłem się ze swoją podświadomością i wciąż obserwowałem ją. Miała taki błysk w oku po tej wiadomości. Jakby doceniała wszystko co dostaje bo dużo straciła. Oh pieprze jak popieprzony.
Jeszcze chwile postałem tak i poczułem kogoś dłonie na swoich biodrach. Nie powiem,że nie trochę się wzdrygłem.
-Hej skarbie- próbowała powiedzieć seksownie a wyszedł jakiś bełkot Savanna
- Cześć, cześć- ani troche nie zwróciłem uwagi na jej towarzystwo
-Po co podglądasz skoro ja stoję tutaj?- Błądziła dlonią po moich biodrach i kroczu. Gdy dotknęła mojego cudownego przyjaciela dostałem swój ulubiony alarm i odwróciłem się.
-Tęskniłaś Mała?-uśmiechnąłem się pewnie i przyciągnąłem ją do siebie
-Pewnie ,że tak. Miałeś dzwonić kochanie- przegryzała wargę i zachichotała tak jak Lucy kiedy tańczyliśmy. Cholera, Lucy wyjdz z mojej głowy.
-Dużo spraw i stwierdziłem ,że bardziej się stęsknimy i będzie lepiej teraz- przysunąłem swoją twarz do siebie i pocałowałem w kącik jej ust.
-Pójdziemy do mojego pokoju? Wszyscy się podniecają swoimi grupami a ja dobrze wiem gdzie jestem także mam chwile wolnego-ohh pewna siebie Sav.
-Pewnie, jestem do Twoich usług- złapała mnie za ręke i prowadziła do windy. Błagam niech nas tylko nikt nie zobaczy, a szczególnie Lucy.
___
Obudziłam się o 9 bo o 10 śniadanie. Zeszłam z łóżka, włączyłam głośno muzykę z wieży aby obudzić Connie i poszłam się wykąpać. Zawsze gdy to robię pogrążam się w myślach i wszystko analizuje. Ogólnie mówiąc, lubię analizować.
Poczułam dreszczyk gorącej wody na swoim ciele i jak się przyzwyczaiłam zanurzyłam cała. Ohh jak cudownie. Wynurzyłam się ,namydliłam swoje ciało i zaczęłam myśleć.
Ciekawe jaka jest ta córka pana Biebera. Lubię jak ktoś wyciska ze mnie wszystkie siły bo wiem,że później jest tego efekt dlatego nie przeszkadzało mi jak Casandra powiedziała o tym,że wymagająca jest. No i jestem troche ciekawa tego całego syna dyrektora. Każdy o nim gada. Każdy się rozgląda za nim ale jego nie było w zasięgu naszych oczu. Zresztą, pewnie jest zakochany w sobie i pewny -tak zdecydowanie. Troszę się zagalopowałam i moja poranna kąpiel zajęła mi 30 minut więc musiałam szybko wychodzić żeby się nie spóźnić. Wysuszyłam swoje ciało jak i włosy, ubrałam czystą bielizne,czarne leginsyy i luźna białą koszulkę z wyciętymi bokami które odkrywały mój koronkowy czarny stanik. Rozpuściłam włosy i zajęłam się twarzą. Nie lubiłam się zbytnio mocno malować jeśli chodzi o codzienność. Dlatego podkład , troche pudru, maskara ,szminka do podkreślenia ust i brązer. Tak idealnie. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Było za dziesięć 10 , o cholera spóźnimy się!
-Connie kurwa wstawaj!- jak ona mogła spać przy tak głośnej muzyce?!
-Connie cholera jasna!- ignorowała mnie.
-Spoko, jak sobie chcesz, idę po Matta- zrezygnowana odeszłam od niej
-No idę , idę.- ledwo zwlokła się z łózka.
-Ja nie wiem jak Ty możesz żyć po wczorajszym- kierując się do toalety przyjaciółka powiedziała ostatnie zdanie.
Ah tak, nie wspominałam. Wczoraj o tej 21 przyszli znajomi, no i mozna powiedzieć że dużo ludzi było. Był Eric, Matt, Connie, Casandra, Emil, Vicky, Michael, Chris i reszty nie pamiętam. Tak zdecydowanie dużo chłopaków. Chłopcy przynieśli alkohol i nawalili się w trzy dupy. Nawalili ponieważ ja mało wypiłam, lubiłam mieć wszystko pod kontrolą. Śmiałam się jak głupia, później wszyscy odważni zaproponowali butelke i zaczęło się.
WSPOMNIENIE
Dobra , ja chcę pierwsza kręcić- odezwała się Casandra i wszyscy skinęli głowami. Na samym początku lekkie pytania, lekkie wyzwania a później gdy padło akurat na mnie wybrali poziom hard. Aktualnie kręcił Eric, wiedziałam,że wymyśli coś głupiego bo w końcu to mój przyjaciel , on mnie zna równie dobrze jak Connie i wiedziałam,że zawsze stawiał mnie na najwyższej półce ,,głupich rzeczy do zrobienia"
-A więc moja kochana,piękna, cudowna,seksowna Lucy- zaśmiał się gdy tak powiedział
-Oh ,wyzwanie chcę! wyzwanie!- nie wiem co mi odjebało. Wyzwanie? Serio? Jakbym go kurwa nigdy nie znała.
-W takim razie Lucy- poruszył brwiami a ja wiedziałam,że będę żałować tego.
-W ciągu tygodnia musisz poznać syna dyrektora i sprawić ,że Cię pocałuje-patrzył uważnie w moje oczy.
-Że co?!- wszyscy sie zaśmiali i uprzedzali,że muszę to zrobić , takie zasady gry i sama wybrałam.
-A jeśli nie zrobię tego to...?- grzecznie zapytałam.
-wtedy przez dwie noce śpisz w windzie- powiedział to tak jakby od zawsze miał w głowie ten pomysł i czekał aż w końcu przydarzy się okazja na wypróbowanie go.
-oszalałeś!-wybuchłam śmiechem
KONIEC WSPOMNIENIA.
Także no.. mam na głowie jebane wyzwanie i do tego spóźnienie na śniadanie. Ale jedynym plusem było to,że nie wyglądałam ani nie czułam się tak jak Connie. Ona to ma aktualnie piekło.
-Po 20 minutach Connie była gotowa więc spóźnione poszłyśmy do windy. Rozglądałam się bardzo mocno i przyjaciółka to zobaczyła.
-Próbujesz się przekonać ,że w windzie będzie Ci wygodnie?- Oh mówi o wyzwaniu.
-No sory ale nie zrobię z siebie idiotki i nie będe kokietowała syna dyrektora. Musiałabym upaść na głowe- zbulwersowana wyrzuciłam ręce do przodu i patrzyłam na Connie, ona jedynie się zaśmiała.
-Jezu Lucy, jesteś tu pierwszy i ostatni rok i cholera jasna obchodzi Cię co on sobie pomyśli? Przecież nie musisz widywać go codziennie. Pocałuje Cie, później zlejesz go i koniec. To takie trudne?- złapała się za głowe ponieważ po tylu wypowiedzianych słów na raz zabolała ją.
-Tak Connie, nie jestem jakąś idiotką, on także ma uczucia , ja np nie chciałabym żeby ktoś się mną tak zabawił- usłyszałam dzwonek w windzie i wyszłyśmy kierując się na jadalnie.
-Tak wiem, nie jesteś taka ale powiedz mi co Ci szkodzi? Zawsze musisz być taka poukladana?- drążyła Connie
-Nie jestem poukładana, po prostu to jest granica. A granic się nie przestrzega. Bynajmniej ja tego nie robię- syknęłam juz oburzona ,że namawia mnie do tego a wie dobrze o moim zdaniu. Wie ,że nie lubię jak ktoś bawi się uczuciami . Nie lubię egoizmu.
-Dobra, koniec tematu, mamy sprzeczne zdania. Ja Ci jedynie chcę powiedzieć,że życie masz jedno i później jak będziesz pomarszczona i stara będziesz żałowała- wiedziałam,że właśnie skończyła temat a ja nawet nie komentowałam. Podeszłam do naszego dużego stolika i przywitałam się ze wszystkimi. W naszej grupie był taki Chris ,który jest tu drugi rok tak jak Casandra ,Vicky i Emil. To ich paczka. Zauważyłam,że Chris wczoraj mi się mocno przyglądał i czułam się dziwnie powiem szczerze. Taka obserwowana i skrępowana. Jednak olałam sobie to później i przyzwyczaiłam. Gdy podeszłam do Chrisa aby się przywitać złapał mnie za biodra i masował- nie powiem. Było to przyjemne ale nie jesteśmy razem więc nie pozwolę aby ktoś mnie dotykał. Jedynie Eric może, jest dla mnie jak brat, zawsze żartujemy ,że jesteśmy razem kiedy jemu nie spodoba się jakas laska która się do niego przypierdala albo do mnie jakiś koleś. Jedna wielka komedia! Odsunęłam się od Chrisa nieśmiało i usiadłam koło Casandry i Connie. Z powodu że my się spóźniłyśmy reszta zjadła szybciej ale dotrzymała nam towarzystwa do końca. Śniadania mieli tam pyszne.
Wstałam ze znajomymi i poszliśmy odnieść naczynia. Dzień zapowiadał się dobrze ale przecież jakaś szmata musi to zjebać.
-Yhm, pokrako- pomachała mi z tego co wiem Savanna.
-Nie musisz mi sie przedstawiać, wiem kim jesteś- syknęłam do niej
-Hola hola! nie sycz tak bo Ci sie głosik przegrzeje.
-Spokojnie, Ty nie masz o co się martwić ponieważ głosu nie masz- uśmiechnęłam się zadziornie. Tak, dla mnie punkt.
-Słucham?-oo tak, uraziłam ją.
-Nie słuchaj bo już Twoja cipa nie wyrabia- popatrzyłam na jej spódniczke i odeszłam. Jebana szmata.
Wszyscy słuchali i patrzyli na mnie jakbym zrobiła coś złego.
-Brawo jesteśmy z centrum uwagi, pomachajmy!- Powiedział Eric i się zaśmialiśmy wszyscy bo zaczął machać.
-Idioto- śmiałam się dalej, podeszłam do niego i wtuliłam. Tak, potrzebowałam tego.
-Oh skarbie-złapał mnie za tyłek i ścisnął- idziemy do pokoju? Na wiesz. czekolade ?- próbował być poważny
-Myślałam już ,że nie zapytasz.Tak bardzo Cię pragnę!-pisnęłam mu w ucho i złapałam za jego krocze. Oboje nie wytrzymaliśmy i wybuchliśmy śmiechem. Oh znowu w centrum uwagi. Zapomniałam,że ludzie interesują się czyimś życiem.
-Jesteście niemożliwi- powiedział Matt i śmiał się z nas.
-Jesteśmy zajebiści a nie !- upomniał go Eric i znowu się śmialiśmy.
-O boże, kocham was-przytuliłam ich oboje.
-My Ciebie też Mała, my Ciebie też- oboje powiedzieli bardziej do mnie a ja się uśmiechnęłam.
___
Siedzimy w sali już od dziesięciu minut i tej dziewczyny wciąż nie ma. Nienawidzę czekać. Siedziałam na parapecie ubrana w te same leginsy i tę samą koszulkę. Stwierdziłam ,że bedzie mi wygodnie w tym tańczyć ponieważ dzisiaj jest wtorek a we wtorki mamy zajęcia z tańczenia , w środy z wokalu ,czwartek instrumenty no i piątek i wokal i taniec. Weekendy zawsze mamy wolne. Związałam włosy w kitke i czekałam i czekałam. W grupie było mnóstwo osób, nie wiem jakim cudem ale większość było chłopaków. Do tej grupy zaliczali się także znajomi z którymi mamy kontakt od początku czyli Casandra, Vicky, Chris, Michael itd.
Nudziłam sie powoli więc pośpiewywałam sobie pod nosem,ale chłopcy obok których nie znałam chyba usłyszeli i uśmiechali się więc spuściłam głowe i się zarumienilam. W drugim rogu stała Savanna z jej super koleżaneczkami i co chwile czułam na sobie jej wzrok. Szmata głupia.
Po długim okresie czekania wkońcu drzwi otworzyły się i wszyscy ucichli.
Kiedy zobaczyłam męską posture zdziwiłam się a gdy w końcu postać weszła do sali opadła mi broda. Co robi tutaj ten koleś z klubu? Mam nadzieje,że nie ma zamiaru uczęszczać tutaj.
Popatrzyłam na sale i praktycznie każda laska śniniła się na jego widok i coś szeptały do siebie. Savanna poparawiła koszulkę tak ,że jej cycki prawie wychodziły na wierzch i uśmiechnęla się do niego. Oh jaka zdzira.
Justin rozglądał się po sali i szybko mnie zauważył ponieważ jako jedyna siedziałam na parapecie. Uśmiechnął się pewnie i mnie zairytował. Nie stanął razem ze wszystkimi tylko na środku a ja zmarszczyłam czoło bo nie wiedziałam kompletnie o chuj mu chodzi.
-Troche nie tak miało być i na wstępie przepraszam was za spóźnienie ale ojciec mnie zatrzymał w sprawie kazania o dobre zachowanie- wszystkie dziewczyny zachichotały i zachowywały się jakby był Bogiem. No okej, jest przystojny ale żeby od razu sie ślinić?
-Dzisiaj będę zastępował moją siostre, Camile ponieważ wypadło jej coś ważnego a ja nie miałem wyjścia i musiałem przyjść- zaśmiał się i spojrzał na mnie. A ja siedziałam jak wryta na parapecie zapominając o mruganiu. Co on powiedział? Że jest kurwa synem dyrektora?! To niemożliwe! Stał na przeciwko mnie i się patrzył głupkowato na mnie. Oh , on kurwa wiedział ,że tu będę! wiedział,że uczęszczam na ten obóz i ,że jestem w grupie zaawansowanej. Chwila, chwila a jak on kazał ojcu mnie do zaawansowanej grupy wziąć? O nie, mam nadzieje ,że nie bo inaczej zabije gnoja.
-Wszystko w porządku Panienko na parapecie?- Oh i znowu wszystkie oczy na mnie. Bałam się,że tak mnie sparaliżowało,że nie będę mogła mówić.
-Tt tak, jest okej Proszę Pana- cholera, zaschło mi w gardle, pić, dajcie mi pić.
-Może chce pani wody? Pani blada troche jest- oh więc o to mu chodziło, żeby mnie wryło ze zdziwienia? Udało mu się. Do tego czytał mi w myślach, cholera jasna.
-Nie chcę zatrzymywać zajęć,poradzę sobie- widziałam jego idiotyczny uśmiech a we mnie się gotowało. Co za dupek. Poczułam jak pali mnie wzrok Savanny, oh no tak przecież to dziewczynka syna dyrektora. Jakbym mogła zapomnieć. Oboje siebie warci.
Zeszłam z parapetu i tak jak prosił Justin bliżej podeszłam ze znajomymi. Ci chłopcy co wcześniej uśmiechali się gdy śpiewałam teraz patrzyli perfidnie na mój tyłek. Oh zapomniałam. Stringi i leginsy to pułapka na chłopaków. Uśmiechnęłam się pod nosem i pokazałam ,że widzę jak się patrzą, chłopcy się speszyli i odeszli dalej. Punkt dla mnie. Rozbawiona podeszłam do Erica i się przytuliłam.
-Kochanie, tamci chłopcy patrzą się na mój tyłek- popatrzyłam na niego i zamrugałam.
-Ohh, to czekaj- odwrócił się do nich, zobaczył gdzie stoją i dotknął dłonią moje pośladki i zaczął ściskać. Odwróciłam się a miny tych chłopaków były bezcenne. Zaśmiałam się dość głośno co nie planowałam i znowu wszystkie głowy na mnie. Oh , jestem dziś atrakcją dnia.
-Powiedziałem coś śmiesznego ?- Zwrócił się do mnie Justin a ja zamrugałam nie wiedząc co powiedzieć. Przecież nie z niego sie śmiałam. A nie powiem mu,że śmiałam się z tych chłopaków bo Eric na ich oczach ściskał mój tyłek. Popatrzyłam na Erica, zarumieniłam się i postanowiłam odezwać.
-Yh.. nie,nie proszę pana. Tylko miałam chwile natchnienia na zaśmianie się. -Położyłam dłoń na klatce piersiowej i dokończyłam
-Z całego serca przepraszam- uśmiechnęłam się pewnie na co Justin także się uśmiechnął
-w takim razie mam nadzieje,że pani ma natchnienie na pokazanie nam co pani potrafi. Ponieważ pytałem jakie macie doświadczenie a pani się zaśmiała to pani nam zaprezentuje coś ciekawego- ohh idiota.
Przypomniało mi się jak pewnie stwierdzil,że boje sie jego uroku i poszłam z nim tańczyć. Na samym początku nie chciałam iść a wszyscy oczekiwali mojej odpowiedzi.
Poczułam na swoim uchu usta Erica- idz, pamiętaj o wyzwaniu.
O kurwa, zapomniałam. O nie, wole spać w windzie z dwóch powodów. Nie dam mu satysfakcji i nie dam mu nadziei ze poddałam się jego urokowi
-Sądzę,że są tutaj o wiele wiele zdolniejsze osoby niż ja i z chęcią pokażą co potrafią, hm może Savanna?huh?-skierowałam wzrok na Savanne i zadziornie się uśmiechnełam.
-Nie, wiem co Savanna potrafi ponieważ nie jest tutaj pierwszy rok także zapraszam Ciebie Moja Droga- nie odpuści dupek.
Zdenerwowałam się i ruszyłam w strone zarozumialca.
-Brawo za odwagę- on coś knuł, widziałam to w jego oczach, cholerny idiota.
Wszyscy zaczęli bić brawo, spojrzałam na Savanne i ona kipiała ze złości, puściłam jej oczko i stanęłam koło Justina. Znowu motywacja do kokietowania, oh.
-Jak masz na imie?- przybliżył się do mnie.
-Lucy proszę pana- powiedziałam to z naciskiem na prosze pana.
-Mów mi Justin-Powiedział to w ten sam sposób jak w klubie i wyciągnął do mnie ręke.
-Witaj Justin- szepnęłam uwodzicielsko i skrycie mu do ucha i uścisnęłam dłoń.
On się uśmiechnął i podszedł do sprzętu włączyć muzykę.
-Poproszę o coś wolnego Justinie- posłałam mu pewny siebie usmiech
-Nie ma sprawy- w ten sam sposób się uśmiechnął. W domu, w tajemnicy ćwiczyłam swój układ ,który podchodził troche pod balet. Wiedziałam w co Justin grał, chciał mnie oczarować. Ale ja sie nie dam. Postanowiłam ten układ wykorzystać i to,ze mam dzisiaj stringi i leginsy . Pokażę mu czego nie może mieć.
-Mogłabym prosić o partnera?- zapytałam w prost
-Mogę nim być ja- podszedł do mnie i nachylił się aby mi coś szepnąć
-Oh czyżby powtórka z niedzieli Mała?- poczułam jego oddech na swoich płatkach ucha i przeszły mnie dreszcze. Oh Lucy ogarnij się. Uśmiechnęłam się i zabrzmiały pierwsze dzwięki muzyki a ja zaczełam tańczyć.
Na samym początku byłam skierowana twarzą do ludzi i zaczęłam się poruszać. W połowie piosenki podeszłam do Justina i dotknęłam jego klatki piersiowej dłońmi błądząc, Popatrzyłam w jego oczy i zagryzłam wargę, wciąż go dotykając , stanęłam za nim i wciąż dotykałam. Powiedziałam mu do ucha ,że zaraz na niego wskoczę a on mnie na biodrze przekręci do przodu. On jedynie skinął głową a ja wskoczyłam. Napierałam swoim kroczem na jego ciało i gdy mnie przekręcił tak,że byłam przodem do niego wygiełam się do tyłu i zaraz się podniosłam. Zeszłam z niego i wciąz go dotykałam , skinęłam głową ,że on może przejąć dowodzenie i się obkręciłam a ręce miałam wyprostowane z gracją w górze , Justin złapał mnie za ręce i znowu mnie przycisnął do siebie, a ja wygięłam się . Justin kierował moim ciałem robiąc fale moim tułowiem a ja się później wyprostowałam, odeszłam od niego ale nie dawał za wygrane , złapał mnie za ręke a ja znowu sie obróciłam tak ,że byłam tyłem do niego. Poczułam ,że mój tyłek jest na poziomie jego krocze otarłam się. Zaskoczony Justin puścił moje dłonie a ja swobodnie dokończyłam swój układ.
Wszyscy zaczęli znowu bić brawo a ja się jedynie ukłonilam, zwróciłam do Justina i uśmiechnęłam się widząc wybrzuszenie na jego kroczu , zobaczył o co mi chodzi i poluźnił swoje opuszczone dresy.
Wróciłam do znajomych a oni byli w szoku, tylko Connie wiedziała dlaczego zachowałam sie jak zachowałam , pamiętała go z imprezy a później opowiedziałam jej wszystko .
-Piąteczka Mała! Doigrał się!- powiedziała Connie i przybiłysmy sobie piątki.
-Doigrał? To Ty go znałaś?- pisnęła Casandra.
-nie, tzn. yhh w niedziele w klubie poznałam go ale nic mi nie mówił,że jest SYNEM dyrektora- duży nacisk na syn.
-Ohh?- popatrzyła na mnie pytająco Casandra.
-Później Ci wszystko wytłumacze- powiedziałam a ona skineła głową.
-Dobrze Ci idzie, podniecił się w cholere jak wywijałaś dupskiem przed jego twarzą- zaśmiał się Eric i mnie klepnął w tyłek ja się jedynie zaśmialam.
Justin.
Spóźniony wszedłem do sali i od razu szukałem w tłumie Lucy, nie było to trudne bo siedziała jako jedyna na parapecie otoczona samymi chłopakami. Coś ukuło mnie w środku ale zignorowałem to i poparzyłem zadowolony na dziewczyne. Reakcja była oczekiwana i przewidziana. Lucy siedziała wciąż na parapecie i ze zdziwienia otworzyła usta a ja jedynie zaśmiałem się do siebie. Na samym początku nie wiedziała co tutaj robię i widziałem złość w jej wzroku. Wytłumaczylem wszystkim moją obecność i popatrzyłem znowu na Lucy. Wtedy wszystko zrozumiała a jej mina była bezcenna.
-Wszystko w porządku Panienko na parapecie?- wszystkie oczy były skierowane na nią a ona się zawstydziła. Oh punkt tym razem dla mnie.
Odpowiedziała mi zawstydzona i wiedziałem,że miała ochote się napić więc jej zaproponowałem a ona odmówiła. Kurde myślałem,że nie odmówi i tym sposobem podejdzie do mnie. Muszę wymyśleć inny sposób aby ją tutaj przywołać.
Gdy kontunowałem zajęcia i dopytywałem się kto jest tutaj pierwszy raz aby zobaczyć kto co potrafi Lucy się zaśmiała. Oh?
-Powiedziałem coś śmiesznego?- popatrzyłem na nią pytającym i rozbawionym wzrokiem.
-Yh.. nie,nie proszę pana. Tylko miałam chwile natchnienia na zaśmianie się. -Położyła dłoń na klatce piersiowej i wciąż mówiła
-Z całego serca przepraszam- uśmiechnęła się pewnie na co ja także się uśmiechnąłem
-w takim razie mam nadzieje,że pani ma natchnienie na pokazanie nam co pani potrafi. Ponieważ pytałem jakie macie doświadczenie a pani się zaśmiała to pani nam zaprezentuje coś ciekawego- z tego na pewno się nie wykręci.
-Sądzę,że są tutaj o wiele wiele zdolniejsze osoby niż ja i z chęcią pokażą co potrafią, hm może Savanna?huh?-skierowała wzrok na Savanne i zadziornie się uśmiechneła. Chyba już się poznały.
-Nie, wiem co Savanna potrafi ponieważ nie jest tutaj pierwszy rok także zapraszam Ciebie Moja Droga- oh czy ona nie rozumie,że chcę żeby tu przyszła i zatańczyła koło mnie? Chyba taka głupia nie jest. Albo.. albo wie o co mi chodzi i dlatego nie chce przyjść.
Po długim oczekiwaniu zdecydowała się i ruszyła pewna siebie w moją stronę. Grę trzeba rozpocząć.
-Brawo za odwagę- skomentowałem to krótko i zacząłem bić brawo a reszta grupy naśladowała mnie. Widziałem jak wzrok chłopaków ją odprowadza , a jej znajomy który dość niedawno szepnął jej coś do ucha stał uśmiechnięty jakby czekał na coś ważnego i śmiesznego.
Chwile jeszcze odstawiliśmy szopkę,że się nie znamy i poprosiła mnie o włączenie czegoś wolnego. Wolnego? Serio?
Zgodziłem się zaintrygowany i włączyłem.
-Mogłabym prosić o partnera?- popatrzyła na mnie swoim kuszącym wzrokiem i wiedziałem ,że to moja szansa.
-Mogę nim być ja- powiedziałem jak zawsze pewny siebie i nie powiem, ucieszyłem się jak o to zapytała,bo cholera jasna polubiłem z nią tańczyć.
-Oh czyżby powtórka z niedzieli Mała?-szepnąłem do niej do ucha i poczułem jak się wzdrygnęła. Oh czyli jednak działam na nią jak na inne? Oh Mała.
Widziałem jak się zawstydziła i próbowała to olać dlatego zajęła się już tańczeniem. Nie sądziłem,że ma przygotowany jakiś układ ale z tego co widziałem wszystko ma zawsze przygotowne.
Zaczęła się ponętnie ruszać i jakbym powiedział,ze mi się to nie podobało skłamałbym. Po jakimś czasie podeszła wolnym krokiem do mnie i zaczęła dotykać dłońmi moje ciało tak delikatnie ,że od razu poczułem sie podniecony. Oh zachowuje się jakbym pierwszy raz był dotykany przez dziewczyne. W sumie taką dziewczyne tak. Robiła to tak dobrze,że nigdy nie chciałbym aby przestała. Okrążyła mnie i teraz stała za moimi plecami wciąż dotykając. Pochyliła się do mojego ucha i powiedziała co mam robić. Zgodziłem się i zaraz wskoczyła na moje plecy a ja według jej wskazówek przekręciłem ją na przód a ona napierała na moje ciało swoim kroczem. Wiedziała jak podniecić chłopaka cholera. Gdy ją trzymałem wygięła się a ja od razu wyobraziłem sobie nas w osobym pokoju i jednoznacznej sytuacji.Cholera czułem się zajebiście podniecony i zadowolony jej ruchami. Zaraz ze mnie zeszła i dała mi znak ,że mam przejąć inicjatywę. Obkręciła się a ręce miała w górze idealnie wyprostowane. Na pewno musiała uczęszczać na jakieś zajęcia. Złapałem ją za dłonie i przycisnąłem do siebie. Ona znowu się wygięła i mogłem spokojnie kierować jej tułowiem dlatego zrobiliśmy fale. Gdy odeszła ode mnie nie mogłem pozwolić aby to się skończyło więc złapałem ją znowu za dłoń i obkręciłem tak ,że stała tyłem do mnie. Poczuła,że jej tyłek jest na poziomie mojego przyjaciela dlatego otarła się a ja zaskoczony jej ruchem wybiłem się z rytmu. Lucy wykorzystała to i odeszła ode mnie kończąc idealnie swój układ. Wszyscy zaczęli bić jej brawo i dopiero doszedłem do siebie. Popatrzyłem na nią a ona zwycięsko uśmiechała się i skierowała swój wzrok na moje krocze. Także popatrzyłem i zobaczyłem wybrzuszenie. Cholera tak przy wszystkich? Poluźniłem opuszczone dresy i udawałem ,że nic się nie stało. Zadowolona ze swojej wygranej odeszła i zaczęła rozmawiać ze swoimi znajomymi i coś tłumaczyła. Poczułem wzrok Savanny i popatrzyłem na nią a ona aż kipiała ze złości. Oh biedna Lucy , będzie miała przejebane.
Wyłączyłem stereo i pogratulowałem Lucy układu i wszyscy znowu zaczęli bić brawo. Popatrzyłem na grupke jej znajomych i widziałem jak wszyscy zazdrościli mi tańczenia z nia. Nic dziwnego była okropnie gorąca.
Reszta zajęć minęła swobodnie. Jako,że to pierwsze zajęcia niezbyt zajmowaliśmy się układami tylko rozmawialiśmy. Spojrzałem na zegarek i dochodziła godzina ,ktora oznaczała koniec zajęć dlatego poinformowałem innych i podziękowałem.
Wszyscy zaczęli się zbierać a ja wciąż patrzyłem na Lucy jednak ona ani razu na mnie nie popatrzyła. Musiałem coś zrobić aby z nią porozmawiać.
-Em , Lucy?- głośniej skierowałem się do niej i dopiero wtedy na mnie spojrzała
-Możesz podejść na chwile?- Skinęła głową i powiedziała coś do swoich znajomych w stylu,że zaraz przyjdzie.
-Tak?- podeszła do mnie i byliśmy już sami w sali.
-Nieźle Ci poszło dzisiaj- Popatrzyłem na swoje krocze i ona wiedziała o co mi chodzi więc się lekko zarumieniła.
-Dziękuję- usmiechnęła się lekko
-Może poszlibyśmy na jakąś kawe?- popatrzyłem na nią łagodnie mając nadzieje,że się zgodzi. Podeszła do mnie bliżej i miałem cholerną ochotę ją pocałować.
-Wiesz..- dotknęła w ten sam sposób mojej klatki piersiowej a ja znowu poczułem się spragniony. Nachyliła się tak,że usta dotykały mojego ucha i juz myślałem,że nie odmówi mi odezwała się.
-Kochanie,bardzo bym chciała jednak nie chcę zabierać przyjemności Savannie- odsunęła się i uśmiechnęła
-A teraz, o ile już skończyłeś, a wydaje mi się ,że tak pozwolisz,że odejdę do znajomych-posłała ostatni raz swój zadziorny uśmiech i odeszła a mój wzrok utknął na jej idealnym tyłku.
Zostawiła mnie takiego spragnionego? Do tego odmówiła mi? Co? To mi się śni czy to sie dzieje na prawde? Pierwsza dziewczyna odmówiła mi spotkania a ja stałem się zbulwersowany jak nigdy dotąd. Ja tego tak nie zostawie. Jeszcze będzie prosić mnie żebym był jej.
piątek, 21 marca 2014
piątek, 14 marca 2014
ROZDZIAŁ DRUGI.
Obudził mnie dźwięk budzika, była 11. Nie jestem fanką szybkiego wstawania,tak na prawdę mogłabym cały dzień leżeć. Wczoraj wróciliśmy koło 4 do hotel zadowoleni i nastawieni jeszcze bardziej optymistycznie. Po moim i Justina pięciu minutach dałam mu do zrozumienia,że dotrzymuje słowa i tylko jedna piosenka nas połączyła,on nalegał abym poszła z nim na drinka ale ja odmówiłam. Pokazałam mu,że nie będę tą jedną z wielu i że gówno mnie on obchodzi mówiąc łagodnie. Wróciłam później do znajomych i miałam nadzieje,że Connie nie zauważyła mnie i tego Justina na sali i obejdzie się bez przesłuchania. Jednak przeliczyłam się i zaczęło się przesłuchiwanie. Kto, jak, dlaczego,w jaki sposób. Cała Connie podniecała się najmniejszym szczegółem ,nawet tym ,że tańczyłam z obcym chłopakiem i w jaki sposób. Wytłumaczyłam jej ,że to jedynie udowodnienie a ona wciąż przystawała na swoim,że mi się spodobał. Okej, był przystojny ale jego zarozumiałość i pewność siebie zwyciężyła i mnie jedynie odepchało. Później kilka razy spotkałam się wzrokiem z tym chłopakiem ale to nic więcej. Pokazałam mu,że to pierwszy i ostatni raz jak z nim tańczyłam a on dał sobie spokój. Później jedynie widziałam jak szedł za ręką z jakąś blond dziewczyną, widziałam go dlatego,że przeszedł koło mnie nie dlatego,że go obserwowałam. Wtedy moje myślenie się potwierdziły i byłam pewna ,że to jeden z tych chłopaków ,którzy wiedzą,że mają powodzenie i to wykorzystują. Potrafię czytać z oczu i jestem bacznym obserwatorem. Po zachowaniu wiem jaki ktoś jest, taki malutki dar. Po zachowaniu Justina wiedziałam,że to ten typ chłopaka ,który nie wie co to miłość i źle traktuje dziewczyny. Jednak w jakimś tam stopniu zauważyłam w nim kulturę i dobro. No nic. Koniec o nim. Nigdy go więcej na szczęście nie spotkam.
Zeszłam z mojego cudownie wygodnego łóżka i obudziłam Connie. Porozmawiałam z nią troche i poszłam do toalety pod prysznic. Poranny prysznic? Coś pięknego. Spięłam włosy w koka , ubrałam sie w jasne podarte i obcisłe spodnie , białą koszulkę i moro kurtkę. Lekko podkreśliłam policzki, usta i rzęsy i byłam gotowa. Gdy wyszłam z toalety Connie była już calkowicie rozbudzona i czekała na wolą łazienke. Czekając na przyjaciółkę włączyłam laptopa i zaczęłam sprawdzać swoje strony społecznościowe. Cisze przerwał dzwięk skype który pokazywał połączenie od moich rodziców. Odebrałam.
-Hej mamo, tato ! -uśmiechnęlam się i pomachałam.
-Hej córciu, jak tam obóz?- powiedziała mama.
-Wczoraj mieliśmy dzień wolny więc poszliśmy troche pozwiedzać a dzisiaj o 13 mamy zebranie więc długo nie mogę rozmawiać, a co tam u was?- szybko zmieniłam temat żeby nie żądali wczorajszych szczegółów.
-U nas w porządku ale tęsknimy mocno córeczko- teraz odezwał się tato.
-Ja za wami też ale ten okres szybko minie, jeszcze będziecie mieli mnie dośc,obiecuje- zachichotałam. Jeszcze chwile z nimi pogadałam o ich pracy itd i wyszła z łazienki Connie.
-Dobra, ja będę lecieć, Connie już na mnie czeka, kocham was! xoxo!- posłałam buziaka i się rozłączyłam.
-więc rodzice już Cię szpiegują?- rozbawiona Connie odezwała się.
-dobrze wiesz,że to nie tak. Po prostu ciekawi są co robię- i gdy to powiedziałam uświadomiłam sobie,że mnie sprawdzają. A to jacy!
Wszyscy zebrani na hali czekaliśmy na samego dyrektora obozu. Na pewno nie tylko ja byłam lekko zdenerwowana i podekscytowana i z niecierpliwieniem czekałam na mężczyznę.
Po kilku minutach rozległo się szumienie w głośnikach więc to oznaczało,że zaraz zacznie przemawiać.
Na hali było mnóstwo ludzi,nie wiem jaki cudem wszyscy się tutaj pomieścili ,a poźniej dowiedziałam się ,że obok jest drugi hotel o takiej samej liczbie pokoi. Wow, troche dużo.
Wczoraj zapoznani znajomi stali obok nas i rozmawialiśmy jakbyśmy się znali dośc długo. Dobrze,że nikt nie ma tutaj problemu z nowymi znajomościami.
-Słyszałaś o tym,że dzisiaj ma być jakiś casting i będą przydzielali członków do grup podstawowych i zaawansowanych? Podobno zaawansowaną ma prowadzić najstarsza córka Pana Biebera ( bo tak się nazywał dyrekor naszego spotkania) a podstawową jakiś jego stażysta- poinformowała mnie Franceska jedna z nowych naszych znajomych.
-O jezu, ale sie denerwuję. A co jeśli będę za słaba i mnie wywalą?- powiedziałam pocierając dłonią o ramie ,byłam dość zdenerwowana
-Oszalałaś, nikogo nie wywalą, jedynie mogą przyznać Cię do grupy podstawowej. Ale musisz mieć wiare w siebie. To podstawa. - próbowała mnie pocieszyć koleżanka.
-Prosze o cisze!- optymistyczny sam Pan Bieber przemówił do nas. Nie spodziewałam się takiego przystojnego dyrektora. Był wysoki, dośc młody i lekki zarost ,który dodawał mu uroku. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Cieszę się, że dotarliście cali i zdrowi i cieszę się także ,że nikt się jeszcze nie skarżył- zażartował na co my wszyscy się zaśmialiśmy i zaczęlismy bić mu brawo.
-Widzę dużo energi macie,ale to dobrze. Przyda wam się,ponieważ dzisiaj o godzinie 20 rozpoczynamy obóz castingiem ,który zadecyduje do której grupy będziecie należeć - na tą wiadomość zagryzłam wargę ze zdenerwowania. Zawsze w takich sytuacjach jestem kłębkiem nerwów.
-Prosił bym o wyluzowanie się i o zupełną zabawę. To wam pomoże we wszystkim. Od teraz do godziny 20 są wolne sale w których możecie poćwiczyć. Mile widziane są solówki jak i zespoły. Oczywiście będą brane pod uwagę umiejętności taneczne jak i wokalne.
zaczeliśmy wszyscy bić znowu brawo a on się ukłonił zabawnie.Zaśmialiśmy się ponownie.
Na hali zrobił się szum ponieważ wszyscy dyskutowali co i kto przygotuje.
-Lucy może my tzn Matt ja i Eric zajmiemy się intumentami a Ty wokalem , a później zatańczymy Twój układ ,który ułożyłaś i dość długo go ćwiczyliśmy hm?- w sumie to nie jest zły pomysł. Mamy wszystko opanowane jedynie wystarczy poćwiczyć.
-Wszyscy są za?- skierowała sie do chłopaków Connie.
-Jak najbardziej- zgodzili sie.
-Teraz czekamy na Twoją decyzje Lucy- wszyscy popatrzyli na mnie.
-Więc Come & Get It?- uśmiechnęłam się do nich i już wiedzieli ,że się zgadzam.
-Wspaniale! Chodzmy przebrać sie i poszukamy sali do prób- skinęliśmy głowami i poszliśmy do windy.
Przebrani i gotowi do próby szukaliśmy odpowiedniej sali, wszystkie były praktycznie już pozajmowane więc czekaliśmy pod jedną z sal ,bo akurat jedna z grup miała kończyć.
Omawialiśmy szczegóły występu ,aż w końcu drzwi się otworzyły i znowu dostałam drzwiami. Oh czy ja zawsze będę nimi dostawać? Popatrzyłam na osobę,która mnie nimi uderzyła i opadła mi szczęka. To ta szmata.
-Znowu Ty- skrzywiona blond tapeciara spojrzała na mnie.
-Ja też się nie cieszę ,że Cię ponownie widzę- odpyskowałam.
-Co Ty tu robisz pokrako? Zgubiłaś coś?
-Na pewno nie Twoich sztucznych paznokci- uśmiechnęłam się dumnie.
-Oh nara!- urażona uniosła ręke do góry i jej ,,przyjaciółeczki'' poszły za nią. Raczej posłańce w postaci rodzaju żeńskiego.
Gdy odeszły grupą weszliśmy do sali i pierwsza odezwałam sie ja.
-Serio? Z miliony ludzi w tym mieście muszę wpadać na tą suke?!- wyrzuciłam ręce przed siebie ze zdenerowania.
-kto to?- zdziwiony sytuacją Eric zapytał.
-Gdy szlyśmy do toalety ,uderzyła ta blond sztuczność drzwiami Lucy i wywiązała się z tego konwersacja. Lucy jak to Lucy dogryzła jej i wyszło z tego co wyszło- wzruszyła ramionami Connie tłumacząc chłopakom.
-To nieprawdopodobne ,że mam szczęscie do natykania się na szmaty-powiedziałam ze złością.
-Daj spokój Lucy, po prostu ćwiczmy bo zaraz ktoś bedzie chciał sale- odezwał się współczując Matt. Miał racje więc zabraliśmy się do próby.
Wyszło idealnie. Matt na gitarze , Connie na klawiszach a Eic na perkusji. Ja zajęłam się wokalem. Później poćwiczyliśmy nasz układ i stwierdziliśmy,że nie musimy więcej ćwiczyć. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Wszyscy znowu zebrani w jednym dużym pomieszczeniu, jedynie co się tu zmieniło to przygotowali scene do występów. Stałam niedaleko sceny i obserwowałam z zachwytem ilu ludzi ma talent i jak dobrze go wykorzystują. Stety bądz niestety nasz zespół był ostatni i zaraz wychodziliśmy. Wystąpi jedna grupa i nasza kolej.
Z cierpliwością czekaliśmy na kolejnych uczestników aż w końcu weszli a raczej weszły. Blond szmata z jej koleżankami. Ohh nie chce na to patrzeć. Connie czuła mój gniew na widok tej zołzy i uścisnęła moją dłoń żebym sie uspokoiła. Zaproponowała troche wody i zaraz jej nie było. Stałam z chłopakami i oglądaliśmy występ a mnie aż zamurowało. Pierdolona miała talent, szkoda że zero mózgu i kultury. Zauważyła mnie w tłumie i idiotycznie się uśmiechnęła kończąc swoje wykonanie. Jakim cudem zauwazyła mnie w takiej licznej grupie osób na sali? Przecież nie byłam tu jedna..
Nim przedostała się do nas Connie z wodą musieliśmy zacząć się przygotowywać do występu więc napiłam się dopiero za kulisami. Czekaliśmy ,aż ta idiotka zejdzie i gdy zeszła ze sceny oczywiście musiała się zatrzymać koło mnie.
-Słuchaj, daruj sobie. Mojego talentu nigdy nie pobijesz więc możesz już spadać stąd łajzo. Dziewczyny? Idziemy!- nie ma co , wkurwiła mnie bardziej. Ale i dała motywacje do pokonania tej szmaty. Nigdy nie pochwalałam jakichkolwiek rywalizacji ale w tej sytuacji nie mogłam postąpić inaczej. Chce pokazac tej idiotce,że każdy może ją pokonać. Oh to już druga w tym okresie osoba której chciałam pokazać,że się nie dam. Oszaleje.
Weszliśmy na scene i pod sceną stała blond piękność z idiotycznym uśmiechem. Teraz ja uśmiechnęłam się zwycięzko i poleciały pierwsze nuty Come & Get It.
Justin:
-Słuchaj stary ja wiem ,że to nie tak miało być ale ojciec kazał mi przyjść na chwile na hale do niego i nie mogłem mu odmówić.Wkońcu to mój ojciec. Mhm, spoko. Nara- rozłączyłem się z Rayanem i wszedłem na hale. Aktualnie ktoś występował. Musiałem podejść bliżej żeby zobaczyć do kogo ten głos należał.
Wmurowało mi. Toż to ta laska z klubu. O cholera. Ale przypadek.
Stałem wryty i wsłuchiwałem się w jej głos. Okej, tańczyć potrafiła ale ,żeby tak zajebiście śpiewać? To niemożliwe. Nie patrzyła na ludzi, zanurzyła sie i opowiadała o czym opowiada ta piosenka. Jeszcze nigdy nie widziałem tak bardzo skupionej osoby na spiewaniu.
Rozejrzałem się i nie tylko ja byłem oczarowany. Wszyscy stali i podziwiali jej głos. Delikatny ale z przekazem. Oh co ja pierdole. Rozklejam sie jak frajer.
Gdy skończyła zauważyłem ,że posyła komuś mordercze spojrzenie , zaciekawiony podszedłem jeszcze bliżej i zauważyłem stojącą wkurwioną nieźle Savanne. Uu nieźle będzie. Znam Sav od kilku lat. Co roku przyjeżdża tutaj na ten obóz i zawsze wygrywała każdy występ. Nikt nie mógł się jej równać. Aż do teraz. Lucy nie da sie jej z tego co widzę i będzie niezła zabawa. Gdy Lucy ze swoimi znajomymi zeszła ze sceny ja poszedłem do ojca próbując dowiedzieć sie o co mu chodzi.
-O jesteś Justin, słuchaj zaraz będziemy zajmować się grupowaniem i wiem,że Ciebie tutaj nie było i mi nie pomożesz ale jutro musisz przyjść na zajęcia zapoznawcze z grupą zaawansowaną. Poćwiczysz z nimi, pokażesz pare zeszłorocznych ruchów, poopowiadasz o innych obozach itd. Wiesz o co chodzi. Twoja siostra jutro nie może więc pomyślałem o Tobie.- spojrzał wyczekująco na mnie. Nie chciało mi się iść tam, jakieś laski mnie zaraz zobaczą i będą się kleić. Nie powiem, pochlebiam im ,że mają gust co do chlopaków ale bez przesady, nie jestem kawałkiem mięsa.
-Nie mam innego wyjścia co?- jeszcze była nadzieja
-Nie- zasmial sie moj ojciec a ja wypuscilem glosno powietrze.
-Spoko,ale pod warunkiem- uśmiechnąłem się pewnie. Ojciec posłał mi pytające spojrzenie.
-Jeśli ta dziewczyna co tu śpiewała będzie w zaawansowanej grupie.
-Ona? Ta Lucy i jej zespół? Bez żadnego ale wszyscy zgodziliśmy się aby była w grupie zaawansowanej. Głos ma dobry, no i jak się poruszała! Tak swobodnie, jakby tam ,na scenie miała swoje miejsce- zachwycony Lucy ojciec nie mógł przestać gadać.
-No to okej, o której mam się zjawić?- zachwycony zapytałem.
-o 12, sala numer 45. Będą na Ciebie czekać- wstał i poszedł do swoich ludzi aby omawiać inne występy.
Więc Lucy, ja Ci pokażę jak mój urok może jeszcze na Ciebie zadziałać. Uważaj, nadchodzę!
Zeszłam z mojego cudownie wygodnego łóżka i obudziłam Connie. Porozmawiałam z nią troche i poszłam do toalety pod prysznic. Poranny prysznic? Coś pięknego. Spięłam włosy w koka , ubrałam sie w jasne podarte i obcisłe spodnie , białą koszulkę i moro kurtkę. Lekko podkreśliłam policzki, usta i rzęsy i byłam gotowa. Gdy wyszłam z toalety Connie była już calkowicie rozbudzona i czekała na wolą łazienke. Czekając na przyjaciółkę włączyłam laptopa i zaczęłam sprawdzać swoje strony społecznościowe. Cisze przerwał dzwięk skype który pokazywał połączenie od moich rodziców. Odebrałam.
-Hej mamo, tato ! -uśmiechnęlam się i pomachałam.
-Hej córciu, jak tam obóz?- powiedziała mama.
-Wczoraj mieliśmy dzień wolny więc poszliśmy troche pozwiedzać a dzisiaj o 13 mamy zebranie więc długo nie mogę rozmawiać, a co tam u was?- szybko zmieniłam temat żeby nie żądali wczorajszych szczegółów.
-U nas w porządku ale tęsknimy mocno córeczko- teraz odezwał się tato.
-Ja za wami też ale ten okres szybko minie, jeszcze będziecie mieli mnie dośc,obiecuje- zachichotałam. Jeszcze chwile z nimi pogadałam o ich pracy itd i wyszła z łazienki Connie.
-Dobra, ja będę lecieć, Connie już na mnie czeka, kocham was! xoxo!- posłałam buziaka i się rozłączyłam.
-więc rodzice już Cię szpiegują?- rozbawiona Connie odezwała się.
-dobrze wiesz,że to nie tak. Po prostu ciekawi są co robię- i gdy to powiedziałam uświadomiłam sobie,że mnie sprawdzają. A to jacy!
Wszyscy zebrani na hali czekaliśmy na samego dyrektora obozu. Na pewno nie tylko ja byłam lekko zdenerwowana i podekscytowana i z niecierpliwieniem czekałam na mężczyznę.
Po kilku minutach rozległo się szumienie w głośnikach więc to oznaczało,że zaraz zacznie przemawiać.
Na hali było mnóstwo ludzi,nie wiem jaki cudem wszyscy się tutaj pomieścili ,a poźniej dowiedziałam się ,że obok jest drugi hotel o takiej samej liczbie pokoi. Wow, troche dużo.
Wczoraj zapoznani znajomi stali obok nas i rozmawialiśmy jakbyśmy się znali dośc długo. Dobrze,że nikt nie ma tutaj problemu z nowymi znajomościami.
-Słyszałaś o tym,że dzisiaj ma być jakiś casting i będą przydzielali członków do grup podstawowych i zaawansowanych? Podobno zaawansowaną ma prowadzić najstarsza córka Pana Biebera ( bo tak się nazywał dyrekor naszego spotkania) a podstawową jakiś jego stażysta- poinformowała mnie Franceska jedna z nowych naszych znajomych.
-O jezu, ale sie denerwuję. A co jeśli będę za słaba i mnie wywalą?- powiedziałam pocierając dłonią o ramie ,byłam dość zdenerwowana
-Oszalałaś, nikogo nie wywalą, jedynie mogą przyznać Cię do grupy podstawowej. Ale musisz mieć wiare w siebie. To podstawa. - próbowała mnie pocieszyć koleżanka.
-Prosze o cisze!- optymistyczny sam Pan Bieber przemówił do nas. Nie spodziewałam się takiego przystojnego dyrektora. Był wysoki, dośc młody i lekki zarost ,który dodawał mu uroku. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Cieszę się, że dotarliście cali i zdrowi i cieszę się także ,że nikt się jeszcze nie skarżył- zażartował na co my wszyscy się zaśmialiśmy i zaczęlismy bić mu brawo.
-Widzę dużo energi macie,ale to dobrze. Przyda wam się,ponieważ dzisiaj o godzinie 20 rozpoczynamy obóz castingiem ,który zadecyduje do której grupy będziecie należeć - na tą wiadomość zagryzłam wargę ze zdenerwowania. Zawsze w takich sytuacjach jestem kłębkiem nerwów.
-Prosił bym o wyluzowanie się i o zupełną zabawę. To wam pomoże we wszystkim. Od teraz do godziny 20 są wolne sale w których możecie poćwiczyć. Mile widziane są solówki jak i zespoły. Oczywiście będą brane pod uwagę umiejętności taneczne jak i wokalne.
zaczeliśmy wszyscy bić znowu brawo a on się ukłonił zabawnie.Zaśmialiśmy się ponownie.
Na hali zrobił się szum ponieważ wszyscy dyskutowali co i kto przygotuje.
-Lucy może my tzn Matt ja i Eric zajmiemy się intumentami a Ty wokalem , a później zatańczymy Twój układ ,który ułożyłaś i dość długo go ćwiczyliśmy hm?- w sumie to nie jest zły pomysł. Mamy wszystko opanowane jedynie wystarczy poćwiczyć.
-Wszyscy są za?- skierowała sie do chłopaków Connie.
-Jak najbardziej- zgodzili sie.
-Teraz czekamy na Twoją decyzje Lucy- wszyscy popatrzyli na mnie.
-Więc Come & Get It?- uśmiechnęłam się do nich i już wiedzieli ,że się zgadzam.
-Wspaniale! Chodzmy przebrać sie i poszukamy sali do prób- skinęliśmy głowami i poszliśmy do windy.
Przebrani i gotowi do próby szukaliśmy odpowiedniej sali, wszystkie były praktycznie już pozajmowane więc czekaliśmy pod jedną z sal ,bo akurat jedna z grup miała kończyć.
Omawialiśmy szczegóły występu ,aż w końcu drzwi się otworzyły i znowu dostałam drzwiami. Oh czy ja zawsze będę nimi dostawać? Popatrzyłam na osobę,która mnie nimi uderzyła i opadła mi szczęka. To ta szmata.
-Znowu Ty- skrzywiona blond tapeciara spojrzała na mnie.
-Ja też się nie cieszę ,że Cię ponownie widzę- odpyskowałam.
-Co Ty tu robisz pokrako? Zgubiłaś coś?
-Na pewno nie Twoich sztucznych paznokci- uśmiechnęłam się dumnie.
-Oh nara!- urażona uniosła ręke do góry i jej ,,przyjaciółeczki'' poszły za nią. Raczej posłańce w postaci rodzaju żeńskiego.
Gdy odeszły grupą weszliśmy do sali i pierwsza odezwałam sie ja.
-Serio? Z miliony ludzi w tym mieście muszę wpadać na tą suke?!- wyrzuciłam ręce przed siebie ze zdenerowania.
-kto to?- zdziwiony sytuacją Eric zapytał.
-Gdy szlyśmy do toalety ,uderzyła ta blond sztuczność drzwiami Lucy i wywiązała się z tego konwersacja. Lucy jak to Lucy dogryzła jej i wyszło z tego co wyszło- wzruszyła ramionami Connie tłumacząc chłopakom.
-To nieprawdopodobne ,że mam szczęscie do natykania się na szmaty-powiedziałam ze złością.
-Daj spokój Lucy, po prostu ćwiczmy bo zaraz ktoś bedzie chciał sale- odezwał się współczując Matt. Miał racje więc zabraliśmy się do próby.
Wyszło idealnie. Matt na gitarze , Connie na klawiszach a Eic na perkusji. Ja zajęłam się wokalem. Później poćwiczyliśmy nasz układ i stwierdziliśmy,że nie musimy więcej ćwiczyć. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Wszyscy znowu zebrani w jednym dużym pomieszczeniu, jedynie co się tu zmieniło to przygotowali scene do występów. Stałam niedaleko sceny i obserwowałam z zachwytem ilu ludzi ma talent i jak dobrze go wykorzystują. Stety bądz niestety nasz zespół był ostatni i zaraz wychodziliśmy. Wystąpi jedna grupa i nasza kolej.
Z cierpliwością czekaliśmy na kolejnych uczestników aż w końcu weszli a raczej weszły. Blond szmata z jej koleżankami. Ohh nie chce na to patrzeć. Connie czuła mój gniew na widok tej zołzy i uścisnęła moją dłoń żebym sie uspokoiła. Zaproponowała troche wody i zaraz jej nie było. Stałam z chłopakami i oglądaliśmy występ a mnie aż zamurowało. Pierdolona miała talent, szkoda że zero mózgu i kultury. Zauważyła mnie w tłumie i idiotycznie się uśmiechnęła kończąc swoje wykonanie. Jakim cudem zauwazyła mnie w takiej licznej grupie osób na sali? Przecież nie byłam tu jedna..
Nim przedostała się do nas Connie z wodą musieliśmy zacząć się przygotowywać do występu więc napiłam się dopiero za kulisami. Czekaliśmy ,aż ta idiotka zejdzie i gdy zeszła ze sceny oczywiście musiała się zatrzymać koło mnie.
-Słuchaj, daruj sobie. Mojego talentu nigdy nie pobijesz więc możesz już spadać stąd łajzo. Dziewczyny? Idziemy!- nie ma co , wkurwiła mnie bardziej. Ale i dała motywacje do pokonania tej szmaty. Nigdy nie pochwalałam jakichkolwiek rywalizacji ale w tej sytuacji nie mogłam postąpić inaczej. Chce pokazac tej idiotce,że każdy może ją pokonać. Oh to już druga w tym okresie osoba której chciałam pokazać,że się nie dam. Oszaleje.
Weszliśmy na scene i pod sceną stała blond piękność z idiotycznym uśmiechem. Teraz ja uśmiechnęłam się zwycięzko i poleciały pierwsze nuty Come & Get It.
Justin:
-Słuchaj stary ja wiem ,że to nie tak miało być ale ojciec kazał mi przyjść na chwile na hale do niego i nie mogłem mu odmówić.Wkońcu to mój ojciec. Mhm, spoko. Nara- rozłączyłem się z Rayanem i wszedłem na hale. Aktualnie ktoś występował. Musiałem podejść bliżej żeby zobaczyć do kogo ten głos należał.
Wmurowało mi. Toż to ta laska z klubu. O cholera. Ale przypadek.
Stałem wryty i wsłuchiwałem się w jej głos. Okej, tańczyć potrafiła ale ,żeby tak zajebiście śpiewać? To niemożliwe. Nie patrzyła na ludzi, zanurzyła sie i opowiadała o czym opowiada ta piosenka. Jeszcze nigdy nie widziałem tak bardzo skupionej osoby na spiewaniu.
Rozejrzałem się i nie tylko ja byłem oczarowany. Wszyscy stali i podziwiali jej głos. Delikatny ale z przekazem. Oh co ja pierdole. Rozklejam sie jak frajer.
Gdy skończyła zauważyłem ,że posyła komuś mordercze spojrzenie , zaciekawiony podszedłem jeszcze bliżej i zauważyłem stojącą wkurwioną nieźle Savanne. Uu nieźle będzie. Znam Sav od kilku lat. Co roku przyjeżdża tutaj na ten obóz i zawsze wygrywała każdy występ. Nikt nie mógł się jej równać. Aż do teraz. Lucy nie da sie jej z tego co widzę i będzie niezła zabawa. Gdy Lucy ze swoimi znajomymi zeszła ze sceny ja poszedłem do ojca próbując dowiedzieć sie o co mu chodzi.
-O jesteś Justin, słuchaj zaraz będziemy zajmować się grupowaniem i wiem,że Ciebie tutaj nie było i mi nie pomożesz ale jutro musisz przyjść na zajęcia zapoznawcze z grupą zaawansowaną. Poćwiczysz z nimi, pokażesz pare zeszłorocznych ruchów, poopowiadasz o innych obozach itd. Wiesz o co chodzi. Twoja siostra jutro nie może więc pomyślałem o Tobie.- spojrzał wyczekująco na mnie. Nie chciało mi się iść tam, jakieś laski mnie zaraz zobaczą i będą się kleić. Nie powiem, pochlebiam im ,że mają gust co do chlopaków ale bez przesady, nie jestem kawałkiem mięsa.
-Nie mam innego wyjścia co?- jeszcze była nadzieja
-Nie- zasmial sie moj ojciec a ja wypuscilem glosno powietrze.
-Spoko,ale pod warunkiem- uśmiechnąłem się pewnie. Ojciec posłał mi pytające spojrzenie.
-Jeśli ta dziewczyna co tu śpiewała będzie w zaawansowanej grupie.
-Ona? Ta Lucy i jej zespół? Bez żadnego ale wszyscy zgodziliśmy się aby była w grupie zaawansowanej. Głos ma dobry, no i jak się poruszała! Tak swobodnie, jakby tam ,na scenie miała swoje miejsce- zachwycony Lucy ojciec nie mógł przestać gadać.
-No to okej, o której mam się zjawić?- zachwycony zapytałem.
-o 12, sala numer 45. Będą na Ciebie czekać- wstał i poszedł do swoich ludzi aby omawiać inne występy.
Więc Lucy, ja Ci pokażę jak mój urok może jeszcze na Ciebie zadziałać. Uważaj, nadchodzę!
wtorek, 11 marca 2014
ROZDZIAŁ PIERWSZY.
Tydzień później.
-Nie wierzę ,że to już dzisiaj. Tyle czasu czekałam na ten moment!- Connie piszczała w samolocie kiedy szykowaliśmy się do lądowania. Nie powiem,że nie, także byłam podekscytowana. W końcu to obóz muzyczny. Można poznać wiele ciekawych osobowości i świetnie się bawić. Jeśli chodzi o mnie taniec i śpiew to mój sposób na odreagowywanie , ewentualnie z otwartej od Connie ale to inna sprawa. Zdecydowałam się na ten wyjazd tylko ze względu na Connie, truła mi życie przez miesiąc ,aż w końcu zgodziłam się i ,gdy myślałam,że będę miała spokój ona gadała jak to fajnie będzie. Później przez pewien okres przekonywałam sie sama,że może jednak być fajnie i jak napisałam wyżej może być zabawnie. Ale obiecałam sobie jedno! Żadnych miłości na 2 miesiące. Oczywiście jeśli pójdziemy do jakiegoś klubu to mogę poflirtować ale to tylko tyle. Z nikim nie chcę się zbliżyć z obozu. To byłby mój największy błąd w życiu. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie znowu Connie, oh czy ona nie umie powstrzymać tego entuzjazmu?
-Zbierać się! Zaczynamy zabawę! Oh no weźcie nie czujecie tego?!- zdesperowana Connie popatrzyła na mnie, na Matta swojego dwuletniego chłopaka i wspólnego przyjaciela Erica. Roześmialiśmy się i ruszyliśmy za podnieconą przyjaciółką.
-Oh nawet lotniska mają tutaj cudowne!- zahipnotyzowana klimatem Seatle Connie wciąż męczyła nas swoimi przeżyciami. Miejmy nadzieje,że kiedyś zamknie się chociaż na trochę.
-Tak Con cudowne lotnisko a może tak sprawdzimy czy toalety też maja cudowne?!- powiedziałam z sarkazmem do Con i się wszyscy roześmialiśmy. Connie zrozumiała o co mi chodzi i zwróciła się do chłopaków:
- Zostańcie tu, popilnujcie bagaży a my skoczymy szybko ogarnąć się, bo w końcu trzeba podbić to miejsce!- energiczna Connie spojrzała na Matta,który rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie a ta cmoknęła powietrze.
-Oh skarbie wiesz,że Ciebie kocham najmocniej na świecie prawda?- uśmiechnęła się dziewczyna i gdy zobaczyła błysk w oku chłopaka wzięła mnie za rękę i poszłyśmy w stronę toalet. Związek Connie i Matta można powiedzieć ,że był idealny ,owszem były kłótnie ale było im razem dobrze i wzajemnie się kochali.
Zagadane i zadowolone weszłyśmy do toalety i zabrałyśmy się za poprawę naszego wyglądu. Zadowolone z efektu umyłyśmy ręce i jak już miałyśmy wychodzić z toalety dostałam drzwiami od jakieś ,,sto procent tapeta i tipsy''
-Oh jak łazisz pokrako- ozięble i z wielkim ego zdanie.
-Słucham?- powiedziałam z szokiem do blond laski która miała na sobie jakąś spódniczkę i top obcisły. Można powiedzieć ,że odkryła za dużo ale każdy ma inny gust.
-To co słyszałaś, patrz jak łazisz pokrako bo mogłam pognieść sobie ciuchy albo paznokcia złamać- lekceważący głos ten idiotki mnie zdenerwował.
-W dupie mam te Twoje super zajebiste skąpe szmaty czy sztuczne paznokcie, w dupie mam także Ciebie i radzę Ci abyś uważała jak otwierasz te pieprzone drzwi bo zamiast mnie mogłoby być to niewinne , małe dziecko które mogłaś skrzywdzić. Najlepiej jak Ty i Twoje super wielkie ego nauczy się żyć z NORMALNYMI ludźmi a nie sztuczną blachą. Ja już skończyłam , jeśli Ty nie to wiedz ,że zostałabym jeszcze i posłuchała Twojego jęczenia ale czekają mnie ciekawsze rzeczy do zrobienia. Żegnam.- Wyminęłam Pannę cudownie ubraną i zaklęłam pod nosem z nerów.
-Gdzie kurwa takie gówno wychowuje sie?! Yh CoNnie trzymaj mnie bo zejdę na miejscu- powiedziałam wyrzucając przed siebie ręce i próbując złapać spokojny oddech.
- spokojnie Lucy nie pierwszy i ostatni raz spotkałaś się z takim gównem ale powinnaś dowartościować się takimi dziewczynami. Ty masz szacunek od innych takie dziewczyny jak ta laska nie mają, dobrze o tym wiesz.- próbowała uspokoić mnie Con
-przyjechałaś tu bawić się a nie denerwować, nie psuj tego zdzirami- uśmiechnęła się do mnie a ja doszłam do wniosku,że ma racje. znowu. Głupim zdaniem potrafiła mnie uspokoić. Za to poniekąd ją kochałam.
Jechaliśmy w czwórkę do hotelu ,który został zarezerwowany dla wszystkich uczestników. Jadąc rozglądałam się i podziwiałam widoki. Nie lubiłam nigdy lasów a patrząc na te tutaj mogę stwierdzić,że z przyjemnością je polubię. Dopiero gdy zauważyłam nasz hotel zaczęłam dostrzegać podniecenie w sobie i to jak bardzo cieszę się,że mnie namówili znajomi. Kolejnym plusem jest nowe doświadczenie. Ja i moja grupa znajomych dla rozrywki pogrywaliśmy w garażu i powiem szczerze,że kiedyś chciałabym mieć zespół i dzielić się tym co potrafię z grupą z innymi. Żeby poczuli co czujemy podczas grania. Jak na razie to tylko pragnienia zobaczymy co będzie dalej.
-jesteśmy- zwrócił się do nas taksówkarz z pogodnym uśmiechem na twarzy-oh nawet taksówkarzy mają optymistycznych. Kocham to miejsce.
Wyszliśmy z taksówki z bagażami i z wielkim uśmiechem na twarzy weszliśmy do hotelu. Otoczeni zostaliśmy idealnym widokiem z klimatem i sympatyczną usługą. Connie podeszła do rejestracji i przedstawiła nas. Blond recepcjonistka w czarnej koszulce z dekoltem podała nam dwa zestawy kluczy i życzyła nam udanego obozu. Dwa zestawy kluczy ponieważ w jednym z pokoi będę mieszkała z Connie a w drugim pokoju Matt i Eric. NIe chcieliśmy przytłaczać się swoim towarzystwem za bardzo więc wybraliśmy jak wybraliśmy. Windą udaliśmy się na piętro ostatnie czyli 25 i udaliśmy się w poszukiwaniu naszych pokoi. Okazało się,że chłopcy mają pokój na drugim końcu piętra więc szybciej niż myśleliśmy rozdzieliliśmy się. Ja z Connie miałam numer pokoju 257. Zniecierpliwione weszłyśmy do pokoju i sparaliżowało nas. T E N pokój był idealny. Po lewej stronie znajdowały się dwa duże łóżka z pościelą z satyny. Koło łóżek szafki nocne a na nich lampki. Na ścianie znajdował się obraz z widokiem na Seatle , po drugiej stronie wielka komoda na ubrania a na niej czarna wieża stereo. na kolejnej ścianie były białe drzwi ,które prowadziły do łazienki, na przeciwległej stronie ściany było wejście do kolejnego pomieszczenia ozdobione beżowym baldachimem pasujący do piaskowych ścian pokoju. Schody były pokryte ciemnymi pastelowymi panelami a po bokach zamieszczone były halogeny z przyciemnionym światłem . W dalszej części naszego pokoju była na środku wielka biała kanapa a na przeciwko wielki plazmowy telewizor. Po środku tych rzeczy stał niewielki przezroczysty stolik . Po lewej stronie był balkon z widokiem na piękną plaże. Pokój ozdabiały drogie obrazy i lampiony do nastroju.
-Czy. Ty. to.widzisz- zapytała retorycznie Connie.
-Uszczypnij mnie bo nie mogę uwierzyć w to cudo!- wykrzyczałam na cały pokój z zaczarowanym wzrokiem na ten cudowny apartament.
-Nie dam rady, sparaliżowało mnie- na jednym tchu powiedziała Connie. Popatrzyłam na nią i uśmiechnęłam się.
-Dziękuję ,że mnie namówiłaś!- ocknięta podbiegłam do przyjaciółki i wtuliłam się w nią.
-Jezu, Lucy to będą najlepsze wakacje w życiu, gwarantuje Ci. Z takim cudownym pokojem na takim cudownym obozie będziesz jedną z najszczęśliwszych dziewczyn na świecie!- powiedziała dość poważnie Connie a ja jedynie się zaśmiałam z jej dobranych słów.
-Chodź rozpakujemy się trochę i lecimy do chłopaków a z nimi do holu po harmonogram- odchodząc do bagaży powiedziałam do Connie która wciąż stała zaczarowana widokiem naszego tymczasowego pokoju.
-Zajmuje pierwszą i drugą szufladę , Ty dwie pozostałe- oznajmiłam zahipnotyzowanej Connie i nie czekałam na protest czy zgodę tylko zaczęłam opróżniać swoje ubrania. Po skończonej pracy udałam się do toalety aby rozpakować swoją toaletę i zamiast zrobić to co zaplanowałam podziwiałam widok naszej toalety. Wielka wanna a na niej mnóstwo kosmetyków do ciała , szampony i myjki w różnych kolorach. Na przeciwko cudownej wanny było wielkie lustro i duży blat z dwiema umywalkami. Oh kocham to miejsce już. Rozpakowałam swoją torbę z kosmetykami i poszłam sprawdzić co robi dalej zahipnotyzowana Connie.
-Connie Ty dalej..- nie dane było mi skończyć bo przyjaciółka mi przerwała.
-Boże kocham to wszystko, kocham te łóżko, kocham ten balkon i pewnie pokocham też toaletę! Nie chce wyjeżdżać już stąd, chce tu mieszkać!- zadowolona Connie popatrzyła na mnie i wybuchła śmiechem.
-Oh zwariuje tu- dopowiedziała jeszcze i wzięła swoją torbę do rozpakowania wszystkiego.
NIe chce stąd wychodzić, może po prostu będziemy tutaj mieszkać a inni niech uczestniczą w tym obozie. Tu jest tak pięknie!- wciąż zadowolona Connie leżała na swoim łóżku i rozpromieniała się bardziej.
-Wiem,że Ci się podoba ale pamiętaj ,że to początek, w całym hotelu jest tak dużo ludzi,że nie masz pojęcia i wiesz,że będzie jeszcze lepiej jak wyjdziesz- uśmiechnęłam się robiąc ostatnie poprawki swojego wyglądu ponieważ szykowałyśmy się do wyjścia na dół po ten harmonogram.
-Tak wiem Lucy, tak się cieszę,że tu jesteś!- wstała z łóżka i przytuliła mnie tak mocno ,że musiałam poluźnić jej uścisk. Zaśmiałam się i kazałam jej się pośpieszyć bo chłopcy na nas już czekają.
Wszystko jest zapięte na ostatni guzik, rozpakowane, wykąpane, uczesane, pomalowane i wygodnie ubrane. Ja dostałam kluczyk bo Connie ma zdolność do gubienia wszystkiego więc ja zawsze pilnuje jej telefonu i innych potrzebnych jak i ważnych rzeczy.
-Cześć dziewczyny-przywitali się z nami chłopcy i udaliśmy się do recepcjonistki.
-Mam nadzieje,że dadzą nam czas na zabawę- powiedział Eric ,który był królem klubów jak i królem flirtu z nieznanymi dziewczynami.
-Oh nie narzekaj, będzie cudownie,zobaczysz!- szturchnęła w ramię Connie Erica i wszyscy się zaśmialiśmy. Znajomi zostali na kanapach w holu a ja poszłam po tą kartkę która decydowała co i o której.
Mogę stwierdzić bez żadnego ale ,że lubię tę blondynkę w czarnej koszulce i,że lubię nasz plan obozu.
-Więc!- zwróciłam uwagę na siebie u swoich przyjaciół
-Dzisiaj....- zaczęłam.
-Oh no mów bo trzymasz na napięciu - zdesperowana Connie zabrała głos a ja się uśmiechnęłam.
-Dzisiaj mamy czas dla siebie, możemy robić co chcemy i ile chcemy, a jutro o godzinie 13 mamy zebranie na hali- powiedziałam uśmiechnięta ,zadowolona i podniecona,że dzisiaj możemy gdzieś wyjść.
-Więc dzisiaj wychodzimy do klubu?- zwrócił się do wszystkich Eric na co wszyscy skinęliśmy głowami.
-Dobra, jest 17 więc o 18;30 zbieramy się w tym miejscu i lecimy na podbój!- uśmiechnięty Eric wstał i czekał na naszą zgodę,którą otrzymał. Connie i Matt chwile się poprzytulali jeszcze i poszliśmy do swoich pokoi.
Po drodze spotkaliśmy parę osób z którymi nawiązaliśmy kontakt i umówiliśmy się w klubie który znajdował się niedaleko naszego hotelu. Pożegnaliśmy się i weszłyśmy na swoje piętro.
GODZINA 18;10.
-Pomóż mi wybrać Connie no!- wykrzyczałam do przyjaciółki z desperacją.
-Czarna czy czerwona sukienka? Czarne czy beżowe szpilki? A może obcisłe spodenki i do tego top z dekoltem? No pomóż mi Connie!- Siedziałam przed komodą i przerzucałam swoje ubrania. Byłam prawie gotowa, zdecydowałam się na lekkie loczki, trochę mocniejszy makijaż i jeszcze nie ustaliłam w czym pójdę. Zawsze miałam z tym problem.
-Ubierz swoją czarną spódniczkę i ten w kwiaty gorset będzie seksownie ale i uroczo, do tego czarne szpilki,nie ma za co - posłała mi buziaka i wiedziała ,że uderzyła w mój gust. Tak jak mi poradziła ubrałam się i byłam już gotowa. Jeszcze usta i wychodzimy.
Connie ubrała czarne rajstopy, obcisłe spodenki ,które ledwo zakrywały jej tyłek i beżową koszulkę,którą wsadziła w spodenki, do tego trampki ,rozpuszczone proste włosy ,lekki makijaż i wyglądała cudownie. Nic dziwnego, była ładna z idealną figurą dziewczyny.
Zeszłyśmy przed czasem więc poszłyśmy jeszcze do restauracji w hotelu po kawę. Znalazłyśmy stolik ,zamówiłyśmy kawy i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Fajnie tu co?- rozmarzona powiedziałam do Connie.
-Wymarzone miejsce dla Ciebie,lubisz czuć się swobodnie a tutaj to główny punkt obozu- posłała mi lekki uśmiech i kontynuowała.
- plus słyszałam,że syn prowadzącego będzie tutaj jak co roku i jest mega ciachem!- krzyknęła cicho do mnie.
- a Ty nie masz chłopaka więc możesz się brać- poruszyła zabawnie brwiami na co ja się zaśmiałam.
- nie przyjechałam tu szukać chłopaka tylko się bawić tym bardziej syn prowadzącego nigdy nie spojrzy na takie coś- pokazałam dłonią na siebie
-Ty chyba głupia jesteś, nie widzisz tego jak wszyscy ślinią się na Twój widok? Nie zaprzeczaj- spiorunowała mnie wzrokiem i to był sygnał ,że mam się nie odzywać tylko przytakiwać.
-Oczywiście ,że nie zauważyłaś,bo nie rozglądasz się, po ostatnim Twoim związku z Florianem trzymasz się z dala od chłopaków i nie dopuszczasz do siebie myśli,że możesz się zakochać-zamknęła się ,bo wiedziała,że nie lubię na ten temat rozmawiać. Jestem upartą dziewczyną i jak coś sobie ubzduram nie ma zmiłuj. Związki nie są dla mnie. Każdy chłopak jest taki sam, każdy. Nigdy nie spojrzą na dziewczynę inaczej niż na przedmiot rozkoszy. To mnie najbardziej denerwowało. Florian o którym wspomniała moja przyjaciółka to mój były chłopak, związałam się z nim okołu roku temu. Mam uraz po nim do każdego chłopaka ,udowodnił mi jedynie ,że chłopak to zero i dam sobie radę sama. Oczywiście mam swoje pragnienia i nie jeden raz wieczorem rozmyślałam,że może jednak urwę swoją urazę i spojrzę na chłopaków w inny sposób niż z obrzydzeniem. Jednak to co we mnie jest ,jest silniejsze i wciąż pozostaje przy swoim.
-halo Lucy jesteś?- zniecierpliwiona Connie potrząsała mnie i wtedy zorientowałam się,że zanurzyłam się w swoich myślach.
-tttak zamyśliłam się, o co chodzi?- spojrzałam na przyjaciółkę i zauważyłam,że wypiła już swoją kawę.
-Pij szybciej bo będziemy spóźnione, w sumie to już powinniśmy iść ale wypij to i dopiero pójdziemy.
-okej, już sie robi!- zasalutowałam i zaśmiałam się.
-tak w ogóle o czym myślałaś?
-O mnie, o mojej sytuacji z chłopakami i dlaczego nie chcę z żadnym się wiązać- posłałam jej blady uśmiech.
-ahh, to. Kochanie dobrze wiesz,że potrzebujesz takiej bliskości i ją sama zatrzymujesz, w końcu wybuchniesz i popadniesz w nerwice ,bo nie będziesz mogła sobie poradzić z tłokiem myśli.- ohh ona znowu ma racje.
-tak wiem, ale koniec o tym- uśmiechnęłam się i wypiłam resztki kawy.
-gotowa-zostawiłam pieniądze na stoliku i wstałam.
-Myśleliśmy,że nigdy nie wyjdziecie do nas- oburzeni i zniecierpliwieni chłopcy stali już w holu.
-poszłyśmy na kawę, co w tym złego?- Connie podeszła do Matta i go przytuliła.
-skarbie ale zły nie jesteś na swoja dziewczynę co?- zatrzepotała rzęsami i już wiedziałam,że jest caly jej.
- zabijesz mnie kiedyś- zaśmiał się Matt i ją pocałował w czoło.
Ohh oni we dwoje są tacy cudowni, dopasowani. Jestem szczęśliwa razem z nimi.
-To tutaj?- powiedziałam pokazując dłonią na wielki ,oświetlony budynek
-tak, chyba tak. tak pokazuje na tej stronie- pokazał wszystkim Eric swój telefon gdzie była otwarta strona klubu.
-No to idziemy!- krzyknęłam zadowolona do wszystkich i poszłam przodem.
Kupiliśmy bilety i zostawiliśmy nasze zbędne rzeczy w szatni.
-to co robimy? może jakiś drink?- uśmiechnęłam się do Matta bo właśnie czytał mi w myślach.
-ja jestem za! i ja! no i ja!- powiedzieliśmy po kolei i się zaśmialiśmy.
Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy co potrzebowaliśmy. Zapłaciliśmy i skierowaliśmy się na kanapy umieszczone niedaleko baru i sceny.
Bawiliśmy się dobrze nawet bardzo dobrze. Drinki były pyszne i jak wypiliśmy przynajmniej po trzy zdecydowaliśmy się potańczyć. Lekko zawróciło mi się w głowie i zaśmiałam się. Czułam ,że ta impreza będzie czymś pozytywnym.
Tańczyliśmy już ponad godzinę ,a my wciąż nie byliśmy zmęczeni, co chwile podchodzili jacyś chłopcy i ich spławiałam, jak już mówiłam nie chciałam męczyć się z nimi i dawać im jakąkolwiek nadzieje. Oczywiście tak całkowicie na nie nie jestem na chłopaków, z chęcią z którymś potańczę ,który nie będzie sobie nic obiecywał. Żeby być szczera lubię ich kokietować.
-chodź ze mną do toalety Connie!- próbowałam przekrzyczeć muzykę. Connie przytaknęła ,powiedziała chłopakom gdzie idziemy i ruszyłyśmy w stronę toalet. Zadowolone i lekko pijane załatwiłyśmy co miałyśmy załatwić i zatrzymałyśmy się przy lusterku żeby poprawić swój wygląd.
-jak się bawisz?- skierowała się do mnie Connie
-cuuudownie!- zaśmiałam się i poprawiałam usta.
-Nie spodobał Ci się żaden ?- ohh więc do tego dąży.
-Może jeden, albo dwóch ale nie chce narobić im nadziei. Może troszeczkę później-zaśmiałam się z mojego słownictwa i poszłyśmy w stronę chłopaków. Popatrzyłam na swoją spódniczkę i chciałam ją poprawić ale nie było mi to dane bo na kogoś wpadłam.
-Oh przepraszam, nie chciałam- Popatrzyłam na chłopaka,na którego wpadłam i się zaczerwieniłam. Był wyższy ode mnie, na głowie miał artystyczny nieład i hipnotyzujące oczy.
-No nie jestem pewien czy wybaczę- uśmiechnął się pewny siebie. Yy o co mu chodzi? Przecież tylko na niego wpadłam. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem a on kontynuował.
-Wybaczę jak podarujesz mi chociaż jeden taniec , tutaj, teraz- pokazał na sale
-A co jeśli się nie zgodzę?- przyjęłam podobną pozę do niego. Był cwaniaczkiem i zawsze dostawał to czego chce. Ohh przed takim mogę kokietować. Pokażę mu ,że mnie nie uwiedzie.
-Wtedy Ci nie wybaczę-powiedział uśmiechając się bardziej.
-Ohh tego byśmy we dwoje nie przeżyli- zaśmiałam się i chciałam go wyminąć ale mnie zatrzymał
-Boisz się,że Cię oczaruje?- ohh znowu ten pewny siebie glos.
-Oszalałeś?- powiedziałam rozbawiona.
-Nie, stwierdzam fakty.- Wzruszył ramionami i wciąż się uśmiechnął.
-Wiesz, dwie pieczenie na jednym ogniu, zatańczysz ze mną a wtedy ja Ci wybaczę i udowodnisz mi ,że nie boisz się mojego uroku- poruszył brwiami.Ohh zarozumialec.
-Dobra! ale to tylko i wyłącznie dlatego ,żeby Ci udowodnić,że Twój urok na mnie nie działa- wzięłam go za rękę i pociągnęłam na parkiet. Ja mu pokażę z kim zadarł. To ja mu pokażę ,że go oczaruje. Dam z siebie wszystko żeby tylko udowodnić mu,że nie jest on najlepszy. Leciała akurat moja ulubiona piosenka, szybka i energiczna, mmm. Kiedy uznałam ,że to jest najlepsze miejsce dla nas do tańczenia przystałam . On się uśmiechnął i zaskoczył mnie bo przyciągnął do siebie szybko i popatrzył w oczy. W co on gra?
-zatańczymy po mojemu, zobaczymy co potrafisz - uśmiechnął się znowu a ja wiedziałam,że to jest wyzwanie, bez oporu przyjęłam wyzwanie ,odsunęłam się od niego i okręciłam. On zrozumiał o co chodzi ,złapał mnie i zaczęliśmy na swój sposób tańczyć. Dużo obrotów i taniec w rytm. Co jak co ale on tańczyć to potrafi.
Słyszałam ,że kończy się muzyka więc uznałam ,że to moje pięć minut. Złapałam go mocno za ramiona i podniosłam najwyżej jak potrafię nogę ,która zrównała się z jego twarzą. Byłam wygimnastykowana, kochałam tańczyć i dużo ćwiczyłam. On się uśmiechnął i złapał mnie za biodra , podniósł mnie i posadził na swoje biodra okręcając nas, ja wyprostowałam nogi i wyszła z tego niezła figura. Zaczęłam się śmiać i odrzuciłam głowę do tyłu. Postawił mnie i znowu zaczęliśmy tańczyć jak wcześniej. Gdy skończyła się piosenka znowu mnie obrócił i wygiął w taki sposób ,że leżałam na jego kolanie i milimetry dzieliły nasze twarze.
-Mmm, cóż za gracja- uśmiechnął się
-Dziękuje za taniec panno..
-Lucy, mam na imię Lucy- zaśmiałam się
-Oh dziękuje za taniec panno Lucy- znowu poruszył tymi brwiami a ja wciąż się śmiałam.
-Możesz mówić do mnie Justin- postawił mnie na ziemie i się ukłonił, ja zaczęłam się znowu śmiać
-Cała przyjemność po mojej stronie Justin- powiedziałam jak najbardziej uroczo potrafiłam i zachichotałam.
-Nie wierzę ,że to już dzisiaj. Tyle czasu czekałam na ten moment!- Connie piszczała w samolocie kiedy szykowaliśmy się do lądowania. Nie powiem,że nie, także byłam podekscytowana. W końcu to obóz muzyczny. Można poznać wiele ciekawych osobowości i świetnie się bawić. Jeśli chodzi o mnie taniec i śpiew to mój sposób na odreagowywanie , ewentualnie z otwartej od Connie ale to inna sprawa. Zdecydowałam się na ten wyjazd tylko ze względu na Connie, truła mi życie przez miesiąc ,aż w końcu zgodziłam się i ,gdy myślałam,że będę miała spokój ona gadała jak to fajnie będzie. Później przez pewien okres przekonywałam sie sama,że może jednak być fajnie i jak napisałam wyżej może być zabawnie. Ale obiecałam sobie jedno! Żadnych miłości na 2 miesiące. Oczywiście jeśli pójdziemy do jakiegoś klubu to mogę poflirtować ale to tylko tyle. Z nikim nie chcę się zbliżyć z obozu. To byłby mój największy błąd w życiu. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie znowu Connie, oh czy ona nie umie powstrzymać tego entuzjazmu?
-Zbierać się! Zaczynamy zabawę! Oh no weźcie nie czujecie tego?!- zdesperowana Connie popatrzyła na mnie, na Matta swojego dwuletniego chłopaka i wspólnego przyjaciela Erica. Roześmialiśmy się i ruszyliśmy za podnieconą przyjaciółką.
-Oh nawet lotniska mają tutaj cudowne!- zahipnotyzowana klimatem Seatle Connie wciąż męczyła nas swoimi przeżyciami. Miejmy nadzieje,że kiedyś zamknie się chociaż na trochę.
-Tak Con cudowne lotnisko a może tak sprawdzimy czy toalety też maja cudowne?!- powiedziałam z sarkazmem do Con i się wszyscy roześmialiśmy. Connie zrozumiała o co mi chodzi i zwróciła się do chłopaków:
- Zostańcie tu, popilnujcie bagaży a my skoczymy szybko ogarnąć się, bo w końcu trzeba podbić to miejsce!- energiczna Connie spojrzała na Matta,który rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie a ta cmoknęła powietrze.
-Oh skarbie wiesz,że Ciebie kocham najmocniej na świecie prawda?- uśmiechnęła się dziewczyna i gdy zobaczyła błysk w oku chłopaka wzięła mnie za rękę i poszłyśmy w stronę toalet. Związek Connie i Matta można powiedzieć ,że był idealny ,owszem były kłótnie ale było im razem dobrze i wzajemnie się kochali.
Zagadane i zadowolone weszłyśmy do toalety i zabrałyśmy się za poprawę naszego wyglądu. Zadowolone z efektu umyłyśmy ręce i jak już miałyśmy wychodzić z toalety dostałam drzwiami od jakieś ,,sto procent tapeta i tipsy''
-Oh jak łazisz pokrako- ozięble i z wielkim ego zdanie.
-Słucham?- powiedziałam z szokiem do blond laski która miała na sobie jakąś spódniczkę i top obcisły. Można powiedzieć ,że odkryła za dużo ale każdy ma inny gust.
-To co słyszałaś, patrz jak łazisz pokrako bo mogłam pognieść sobie ciuchy albo paznokcia złamać- lekceważący głos ten idiotki mnie zdenerwował.
-W dupie mam te Twoje super zajebiste skąpe szmaty czy sztuczne paznokcie, w dupie mam także Ciebie i radzę Ci abyś uważała jak otwierasz te pieprzone drzwi bo zamiast mnie mogłoby być to niewinne , małe dziecko które mogłaś skrzywdzić. Najlepiej jak Ty i Twoje super wielkie ego nauczy się żyć z NORMALNYMI ludźmi a nie sztuczną blachą. Ja już skończyłam , jeśli Ty nie to wiedz ,że zostałabym jeszcze i posłuchała Twojego jęczenia ale czekają mnie ciekawsze rzeczy do zrobienia. Żegnam.- Wyminęłam Pannę cudownie ubraną i zaklęłam pod nosem z nerów.
-Gdzie kurwa takie gówno wychowuje sie?! Yh CoNnie trzymaj mnie bo zejdę na miejscu- powiedziałam wyrzucając przed siebie ręce i próbując złapać spokojny oddech.
- spokojnie Lucy nie pierwszy i ostatni raz spotkałaś się z takim gównem ale powinnaś dowartościować się takimi dziewczynami. Ty masz szacunek od innych takie dziewczyny jak ta laska nie mają, dobrze o tym wiesz.- próbowała uspokoić mnie Con
-przyjechałaś tu bawić się a nie denerwować, nie psuj tego zdzirami- uśmiechnęła się do mnie a ja doszłam do wniosku,że ma racje. znowu. Głupim zdaniem potrafiła mnie uspokoić. Za to poniekąd ją kochałam.
Jechaliśmy w czwórkę do hotelu ,który został zarezerwowany dla wszystkich uczestników. Jadąc rozglądałam się i podziwiałam widoki. Nie lubiłam nigdy lasów a patrząc na te tutaj mogę stwierdzić,że z przyjemnością je polubię. Dopiero gdy zauważyłam nasz hotel zaczęłam dostrzegać podniecenie w sobie i to jak bardzo cieszę się,że mnie namówili znajomi. Kolejnym plusem jest nowe doświadczenie. Ja i moja grupa znajomych dla rozrywki pogrywaliśmy w garażu i powiem szczerze,że kiedyś chciałabym mieć zespół i dzielić się tym co potrafię z grupą z innymi. Żeby poczuli co czujemy podczas grania. Jak na razie to tylko pragnienia zobaczymy co będzie dalej.
-jesteśmy- zwrócił się do nas taksówkarz z pogodnym uśmiechem na twarzy-oh nawet taksówkarzy mają optymistycznych. Kocham to miejsce.
Wyszliśmy z taksówki z bagażami i z wielkim uśmiechem na twarzy weszliśmy do hotelu. Otoczeni zostaliśmy idealnym widokiem z klimatem i sympatyczną usługą. Connie podeszła do rejestracji i przedstawiła nas. Blond recepcjonistka w czarnej koszulce z dekoltem podała nam dwa zestawy kluczy i życzyła nam udanego obozu. Dwa zestawy kluczy ponieważ w jednym z pokoi będę mieszkała z Connie a w drugim pokoju Matt i Eric. NIe chcieliśmy przytłaczać się swoim towarzystwem za bardzo więc wybraliśmy jak wybraliśmy. Windą udaliśmy się na piętro ostatnie czyli 25 i udaliśmy się w poszukiwaniu naszych pokoi. Okazało się,że chłopcy mają pokój na drugim końcu piętra więc szybciej niż myśleliśmy rozdzieliliśmy się. Ja z Connie miałam numer pokoju 257. Zniecierpliwione weszłyśmy do pokoju i sparaliżowało nas. T E N pokój był idealny. Po lewej stronie znajdowały się dwa duże łóżka z pościelą z satyny. Koło łóżek szafki nocne a na nich lampki. Na ścianie znajdował się obraz z widokiem na Seatle , po drugiej stronie wielka komoda na ubrania a na niej czarna wieża stereo. na kolejnej ścianie były białe drzwi ,które prowadziły do łazienki, na przeciwległej stronie ściany było wejście do kolejnego pomieszczenia ozdobione beżowym baldachimem pasujący do piaskowych ścian pokoju. Schody były pokryte ciemnymi pastelowymi panelami a po bokach zamieszczone były halogeny z przyciemnionym światłem . W dalszej części naszego pokoju była na środku wielka biała kanapa a na przeciwko wielki plazmowy telewizor. Po środku tych rzeczy stał niewielki przezroczysty stolik . Po lewej stronie był balkon z widokiem na piękną plaże. Pokój ozdabiały drogie obrazy i lampiony do nastroju.
-Czy. Ty. to.widzisz- zapytała retorycznie Connie.
-Uszczypnij mnie bo nie mogę uwierzyć w to cudo!- wykrzyczałam na cały pokój z zaczarowanym wzrokiem na ten cudowny apartament.
-Nie dam rady, sparaliżowało mnie- na jednym tchu powiedziała Connie. Popatrzyłam na nią i uśmiechnęłam się.
-Dziękuję ,że mnie namówiłaś!- ocknięta podbiegłam do przyjaciółki i wtuliłam się w nią.
-Jezu, Lucy to będą najlepsze wakacje w życiu, gwarantuje Ci. Z takim cudownym pokojem na takim cudownym obozie będziesz jedną z najszczęśliwszych dziewczyn na świecie!- powiedziała dość poważnie Connie a ja jedynie się zaśmiałam z jej dobranych słów.
-Chodź rozpakujemy się trochę i lecimy do chłopaków a z nimi do holu po harmonogram- odchodząc do bagaży powiedziałam do Connie która wciąż stała zaczarowana widokiem naszego tymczasowego pokoju.
-Zajmuje pierwszą i drugą szufladę , Ty dwie pozostałe- oznajmiłam zahipnotyzowanej Connie i nie czekałam na protest czy zgodę tylko zaczęłam opróżniać swoje ubrania. Po skończonej pracy udałam się do toalety aby rozpakować swoją toaletę i zamiast zrobić to co zaplanowałam podziwiałam widok naszej toalety. Wielka wanna a na niej mnóstwo kosmetyków do ciała , szampony i myjki w różnych kolorach. Na przeciwko cudownej wanny było wielkie lustro i duży blat z dwiema umywalkami. Oh kocham to miejsce już. Rozpakowałam swoją torbę z kosmetykami i poszłam sprawdzić co robi dalej zahipnotyzowana Connie.
-Connie Ty dalej..- nie dane było mi skończyć bo przyjaciółka mi przerwała.
-Boże kocham to wszystko, kocham te łóżko, kocham ten balkon i pewnie pokocham też toaletę! Nie chce wyjeżdżać już stąd, chce tu mieszkać!- zadowolona Connie popatrzyła na mnie i wybuchła śmiechem.
-Oh zwariuje tu- dopowiedziała jeszcze i wzięła swoją torbę do rozpakowania wszystkiego.
NIe chce stąd wychodzić, może po prostu będziemy tutaj mieszkać a inni niech uczestniczą w tym obozie. Tu jest tak pięknie!- wciąż zadowolona Connie leżała na swoim łóżku i rozpromieniała się bardziej.
-Wiem,że Ci się podoba ale pamiętaj ,że to początek, w całym hotelu jest tak dużo ludzi,że nie masz pojęcia i wiesz,że będzie jeszcze lepiej jak wyjdziesz- uśmiechnęłam się robiąc ostatnie poprawki swojego wyglądu ponieważ szykowałyśmy się do wyjścia na dół po ten harmonogram.
-Tak wiem Lucy, tak się cieszę,że tu jesteś!- wstała z łóżka i przytuliła mnie tak mocno ,że musiałam poluźnić jej uścisk. Zaśmiałam się i kazałam jej się pośpieszyć bo chłopcy na nas już czekają.
Wszystko jest zapięte na ostatni guzik, rozpakowane, wykąpane, uczesane, pomalowane i wygodnie ubrane. Ja dostałam kluczyk bo Connie ma zdolność do gubienia wszystkiego więc ja zawsze pilnuje jej telefonu i innych potrzebnych jak i ważnych rzeczy.
-Cześć dziewczyny-przywitali się z nami chłopcy i udaliśmy się do recepcjonistki.
-Mam nadzieje,że dadzą nam czas na zabawę- powiedział Eric ,który był królem klubów jak i królem flirtu z nieznanymi dziewczynami.
-Oh nie narzekaj, będzie cudownie,zobaczysz!- szturchnęła w ramię Connie Erica i wszyscy się zaśmialiśmy. Znajomi zostali na kanapach w holu a ja poszłam po tą kartkę która decydowała co i o której.
Mogę stwierdzić bez żadnego ale ,że lubię tę blondynkę w czarnej koszulce i,że lubię nasz plan obozu.
-Więc!- zwróciłam uwagę na siebie u swoich przyjaciół
-Dzisiaj....- zaczęłam.
-Oh no mów bo trzymasz na napięciu - zdesperowana Connie zabrała głos a ja się uśmiechnęłam.
-Dzisiaj mamy czas dla siebie, możemy robić co chcemy i ile chcemy, a jutro o godzinie 13 mamy zebranie na hali- powiedziałam uśmiechnięta ,zadowolona i podniecona,że dzisiaj możemy gdzieś wyjść.
-Więc dzisiaj wychodzimy do klubu?- zwrócił się do wszystkich Eric na co wszyscy skinęliśmy głowami.
-Dobra, jest 17 więc o 18;30 zbieramy się w tym miejscu i lecimy na podbój!- uśmiechnięty Eric wstał i czekał na naszą zgodę,którą otrzymał. Connie i Matt chwile się poprzytulali jeszcze i poszliśmy do swoich pokoi.
Po drodze spotkaliśmy parę osób z którymi nawiązaliśmy kontakt i umówiliśmy się w klubie który znajdował się niedaleko naszego hotelu. Pożegnaliśmy się i weszłyśmy na swoje piętro.
GODZINA 18;10.
-Pomóż mi wybrać Connie no!- wykrzyczałam do przyjaciółki z desperacją.
-Czarna czy czerwona sukienka? Czarne czy beżowe szpilki? A może obcisłe spodenki i do tego top z dekoltem? No pomóż mi Connie!- Siedziałam przed komodą i przerzucałam swoje ubrania. Byłam prawie gotowa, zdecydowałam się na lekkie loczki, trochę mocniejszy makijaż i jeszcze nie ustaliłam w czym pójdę. Zawsze miałam z tym problem.
-Ubierz swoją czarną spódniczkę i ten w kwiaty gorset będzie seksownie ale i uroczo, do tego czarne szpilki,nie ma za co - posłała mi buziaka i wiedziała ,że uderzyła w mój gust. Tak jak mi poradziła ubrałam się i byłam już gotowa. Jeszcze usta i wychodzimy.
Connie ubrała czarne rajstopy, obcisłe spodenki ,które ledwo zakrywały jej tyłek i beżową koszulkę,którą wsadziła w spodenki, do tego trampki ,rozpuszczone proste włosy ,lekki makijaż i wyglądała cudownie. Nic dziwnego, była ładna z idealną figurą dziewczyny.
Zeszłyśmy przed czasem więc poszłyśmy jeszcze do restauracji w hotelu po kawę. Znalazłyśmy stolik ,zamówiłyśmy kawy i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Fajnie tu co?- rozmarzona powiedziałam do Connie.
-Wymarzone miejsce dla Ciebie,lubisz czuć się swobodnie a tutaj to główny punkt obozu- posłała mi lekki uśmiech i kontynuowała.
- plus słyszałam,że syn prowadzącego będzie tutaj jak co roku i jest mega ciachem!- krzyknęła cicho do mnie.
- a Ty nie masz chłopaka więc możesz się brać- poruszyła zabawnie brwiami na co ja się zaśmiałam.
- nie przyjechałam tu szukać chłopaka tylko się bawić tym bardziej syn prowadzącego nigdy nie spojrzy na takie coś- pokazałam dłonią na siebie
-Ty chyba głupia jesteś, nie widzisz tego jak wszyscy ślinią się na Twój widok? Nie zaprzeczaj- spiorunowała mnie wzrokiem i to był sygnał ,że mam się nie odzywać tylko przytakiwać.
-Oczywiście ,że nie zauważyłaś,bo nie rozglądasz się, po ostatnim Twoim związku z Florianem trzymasz się z dala od chłopaków i nie dopuszczasz do siebie myśli,że możesz się zakochać-zamknęła się ,bo wiedziała,że nie lubię na ten temat rozmawiać. Jestem upartą dziewczyną i jak coś sobie ubzduram nie ma zmiłuj. Związki nie są dla mnie. Każdy chłopak jest taki sam, każdy. Nigdy nie spojrzą na dziewczynę inaczej niż na przedmiot rozkoszy. To mnie najbardziej denerwowało. Florian o którym wspomniała moja przyjaciółka to mój były chłopak, związałam się z nim okołu roku temu. Mam uraz po nim do każdego chłopaka ,udowodnił mi jedynie ,że chłopak to zero i dam sobie radę sama. Oczywiście mam swoje pragnienia i nie jeden raz wieczorem rozmyślałam,że może jednak urwę swoją urazę i spojrzę na chłopaków w inny sposób niż z obrzydzeniem. Jednak to co we mnie jest ,jest silniejsze i wciąż pozostaje przy swoim.
-halo Lucy jesteś?- zniecierpliwiona Connie potrząsała mnie i wtedy zorientowałam się,że zanurzyłam się w swoich myślach.
-tttak zamyśliłam się, o co chodzi?- spojrzałam na przyjaciółkę i zauważyłam,że wypiła już swoją kawę.
-Pij szybciej bo będziemy spóźnione, w sumie to już powinniśmy iść ale wypij to i dopiero pójdziemy.
-okej, już sie robi!- zasalutowałam i zaśmiałam się.
-tak w ogóle o czym myślałaś?
-O mnie, o mojej sytuacji z chłopakami i dlaczego nie chcę z żadnym się wiązać- posłałam jej blady uśmiech.
-ahh, to. Kochanie dobrze wiesz,że potrzebujesz takiej bliskości i ją sama zatrzymujesz, w końcu wybuchniesz i popadniesz w nerwice ,bo nie będziesz mogła sobie poradzić z tłokiem myśli.- ohh ona znowu ma racje.
-tak wiem, ale koniec o tym- uśmiechnęłam się i wypiłam resztki kawy.
-gotowa-zostawiłam pieniądze na stoliku i wstałam.
-Myśleliśmy,że nigdy nie wyjdziecie do nas- oburzeni i zniecierpliwieni chłopcy stali już w holu.
-poszłyśmy na kawę, co w tym złego?- Connie podeszła do Matta i go przytuliła.
-skarbie ale zły nie jesteś na swoja dziewczynę co?- zatrzepotała rzęsami i już wiedziałam,że jest caly jej.
- zabijesz mnie kiedyś- zaśmiał się Matt i ją pocałował w czoło.
Ohh oni we dwoje są tacy cudowni, dopasowani. Jestem szczęśliwa razem z nimi.
-To tutaj?- powiedziałam pokazując dłonią na wielki ,oświetlony budynek
-tak, chyba tak. tak pokazuje na tej stronie- pokazał wszystkim Eric swój telefon gdzie była otwarta strona klubu.
-No to idziemy!- krzyknęłam zadowolona do wszystkich i poszłam przodem.
Kupiliśmy bilety i zostawiliśmy nasze zbędne rzeczy w szatni.
-to co robimy? może jakiś drink?- uśmiechnęłam się do Matta bo właśnie czytał mi w myślach.
-ja jestem za! i ja! no i ja!- powiedzieliśmy po kolei i się zaśmialiśmy.
Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy co potrzebowaliśmy. Zapłaciliśmy i skierowaliśmy się na kanapy umieszczone niedaleko baru i sceny.
Bawiliśmy się dobrze nawet bardzo dobrze. Drinki były pyszne i jak wypiliśmy przynajmniej po trzy zdecydowaliśmy się potańczyć. Lekko zawróciło mi się w głowie i zaśmiałam się. Czułam ,że ta impreza będzie czymś pozytywnym.
Tańczyliśmy już ponad godzinę ,a my wciąż nie byliśmy zmęczeni, co chwile podchodzili jacyś chłopcy i ich spławiałam, jak już mówiłam nie chciałam męczyć się z nimi i dawać im jakąkolwiek nadzieje. Oczywiście tak całkowicie na nie nie jestem na chłopaków, z chęcią z którymś potańczę ,który nie będzie sobie nic obiecywał. Żeby być szczera lubię ich kokietować.
-chodź ze mną do toalety Connie!- próbowałam przekrzyczeć muzykę. Connie przytaknęła ,powiedziała chłopakom gdzie idziemy i ruszyłyśmy w stronę toalet. Zadowolone i lekko pijane załatwiłyśmy co miałyśmy załatwić i zatrzymałyśmy się przy lusterku żeby poprawić swój wygląd.
-jak się bawisz?- skierowała się do mnie Connie
-cuuudownie!- zaśmiałam się i poprawiałam usta.
-Nie spodobał Ci się żaden ?- ohh więc do tego dąży.
-Może jeden, albo dwóch ale nie chce narobić im nadziei. Może troszeczkę później-zaśmiałam się z mojego słownictwa i poszłyśmy w stronę chłopaków. Popatrzyłam na swoją spódniczkę i chciałam ją poprawić ale nie było mi to dane bo na kogoś wpadłam.
-Oh przepraszam, nie chciałam- Popatrzyłam na chłopaka,na którego wpadłam i się zaczerwieniłam. Był wyższy ode mnie, na głowie miał artystyczny nieład i hipnotyzujące oczy.
-No nie jestem pewien czy wybaczę- uśmiechnął się pewny siebie. Yy o co mu chodzi? Przecież tylko na niego wpadłam. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem a on kontynuował.
-Wybaczę jak podarujesz mi chociaż jeden taniec , tutaj, teraz- pokazał na sale
-A co jeśli się nie zgodzę?- przyjęłam podobną pozę do niego. Był cwaniaczkiem i zawsze dostawał to czego chce. Ohh przed takim mogę kokietować. Pokażę mu ,że mnie nie uwiedzie.
-Wtedy Ci nie wybaczę-powiedział uśmiechając się bardziej.
-Ohh tego byśmy we dwoje nie przeżyli- zaśmiałam się i chciałam go wyminąć ale mnie zatrzymał
-Boisz się,że Cię oczaruje?- ohh znowu ten pewny siebie glos.
-Oszalałeś?- powiedziałam rozbawiona.
-Nie, stwierdzam fakty.- Wzruszył ramionami i wciąż się uśmiechnął.
-Wiesz, dwie pieczenie na jednym ogniu, zatańczysz ze mną a wtedy ja Ci wybaczę i udowodnisz mi ,że nie boisz się mojego uroku- poruszył brwiami.Ohh zarozumialec.
-Dobra! ale to tylko i wyłącznie dlatego ,żeby Ci udowodnić,że Twój urok na mnie nie działa- wzięłam go za rękę i pociągnęłam na parkiet. Ja mu pokażę z kim zadarł. To ja mu pokażę ,że go oczaruje. Dam z siebie wszystko żeby tylko udowodnić mu,że nie jest on najlepszy. Leciała akurat moja ulubiona piosenka, szybka i energiczna, mmm. Kiedy uznałam ,że to jest najlepsze miejsce dla nas do tańczenia przystałam . On się uśmiechnął i zaskoczył mnie bo przyciągnął do siebie szybko i popatrzył w oczy. W co on gra?
-zatańczymy po mojemu, zobaczymy co potrafisz - uśmiechnął się znowu a ja wiedziałam,że to jest wyzwanie, bez oporu przyjęłam wyzwanie ,odsunęłam się od niego i okręciłam. On zrozumiał o co chodzi ,złapał mnie i zaczęliśmy na swój sposób tańczyć. Dużo obrotów i taniec w rytm. Co jak co ale on tańczyć to potrafi.
Słyszałam ,że kończy się muzyka więc uznałam ,że to moje pięć minut. Złapałam go mocno za ramiona i podniosłam najwyżej jak potrafię nogę ,która zrównała się z jego twarzą. Byłam wygimnastykowana, kochałam tańczyć i dużo ćwiczyłam. On się uśmiechnął i złapał mnie za biodra , podniósł mnie i posadził na swoje biodra okręcając nas, ja wyprostowałam nogi i wyszła z tego niezła figura. Zaczęłam się śmiać i odrzuciłam głowę do tyłu. Postawił mnie i znowu zaczęliśmy tańczyć jak wcześniej. Gdy skończyła się piosenka znowu mnie obrócił i wygiął w taki sposób ,że leżałam na jego kolanie i milimetry dzieliły nasze twarze.
-Mmm, cóż za gracja- uśmiechnął się
-Dziękuje za taniec panno..
-Lucy, mam na imię Lucy- zaśmiałam się
-Oh dziękuje za taniec panno Lucy- znowu poruszył tymi brwiami a ja wciąż się śmiałam.
-Możesz mówić do mnie Justin- postawił mnie na ziemie i się ukłonił, ja zaczęłam się znowu śmiać
-Cała przyjemność po mojej stronie Justin- powiedziałam jak najbardziej uroczo potrafiłam i zachichotałam.
PROLOG.
Tydzień przed wyjazdem na obóz w Seatle.
-Błagam Cię pojedź z nami! No proszę! Nie będziesz żałowała! Obiecuje! No Lucy no!- klękała przede mną moja najlepsza przyjaciółka Connie. Od dość dawna męczy mnie o wyjazd na jakiś obóz. Mam dość już tego tematu.
- Oh Connie! Dobra! Pojadę ale skończ już!-zbulwersowana tupałam nogą o panele w moim pokoju.
-O mój boże! Ona się zgodziła! Chłopcy jedziemy!- Zwróciła się do reszty przyjaciół i skakała ze szczęścia jak i przytulała mnie.
-Będzie fajnie! Obiecuje Ci! Dziękujemy!- znowu mnie przytuliła. Może nie będzie tak źle? Są wakacje a ja mam siedemnaście lat, trzeba coś zmienić w swojej monotonności. Wyjazd jest za tydzień. Za tydzień zacznę nowy okres i nowe doświadczenie. Poznam nowych znajomych i mam nadzieję,że zatrzymam się jedynie na znajomych. Nie chcę ponownie cierpieć przez bezuczuciową płeć nazywaną chłopakami. Tak, zdecydowanie jestem na nie co do nich, jednak nie wszystko zostaje po mojej myśli. Obóz przyniósł mi także inne sytuacje niż poznani nowi znajomi z którymi będą łączyć mnie zwyczajne relacje.
-Błagam Cię pojedź z nami! No proszę! Nie będziesz żałowała! Obiecuje! No Lucy no!- klękała przede mną moja najlepsza przyjaciółka Connie. Od dość dawna męczy mnie o wyjazd na jakiś obóz. Mam dość już tego tematu.
- Oh Connie! Dobra! Pojadę ale skończ już!-zbulwersowana tupałam nogą o panele w moim pokoju.
-O mój boże! Ona się zgodziła! Chłopcy jedziemy!- Zwróciła się do reszty przyjaciół i skakała ze szczęścia jak i przytulała mnie.
-Będzie fajnie! Obiecuje Ci! Dziękujemy!- znowu mnie przytuliła. Może nie będzie tak źle? Są wakacje a ja mam siedemnaście lat, trzeba coś zmienić w swojej monotonności. Wyjazd jest za tydzień. Za tydzień zacznę nowy okres i nowe doświadczenie. Poznam nowych znajomych i mam nadzieję,że zatrzymam się jedynie na znajomych. Nie chcę ponownie cierpieć przez bezuczuciową płeć nazywaną chłopakami. Tak, zdecydowanie jestem na nie co do nich, jednak nie wszystko zostaje po mojej myśli. Obóz przyniósł mi także inne sytuacje niż poznani nowi znajomi z którymi będą łączyć mnie zwyczajne relacje.
poniedziałek, 10 marca 2014
BOHATEROWIE
Justin Bieber
20 lat
(Justin Bieber)
Connie Steel
17 lat
Phoenix
(Ashley Benson)
Matt Conwadnon
18 lat
Phoenix
(Gregg Sulkin)
Eric Subtay
18 lat
Phoenix
(Steven R.Mcqueen)
Savanna Evans
18 lat
Seattle
(Mercedes Lambre)
Troy Butler
18 lat
Seattle
(Ryan Butler)
Casandra Well
18 lat
Seattle
( LUCY HALE)
Andre Booth
20 lat
Seattle
(Douglas Booth)
Subskrybuj:
Posty (Atom)